Pamiętaj mnie - rozdział 30.pdf

(2733 KB) Pobierz
0
1
Rozdział 30
Przeszłość
- Wiesz co? Ludzkość traci swoich geniuszy. Arystoteles zmarł. Newtona nie ma.
Einstein martwy. I wiesz... dziś jakoś też nienajlepiej się czuję - powiedziałam, wydymając
wargi.
- Ach, tak? - spytał Max, siadając obok mnie na kanapie, na co pokiwałam głową z
widocznym rozbawieniem.
- Dokładnie - zaśmiałam się, pochylając nad książką, która leżała mi na kolanach. - Mój
mąż będzie miał fantastyczną żonę - dodałam, błyskając uśmiechem.
- Och i niezwykle skromną - rzucił, spoglądając na mnie.
- To z pewnością. - Pokiwałam głową, przechylając głowę tak, że mogłam na niego
patrzeć.
- Cóż, ale z pewnością nie trafi mu się kopciuszek - odparł, kręcąc głową z uśmiechem. -
Nie widzę tego, że miałaby zadowolić cię jedna para butów.
- Ej! - jęknęłam, rzucając w niego poduszką z rozbawieniem. - Nie jestem materialistką! -
zawołałam, wybuchając śmiechem i odłożyłam książkę na pobliski stolik.
- Nie jesteś też śpiącą królewną. - Dziecięcy uśmiech rozprzestrzeniał się na jego twarz i
był totalnie zaraźliwy. - Ty po prostu każdego ranka wstając, uderzasz się głową o kant poduszki
i tracisz przytomność na dłuższy czas - powiedział, wybuchając śmiechem.
Jęknęłam, śmiejąc się razem z nim i wskoczyłam Maxowi na kolana, kręcąc z
niedowierzaniem głową. Boże, jak ja kochałam tego głupka.
- Dobrze, że jesteś ode mnie wyższy. Wystarczy, że przerastam cię intelektualnie -
rzuciłam, wytykając język w jego stronę.
Pisnęłam, kiedy wylądowałam na plecach i przesunęłam palcami po jego policzku.
- Jesteś okropny. Mam wrażenie, że bycie z tobą, przygotowuje mnie do związku z kimś
lepszym - wymruczałam, kręcąc nosem nadąsana, lecz słysząc jego śmiech, nie mogłam się nie
uśmiechnąć.
- Jestem okropny... cóż, przynajmniej o mnie nie zapomnisz - powiedział cicho,
przesuwając palcami po moim policzku.
- Kochanie, ja cię nawet nie zapamiętam - szepnęłam z figlarnym uśmieszkiem.
- Urocza jak zwykle. Wiesz, nie boję się ciemności z tobą, bo jest wtedy pięćdziesiąt
procent szans, że potwór dopadnie ciebie - odparł, splatając nasze palce razem.
- Gówno prawda, nie pozwoliłbyś mu mnie dopaść. - Roześmiałam się, patrząc mu w
oczy.
- Jasne, że nie - szepnął i pochylił się, zamykając mi usta pocałunkiem.
Nagle wszystko przestało istnieć, gdy poczułam na ustak smak jego warg. ciepłe i
miękkie jak zawsze. Chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie. Chciałam więcej. Więcej i więcej.
Wsunęłam palce w jego włosy, poruszając się pod nim i zacisnęłam powieki, czując na sobie
jego ciężar, choć nie był on przytłaczający. Jego język był delikatny i cierpliwy. Badał mnie,
jakby uczył się na pamięć. Za każdym razem od nowa.
2
Usłyszałam pierwsze dźwięki muzyki i jęknęłam cicho, wysuwając się spod Maxa, po
czym podeszłam do telefonu. Patrząc na wyświetlacz, po czułam delikatne ukłucie paniki. Cath
nie odzywała się do mnie od tygodnia, zresztą tak samo jak Luke. Unikali mnie jak to tylko
możliwe, a ja starałam się im nie naprzykrzać Nie znaczyło to jednak, że mnie to nie bolało.
Bolało.
Przygryzając dolną wargę, odebrałam połączenie.
- Hej – szepnęłam, podchodząc do okna i spojrzałam na czubek pobliskiego drzewa.
- Hej, jesteś w domu? Powinnyśmy pogadać – odparła niepewnie i niemalże widziałam
to, jak kręciła się na swoim fotelu.
- Cath, ja nie…
- Och – westchnęła cicho. – Nieważne, Lynn. Zapomnij.
- Cath, poczekaj… - powiedziałam, kołysząc się na piętach. – Przyjdź do mnie za
półgodziny, dobrze?
Słyszałam ciszę po drugiej stronie i oparłam głowę o ścianę w oczekiwaniu. Wyobraźnia
podsuwała mi obrazy obracających się trybików w głowie przyjaciółki i przygryzłam mocniej
wargę. Wiedziałam, że musimy sobie wszystko wyjaśnić, ponieważ naprawdę nie chciałam jej
tracić. Czułam za plecami obecność Maxa, który podszedł powoli, przesuwając dłońmi po moich
ramionach, chcąc dodać otuchy. Spojrzałam na niego przez ramię, próbując się uśmiechnąć, lecz
wiedziałam, że nie wyszło to zbyt przekonująco. Oparłam się plecami o jego tors, przymykając
powieki.
Dawaj, Cath.
Proszę…
- Okey – westchnęła po chwili i w jej wahaniu mogłam wyczuć wewnętrzną walkę. –
Lepiej, żebyś zdążyła przede mną.
- Czas start – powiedziałam cicho, uśmiechając się przy tym nieznacznie.
Jeszcze przez chwilę trzymałam telefon przy uchu, nawet gdy rozległ się sygnał
zakończonego połączenia. Pół godziny. Nie miałam szans dojechać do domu autobusem w tym
czasie. Żadnym publicznym środkiem transportu. Przymknęłam powieki, czując na sobie
rozgrzewające promienie słońca.
- Max… - szepnęłam niepewnie.
- Jasne – odpowiedział, składając pocałunek na mojej skroni.
***
Dwadzieścia sześć minut później wypadam z samochodu mężczyzny i biegnę do domu
ile
sił w nogach. Ściągam buty w biegu i ledwo dysząc przeskakuję po dwa schody, po czym rzucam
się na łóżko, jakby nigdy nic. Zgięłam się w pół, walcząc o oddech, po czym wyprostowałam się
jak struna, gdy otworzyły się drzwi pokoju.
- No siema – rzuciłam z promiennym uśmiechem, starając się ukryć dokuczliwą
zadyszkę.
- Przestań, widziałam, jak odjeżdżał – odparła przewracając oczami i usiadła mi w
nogach. – Musisz bardziej uważać, Lynn. Gdyby to był ktoś inny niż ja? Rozpętałoby się piekło
– dodała, kręcąc lekko głową i westchnęła, podciągając nogę do siebie.
Cholera.
3
Potarłam twarz dłońmi, wypuszczając głęboki oddech i pokiwałam głową. Wiedziałam,
że miała rację, jednakże to był jedyny sposób, aby dotrzeć tu w tak szybkim tempie. Ale mimo
wszystko powinnam mieć głowę na karku. Ostatnio zbyt wiele rzeczy zaczęło mi się wymykać i
miałam wrażenie, że zaczęłam tracić kontrolę nad swoim życiem.
- Przepraszam, że ci nie powiedziałam – westchnęłam cicho, spoglądając na przyjaciółkę
niepewnie.
- Lynn, całkowicie rozumiem dlaczego to zrobiłaś. Im mniej osób wie, tym lepiej. Po
prostu… nie wiem. Nigdy nie sądziłam, że wpakujesz się w taki syf. A jeśli nawet, to że masz w
sobie na tyle zaufania do mnie, że mi o tym powiesz, mała – odparła, wzruszając delikatnie
ramieniem.
Nienawidziłam siebie za to, że dałam jej powód do zwątpienia w naszą przyjaźń.
Catherine była dla mnie wszystkim w momentach, kiedy nie miałam nikogo. Była pierwszą
osobą przed którą otworzyłam się po śmierci Tessy, nawet jeśli od tragedii minęło kilka lat.
Wyciągnęła mnie z poczucia winy i depresji, odbudowując pewność siebie i ucząc od nowa
cieszyć się życiem. To, że wątpiła teraz w moje zaufanie do niej, było jak policzek w twarz.
- Cath… - Przysunęłam się do niej i ujęłam dłonie przyjaciółki w dłonie. – Nikomu nie
ufam tak, jak tobie i wiesz o tym. Błagam, powiedz, że wiesz – szeptałam, lecz ona tylko
spuściła głowę, przez co poczułam łzy pchające się pod powieki. – Wiem, że powinnam była ci
powiedzieć. Po prostu… to nie jest takie łatwe, wiesz o tym. To wszystko jest tak
skomplikowane, a by siedzimy w tym tak głęboko, że nawet nie wiemy jak to ogarnąć.
- Chcesz w ogóle to ogarniać, Lynn? – spytała cicho, bawiąc się naszymi palcami.
- Chyba nie. I o to właśnie chodzi – jęknęłam splatając nasze palce razem.
Zobaczyłam jej marszczące brwi i wiedziałam, że walczy ze sobą, aby czegoś nie
powiedzieć. Wolałabym, żeby to powiedziała na głos. Nie chciałam, aby odgradzała się ode mnie
jakimś murem. Kiedyś mówiłyśmy sobie absolutnie o wszystkim. Śmiałyśmy się z bokserek
Luke’a z Jedi. Nie chciałam tego tracić.
- Tęsknię za tobą, Cath – szepnęłam, ściskając mocniej jej dłonie.
- Ja za tobą też – westchnęła, ściągając mnie w dół, aż położyłam głowę na jej kolanach.
Uwielbiałam to uczucie, kiedy przesuwała palcami między moimi włosami. Było w tym
coś kojącego i niemalże matczynego, co przypominało mi Tessę. W takich chwilach, nawet gdy
świat drżał w posadach, odnajdywałam chwilę spokoju i bezpieczeństwa.
- Jesteś z nim szczęśliwa?
- Tak, Cath. Max jest naprawdę fantastycznym człowiekiem i… nie wiem, mam
przeczucie, że to jest coś dobrego. Nawet jeśli to nie jest
to,
to jest to czymś wartym
spróbowania – odparłam, spoglądając na przyjaciółkę. – Jesteś na mnie zła?
- Jasne, że nie, Lynn. Nie mogę być na ciebie zła za to, że jesteś szczęśliwa. – Zaśmiała
się cicho i pochyliła, aby złożyć pocałunek na moim czole. – Fakt, na początku byłam wściekła,
ale to chyba bardziej ze strachu. Lynn, takie rzeczy się nie dzieją. Wszyscy o tym szepczą i
fantazjują, ale się nie dzieją. Co ci strzeliło do głowy? Za dużo Pretty little liars? Nawąchałaś się
Ezry?
- Nie wiem czy da się nawąchać Ezdry – rzuciłam, uśmiechając się przy tym szeroko.
- Widocznie się da! – zaoponowała ze śmiechem. – Bałam się, co się stanie, jeśli się
wyda. Byłam zaskoczona, że mi nie powiedziałaś i cóż, chyba też trochę zraniona w związku z
tym. Ale kiedy wróciłam do domu i opadły emocje, doszłam do wniosku, że nie jest tak źle. Nie
byłaś z nikim od rozstania z Luke’iem, nie licząc tego idioty, z którym się spotykałaś Bóg jeden
4
Zgłoś jeśli naruszono regulamin