Sterkowicz S. - Zbrodnie hitlerowskiej medycyny.doc

(767 KB) Pobierz

 

STANISŁAW STERKOWICZ

 

 

Zbrodnie hitlerowskiej medycyny

 

 

 

Część I

DOŚWIADCZENIA Z DZIEDZINY CHORÓB ZAKAŹNYCH

 

Rozdział I

DOŚWIADCZENIA Z DUREM

 

Badanie wartości szczepionek przez sztuczne zakażanie ludzi

 

Wojny zawsze sprzyjały występowaniu epidemii rikets-jozowych. Również II wojna światowa nie była wolna od epidemicznie pojawiających się zachorowań na dury. Liczne obozy jenieckie i różnego rodzaju hitlerowskie obozy stały się ogniskami epidemicznymi i stwarzały potencjalne niebezpieczeństwo rozwlekania groźnej choroby na całą ludność Niemiec. Z tych więc powodów zapobieganie i zwalczanie duru plamistego stało się jednym z ważniejszych zadań niemieckiej służby zdrowia.

W ówczesnym stanie wiedzy znano dobrze patogenezę choroby. Od 1930 r. w profilaktyce stosowano szczepionkę, opracowaną przez polskiego uczonego Rudolfa Weigla. Wytwarzano ją z jelit wszy, zakażonych doodbytniczo zarazkami duru plamistego. Szczepionka ta była trudna do produkcji masowej. W 1939 r. Castanedy zastosował szczepionkę uzyskaną z tkanki płuc szczurów. W dwa lata później Cox opracował szczepionkę z hodowli riketsjoz na zarodkach kurzych. Ta ostatnia metoda okazała się prosta i tania, znalazła więc szerokie zastosowanie.

Niemieccy bakteriolodzy znali te osiągnięcia. W swoich warunkach opracowali produkcję szczepionek na identycznych założeniach, ale we własnych modyfikacjach, np. Coxa-Haagena-Gildemeistera. Za najbardziej jednak skuteczną uważano szczepionkę Weigla. Dla wojsk lądowych produkowały ją Instytuty Inspekcji Sanitarnej w Krakowie i we Lwowie. Stosowano również szczepionkę francuską wytwarzaną w Paryżu w Instytucie Pasteura (z płuc króliczych) i rumuńską (z płuc psich). Szczepionki te można było łatwo produkować w dużych ilościach. Istniały jednak sporne poglądy co do ich wartości.

Z inicjatywy dr. Leonarda Contiego, sekretarza stanu do spraw zdrowia w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, odbyła się pod koniec grudnia 1941 r. w Berlinie narada rzeczoznawców poświęcona zagadnieniom duru plamistego. Ustalono potrzebę sprawdzenia wartości szczepionki sporządzonej przez Zakłady Behringa z hodowli zarazków durowych na zarodkach kurzych. Wydano też zalecenie, aby wykonaniem tych prób zajęła się służba zdrowia SS, dysponująca wielkim materiałem ludzkim w obozach koncentracyjnych. 2 stycznia 1942 r. zapadła decyzja, że doświadczenia te przeprowadzi się w Buchenwaldzie i że w tym celu wybuduje się specjalną stację badawczą Instytutu Higieny SS (patrz również Aneks 3 — Dokument nr 2.)

Specjalna rola w doświadczeniach durowych w Buchenwaldzie przypada Joachimowi Mrugowsky'emu, kierownikowi Instytutu Higieny Waffen SS - SS-oberfuhrerowi. Istnieją dane wskazujące, że to właśnie on był jednym z głównych inspiratorów produkowania szczepionki durowej przez Instytut Higieny Waffen SS. Wybrano Buchenwald, gdyż nie zagrażały tu naloty lotnicze, łatwiej uzyskiwano karmę dla zwierząt doświadczalnych i łatwiej gromadzono potrzebnych więźniów fachowców z całej Europy. Stacja badawcza w Buchenwaldzie podlegała całkowicie Mrugowsky'emu. On uzgadniał zakres badań, nadzorował je i od kierownika stacji Erwina Dinga okresowo odbierał raporty, przekazując je naczelnemu lekarzowi SS Ernstowi Grawitzowi.

Zgodnie z decyzją berlińską z grudnia 1941 r. w Buchenwaldzie wybudowano specjalną stację dla badania duru oznaczoną jako blok nr 46 i oddano ją do użytku w kwietniu 1942 r. (do czasu jej zbudowania doświadczenia wykonywano w blokach nr 44 i 49). Blok 46 był to budynek nowy, z kamienia, ściśle izolowany drutem kolczastym od reszty obozu i miał cztery duże sale
z pomieszczeniem dla 90 chorych oraz liczny personel, składający się przeważnie z byłych chorych.

Do badań durowych wybierano więźniów kryminalnych i politycznych, początkowo ochotniczo, a później przymusowo. Mimo że zdawali oni sobie sprawę z tego, czym grozi zakażenie, zgłaszali się dobrowolnie. Kusiło lepsze pożywienie i trzymiesięczny pobyt w bloku 46. „Wybierali więc pewien rodzaj samobójstwa, dający im jednak szansę przeżycia". Wśród wybieranych do prób byli więźniowie różnych narodowości: Niemcy, Polacy Rosjanie,
a w ostatnich latach Francuzi. Nielegalna organizacja obozowa wykorzystywała te próby dla uwolnienia się od więźniów, którzy współpracowali z SS. Czyniła to współdziałając z kapo bloku 4 Arthurem Dietschem. Z drugiej zaś strony zagrożonych więźniów politycznych starano się przez kierowanie do pracy w bloku 46 odizolować od SS. Cała ta akcja była niezwykle trudna
i niebezpieczna, gdyż w bloku 46 kalifaktorami i pielęgniarzami byli prawie wyłącznie więźniowie kryminalni.

Według zeznań Mrugowsky'ego Urząd Kryminalny Rzeszy w grudniu 1943 r. przeszkodził dalszemu takiemu postępowaniu. Wybór więźniów do prób zlecono radcy kryminalnemu Ottonowi z tego Urzędu. Wyszukiwał on osoby do badań wśród kryminalnych przestępców i na miejscu w Buchenwaldzie miał sprawdzać ich identyczność. Takie postępowanie uniemożliwiało „zielonym" i „czerwonym" umieszczanie na liście przeznaczonych do prób osób znienawidzonych i usuwanie ich pod pretekstem tych doświadczeń.

W tej sprawie interweniował nawet osobiście Himmler. W telegramie do szefa Policji Bezpieczeństwa depeszował: „...pomiędzy przestępcami zawodowymi wybierać należy takich, którzy byli więzieni co najmniej 10 lat. Gruppenfuhrer Nebe powinien czuwać nad dostarczeniem tych więźniów do dyspozycji. Nie życzę sobie, by lekarze wyszukiwali ich sami, bez żadnej kontroli".

Pierwsze próby z durem plamistym w bloku 46 rozpoczęto w lutym 1942 r. i przeprowadzono na 150—160 więźniach. Prof. Gildemeister osobiście zakażał osoby wyznaczone do badań i kontrolował wyniki. Wypróbowano cztery różne szczepionki: Weigla, Gildemeistera, Behringa mocną i słabą. Szczepionki z Behring- Werke przesyłano do lekarza obozowego. Szczepienia ochronne kończono po 14 dniach. W marcu 1942 r. przybył ponownie do Buchenwaldu prof. Gildemeister z kulturami bakteryjnymi. Materiałem tym osobiście zakażał więźniów. Po pewnym czasie pojawił się z prof. Gerhardem-Rosę, aby skontrolować przebieg i wyniki doświadczeń.

Gerhard Rosę, szef Wydziału Medycyny Tropikalnej w Instytucie Higieny im. Roberta Kocha, był wstrząśnięty metodą badań. Po powrocie do Berlina wyraził swój sprzeciw Leonardo Contiemu, sekretarzowi stanu do spraw zdrowia w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Oto jego zeznanie: „...W kilka dni później pojechałem z Gildemeisterem do Buchenwaldu. Tutaj jakiś lekarz zaprowadził nas do budynku szpitalnego. Lekarz objaśnił, że poszczególne grupy uprzednio szczepiono rozmaitymi szczepionkami, a następnie zakażano zarazkami duru plamistego. Jedna grupa została zakażona bez uprzedniego szczepienia. Pacjenci z grupy nie szczepionej sprawiali wrażenie ciężko chorych. Po moim powrocie do Berlina poszedłem do sekretarza dr. Contiego i opowiedziałem krótko, co widziałem. Dr Conti odpowiedział, że kiedy miliony najlepszych i zupełnie niewinnych muszą ofiarować swoje życie, trzeba również od szkodnika społecznego żądać wkładu na rzecz ogólnego dobra".

Technika badań wyglądała następująco:

Wybranych więźniów do badań grupowano w bloku 46. Tam przez kilka tygodni karmiono ich lepiej, aby możliwie zbliżyć do warunków normalnych. Następnie szczepiono ich różnymi ocenianymi szczepionkami, pozostawiając jedną grupę więźniów bez szczepień. Po dalszych dwóch tygodniach wszystkich więźniów zakażano durem. Początkowo robiono to za pomocą wszy przywożonych z Instytutu w Krakowie. Więźniów sadzano na krzesłach i wiązano im ręce, a do tułowia przyczepiano klateczki zawierające zakażone wszy. Później zaniechano tego, gdyż nie zawsze dochodziło do zakażenia. Wówczas dr Ding zastosował wstrzykiwanie krwi chorych na dur. Aby mieć zawsze materiał do zakażania, zakażano miesięcznie 4—6 więźniów krwią chorych na dur plamisty.

Ding poszukiwał metody gwarantującej zakażenie. Początkowo wstrzykiwał więźniom zarazki z hodowli żółtkowej. Stwierdził wówczas, że zakażenia występują najpewniej po skaryfikacji skóry lub jej nacięciu i wprowadzeniu zarazków do rany. Jednak po pewnym czasie zorientował się, że mimo sztucznego zakażenia nie wszystkie osoby zapadają na dur plamisty. Wobec tego postanowił zmienić metodę i używał do zakażeń świeżej krwi pochodzącej od chorych na dur. Doświadczenia wykazały, że najcięższe zakażenia otrzymuje się po wprowadzeniu zarazków drogą dożylną.

Próby nad skutecznością zakażeń prowadzono od stycznia 1942 r. do kwietnia 1943 r. Ogółem użyto do nich 57 więźniów, z których 10 zmarło po zakażeniach dożylnych. Ding uzyskał więc skuteczną metodę wywoływania sztucznie ciężkich postaci duru. Stałe utrzymywanie chorych zakażonych innym szczepem riketsji pochłonęło bardzo wiele istnień ludzkich. Według Balachowskiego użyto do tych celów około 600 osób.

W czasie pierwszych prób zaraził się durem główny eksperymentator Erwin Ding-Schuler. Wówczas doświadczenia prowadził lekarz obozowy Waldemar Hoven. Po powrocie do zdrowia Ding kontynuował badania nad wartością poszczególnych szczepionek. Ogółem przeprowadził dziewięć serii doświadczeń. Liczba więźniów użytych do badań w każdej serii wahała się od 20 do 150. W serii ósmej Ding oceniał szczepionkę wyprodukowaną według metody prof. Rosego w Kopenhadze. Rosę był jedynym lekarzem, który początkowo protestował przeciwko sztucznym zakażeniom. Kiedy jednak opracował własną metodę produkcji szczepionki, chciał ocenić jej wartość. Znając dobrze technikę badań w Buchenwaldzie zwrócił się do szefa Instytutu Higieny Waffen SS z prośbą o sprawdzenie jego szczepionki. W piśmie swym Rosę pisał: „Rozporządzam obecnie szeregiem próbek nowej szczepionki przeciw durowi plamistemu. Celem rozstrzygnięcia, czy można używać jej jako szczepionki ochronnej przeciwko durowi plamistemu, pożądane byłoby dowiedzieć się, czy w doświadczeniach Pana i Dinga w Buchenwaldzie okaże ona działanie ochronne, podobne do szczepionek klasycznych. Czy miałby Pan możność polecić przeprowadzenie serii doświadczeń tego rodzaju?" Ostatecznie doświadczenia przeprowadzono na 27 osobach, spośród których sześć zmarło. To doświadczenie tak opisał Ding w swoim dzienniku:

 

„8—18 marca 1944 r.- VIII seria doświadczeń. Na wniosek płk. lekarza Luftwaffe prof. Rosego wypróbowano na ludziach działanie ochronne szczepionki »Kopenhagen« wyprodukowanej z wątroby myszy. 20 osób zaszczepiono w mięsień pośladkowy większy. Jako grupę kontrolną przewidziano 10 osób. U 4 osób nie dokonano sztucznego zakażenia z powodu zachorowania.

16 kwietnia 1944 r. — Pozostałe osoby zakażono, wstrzykując im podskórnie 1/20 ml świeżej krwi chorego na dur plamisty.

13 czerwca 1944 r. — Serię doświadczeń zakończono. 6 wypadków śmierci: 3 po »Kopenhagen«, 3 z grupy kontrolnej" fv.

W ostatniej serii doświadczeń Ding sprawdzał wartość szczepionki wyprodukowanej w Buchenwaldzie. Według zapisów w jego dzienniku szczepionka ta okazała się bardziej wartościowa niż szczepionka Weigla.

„17—27 lipca 1944 r. — IX seria doświadczeń. Wyprodukowaną w Weimarze-Buchenwaldzie szczepionkę wypróbowano na ludziach. Szczepionkę wyprodukowano z płuc królika i zaszczepiono nią 20 osób. Dla celów porównawczych zaszczepiono 20 osób szczepionką z wszy wyprodukowaną w Krakowie. Do kontroli przewidziano dalsze 20 osób.

6 września 1944 r. — Zakażono 60 osób doświadczalnych wstrzykując podskórnie po 0,1 ml świeżej krwi chorych na dur plamisty. Wszystkie osoby zachorowały.

4 listopada 1944 r. — Serię doświadczeń zakończono. 24 wypadki śmierci: 5 po Weiglu, 19 z grupy kontrolnej".

 

W dniach 24—25 maja 1943 r. w Akademii Wojskowo-Lekarskiej w Berlinie odbyła się III narada lekarzy-specjalistów, konsultantów frontu wschodniego, na której dr Erwin Ding wygłosił referat pt: O wynikach badań nad wpływem rozmaitych szczepionek przeciw durowi plamistemu na przebieg klasycznego duru plamistego. Ding opublikował również część swoich wyników w czasopiśmie „Zeitschrift fur Hygiene". W streszczeniu tej pracy napisał: „Szczepienia ochronne w przeważającej liczbie przypadków chronią przed śmiercią. Częstość zachorowań nie obniża się. Nowe szczepionki otrzymane na kulturach z zarodków kurzych, płuc królików i psów są użyteczne i równowartościowe z pochodzącymi na hodowlach z jelit wszy".

Wszystkie te wnioski nie były nowością. O wartości szczepionek produkowanych na kulturach innych niż jelita wszy wiedziano dobrze dzięki pracom Weigla, Coxa i innych.

Ogółem według dziennika Dinga użyto do badań 524 więźniów, z których 97 zmarło.

Według Balachowskiego większość osób, które przeżyły dur doświadczalny, uśmiercano zastrzykami fenolu. Jednym z celów badań buchenwaldzkich było wyszukanie metody umożliwiającej masową produkcję skutecznej szczepionki przeciwdurowej. Na podstawie przeprowadzonych badań ustalono, że szczepionki otrzymane na kulturach z płuc różnych zwierząt są dostatecznie skuteczne. W konsekwencji tego podjęto decyzję o produkcji szczepionki w Buchenwaldzie.

Wytwórnię szczepionki urządzono w bloku nr 50. W sierpniu 1943 r. rozpoczęto jej produkcję, stosując kultury riketsji na płucach myszy i królików według metody francuskiego bakteriologa prof. Girouda. Do Buchenwaldu ściągnięto z całej Europy najlepszych fachowców, między innymi prof. Ludwika Flecka ze Lwowa cieszącego się światową sławą i prof. Antoniego Balachowskiego z Instytutu Pasteura w Paryżu. Polski lekarz dr Marian Ciepielewski został kierownikiem produkcji szczepionki.

Sporządzono dwa rodzaje szczepionki: normalną dla wojsk SS i drugą, mającą wygląd mętny, dla więźniów. Więźniowie jednak sabotowali produkcję i dla Waffen SS wytwarzali szczepionkę małowartościową. Natomiast dla wielu więźniów potajemnie dostarczano szczepionkę normalną.

Jaka była wartość naukowa badań Dinga? Według Gerharda Rosego, współwinowajcy tych doświadczeń, miały one dużą wartość:

a)  wykazały, że zastrzeżenia co do wartości biologicznej szczepionek z zarodków kurzych są niesłuszne i że szczepionki otrzymane na pożywkach z płuc królika, myszy czy psów działają ochronnie w równej mierze,

b)  udowodniły, że szczepionki nie chronią przed zakażeniem, ale nieomal pewnie strzegą przed śmiercią,

c)  dzięki tym doświadczeniom uratowano życie wielu tysiącom Niemców, przez wyłączenie z produkcji szczepionek mniej wartościowych.

Tym stwierdzeniom przeczy jednak oświadczenie prof. Waltera Schreibera: „Według mojego rozeznania próby te nie przedstawiały żadnej naukowej wartości, gdyż empirycznie uzyskaliśmy bardzo wiele w tej dziedzinie w biegu wojny i zgromadziliśmy duże doświadczenia. Poznaliśmy nasze szczepionki bardzo dokładnie i nie istniała potrzeba tego rodzaju ich wypróbowywania. Wiele szczepionek, które badał Ding, zostało odrzuconych i nie było w ogóle zastosowanych" .

Badania nad skutecznością szczepionek można byłoby przeprowadzać na zwierzętach doświadczalnych, co zresztą stwierdzał sam oskarżony, prof. Rosę: „...utrzymywałem, że doświadczenia na zwierzętach są wystarczające również w durze plamistym". Wartość szczepionki można było oceniać na ludziach bez zakażania ich zarazkami duru, np. poprzez testy skórne czy oznaczanie miana przeciwciał. Zaniechano tej drogi, wybierając najbardziej dogodną, ale jednocześnie najbardziej okrutną. Doświadczenia Dinga, pomijając ich nieludzkie założenia, opierały się na błędnych podstawach. Wywołanych sztucznie zakażeń szczepami wybitnie zjadliwymi nie można porównywać z zachorowaniami naturalnymi. Na podstawie swoich doświadczeń Ding stwierdził, że szczepionki prawie pewnie chronią przed śmiercią. Tak jest w istocie w przebiegu zakażeń samoistnych. Natomiast w doświadczeniach Dinga śmiertelność osób szczepionych, lecz skutecznie zakażonych, sięgała do 15%, a więc szczepienie nie chroniło przed śmiercią.

Inną serię doświadczeń ze szczepionkami przeprowadzono w obozie koncentracyjnym w Natzweiler-Struthofie.

W czasie II wojny światowej profesor bakteriologii Eugen Haagen doszedł do wniosku, że większą wartość mogłyby mieć szczepionki przeciwdurowe zawierające osłabione, lecz żywe riketsje. Wystąpił więc z inicjatywą sprawdzenia tego rodzaju szczepionek na ludziach. Pomocy udzielił mu profesor anatomii August Hirt, prowadzący specjalną stację badawczą stowarzyszenia Ahnenerbe w obozie koncentracyjnym w Natzweiler-Struthofie. On to załatwił, że Haagen mógł rozpocząć swoje próby w tym obozie.

Próby te rozpoczęto w maju 1943 r. w filii obozu w Natzweiler w Schirmeck na 23 Polakach. Prof. Haagen przyjechał do obozu wraz ze swym asystentem lekarzem sztabowym lotnictwa Helmuthem Grafem i asystentką techniczną Edytą Schmidt, aby wybranych uprzednio więźniów zaszczepić swoją szczepionką. Przebieg tych doświadczeń obrazują zeznania byłego więźnia obozu w Natzweiler dr. farmacji Hirtza, zatrudnionego w obozowym rewirze:

„...Komendant obozu Adolff i ja zostaliśmy zaszczepieni szczepionką przeciwdurową dostępną w handlu. Natomiast 20 czy też 25 Polaków otrzymało w mięsień piersiowy wstrzyknięcie z jakiegoś zielonego płynu, który lekarze przynieśli w zamkniętych tamponami waty probówkach. Polaków zaprowadzono następnie do ich baraków. Baraki te były strzeżone i nikt poza mną nie miał do nich dostępu.

...Trzy razy dziennie musiałem mierzyć Polakom ciepłotę. Po 38—48 godzinach ciepłota zaczęła się podwyższać. Wśród Polaków byli ludzie jeszcze młodzi i silni, byli jednak i starsi, u których dawał się zauważyć dłuższy pobyt w obozie. Na drugi czy też trzeci dzień odkryłem już dwa trupy. Gorączka u innych utrzymywała się przez 7—8 dni. Pod koniec tego okresu ujawniały się wyraźnie stany podniecenia, lęku, zaburzenia mowy".

Według akt procesu norymberskiego asystent prof. Haagena miał wykonywać w Schirmeck dalsze próbne szczepienia na Polakach. Na przedstawione mu wówczas zastrzeżenia, czy dozwolone są tego rodzaju eksperymenty, odpowiedział: „Doświadczenia nie będą prowadzone na więźniach, lecz tylko na Polakach, a Polacy właściwie nie są ludźmi".

Prof. Haagen zanalizował pierwsze niepowodzenia i doszedł do wniosku, że przez zmniejszenie dawki szczepionki albo przez dłuższe jej przechowywanie w niekorzystnych warunkach uda się pomniejszyć lub nawet zniwelować ujemne skutki szczepień zachowując pełną zdolność antygenową. Przygotował zatem nowe partie swojej szczepionki i zwrócił się do prof. Hirta z prośbą o udostępnienie mu dalszych więźniów do doświadczeń. Hirt napisał w tej sprawie do sekretarza generalnego Ahnenerbe Wolframa Sieversa, a ten z kolei u szefa Głównego Urzędu Administracyjno-Gospodarczego Oswalda Pohla uzyskał zezwolenie na przysłanie 100 więźniów z innych obozów do Natzweiler dla doświadczeń Haagena. Dostarczono więźniów w stanie tak skrajnego wyniszczenia, że nie nadawali się do eksperymentów. Zmartwiony takim obrotem sprawy prof. Haagen napisał do swego protektora prof. Hirta pismo, w którym między innymi czytamy:

„Ze stu więźniów wybranych w poprzednim obozie osiemnastu zmarło już podczas transportu. Tylko dwunastu więźniów znajduje się w takim stanie, że wydają się przydatni, z zastrzeżeniem, że przywrócony zostanie ich dobry stan fizyczny. Pozostali więźniowie nie nadają się w ogóle do przewidywanego celu z powodu swego stanu ogólnego.

...Po badaniach na obecnym materiale nie można więc oczekiwać wyników użytecznych.

...Proszę więc o przysłanie mi stu więźniów w wieku od dwudziestu do czterdziestu lat, którzy są zdrowi i tak zbudowani fizycznie, by stanowili materiał porównywalny".

Prośba Haagena została spełniona. Późną jesienią 1943 r. otrzymał 90 więźniów niemieckich z Oświęcimia. Podzielił ich na dwie grupy i wstrzykiwał im swoją nową szczepionkę w różny sposób: za pomocą skaryfikacji i w zastrzykach domięśniowych. Ale i tym razem zawiodły przewidywania Haagena. Wyniki były jeszcze gorsze niż ze szczepionką pierwszą. On sam na procesie zeznawał, że reakcje po-szczepienne były gwałtowniejsze, ale że wśród szczepionych nie zaobserwował przypadków duru plamistego. Zeznania świadków wykazały, że w tej serii doświadczeń Haagena w następstwie szczepień zmarło 29 więźniów.

Wiosną 1944 r. wybuchła w Natzweiler epidemia duru plamistego. Zaniepokoiło to Inspektorat Sanitarny Luftwaffe, a szczególnie prof. Oskara Schródera, jego szefa. Istniały bowiem przypuszczenia, że epidemia może mieć powiązania z prowadzonymi przez Haagena doświadczeniami. Epidemia nie wstrzymała jednak Haagena od dalszych eksperymentów. Nadal był on bowiem przekonany o wysokiej wartości swojej szczepionki. Sądził jedynie, że wymaga ona dalszych ulepszeń. W maju 1944 r. przesyłając prof. Hirtowi sprawozdanie z dokonanych prób zwrócił się do niego o przekazanie mu 200 więźniów do dalszych doświadczeń. Haagen pisał:

„...Jak pokazują wyniki, przy użyciu tej szczepionki udało się uzyskać nie tylko odporność antytoksyczną, ale również przeciwzakażeniową. Jednakże szczepienia wywołują jeszcze dość długotrwałą reakcję gorączkową. Podjęliśmy obecnie dalsze badania nad zmianą szczepionki, żeby wywoływała jedynie słaby odczyn nie mający istotnego wpływu na stan ogólny.

...W celu przeprowadzenia tych badań potrzebujemy znów ludzi do szczepienia... Proszę o oddanie mi do dyspozycji tym razem 200 osób. Osoby te muszą znajdować się w takim samym stanie fizycznym jak żołnierze Wehr-machtu. Proszę, by można było prowadzić doświadczenia w obozie w Natzweiler".

Hirt poparł prośbę Haagena i skierował ją do swego zwierzchnika, sekretarza generalnego Ahnenerbe Sieversa. Podobnie jak poprzednio, ten zwrócił się do SS-obergruppenfuhrera Oswalda Pohla szefa Głównego Urzędu Administracyjno-Gospodarczego pisząc:

„...Nowa szczepionka jest już w opracowaniu, tak że zachodzi potrzeba przeprowadzenia dalszych badań, o ile tylko odpowiednie osoby do prób zostaną postawione do dyspozycji. Dlatego proszę Pana o dostarczenie dla tych celów do Natzweiler ponownie osób do szczepień. Aby otrzymać wyniki możliwie dokładne i statystycznie wartościowe, tym razem musi być postawionych do dyspozycji 200 osób do szczepień. Jest jednak konieczne, aby znajdowały się one w takim stanie zdrowia jak żołnierze Wehrmachtu".

Pohl zarządził przesłanie życzonych 200 więźniów do Natzweiler. Z tej liczby co najmniej 50 osób zmarło w następstwie dokonanych szczepień. Dalszy przebieg doświadczeń przerwały działania wojenne. Jesienią 1944 r. wojska alianckie wkroczyły do Alzacji i uwolniły obóz koncentracyjny w Natzweiler-Struthofie.

Doświadczenia Haagena w Natzweiler różniły się dość znacznie od prowadzonych w Buchenwaldzie. W Buchenwaldzie najpierw szczepiono ofiary różnymi szczepionkami zawierającymi zabite riketsje, a dopiero potem zakażano bardzo zjadliwymi zarazkami. W Natzweiler próby szczepienia były jednocześnie zakażeniem: aczkolwiek riketsjami osłabionymi, to jednak nie chroniło to przed "ciężkimi, kończącymi się śmiercią zachorowaniami. Ta idea stosowania żywych, lecz osłabionych zarazków dla wywołania odporności czynnej nie była nowa. Wiadomo, że szczepionka przeciwko ospie zawiera żywy zarazek krowianki, a Calmette-Guerina żywe, choć osłabione prątki gruźlicy. Zanim jednak podjęto się szczepień na ludziach, przeprowadzono wiele doświadczeń na zwierzętach. Zastosowanie szczepionki zawierającej żywe zarazki wymaga pewności, że są one tak dalece zmienione, iż zachowując właściwości antygenowe, straciły cechy patogenne.

Eksperymenty Haagena nosiły wszelkie znamiona przestępstwa. Szczepił on, a właściwie zakażał więźniów wyniszczonych warunkami obozowymi, a zatem pozbawionych naturalnych sił obronnych. Zrozumiał więc, że tym samym godził się z możliwością dużej śmiertelności ofiar użytych do doświadczeń. Doświadczenia przeprowadzano na więźniach bez ich zgody i bez uprzedzenia o grożącym niebezpieczeństwie.

 

Badania immunologiczne w przebiegu duru plamistego

 

Wykorzystując szerokie możliwości badań na więźniach dr Erwin Ding przeprowadził w Buchenwaldzie próby w zakresie serodiagnostyki duru plamistego. Interesował go problem, czy w każdym przypadku tej choroby występuje dodatni odczyn aglutynacyjny z pałeczkami odmieńca X-19, tzn. odczyn Weil-Felixa. Ding pragnął również zbadać, czy odczyn ten daje znamienne wyniki z płynem mózgowo-rdzeniowym chorych na dur plamisty.

Odczyn Weil-Felixa jest znany w medycynie od 1916 r. W moczu chorego na dur badacze ci wykryli pałeczkę odmieńca, która aglutynowała z surowicą tego samego chorego. Ustalono jednak, że jest to odczyn nieswoisty i wypada ujemnie u około 10—12% chorych na dur plamisty. Żaden z poprzednich badaczy odczynu Weil-Felixa nie miał takich możliwości prowadzenia badań jak dr Erwin Ding. Mógł on dowolną liczbę więźniów zakazić durem i kontrolować odczyn dokładnie od daty zakażenia, chociaż wyniki tych badań można było przewidzieć z góry. Ding zakaził riketsjami 53 więźniów. U każdego z nich przeprowadzał trzy razy w tygodniu odczyn Weil-Felixa z krwią, a raz w tygodniu z płynem mózgowo-rdzeniowym. U chorych z silnymi bólami głowy pobierano płyn mózgowo-rdzeniowy dwa razy w tygodniu.

Ding ogłosił wyniki swych badań w 1943 r. w czasopiśmie „Zeitschrift fur Hygiene". U 53 klinicznie pewnie chorych na tyfus plamisty, którzy nie byli szczepieni, badano płyn mózgowo-rdzeniowy i krew. W 8 przypadkach reakcja na odczyn Weil-Felixa była negatywna. W 9 innych miano utrzymywało się poniżej progu, chociaż przebieg kliniczny był bardzo ciężki, a cztery osoby zmarły. Badanie 176 punktatów płynu mózgowo-rdzeniowego dało negatywny wynik na odczyn Weil-Felixa".

Stwierdzenia Dinga nie stanowiły żadnego novum w bakteriologii klinicznej. Od dawna bowiem wiedziano, że na około 10—12% przypadków duru plamistego odczyn Weil-Felixa wypada ujemnie. Przyczyny tego zjawiska nie są znane i nie wykryły jej również badania Dinga. Doświadczenia swoje zaczął Ding w listopadzie 1941 r., kiedy dopiero planowano utworzenie stacji badawczej w Bu-chenwaldzie. Zakończył je w marcu 1942 r.

Ze względów oczywistych Ding nie napisał w pracy, że ofiary zakażał sztucznie. Wspomniał jedynie, że wszyscy chorzy pochodzili z terenów na wschód od starej granicy Rzeszy, znanych z endeniii duru plamistego i że byli to wyłącznie mężczyźni w wieku od 18 do 52 lat. Z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że wśród badanych znajdowali się również Polacy.

Wartość badań Dinga, jak wynika z przytoczonych danych, była niewielka i potwierdziła znane fakty o nieswoistości odczynu Weil-Felixa. Ceną ich była śmierć co najmniej 4 więźniów i ciężkie uszkodzenie zdrowia u pozostałych 49.

 

Badanie okresu inkubacji i zakaźności duru plamistego

 

W 1942 r. w Oświęcimiu w bloku nr 20 lekarz obozowy Friedrich Entress, wówczas w stopniu SS-untersturmfuhrera, przeprowadził z własnej inicjatywy badania na temat zakaźności duru plamistego. Entressowi chodziło o ustalenie, w którym okresie choroby chorzy na dur plamisty przestają być źródłem zakażenia. Do badań nad zakaźnością duru plamistego Entress wykorzystał 15 więźniów, przebywających w szpitalu z różnymi niezakaźnymi chorobami. Ofiary swe podzielił na trzy grupy, każda po pięć osób. Więźniom z pierwszej grupy wstrzyknął kilka ml krwi pobranej od chorego na dur w szóstym dniu gorączki, więźniom z drugiej grupy od chorego w dziesiątym dniu gorączki. Wreszcie więźniom z ostatniej grupy wstrzyknął krew od chorego z pierwszego dnia bez gorączki.

Badania wykazały, że w okresie gorączkowym chory jest niebezpieczny dla otoczenia, w bezgorączkowym natomiast bezpieczny. Entress potwierdził eksperymentalnie fakty dobrze znane z epidemiologii chorób zakaźnych. Mógł to samo osiągnąć wykonując badania na zwierzętach i uniknąć w ten sposób doświadczeń zbrodniczych.

Nieco podobne doświadczenia przeprowadził w Oświęcimiu inny lekarz obozowy, Helmuth Vetter. Interesowało go, jak długo chorego po przebytym durze trzeba izolować, a zwłaszcza, czy nie można skrócić okresu kwarantanny. Dotychczas trwał on bowiem około trzech miesięcy .

Do badań wybrał 11 zdrowych więźniów. Podzielił ich na kilka grup. Więźniom pierwszej grupy wstrzyknął krew chorych na dur z piątego dnia po zakończeniu gorączki, drugiej w trzy dni po spadku gorączki, trzeciej krew z okresu bezpośrednio po spadku gorączki, a czwartej od chorego w końcu stadium gorączkowego. U osób, które nie zachorowały na dur, ponowił próbę zakażenia, wstrzykując im krew od chorego będącego w drugim tygodniu od spadku gorączki. Doświadczenia Vettera wykazały, że w okresie bezgorączkowym we krwi chorych na dur plamisty nie stwierdza się riketsji, a więc okres kwarantanny może być skrócony do miesiąca. Ceną tych obserwacji była śmierć czterech więźniów, którzy zachorowali na dur. Zostali zabici zastrzykami fenolu.

Innego rodzaju badania w okresie inkubacyjnym duru plamistego przeprowadził lekarz obozowy SS-obersturmfuhrer Hermann Richter w obozie koncentracyjnym w Mauthausen w bloku nr 19. Ofiary wybrane do badań zakażał sztucznie riketsjami. Dokładne ustalenie momentu zakażenia umożliwiało Richterowi śledzenie okresu inkubacyjnego do momentu wystąpienia jawnych objawów durowych. Do badań wybrano 100 jeńców radzieckich, których zakażono, a po wystąpieniu objawów uśmiercono.

 

Doświadczenia związane z leczeniem duru plamistego

 

Próby leczenia szczepionkami

W sierpniu 1944 r. doc. Joachim Mrugowsky, kierownik Instytutu Higieny Waffen SS w Berlinie, wydal polecenie dr. Erwinowi Ding-Schulerowi, aby zbadał, czy przebiegu duru plamistego nie można złagodzić szczepionkami przeciwdurowymi. Mrugowsky'ego od dawna interesował ten problem i dlatego zabiegał o możliwość wykonywania odpowiednich prób na więźniach. W odpowiedzi otrzymał od naczelnego lekarza SS pismo następującej treści: „Mogę Wam zakomunikować, że SS-reichsfuhrer zgodził się dziś na przeprowadzenie przez Was serii doświadczeń:

 

1.  Leczenie swoiste duru plamistego,

2.  Tolerancję na surowice zawierające fenol".

 

W listopadzie 1944 r. zgodnie z dyrektywami Mrugowsky'ego dr Ding-Schuler rozpoczął badania. Wybrał 25 więźniów i zakaził bardzo zjadliwymi zarazkami. Po wystąpieniu objawów duru u dziesięciu chorych Ding podał im dożylnie szczepionkę przeciwdurową, a następnym dziesięciu domięśniowo. Pozostałych pięciu chorych stanowiło grupę porównawczą. W grupie pierwszej na dziesięciu zakażonych zmarło dziewięciu, w drugiej sześciu, w porównawczej czterech.

Doświadczenia te wykazały, że leczenie szczepionkami w trakcie trwania duru nie daje pozytywnych wyników. W okresie II wojny światowej nie istnia...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin