Tracąc nas - rozdział 19.pdf

(1039 KB) Pobierz
1
Rozdział 19
2014, sierpień
Leżę, nie potrafiąc powstrzymać promiennego uśmiechu, który wpełza mi na usta.
Przepełnia mnie szczęście i ta nadzwyczajna lekkość. Przygryzam dolną wargę, wyciągając nogi
do góry i przyglądam im się przez chwilę. W sumie nie są takie złe. Lubię jak łydki wyglądają
wtedy, kiedy chodzę w szpilkach. Coś się zmieniło i to na lepsze. Nie potrafię przestać się
uśmiechać, przez co bolą mnie już policzki.
- Jak się czujesz, kochanie? – Słyszę po drugiej stronie i przymykam powieki, napawając
się brzmieniem jego głosu.
- Dobrze. Po prostu… dobrze – mówię i chichoczę, rzucając się na poduszkę.
A później następuje ta przyjemna cisza i cieszy mnie to, że mogę słuchać jego oddechu.
Wyobrażam go sobie, jak siedzi w ogrodzie, a promienie słońca opromieniają jego twarz. Widzę,
jak przymyka powieki, a na jego usta wkrada się delikatny uśmiech, który pokochałam od
pierwszej chwili. Popękane od gorąca wargi, które oblizuje sporadycznie. Chciałabym być teraz
obok niego, lecz wiem iż to niemożliwe. Tęsknię za czasami, kiedy mogłam po prostu pojechać
tam na wakacje i spędzić kilka dni w jego towarzystwie, niemalże dwadzieścia cztery godziny na
dobę.
- Kocham cię, skarbie. – Czułość w jego głosie sprawia, że uśmiecham się jeszcze
szerzej.
- Ja ciebie też, kochanie – odpowiadam, przesuwając opuszkami palców po ścianie. – A
co jeśli kiedyś pokochasz kogoś innego?
Nie wiem w sumie dlaczego o to pytam. Zastanawiam się, czy kiedykolwiek zdołam
zapomnieć o wydarzeniach, które działy się w tym roku, lecz chcę to zrobić. Chcę mu znowu
zaufać, choć wiem, że minie trochę czasu, zanim mi się to uda. Mimo to wiem, że warto.
Kocham go i wiem, że on też kocha mnie. Za długo walczyliśmy o ten związek, aby pozwolić
sobie tak po prostu odpuścić.
Czekam na zapewnienie, że to się nigdy nie wydarzy. Czekam na to, aż powie, że nigdy
nikogo nie będzie w stanie pokochać tak mocno jak mnie. Zawsze to mówi. A kiedy to robi,
uśmiecham się, ciesząc tymi słowami. Robię to, bo wiem, że uczucie, które nas łączy, pozostanie
na zawsze. To ten rodzaj głębokiego oddania i przywiązania, które łączy ludzi na zawsze, nawet
kiedy coś po drodze nie wychodzi.
Mimo to jego słowa mnie zaskakują.
- Na pewno kiedyś pokocham inną dziewczynę – mówi spokojnie, ale nawet wtedy
potrafię wyczuć jego uśmiech. – I ta dziewczyna będzie mówiła do ciebie mamo.
2
Przygryzam dolną wargę w promiennym uśmiechu, jednocześnie czując jak oczy
zwilgotniały mi w tym samym momencie.
- A jednak potrafisz być romantyczny – szepczę i śmieję się przed drżenie we własnym
głosie.
- Zdarza mi się – chichocze, na co ja również wybucham śmiechem.
Mimo to jego słowa zapadają mi głęboko w pamięć, a jeszcze głębiej w serce.
***
DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ
Emilly Angel
Chciałam się odezwać jutro, na spokojnie. Ty się do mnie nie odzywasz po kilka dni, a kiedy ja
nie odpisuje przez DZIEŃ to mówisz że mam nie zachowywać się jak Ty. Może właśnie muszę,
może w końcu coś zrozumiesz. Mam dość bawienia się mną. wystarczy że rodzice walczą ze
sobą i każde próbuje mnie przeciągnąć na swoją stronę. Ale skąd możesz to wiedzieć. Uwierz,
wolałabym móc się fizycznie tak zmęczyć aby nie mieć siły na nic, na myślenie o tym całym
syfie, ale moja praca i zajęcia wymagają głównie myślenia i cóż, trudno. Ale nie pieprz że
chciałeś coś zmienić bo słyszałam to zbyt wiele razy aby wciąż w to naiwnie wierzyć. Nie jestem
głupiutką, zapatrzoną w Ciebie dziewczynką. Mówiłam że mnie stracisz i nie zrobiłeś NIC
oprócz mówienia pustych słów i składania obietnic bez pokrycia, aby temu zapobiec. Mówiłam
że nie chce sobie radzić bez Ciebie, ale potrafię to zrobić. Mam dość udawania że coś mamy, bo
nie mamy nic. Ani zaufania, ani szacunku. Nawet nie masz tyle odwagi aby powiedzieć mi
prosto w oczy że nie wiesz czy mnie kochasz, więc o czym w ogóle rozmawiamy? Jedyne co
mamy to kłamstwa, bo to łatwiejsze niż powiedzenie prawdy. Składanie obietnic, mówienie słów
które druga osoba chce usłyszeć. Mam dość kłamstw i życia w złudzeniu. Prawda jest taka że od
pół roku oboje się nawzajem traciliśmy i żadne z nas nie potrafiło tego zatrzymać. Zmieniliśmy
się i nie jesteśmy już tą dwójką zakochanych w sobie dzieciaków. Tamte dzieciaki walczyły o
siebie choćby nie wiem co. My nawet nie wiemy czy mamy jeszcze o co się starać.
Odkładam telefon na bok i podciągam nogi pod brodę, starając się nie rozkleić, więc
jedynie zaciskam wargi w wąską linię, wpatrując się w jakiś martwy punkt.
- Zrobiłaś dobrą rzecz – szepcze Daisy, patrząc na mnie z krzesła obok.
- Więc dlaczego tego nie czuję? – pytam łamiącym się głosem i potrząsam głową.
- Bo go kochasz. Bo go naprawdę kochasz. Bo cierpisz. Bo jesteś jedyną mi znaną osobą,
która potrafi znieść tyle bólu i cierpienia, a mimo to iść dalej. Codziennie wstawać do pracy,
wychodzić ze znajomymi i jeszcze znajdować w sobie tyle siły, aby się uśmiechać.
3
- Wcale nie czuję się silna – mówię, zaciskając wargi.
- On nie jest ciebie wart, Em – odzywa się mój kuzyn, co całkowicie mnie zaskakuje.
- Nie znasz go. – Przechylam głowę na bok, czując jak odchodzi ode mnie drżenie.
- Ale znam ciebie. I swego czasu nasłuchałem się wystarczająco, gdy przez niego
cierpiałaś dwa lata temu. Mijają lata, a ty wciąż próbujesz coś naprawiać. Nie tak powinno
wyglądać życie siedemnastolatki.
- Osiemnasto…
- Do października jeszcze trochę czasu – dodaje z uśmiechem, na co przewracam oczami.
- W każdym bądź razie…
- Nie, Em. Mike ma rację. Zbyt długo starasz się naprawiać wasze relacje, które on
chrzani. Gdyby chciał, to by pisał. Gdyby chciał, to by dzwonił. Gdyby chciał, to by przyjeżdżał.
Gdyby chciał, to by się starał. I nie ma żadnego „ale” – stanowczo mówi Daisy, na co kiwam
głową.
- Wiem, po prostu…
- Go kochasz. Wiem. Ale poniosłaś już tyle ofiar dla tego związku. On nie robi nawet
połowy tego, co ty. Wiem, że go kochasz. I wiem, że kiedyś on kochał ciebie.
- Nie potrafię nie poświęcać się dla tych, których kocham, okey? Po prostu… kocham go.
Kocham go w każdym cholernym znaczeniu tego słowa i wiem, że jeśli mnie potrzebuje, to przy
nim będę. Po taka właśnie jestem. Mogę się wściekać, mogę płakać, mogę krzyczeć i rzucać
wszystkim, ale także rzucę wszystko, aby lecieć i pomagać tym, których kocham, jeśli tego
właśnie potrzebują – jęczę, odchylając głowę do tyłu.
- Wiem, że taka jesteś – wzdycha Daisy. – Boję się tylko, że właśnie to cię zniszczy.
Tobias Fallen
Czytam to co napisałaś już chyba 6 raz i masz rację
Nie jestem tym samym dzieciakiem co kiedyś który walczył o Ciebie za wszelką cenę.
Wiem, że wina leży po mojej stronie
Emilly Angel
Nie walczysz wcale. i nie winie Cię za to. Nie zamierzam do niczego Cię zmuszać, a le mam
dość kłamstw i cóż nie będę udawać że jest okey, skoro nie jest. Nie potrzebuje litości, łaski i nie
mogę tego nazwać przyjaźnią, bo nawet przyjaciele starają się o tę więź.
Tobias Fallen
No tak nie walczę
I wcale nie kieruje mną litość ani łaska
Emilly Angel
To nie jest żadnym zaskoczeniem ani nowością
Tobias Fallen
4
Zgłoś jeśli naruszono regulamin