22.The Mystery Of The Dead Man's Riddle -przetłumaczona na POLSKI.odt

(1407 KB) Pobierz

 

Alfred Hitchcock

 

i

 

Trzej Detektywi

 

w

 

„Tajemnicy zagadki zmarłego człowieka”

 

 

Tytuł oryginalny : „Alfred Hitchcock and The Three Investigators in The Mystery of the Dead Man’s Riddle”

 

 

 

 

Autor tekstu :

 

William Arden

 

 

 

 

 

 

Na podstawie charakterów stworzonych przez

 

Robert Arthur'a

 

 

 

 

Ilustracje : Jack Hearne

 

 

 

 

Kilka słów od  Alfreda Hitchcock'a

 

 

Uwaga!

 

              Ja, Alfred Hitchcock, zaprzeczam jakiemukolwiek związkowi z tajemniczymi zagadkami pewnego Marcusa (“Dingo”) Towne′a! Dlatego, że zaledwie znałem starego łotra i on nie miał żadnego prawa by włączyć mnie w jego plany poza grobowe!

              Jednak wbrew mojej irytacji nad całą tą sprawą, muszę przyznać, że beze mnie przebiegła tajemnica mogłaby nigdy nie być rozwiązywana. To ja, ten, który przyniósł młodszy zespół wywiadowczy - Trzech Detektywów do kłopotliwego przypadku — gdyby tylko rozwikłali całą sieć sztuczek i chciwości.

              Przyjmuję, że nie zdołałem dostrzec śmiertelnych implikacji starego Dingo “zwariowanego” dokumentu i w pokucie zgodziłem się by opisać ostatni przypadek  Detektywów  i i samych chłopców jeszcze raz : prze-inteligentnego Jupitera Jonesa, atletycznego Petea Crenshawa i pilnego Bob Andrewsa. Wszyscy trzej chłopcy zamieszkują niedaleko Hollywood w mieście Rocky Beach w Kalifornii, gdzie Dingo Towne wydał swoje wyzwanie by rozwiązać zagadki martwego człowieka.

              Od pierwszego błyskotliwego wglądu Jupitera do klucza za wiadomością martwego  człowieka , nasi bohaterowie będą otoczeni przez chciwych łajdaków, ukryte niebezpieczeństwa i zaskakujące zagrożenia. I w końcu dowiedzieli się, że rozwiązanie zagadki nie zawsze jest ostateczną odpowiedzią!

              Ale dość. Wkrótce okaże się, że nie wszystko jest tym, czym się wydaje, kiedy człowiek będzie mówić po tym, jak umarł! Kontynuuj na swoje własne ryzyko i patrz bystro — nawet mądry Jupiter Jones może nie zdołać zobaczyć to co jest przed jego oczyma. Kto wie, być może zobaczysz co Jupiter pominął - jeżeli będziesz mieć odwagę kontynuować czytać zagadkę zmarłego!

 

 

 

 

ALFRED HITCHCOCK

 

 

 

 

 

Rozdział 1

 

 

              Była godzina przed obiadem podczas wiosennej środy w Kalifornijskim mieście Rocky Beach. Bob Andrews, dokumentalista i członek Trzech Detektywów był w swoim pokoju opisując najnowszą sprawę detektywów - drobne wydarzenie znalezienia pierścienia z brylantem pana  Hester'a . Spoza domu dochodziły dźwięki dzieci bawiących się w późno popołudniowym słońcu. Gdzieś blisko słychać było trzaśnięte drzwiami samochodowymi. To ojciec Boba wrócił do domu z pracy. Kilka chwil później pan Andrews wchodził do pokoju Boba, uśmiechając się. Niósł długi kawałek papieru.

              - Jak ty i twoi przyjaciele detektywi chcielibyście znaleźć fortunę  - zapytał pan Andrews  - I zatrzymać to wszystko ?!

              - Boże, tato - powiedział blond włosy chłopak - masz na myśli kogoś kto stracił fortunę i jeśli ją znajdziemy to możemy ją zatrzymać ?

              - To nie jest zagubione - Pan Andrews zaprzeczył - To ukryło się!

              - Rany, to nie może być duży majątek, jeśli ktoś go daje. Chyba, że jest może szalony.

              - Nie wiem co to jest za rodzaj fortuny, ale myślę, że szalony jest dobrym słowem - pan Andrews roześmiał się, a potem potarł podbródek - Wciąż widzę, że pan Hitchcock bierze w tym udział więc to może nie będzie aż tak szalone. Tutaj Bob możesz sobie o tym przeczytać.

              Pan Andrews podał mu długi arkusz papieru, który do tej pory cały czas trzymał w ręku. Była to odbitka szczotkowa [1]z gazety dla której pan Andrews pracował.

              - Będziemy drukować tą historię jutro - wyjaśnił Bob'owi - ale pomyślałem, że będziecie chcieli chłopcy, spojrzeć na to z wyprzedzeniem, nie?

              Bob wziął tą odbitkę i przeczytał:

 

„BOGATY EKSCENTRYK ZOSTAWIA WYZYWANIE:

ZNAJDŹ JEGO MAJĄTEK — I ZATRZYMAJ GO!

 

Wariat. Wola zmarłego jest dowodem na jego chorobę psychiczną - deklaruje prawnik rodzinny

 

              Zmarły samotnik i tajemniczy człowiek, Marcus  „Dingo” Towne, który zmarł w Rocky Beach zeszłej niedzieli pozornie zostawił całą swoją fortunę temu, kto ją znajdzie! Niespodziewanie we wczorajszy wtorek sprawa nabrała rumieńców bo stary przyjaciel pana Towne'a  John „Jack”[2] Dillon wniósł o urzędowe zatwierdzenie woli zmarłego.

              Pan Towne był tajemniczym ekscentrykiem mieszkającym w Rocky Beach od dwudziestu lat. Zawsze nosił wytarte ubranie i mieszkał w rozpadającym się starym domu, ale był powszechnie uznawany za milionera.

              Roger Callow, reprezentujący pana Towne z ramienia kancelarii Sink and Waters mieszczącej się w  Rocky Beach pokazał pierwotną wolę zmarłego i stwierdził, że ma dowód na to, że pan Towne nie był już przy zdrowych zmysłach. „Wiemy, że prawowita wola zostawiała wszystko jemu wnukowi i synowej.” - stwierdził pan Roger Callow. Zaskakujący testament był pisany odręcznie w towarzystwie dwóch świadków : pana Dillona i jeszcze przyjaciółki, pani Sadie Jingle ...”

              Artykuł drukował całą wolę, którąż to Bob czytał z rosnącym podnieceniem.

              - Ale jaja! Czy mogę to pokazać Pete'owi i Jupiterowi, tato? Mamy czas przed obiadem!

              Pan Andrews roześmiał się i skinął potakująco głową. Bob rzucił się do telefonu, aby zadzwonić do swoich przyjaciół, a następnie pobiegł do swojego roweru.

              Popedałował szybko do składu złomu Jonesa, znanego złomowiska, które było własnością wujostwa Jupiter'a Jones. Nie chcąc natrafić na ciocię Matyldę Jones, potężną kobietę, która zawsze chciała zagonić chłopców do pracy, Bob przebiegł za główną bramą złomowiska i zatrzymał się w jej dalekim kącie. Tutaj była Zielona Bramka Jeden, jedno z tajemnych wejść Trzech Detektywów do Kwatery Głównej. Bob pchnął dwie luźne, zielono pomalowane deski i wyszedł bezpośrednio koło warsztatu Jupe'a znajdującego się tuż obok Kwatery Głównej.

              Gdy nie znalazł tam nikogo, Bob podrzucił swój rower i odepchnął kratę żelazną, która wydawała się opierać się przypadkowo o stół warsztatowy Jupitera . Za tym  była jednak duża galwanizowana rura, która doprowadzała pod stertami śmieci do tajnej siedziby Trzech Detektywów.

              Siedziba był uszkodzoną starą przyczepą kempingową, którą wuj Tytus Jones dał Jupiterowi, kiedy stwierdził, że nie może jej sprzedać. Z wyjątkiem narzędzi w warsztacie Jowisza, Centrala została wyposażona we wszystko czego Detektywi potrzebowali do pracy: biurka, telefonu, magnetofonu, ciemni, miniaturowego laboratorium i różnorodnych elementów wyposażenia, w większości zrobionych przez detektywów z walącego się dookoła żelastwa.  Na zewnątrz, chłopcy ułożyli w stos tak dużo tandety wokół przyczepy że nikt już nie mógł jej zobaczyć i każdy zapomniał, że tam w ogóle była.

              Bob czołgał się przez Tunel Dwa, który skończył się poniżej Kwatery Głównej i wszedł do przyczepy przez klapę znajdującą się na podłodze. Jupiter i Pete już czekali.

              - Co to jest z tą wolą, Trzeci? - Zapytał Jupiter - krępy Pierwszy Detektyw wyglądał na okrągłej twarzy jak młoda sowa, zwłaszcza gdy myślał – na czym spędzał większość czasu. Był „mózgiem” zespołu i lubił to udowodniać!

              - Wola rola – rymował Pete po czym dodał normalnie – Co jest z tym majątkiem?

              Drugi Detektyw był wyższy i silniejszy niż jego kumple — duży, atletyczny i najbardziej niefrasobliwy z tria. Pochylił się ku przodowi z zapałem jak Bob wręczył kartkę Jupiterowi, który przeczytał wolę na głos:

              „Ja, Marcus Towne, będący przy zdrowych zmysłach w przeciwieństwie do większości ludzi a zwłaszcza moich krewnych i ich przyjaciół, z których to jako jedyny zgromadziłem mój majątek ciężką pracą i bystrym myśleniem więc nie widzę powodu aby zostawiać to wszystko dla gnuśnych, chciwych, tępych, i innych niepożytecznych ludzi, którzy polubili moje pieniądze bardziej niż mnie!

              Dlatego też w mojej ostatniej woli tego testamentu, ja pozostawiam w spadku mojemu wnukowi i synowej tylko po 1000 dolarów dla każdego. Pozostałe mienie przekazuje bez zastrzeżeń, komukolwiek kto znajdzie mój skarb !

              Jako pomoc dla bardziej inteligentnego, jeżeli są teraz jeszcze tacy, zostawiam ten zestaw zagadek. Rozwiąż je i znajdź łup!

Tam gdzie dzikiego psa życie, butelka i korek pokazują drogę do starorzecza [3]

Powyżej jabłek i gruszek sama jedna Pani z Bristolu jedzie od przyjaciela.

Przy dziesiątym kłębie [4], ty i ja zobaczymy nasz ładny kubek[5] z przodu.

Jednego człowieka ofiara jest drugiego radością,[6] podążaj za nosem do tego miejsca.

Gdzie ludzie kupują ich kłopoty i waśni, odejdź od tego jeśli dasz radę.

W eleganckiej Królowie starego Ned'a, bądź jasny i naturalny a nagroda jest twoja.

 

Kto  pomyślałby, że stary miał tyle pieniędzy w nim? Rzuć kostki do gry i łup jest twój!

Wykonawcami będą: John Dillon, który mnie lubi ; Sink and Waters, którzy lubią pieniądze; Alfred Hitchcock, który lubi tajemnice!”

              Jupiter, który był kiedyś aktorem dziecięcym w telewizji, radykalny koniec skwitował promienistym uśmiechem do innych.

              - Świetna rzecz - Pete przemówił - Zagadka martwego człowieka! Czy jest to prawdziwy testament Jupe? … Albo właśnie jakiś zwariowany żart?             

              - Och, przyjmuję, że to  jest rzeczywiste - mówił Jupe - Mam na myśli, że jeżeli rozwiązujesz zagadki, przyjmuję, że  znajdziesz majątek pana Towne′a. Ale nie wiem czy wola jest legalna pod kątem prawa. Czy gdyby osoba, która znalazła skarb miałby pozwolenie by zatrzymać go? Ale nawet jeżeli wola jest legalna, wyobrażam sobie, że rodzina pójdzie do sądu i będzie twierdzić, że stary był wariatem i jego wola jest nieważna. Jeszcze zastanawiam się, co on ukrył i gdzie?

              Jego oczy iskrzyły się gdy to mówił. Jednej rzeczy, której Jupiter nie mógł się nigdy oprzeć to była łamigłówka jakiegokolwiek rodzaju - wyzwanie dla jego rozumu.

              - Może pan Hitchcock będzie wiedział czy to jest legalna? - zapytał Bob.

              - Doskonała myśl - zgodził się Jupiter.

              Jupiter sięgnął do telefonu i wykręcił numer pana Hitchcocka. Sławny reżyser był jeszcze obecny w swoim biurze. Jupiter udzielił wyjaśnienia dlaczego zatelefonował.

              - Do pioruna! - Grzmiał głos świetnego twórcy filmowego z głośników, które Jupe zamontował do telefonu by wszyscy mogli słyszeć przebieg rozmowy -  Będę zadręczany przez każdego? Tamten zwariowany stary nie miał żadnego prawa by wymienić mnie! Zaledwie znałem starego hultaja!

              - Tak, proszę pana – przemówił nerwowo Jupiter - ale jest to prawne? Mam na myśli wolę. Jeżeli chcemy znaleźliśmy co on ukrył ?

              - On pomógł mi w jednym filmie! Jedynym! -  Pan Hitchcock burknął i zrobił przerwę – Legalny?  Tak, zawiodę ciebie, to  jest całkiem legalne — i całkiem zwariowane! Testament będzie na pewno podważony w sądzie. Marnuj swój czas jeśli chcesz Jupiterze Jonesie, ale to zbędny trud.

              Odłożył słuchawkę z trzaskiem. Jupe skrzywił się jak wielki reżyser odłożył słuchawkę.

              - Dobrze - powiedział Pete - to był dobry pomysł.             

              - Właśnie zwariowany stary - przemówił Bob - Rodzina dostanie pieniądze mimo to.

              - Ale czy  nie rozumiesz? -  mówił Jupe w podnieceniu - Nawet jeżeli sąd powie, że skarb należy do rodziny, nikt nie wie gdzie skarb jest! Zagadki jeszcze muszą być rozwiązane!

              Dzwoniący telefon przestraszył ich wszystkich. Jupiter odebrał go.

              - Pogmatwałem to -  Głos pana Hitchcocka zabrzmiał jeszcze raz - być może to przypadek dla was moi młodzi łobuziacy! Właśnie mnie mówiono, że rodzina jest zainteresowana. Testament będzie na pewna podważona, ale to może zająć czas i rodzina jest zmartwiona. Zasugerowałem wasze usługi.

              - Zmartwieni, proszę pana? - wykrzykiwał Jupe - Zmartwiony o co ? Dość! Townes mógł albo nie mógł zatelefonować do pana. Teraz nie chcę słuchać żadnej dalszej części tego nonsensu!

              Jeszcze raz zirytowany producent filmowy rzucił słuchawkę, ale tym razem chłopcy uśmiechali się do sobie nawzajem. Nowy przypadek! Umówili się na spotkanie następnego dnia przed szkołą koło Kwatery Głównej. Jupiter mimo to spędził resztę popołudnia i wieczór w Kwaterze Głównej blisko telefonu!

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Rozdział 2

 

 

 

              Wcześnie następnego ranka, Pete zjadł pośpieszne śniadanie i popędził na swoim rowerze do składu złomu. Jupiter nie zatelefonował w sprawię Towne'go. Jak drugi detektyw zbliżył się Zielonej Bramki Jeden i w tym momencie zobaczył Boba kucającego przy ogrodzeniu.

              - Dzwonił do ciebie Jupe – wykrzyknął z oddali

              - Nie – szepnął – ale ktoś podkrada się do naszej Kwatery Głównej

              Pete przykucnął obok mniejszego kolegi i zajrzał przez otwór tajnego wejścia w przedniej części ogrodzenia. Za obszarem warsztatu zobaczył  kogoś poruszającego się wśród stosów śmieci, które ukrywały przyczepę. Żaden z chłopców nie mógł zobaczyć intruza wyraźnie w długich porannych cieniach, ale ktokolwiek to był wydawał się ściągać na bok żelastwo by odkryć przyczepę!

              - Czy Jupe jest wewnątrz? - Pete szepnął - Lepiej ostrzeglibyśmy go... Popatrz!

              Bob wskazał na otwarcie Tunelu Drugiego koło warsztatu Jupitera.  Blada okrągła twarz Jupitera wynurzyła się za kratą pokrywającą wyjście z tunelu.

              - On  usłyszał faceta - powiedział Bob do ucha kolegi.

              Jupe usłyszał szept, położył palec do swoich warg i wzniósł oczy ku górze. W ten sposób dał znak by udali się ku tyłowi składu złomu.

              - On chce, żebyśmy okrążyli dookoła skład złomu - mówił miękko Bob – Chce delikwenta ściągnąć, ktokolwiek to jest, do warsztatu gdzie możemy go odciąć i złapać!

              Dwóch chłopców pobiegło cicho wokół ogrodzenia na tyły złomiarni, gdzie było ich kolejne sekretne wejście. Prześlizgnęli się przez nie i weszli na teren składu złomu po czym zaczęli się skradać pomiędzy stertami tandety. Zatrzymali się w pobliżu Kwatery Głównej. Przykucnął za stosem starych pralek i zerknęli poza nie. Zagadkowa postać wciąż tam była, próbując znaleźć drogę przez śmieci wokół przyczepy.

              - Zostań tam gdzie jesteś – wrzasnął jakiś wysoki głos

              Pete z  wrażenia zerwał się na równe nogi. Zawadził stopą o jakiś rupieć i choć próbował to nie utrzymał równowagi przewracając się jak długi. Rozwalił przy okazji kupę żelastwa robiąc niezły hałas. Gdy wygramolił się spod kilku drobiazgów co na niego spadły zobaczył bardzo małego chłopca.

              - Łapać go ! - krzyknął rozpaczliwie Bob

              Detektywi rzucili się na małego chłopca, który z płaczem uciekł w prawo ku warsztatowi. Odwrócił się i spojrzał z powrotem na Pete'a i Boba i nie zobaczył jak Jupiter zaszedł mu drogę wychodząc z rury przed nim. Jupiter pobiegł do przodu i złapał go. Chłopaczek walczył dzielnie

              - Puść mnie ! Puść mnie ! - darł się

              Wyglądał na nie więcej niż osiem lat, był chudy jak drut, miał potargane czarne włosy i duże ciemne oczy. Nosił podniszczone dżinsy, czarną dresową bluzę i czarne trampki.

              - Dlaczego nas szpiegujesz ?  Spytał Jupiter zażądawszy odpowiedzi

              Chłopiec nagle przestał walczyć. Pete i Bob podeszli. Chłopczyk popatrzał na nich z szeroko otwartymi oczyma.

              - Jesteście Trzema Detektywami, nie prawda ?! - przemówił - Rany, przestraszyłeś mnie, wyskakując w ten sposób.

              - Dlaczego przeszukiwałeś te kupy śmieci? Zapytał Jupiter groźnie na niego patrząc.

              - Wiem, że  masz tu gdzieś ukryte biuro - mały chłopiec mówił i dumnie szczerzył zęby.  - Wiem wszystko o tobie. Mieszkam w Rocky Beach i również jestem detektywem.

              Potem popatrzył w dół i poszurał nerwowo nogami.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin