Oszustwo na niewiarygodną skalę - 5 tys. ludzi wkręconych w darmowy internet.docx

(842 KB) Pobierz

http://wyborcza.pl/1,75478,16512832,Oszustwo_na_niewiarygodna_skale__5_tys__ludzi_wkreconych.html

Oszustwo na niewiarygodną skalę? 5 tys. ludzi wkręconych w darmowy internet

Darmowy internet w sieci NetMaks skusił tysiące osób w całej Polsce, w tym częstochowian. Co ciekawe, wśród pokrzywdzonych są też instytucje rozdzielające unijne fundusze. Skończyło się dwoma śledztwami w katowickiej prokuraturze okręgowej - o oszustwo i o wyłudzenie dotacji unijnych

Jednym z poszkodowanych jest częstochowianin pan Wiesław. Rok temu, skuszony hasłem "Internet unijny 2 lata za darmo", wszedł do biura operatora NetMaks w al. Wolności i podpisał umowę. Zamiast darmowego internetu firmowanego przez Unię Europejską uzyskał kredyt, którego nie chciał.

Jego sprawa wraz z tysiącami identycznych znalazła finał w Prokuraturze Okręgowej w Katowicach. Doniesienia złożyli nie tylko abonenci, lecz także w ich imieniu Urząd Komunikacji Elektronicznej oraz rzecznicy praw konsumenta, w tym częstochowski Wojciech Krogulec.

Przesłuchano stu świadków

Śledztwo w sprawie oszustwa na szkodę abonentów sieci NetMaks, której właścicielem jest sosnowiecka spółka z dwudziestoletnim doświadczeniem na rynku Milmex Systemy Komputerowe, jest w toku.

- Przesłuchanych zostało na razie około stu świadków, a poszkodowanych klientów w całej Polsce jest około pięciu tysięcy - mówi prokurator Marta Zawada-Dybek, rzeczniczka katowickiej "okręgówki".

Zeznania złożył już pan Wiesław. Z relacji poszkodowanych wynika, że we wszystkich biurach NetMaksu schemat działania był ten sam. Usługa była faktycznie bezpłatna, ale za urządzenie do odbioru internetu drogą radiową abonenci musieli zapłacić 2,5 tys. zł kaucji - zwrotnej po zakończeniu umowy. Ponieważ w większości nie mieli tych pieniędzy, operator proponował, że pomoże im uzyskać pożyczkę w Banku Pocztowym, i ją spłaci. Klienci podpisywali więc umowę kredytową na dwa lata i otrzymywali załącznik do umowy o świadczenie usług telekomunikacyjnych, z którego wynikało, że kwota pożyczki została przekazana na konto dostawcy internetu jako kaucja i NetMaks jako beneficjent faktycznie zobowiązuje się ją spłacać. Początkowo internet działał, a raty były spłacane. Potem klientom zaczęły przychodzić z banku wezwania do spłaty rat.

- Płacę, choć internet nie działa - mówi pan Wiesław. - I nawet nie ma się komu poskarżyć, bo placówka w alei Wolności została zlikwidowana. Podobno właściciel kamienicy też się z nimi sądzi o zaległy czynsz.

Na stronie NetMaksu podawany jest nowy, nieistniejący zresztą adres biura obsługi klienta w Częstochowie - ul. 3 Maja 39.

Inny wątek tej sprawy dotyczy wzięcia w leasing przez sosnowiecką spółkę wartych miliony złotych urządzeń do odbioru internetu. Raty leasingowe nie były spłacane. Doniesienie złożyła poszkodowana firma.

Jest też drugie śledztwo

Prokuratura Okręgowa w Katowicach prowadzi też drugie śledztwo dotyczące firmy Milmex - w sprawie wyłudzenia dotacji unijnych. Chodzi o 26 projektów na dofinansowanie budowy infrastruktury, które sosnowiecka spółka podpisała ze Śląskim Centrum Przedsiębiorczości - m.in. ono rozdziela środki z Regionalnego Programu Operacyjnego.

Milmex korzystał z hojności UE wielokrotnie. A to dlatego, że bezprzewodowy, szerokopasmowy i do tego darmowy internet sieci NetMaks, który zaproponowała sosnowiecka spółka, idealnie wpisał się w walkę z wykluczeniem cyfrowym. Milmex uzyskał unijne wsparcie nie tylko z Regionalnych Programów Operacyjnych, lecz także z Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości. Mówi się o kwocie 80 mln zł. Tylko z RPO województwa śląskiego na lata 2007-2013 sosnowieckiej spółce przyznano ponad 18 mln zł na budowę internetowej infrastruktury.

- Śledztwo zostało dopiero wszczęte - mówi prokurator Agnieszka Wichary. - Niewykluczone, że obie sprawy zostaną połączone. Dałoby to pełny obraz tego, co się stało w spółce Milmex.

A co na to Bank Pocztowy?

Z rzecznikiem spółki Milmex Mateuszem Zarodem nie udało nam się skontaktować. Telefon jest wyłączony, na maile nie odpowiada. Kilka miesięcy temu przepraszał za kłopoty ze spłatą pożyczek. Zapewniał, że Milmex nie uchyla się od spłaty i nie zamierzał nikogo oszukać. Nie ukrywał, że spółka ma kłopoty finansowe.

- Teraz tłumaczą inaczej - mówi pan Wiesław. - Dostałem od Milmeksu pismo, z którego wynika, że to ja nie dopełniłem warunków umowy i dlatego nie spłacają pożyczki. Podobno nie przysłałem im dokumentów, które dostawałem z Banku Pocztowego. A ja poza wezwaniem do zapłaty nie dostałem nic.

Bank Pocztowy już wiele miesięcy temu zdystansował się od sprawy. Uznał, że nie miał pojęcia, iż firma Milmex zawierała ze swoimi klientami, a jednocześnie klientami banku, dodatkowe porozumienia o spłacie zadłużenia. Tłumaczył, że natychmiast po otrzymaniu informacji o stosowanych przez Milmex praktykach naruszających postanowienia umowy agencyjnej bank ją wypowiedział. Klienci, biorąc kredyt, zobowiązywali się do spłaty zadłużenia na warunkach określonych w umowach. A te były wyłącznie umowami dwustronnymi. I nie mają wyjścia: muszą płacić.

Milmex dowodził, że Bank Pocztowy znał zasady umów abonenckich zawieranych pomiędzy operatorem a abonentami. Co miesiąc otrzymywał od operatora przelewy, które automatycznie zaliczał na spłatę zaciągniętych przez abonentów kredytów.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin