Człowiekowi z całunu pękło serce.rtf

(8 KB) Pobierz

 

 

 

 

Prof. Idzi Panic dla WP.PL: na twarzy człowieka z Całunu Turyńskiego nie widać złości

Ewa Koszowska

 

 

 

Prof. Idzi Panic

Wiadomo, że człowiek na całunie został ukrzyżowany. Badania genetyczne potwierdzają, że krew ma 2000 lat. Całun ukazuje nam mękę tego człowieka bardzo dokładnie. Można tam dostrzec każdą ranę, którą mu zadano - mówi prof. Idzi Panic, historyk, autor książki "Tajemnice Całunu". Na twarzy człowieka z płótna, pomimo ogromnego cierpienia, nie widać złości. - Dla mnie to jest najbardziej szokujące - wyznaje badacz.

 

 

Ewa Koszowska: Które ślady na płótnie potwierdzają relację, jaką znamy z Ewangelii?

 

 

Prof. Idzi Panic: Wszystkie. Wiadomo, że człowiek na całunie został ukrzyżowany. Badania genetyczne potwierdzają, że krew ma 2000 lat. Całun ukazuje nam mękę tego człowieka bardzo dokładnie. Można tam dostrzec każdą ranę, którą mu zadano. Jan dokładnie tego nie opisał, bo po prostu tego nie widział. Na całunie widać sam fakt biczowania oraz koronowania cierniem. Widać przebity bok, potwornie zniszczoną jamę brzuszną. Został maltretowany przed śmiercią. Miał rozbity łuk brwiowy, zmiażdżony nos, spuchnięte usta od uderzeń i złamaną kość jarzmową. Nie ulega wątpliwości, że człowiek ten został przybity do krzyża. Gwoździe wbito w nadgarstki, by nie rozerwać rąk. Amerykańcy naukowcy robili eksperymenty na nieboszczykach, które wykazywały, że gwoździe wbite w takim miejscu powodują obkurczenie kciuków (tak zwana Bruzda Destota). Stąd jedna ręka na całunie ma cztery palce.

 

 

Czy można wyczytać z całunu, jaka była przyczyna śmierci?

 

Prof. Idzi Panic

- Na podstawie badań wiemy, że nastąpiło pęknięcie serca z powodu niedotlenienia płuc. Organizm był tak wyczerpany wcześniejszymi biczowaniem i całą tą drogą, aż pękały pęcherzyki płucne. To jest potworna śmieć. Tak jakby połączenie rozrywanego serca z męką topielca. Można powiedzieć, że temu człowiekowi zadano wszelkie możliwe katusze, żeby go skutecznie zabić. Całun ukazuje to dokładnie. Widać także przebity włócznią bok. Z rany polała się krew oraz osocze (czyli dla postronnego świadka krew i woda), które wytrąca się u osoby martwej jeszcze przed stężeniem ciała.

 

 

Osoba na płótnie rzeczywiście przypomina wizerunek Chrystusa?

 

- Mając zdjęcie całunu można odtworzyć, jak wyglądał Jezus. Zrobiono eksperyment i wyczyszczono komputerowo wizerunek na całunie z ran i wszystkich cierpień. Jest to człowiek bardzo przystojny. Mniej więcej 180 cm wzrostu, o bardzo spokojnej twarzy. I co ciekawe, mimo tego makabrycznego cierpienia, które ma zadano, na twarzy człowieka z całunu nie ma złości. Dla mnie to jest najbardziej szokujące.

 

Całun jest chyba najdokładniej przebadanym przedmiotem w historii, a mimo tego wciąż nie ma jasnego wytłumaczenia, w jaki sposób powstał obraz na płótnie. Dlaczego?

 

Prof. Idzi Panic

- Tam jest tyle niespodzianek, tyle zagadek już rozwiązanych, które nawzajem się wykluczają, że na obecnym etapie wiedzy naukowej wyjaśnienie jak powstał całun, jest niemożliwe. Według mnie to autentyk, świadek Zmartwychwstania. Mnie, jako historykowi wolno tak napisać. Przedstawicie nauk ścisłych, którzy badali całun: radiolodzy, fizycy, matematycy, chemicy, specjaliści od rentgena itd. nie mogą tego powiedzieć, ponieważ to by oznaczało, iż uznają, że to jest kres badań. Dla mnie - historyka - kres badań to punkt wyjścia. Włosi pod kierunkiem prof. Paolo di Lazaro z Agenzia Nazionale PER LE nuove Technologie oraz Odoardo Linoli z Arezzo podjęli próbę wykonania całunu. Pracowali nad tym ponad pięć lat. Eksperyment zakończył się niepowodzeniem. Uzyskali wynik mniej więcej w 30 proc. tego, czym jest całun.

 

Czy całun został rzeczywiście dokładnie zbadany? Do dyspozycji naukowców był w pełni dostępny przecież tylko raz. W 1978 roku.

 

- Wcześniej były znane tylko wyniki zdjęć fotograficznych z maja 1898 roku wykonane przez Secondo Pia. Okazało się, że obraz na całunie to negatyw, a poprzez procesy fotograficzne na kliszy ukazuje się jako pozytyw. Pia oskarżony został o fałszerstwo i dokonanie retuszu, co w tamtych czasach było niemożliwe. Potem sprawa przycichła.

 

 

Aż do 1931 roku...

 

- Wtedy zostało wykonane kolejne zdjęcie przez zawodowego fotografa Giuseppe Enrie. I to już zrobiono pod nadzorem, żeby nie było zarzutów o fałszerstwo. Efekt był ten sam. Tyle, że zdjęć trochę więcej.

 

Natomiast każdorazowo na kliszy zamiast negatywu uzyskiwano pozytyw. Z tego wiosek był taki, że całun jest sam w sobie negatywem. W latach 60-tych i 70-tych na prośbę arcybiskupów z Turynu utworzono specjalne komisje i podjęto szereg badań, które miały wyjaśnić, czym jest płótno. Członkini jednej z komisji - Noemi Gabrielli - stwierdziła, że jest to obraz namalowany przez Leonardo da Vinci. Nie wiem, na jakiej podstawie wysnuła ten wiosek, gdyż w rękach książąt sabaudzkich całun pojawił się dwa lata przed narodzeniem Leonardo. Sprawozdania z nich znalazły się w "Science".

 

 

Któregoś dnia czasopismo wpadło w ręce prof. Johna Jacksona?

 

- Wybitnego specjalisty w zakresie fizyki i matematyki, pracownika laboratorium jednego z najbardziej znanych ośrodków badań nuklearnych na świecie w Albuquerque w Stanach Zjednoczonych. Zebrał kolegów, których znał z ważnych konferencji naukowych m in. Johna Hellera czy Alfreda Adlera i wspólnie postanowili się temu przyjrzeć. Przy czym na początku niektórzy uczeni podchodzili do tego z lekką ironią. Byli tam np. specjaliści zajmujący się najbardziej skomplikowanymi technologiami, włącznie z nuklearnymi i kosmicznymi. Myśleli, że parę tygodni badań i sprawa będzie zamknięta. W końcu wyjaśni się, czym jest płótno. Kilka lat później powstały dwie nowe komisje - włoska profesora Baime Bollone i francuska profesora André Marion (grupa CIELT).

 

 

Co wykazały badania grupy Jacksona?

 

Prof. Idzi Panic

- Naukowcy z tej grupy zakladali, że jeśli jest to obraz, to oni to bez problemu wykażą. Od tego mieli najnowocześniejszą aparaturę. Jeżeli jest to jakieś zjawisko przyrodnicze też bez problemu to udowodnią. Utworzono specjalny zespół, poświęcony w całości tylko Całunowi Turyńskiemu. Nazwali go w skrócie STURP (The Shroud of Turin Research Project), czyli Projekt Badań nad Całunem z Turynu. Byli tu przedstawiciele dokładnie 13 dyscyplin naukowych m.in.: matematycy, fizycy, chemicy, biolodzy, medycy, kryminolodzy, historycy itd. Byli nie tylko wybitnymi specjalistami, ale pracowali także w znakomitych laboratoriach naukowych, korzystając z doskonałej aparatury badawczej. Po dwóch spotkaniach od stworzenia grupy STURP postanowili uzyskać zgodę badania na całunie, co na początku było nieosiągalne. Ale im się to udało, gdyż w 1978 roku miało miejsce publiczne wystawienie całunu. Przylecieli do Europy samolotem. Przywieźli ze sobą kilkadziesiąt skrzyń aparatury, o której wtedy Europejczycy mogli sobie co najwyżej pomarzyć. Prowadzili badania nad całunem przez ponad 100 godzin! Pobrali z niego ponad 2500 próbek, które można badać do dzisiaj. Jeśli tylko ktoś ma kompetencje i odpowiednią aparaturę. Doszli do wniosku, że rany na płótnie są autentyczne, a krew jest ludzka. Płótno musi pochodzić z Bliskiego Wschodu, na co wskazują między innymi pyłki roślin z tamtego regionu. Człowiek owinięty w całun został ukrzyżowany. Amerykanie z grupy STURP kiedy wyczerpali możliwości naukowe, zawiesili swoje działania. Na początku lat 90. grupa się rozwiązała. Powiedzieli, że wrócą do sprawy, jeżeli zostanie wynaleziona jakakolwiek nowa technika badawcza. To mówi o tym, jak doskonały był ten materiał.

 

 

 

 

 

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin