Zrozumiec KOD DA VINCI.doc

(480 KB) Pobierz
Zrozumieć Kod da Winci

AMY WELBORN

 

 

 

 

 

 

 

 

 

ZROZUMIEĆ

KOD DA VINCI

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Polskie Wydawnictwo Encyklopedyczne

Radom 2004


Tytuł oryginału:

De-coding Da Vinci: the facts behind the fiction of The Da Vinci Code

 

Konsultacja naukowa: ks. dr Piotr Turzyński

Tłumaczenie: Łukasz Tarnowski

Korekta: Bożena Kowaliszyn

Projekt okładki: Paweł Wojcieszek

Redakcja techniczna: Anna Korba, Polskie Wydawnictwo Encyklopedyczne

 

Wszystkie cytaty z Pisma Świętego pochodzą z:

Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu,

Biblia Tysiąclecia, wyd. I poprawione, Poznań — Warszawa

ISBN 83-88822-94-2

 

Copyright © 2004 by Our Sunday Visitor Publishing Diyision,

Onr Sunday Visitor, Inc.

Ali rights reseryed.

 

Copyright © 2004 for the Polish edition by

Polskie Wydawnictwo Encyklopedyczne

 

Polskie Wydawnictwo Encyklopedyczne s.c.

26-606 Radom, ul. Wiejska 21

tel/fax (48) 366 56 23, 384 66 66

e-mail: polwen@polwen.pl

http://www. polwen.pl

 

Druk:

Polskie Zakłady Graficzne Sp. z o.o.

ul. Orzechowa 2, 26-600 Radom

tel/fax: (48) 384 60 60

e-mail: polzagraf@polzagraf.pl


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

„Nieznajomość Pisma Świętego

jest nieznajomością Chrystusa”

 

św. Hieronim,

Wstęp do Księgi Izajasza


WSTĘP

 

Wiosną 2003 wydawnictwo Doubleday opublikowało powieść Dana Browna pod tytułem The Da Vinci Codi[1].

Książka została wsparta niezwykle intensywną kampanią promocyjną. Po roku sprzedano prawie 6 milionów egzemplarzy w twardej oprawie. Wkrótce Kod Leonarda da Vinci pojawi się w kinach, jako film wyreżyserowany przez Rona Howarda (Apollo 13, Piękny umysł).

Półki w księgarniach uginają się pod rozmaitymi książkami sensacyjnymi, ale Kod Leonarda da Vinci wydaje się być czymś nieco innym — mówi się o nim w inny sposób niż o powieściach Jamesa Pattersona czy Johna Grishama. O co tu chodzi?

Przede wszystkim zwraca uwagę niesamowita promocja tej książki. W dzisiejszych czasach, jeśli o czymś jest głośno, to w większości przypadków wynika to z odpowiedniej kampanii promocyjnej - taką kampanię rozpoczął wydawca Kodu jeszcze przed publikacją powieści.

Ale marketing to oczywiście nie wszystko. Czytelnicy są zaintrygowani pewnymi zagadkowymi twierdzeniami Kodu:

• Czy Leonardo da Vinci rzeczywiście chciał poprzez swoje obrazy przekazać tajną wiedzę o Świętym Graalu?

• Czy to prawda, że Ewangelie nie przedstawiają prawdziwej historii Jezusa?

• Czy Jezus i Maria Magdalena byli małżeństwem?

• Czy Jezus rzeczywiście wyznaczył Marię Magdalenę (a nie Piotra) do kierowania Kościołem?

Intrygujące jest, że bohaterowie Kodu są przekonani do pozytywnych odpowiedzi na te pytania, oraz że odpowiedzi te są podawane w książce jako tezy oparte na faktach, potwierdzone pracami historyków i innych poważnych badaczy. Brown powołuje się na pewne faktycznie istniejące książki jako na źródła swoich twierdzeń. Czytelnicy są naturalnie ciekawi, dlaczego nie słyszeli o tym wcześniej oraz, jeśli to, co pisze Brown jest prawdą, jakie konsekwencje może to mieć dla ich wiary. Poza tym, jeśli Ewangelie są fałszywymi relacjami, czy chrześcijaństwo takie, jakim znamy je dzisiaj, nie jest jednym wielkim kłamstwem?

Intencją mojej książki jest pomóc w analizie tych kwestii oraz w poznaniu prawdy, którą Kod chce zasłonić. Przyjrzymy się źródłom, z których Brown zaczerpnął swoje rewelacje, by ocenić, czy są to wiarygodne źródła historyczne. Zapytamy, czy dokonana przez niego prezentacja wczesnochrześcijańskiego piśmiennictwa, nauczania i doktrynalnych sporów (faktów, które są bogato udokumentowane i które były studiowane w ciągu setek lat przez wybitne umysły) odpowiada rzeczywistości. Spojrzymy na postacie Jezusa i Marii Magdaleny — osoby kluczowe dla powieści Browna i zobaczymy, czy to, co mówi o nich Kod, jest oparte na historycznych zapisach. Po drodze znajdziemy zdumiewającą liczbę rażących, skandalicznych błędów w sprawach większych i mniejszych — co powinno być sygnałem ostrzegawczym dla każdego, kto chciałby traktować Kod jako źródło faktów, a nie jako po prostu czystą fikcję.

W Kodzie Leonarda da Vinci wiele razy czytamy, że rzeczy mogą nie być naprawdę takie, jakimi się wydają.

Jeśli przeczytasz bez uprzedzeń książkę, którą masz przed sobą, odkryjesz, jak bardzo prawdziwe jest to stwierdzenie, kiedy zastosujemy je do powieści Browna.


JAK KORZYSTAĆ Z TEJ KSIĄŻKI

 

Nie trzeba przeczytać Kodu Leonarda da Vinci, żeby skorzystać z mojej książki. Prezentuję wystarczająco dokładne streszczenie fabuły, by można było zrozumieć główne kwestie, które powieść podnosi.

Odniosłam się do pytań najczęściej zadawanych przez czytelników Kodu, w szczególności w kwestiach teologicznych i historycznych. Czytelnik znajdzie również sprostowania wielu mniejszych błędów lub nieścisłości zawartych na kartach powieści.

Ta książka jest przydatna zarówno dla poszczególnych czytelników, jak i dla grup. Na końcu każdego rozdziału podane są pytania powtórzeniowe i kwestie do dyskusji.

Książka ma także szerszy cel. Badanie specyficznych tez Kodu Leonarda da Vinci jest okazją do przypomnienia chrześcijańskiego nauczania o tożsamości Jezusa i Jego posłannictwie, historii początków Kościoła, roli kobiet w religii i związku wiary Apostołów z naszą wiarą dzisiaj. Mam nadzieję, że moja książka pomoże czytelnikowi pogłębić wiedzę na temat historycznych korzeni autentycznej wiary chrześcijańskiej.


WPROWADZENIE

 

Kod Leonarda da Vinci zawiera elementy atrakcyjne dla wielu czytelników: napięcie, tajemnice, zagadki, wątek miłosny i podejrzenie, że świat nie jest naprawdę taki, jakim się wydaje, bo „określone siły” nie chcą, żeby ludzie poznali „ukrytą prawdę”

Powieść zaczyna się tak: Robert Langdon, profesor „symboliki religijnej” (na marginesie: nie istnieje taka dyscyplina naukowa) z Uniwersytetu Harvarda, zwiedzając Paryż, zostaje wezwany na miejsce zbrodni w Luwrze. Kustosz Luwru, niejaki Jacques Sauni uznany ekspert od tzw. „boskiej bogini” i „sakralności żeńskiej” leży martwy — prawdopodobnie zamordowany — w jednej z galerii.

Wydaje się, że ostatnie minuty życia Saimi poświęcił na ułożenie ciała w pozycji znanej ze szkicu Człowieka witruwiańskiego Leonarda da Vinci (słynny obraz sylwetki ludzkiej wpisanej w okrąg i kwadrat, z wyciągniętymi rękami i nogami) oraz na pozostawienie jeszcze paru innych zagadkowych wskazówek, takich jak liczby, anagramy i pentagram, które wyrysował na swoim ciele własną krwią.

Na miejsce zbrodni dociera również Sophie Neyeu, specjalistka od kryptologii, która jest jednocześnie wnuczką Sauni Kustosz Luwru przesłał jej wcześniej wiadomość, błagając, żeby zapomniała stare urazy i zadzwoniła do niego, gdyż musi przekazać jej ważną informację o jej rodzinie. Sophie rozszyfrowuje wskazówki, które zostawił jej dziadek, odbywa kilka rozmów z Langdonem o „sakralności żeńskiej” znajduje Bardzo Ważny Klucz zostawiony przez Sauni za obrazem Leonarda i... akcja rozwija się w coraz szybszym tempie.

Kto zabił Sauni Jaką tajemnicę ukrywał kustosz Luwru? Jakie informacje chciał przekazać wnuczce? Dla czego pewien albinos — „mnich” z Opus Dei, próbuje wszystkich zabić? Pozostała część powieści (ponad pięćset stron, ponad sto rozdziałów) opisuje zdarzenia rozgrywające się w czasie niewiele dłuższym niż doba, zabierając nas, wraz z Langdonem i Sophie, do różnych miejsc w Europie, w poszukiwaniu rozwiązania zagadki, które jest następujące (Przepraszam za ujawnienie fabuły; ale nie da się tego uniknąć.): Sauni był Wielkim Mistrzem tajnej organizacji o nazwie „Zakon Syjonu”, której celem jest przechowanie prawdy o Jezusie, Marii Magdalenie i, pośrednio, o całej rasie ludzkiej.

Ludzkość, jak dowiadujemy się z książki, od początku i przez całe tysiąclecia praktykowała duchowość, która zachowywała równowagę pomiędzy „męskością” a „żeńskością”, w której bóstwo i pozycja kobiet były czczone.

I to jest właśnie to, co robił Jezus. Głosił idee pokoju, miłości oraz jedności i, aby wcielić je w życie, wziął za żonę Marię Magdalenę, której powierzył przywództwo swojego ruchu. Maria Magdalena była w ciąży, kiedy Jezus został ukrzyżowany.

Piotr, zazdrosny o pozycję Marii Magdaleny, przechwycił kierownictwo ruchu, powstałego wokół Jezusa. Zaczął wyciszać prawdziwe nauczanie Jezusa i zastępować go własnym. Stopniowo wypierał Marię Magdalenę z pozycji przywódczyni tego ruchu.

Maria Magdalena została zmuszona do ucieczki do Francji, gdzie zmarła. Potomek jej i Jezusa dał początek królewskiemu rodowi Merowingów. To właśnie Maria Magdalena oraz uosabiana przez nią „sakralność żeńska” — a nie żadne realnie istniejące naczynie — to prawdziwy Święty Graal.

Czy Merowingowie byli założycielami Paryża, jak pisze Brown (patrz: str. 327)? Nic podobnego. Paryż został założony przez plemię celtyckich Galów w I wieku przed Chr. Merowingowie jedynie uczynili Paryż stolicą Królestwa Franków w 508 roku.

A zatem historia ostatnich dwóch tysięcy lat wygląda zupełnie inaczej, niż wynikałoby to z wydarzeń opisywanych w książkach historycznych (no bo przecież „historię piszą zwycięzcy”). O prawdziwą wizję historii walczy Zakon Syjonu z Kościołem katolickim (zwróćmy uwagę: nawet nie z chrześcijaństwem jako całością, ale właśnie z Kościołem katolickim). Kościół, poprzez ustalenie kanonu Pisma . orzeczenia doktrynalne, a nawet sposób traktowania kobiet, pracował nad tym, by ukryć prawdę o Świętym Graalu oraz „sakralności żeńskiej”, podczas gdy templariusze i Zakon Syjonu starali się ochronić „Graala” (czyli szczątki Marii Magdaleny), przechować prawdę o Marii Magdalenie i nabożeństwo do „sakralności żeńskiej”.

Sauni strzegł tej samej wiedzy, którą Leonardo da Vnici, również członek Zakonu Syjonu, zakodował w swoich dziełach. Kustosz Luwru był w to wszystko zaangażowany także ze względów osobistych — ponieważ pochodził (a więc także jego wnuczka Sophie) z królewskiej linii Merowingów. Sophie jednak nic o tym wcześniej nie wiedziała, a nawet od wielu lat nie utrzymywała z dziadkiem żadnych kontaktów po tym, jak natknęła się w tajnym pokoju ich wiejskiego domu na scenę rytualnego seksu pomiędzy nim a jakąś kobietą, w otoczeniu tłumu zamaskowanych widzów.

Na samym końcu dowiadujemy się, że ta kobieta była jej babcią, a to, co uczestnicy spotkania robili w tym pokoju, to było tylko „ożywianie ich wiary”. Ponadto dowiadujemy się, że „Graal” (szczątki Marii Magdaleny) oraz dokumenty o jego pochodzeniu znajdują się pod dwudziestometrową szklaną piramidą, zaprojektowaną przez chińskiego architekta I.M.Pei, która stanowi nowe wejście do paryskiego Luwru. Tam właśnie, jak czytamy w ostatnich zdaniach powieści, Langdon rzuca się na kolana w religijnym uniesieniu i wydaje mu się, że słyszy „mądrość wieków” w kobiecym głosie, dochodzącym do niego z głębi ziemi.

 

Nic nowego pod słońcem

Założenia, na których opiera się fabuła Kodu Leonarda da Vinci, mogą robić wrażenie nowych i niezwykle oryginalnych. W rzeczywistości większość z nich wcale nie jest nowa.

Brown najzwyczajniej w świecie zaczerpnął z paru innych książek garść dowolnych spekulacji, ezoterycznych teorii i pseudohistorycznych fantazji, a następnie wypełnił nimi strony swojej powieści. Jeżeli ktoś zetknął się z tymi książkami, może rzeczywiście być zszokowany faktem, jak wiele ich elementów zostało przeniesionych „żywcem” do Kodu.

Brown podaje bibliografię na swoich stronach internetowych, ponadto sam cytuje kilka z tych książek w swojej powieści. Jego źródła można podzielić na trzy główne kategorie:

1) Święty Graal i jego pochodzenie. Cała powieściowa konstrukcja „Jezus — Maria Magdalena — Święty Graal — Zakon Syjonu” pochodzi z dwóch książek. Pierwsza z nich to Holy Blood, Holy Grail (autorzy: Michale Baigent, Richard Leigh i Henry Lincoln). Została wydana w 1981, na jej podstawie zrealizowano program w telewizji BBC. Sprzedawana jako literatura faktu, została powszechnie wyśmiana jako efekt spekulacji i bezpodstawnych założeń, opartych na fałszywych dokumentach. W momencie publikacji książki jej autorzy działali zawodowo — odpowiednio — jako: nauczyciel z wykształceniem psychologicznym, powieściopisarz i producent telewizyjny. Druga z książek to The Ternplar Revelation. Jej autorzy (Łynn Picknett i Cliye Prince) są ekspertami od zjawisk para normalnych, mającymi na swoim koncie książkę The Mamrnoth Book of UFOs.

2) „Sakralność żeńska”. W XIX wieku pojawiły się spekulacje o „zagubionej epoce bogini”: kiedy to czczono „sakralność żeńską” — o okresie, który został wyparty przez skłonny do wojen patriarchat. Współcześnie kilku pisarzy połączyło te idee z ich wyobrażeniem Marii Magdaleny. Pewna Amerykanka o nazwisku Margaret Starbird prowadzi w tej sprawie prywatną krucjatę za pomocą swoich książek. Sposób przedstawienia Marii Magdaleny przez Browna jest oparty na tekstach Starbird, w szczególności na książce The Woman With the Alabaster Jar, którą sama autorka określiła jako „fikcję”.

3) Gnostycyzm. Jak rozwiniemy to później, gnostycyzm był zbiorem poglądów rozpowszechnionym w świecie starożytnym. Był systemem złożonym, ale w skrócie można powiedzieć, że w większości swoich form stanowił teorię ezoteryczną (według gnostyków prawdziwa wiedza była dostępna tylko dla nielicznych — słowo gnosis znaczy „wiedza”), a materialny świat, w tym ciało ludzkie, uważał za zło. Znane są pisma, pochodzące z II-V wieku po Chr., które łączą elementy chrześcijańskie z gnostyckimi. Badacze mają różne opinie na ich temat, ale większość z nich twierdzi, że powstały one dużo później niż Ewangelie — co jest ważne — dają one mały, jeśli w ogóle jakikolwiek, bezpośredni niezależny wgląd w rzeczywiste słowa i czyny Jezusa. Brown ignoruje ten fakt i woli polegać na opiniach — nieznacznej — mniejszości badaczy oraz pisarzy, którzy wierzą, że pisma gnostyckie dobrze opisują początki ruchu skupionego wokół Jezusa. To na tych pracach opiera Brown swoje opisy tego, czego Jezus „naprawdę” uczył.

Nawiązywanie do takich „źródeł” powinno być dla czytelnika sygnałem ostrzegawczym. W bibliografii Browna nie ma nawet jednej poważnej pracy z zakresu historii chrześcijaństwa — ani jednej pracy z zakresu wiedzy o Nowym Testamencie lub choćby standardowych opracowań encyklopedycznych, które zna każdy student, zaznajamiający się z historią wczesnego chrześcijaństwa. Brown nie cytuje nawet samego Nowego Testamentu jako źródła wiedzy o początkach chrześcijaństwa.

Brown często podkreśla w wywiadach, że jego książka odkrywa historię, która była utrzymywana w tajemnicy. Lubi powtarzać, że „historia zawsze jest pisana przez zwycięzców” Znaczy to, że jeśli popatrzymy na wydarzenia historyczne jako na walkę różnych sił, to właśnie zwycięzcy ostatecznie decydują o zapisach historycznych i to ich wersja historii pozostaje dla potomności. Źródła, na których się on opiera, mają rzekomo być tą „utraconą historią Oczywiście, jest ziarno prawdy w takim spojrzeniu na historię. Historia nigdy nie może być przedstawiona w całkowicie obiektywny sposób, gdyż ludzie nigdy nie są do końca obiektywni. Zawsze widzimy i relacjonuje my wydarzenia z jakąś dozą subiektywizmu. Na przykład każdy z uczestników wypadku samochodowego przed stawia trochę inną wersję wydarzeń. Ale to nie znaczy, że samego wypadku w ogóle nie było. Chociaż świadkowie wypadku mogą nie być pewni co do wydarzeń, które do niego doprowadziły, chociaż ofiara wypadku może przed stawiać inną historię niż jego sprawca, to nie ulega wątpliwości, że wypadek był, i nie ulega wątpliwości, że istnieje obiektywna prawda co do tego, kto spowodował wypadek, niezależnie od tego, jak trudne może być jej ustalenie.

Tak samo jest z zapisami historycznymi. To prawda, że aż do czasów współczesnych podbój Ameryki był przed stawiany z perspektywy Europejczyków — „zwycięzców” W czasach współczesnych badacze próbują przedstawić drugą stronę tej opowieści, z perspektywy rdzennych mieszkańców Ameryki, których spojrzenie na ten podbój jest oczywiście inne. Nie należy wątpić, że ani „zwycięzcy” nie przedstawiają idealnie wiernego obrazu historii, ani rdzenni mieszkańcy, i że nikt z nas nie będzie miał całkowi tej wiedzy na ten temat. Ale tym, co jest na pewno prawdą, jest stwierdzenie, że podbój Ameryki miał miejsce.

Jednakże Brown używa stwierdzenia „historia jest pisana przez zwycięzców”: aby zasugerować, że cała historia chrześcijaństwa, poczynając od samego Jezusa, jest kłamstwem, ogłoszonym przez tych, którzy chcieli ukryć „prawdziwe” przesłanie Jezusa. Nie chodzi tu o różne interpretacje słów i czynów Jezusa. Chodzi o fakty najbardziej podstawowe: że to, co czytamy w Nowym Testamencie, i zapisy, które istnieją o wczesnym chrześcijaństwie, nie są prawdziwym przedstawieniem tego, co się naprawdę wydarzyło.

W powieści Browna czytamy, że „heretycy” we wczesnym chrześcijaństwie — czyli ci, którzy opierali się na gnostyckich pismach cytowanych przez Browna — są tymi, którzy pozo stali wierni „pierwotnej historii Chrystusa” (str. 3OO)[2].

To jest sedno sprawy i jednocześnie — poważne oskarżenie.

Zamierzam pozostałą część książki poświęcić na zbada nie tych twierdzeń w szczegółach. Ale ważne jest też przedstawienie już na początku istoty problemu — żebyśmy rozumieli, o co „toczy się gra”

Brown twierdzi, że Jezus chciał, aby zapoczątkowany przez niego ruch działał na rzecz większej świadomości „sakralności żeńskiej” Pisze też, że ten ruch, pod przywództwem i wpływem Marii Magdaleny, rozwijał się przez pierwsze trzy wieki, aż w końcu został brutalnie stłumiony przez cesarza Konstantyna.

Nie istnieją żadne fakty, które o tym świadczą. Nic takiego się nie zdarzyło.

Wczesne chrześcijaństwo było oczywiście zróżnicowane. Nie ulega wątpliwości, że trwały intensywne dyskusje o tożsamości Jezusa i Jego nauczaniu. Wiemy też, że w niektórych społecznościach kobiety pełniły kierownicze funkcje w Kościele (np. diakonise) — ostatecznie takie tendencje jednak wygasły (i ożywiały się sporadycznie w późniejszych okresach).

Jednak żadne różnice, zmiany i spory w historii wczesnego chrześcijaństwa nie wyglądały tak, jak to sugeruje Kod. Kiedy przywódcy wczesnego chrześcijaństwa szukali potwierdzenia prawdziwości chrześcijańskiego nauczania, kryterium ich myślenia i działania nie miało nic wspólnego z płcią lub władzą. Kryterium tym, jak możemy to Sprawdzić w ich własnych pismach, jeśli zadamy sobie trud, żeby je czytać, była wierność temu, co Jezus mówił i czynił.

Nasza wiedza o wczesnym chrześcijaństwie zapewne nie jest pełna. Są takie kwestie, które były otwarcie dyskutowane przez poważnych badaczy przez lata. Czasami nawet po dwóch tysiącach lat wychodzą na światło dzienne nowe fakty, dzięki którym nasza znajomość historii staje się coraz lepsza. Jednak nigdzie, w żadnej istotnej pracy badawczej nie znajdzie się potwierdzenia, że ktoś bierze poważnie pod uwagę sugestię, iż Jezus posłał Marię Magdalenę, by głosiła ideę „sakralności żeńskiej”.

W wiarygodnych źródłach nie ma ani jednej wzmianki o czymś takim. W świetle źródeł naukowych teorie Browna — na niemal każdy temat: od istoty mitu o Graalu do roli „boskiej bogini” w starożytności — okazują się zupełnie bezpodstawne.

Czytając jego powieść, znajdziemy wiele zaskakujących lub błędnych twierdzeń z najrozmaitszych dziedzin: od topografii Paryża do biografii Leonarda da Vinci. Nie ma żadnego powodu, by traktować Kod jako choćby częściowo wiarygodne źródło informacji z jakiejkolwiek dziedziny, z wyjątkiem być może kryptografii.

 

„Spokojnie, to tylko powieść”

Kod Leonarda da Vinci wywołał spore poruszenie. Jednocześnie pojawiły się głosy, żeby zostawić całą tę sprawę w spokoju, pozwolić jej przycichnąć. Ciągle słyszę takie opinie.

„To tylko powieść” — mówią niektórzy ludzie. „Każdy wie, że to literacka fikcja. Co szkodzi, żeby potraktować tę książkę jako zwykłą rozrywkę?”

Jest parę powodów, dla których nie można tego zrobić. Przede wszystkim nie ma czegoś takiego jak „tylko powieść” Kultura nie jest nigdy obojętna. Kultura zawsze niesie jakiś przekaz. Jej treść i wpływ zawsze powinny być przedmiotem naszego zainteresowania, bez względu na to, czy mówimy o malarstwie, rzeźbie, filmie, muzyce czy literaturze.

Ponadto Brown sugeruje, że jego powieść to coś więcej niż tylko wytwór wyobraźni. Zachęca czytelników, by zaakceptowali jego tezy historyczne jako prawdziwe.

Oczywiście, niemal od samego początku chrześcijaństwa istniała tradycja łączenia znanych faktów z życia Jezusa z wymyślonymi opowieściami — można ją porównać z żydowską tradycją midrasz. Mamy na przykład mnóstwo legend o Świętej Rodzinie, jak choćby ta, która opowiada, że rozmaryn otrzymał swój słodki zapach po tym, jak w czasie ucieczki do Egiptu Maryja wysuszyła swój płaszcz na krzaku rozmarynu.

Sztuka chrześcijańska przez wieki była wypełniana interesującymi, często pouczającymi szczegółami, których nie ma w Piśmie Świętym i Tradycji. Także w ostatnich latach twórcy literatury pięknej mają swój udział w tym nurcie, wykorzystując historię Jezusa jako kanwę powieści. Spośród wielu przykładów wymieńmy tu dwa: Szata Lloyda C. Douglasa i The Silver Chalice Thomasa Costaina (w tej drugiej książce pojawia się także Święty Graal).

Fikcja historyczna jest bardzo popularnym zabiegiem literackim, lecz jej twórcy zawierają z czytelnikiem pewną niepisaną umowę: obiecują, że chociaż w powieści są fikcyjni bohaterowie i wymyślona akcja, to najważniejsze wydarzenia historyczne są prawdziwe. Wiele osób lubi czytać powieści historyczne, ponieważ jest to łatwy i przyjemny sposób poznawania historii. Czytelnicy zakładają, że autor mówi prawdę o historii.

Kod Leonarda da Vinci jest jednak inny.

W powieściach historycznych zarówno autor, jak i czytelnik rozumieją różnicę pomiędzy znanymi faktami a wymyślonymi szczegółami i przyjmują zasadę odpowiedzialnego relacjonowania wydarzeń historycznych.

Natomiast w Kodzie wymyślony szczegół i fałszywa historyczna teza są zaprezentowane jako fakty i owoc poważnych badań historycznych, choć nimi nie są.

Brown podaje długą bibliografię prac wykorzystanych przy pisaniu powieści — sprawiają one wrażenie dzieł historycznych, mimo że większość z nich nie przedstawia żadnej wartości historycznej.

Na początku powieści Brown prezentuje listę „faktów”. Najpierw stwierdza, że zarówno Zakon Syjonu, jak i Opus Dei są realnie istniejącymi organizacjami, a następnie pisze:

„Wszystkie opisy dzieł sztuki, obiektów architektonicznych, dokumentów oraz tajnych rytuałów zamieszczone w tej powieści odpowiadają rzeczywistości”. Nie ma wprawdzie na tej liście „opisu początków chrześcijaństwa lecz pośrednio zawiera się to w pojęciu „dokumenty”. Co ważniejsze, wszystkie tezy Browna o historii chrześcijaństwa są wkładane w usta powieściowych naukowców - Langdona i Teabinga, którzy cytują faktycznie istniejące współczesne opracowania i którzy swoje twierdzenia poprzedzają takimi frazami jak: „historyków do dziś zdumiewa...”, „na szczęście dla historyków...” czy „wielu badaczy twierdzi...”.

Te „naukowe” rozmowy z udziałem Langdona i Teabinga pełnią funkcję nośnika idei zaczerpniętych z Holy Blood, Holy Grail, Margaret Starbird i podobnych im „źródeł”. Zasadą tej propagandy jest imitowanie „naukowości”: pomysły „nie z tej ziemi” są przedstawiane jako prawdy, usankcjonowane przez „historyków” i „badaczy” na całym świecie.

Co więcej, Brown w udzielanych przez siebie wywiadach otwarcie mówi o swoich metodach i celu. Często powtarza, że cieszy się z możliwości dzielenia się swoimi odkryciami z czytelnikami, gdyż chce uczestniczyć w opowiadaniu tej „zagubionej historii”. Innymi słowy, Brown sugeruje, że próbuje poprzez Kod uczyć historii:

„Dwa tysiące lat temu żyliśmy w świecie Bogów i Bogiń. Dzisiaj żyjemy W świecie tylko Bogów. Kobieta w większości kultur została odarta z duchowej mocy. Powieść dotyka pytań, w jaki sposób i dlaczego dokonała się ta cywilizacyjna zmiana (...) i jaką lekcję możemy wyciągnąć z tego na przyszłość” (www.danbrown.com).

I czytelnicy, w zaskakująco dużym stopniu, przyjmują te teorie jako fakty Żeby się o tym przekonać, wystarczy przeczytać recenzje czytelników na www.amazon.com lub przyjrzeć się publikowanym w gazetach historyjkom, ilustrującym wpływ tej książki.

A zatem nie jest to „tylko powieść”: Kod, używając beletrystycznej formy, chce uczyć historii. Zerknijmy zatem na „plan lekcji”.


1.

SEKRETY I KŁAMSTWA

 

W Kodzie Leonarda da Vinci najważniejsze są sekrety: tajne organizacje, tajemna wiedza, tajne dokumenty i nawet — sekrety rodzinne.

Najważniejsze sekrety dotyczą, rzecz jasna, Jezusa i Marii Magdaleny. Bohaterowie powieści często powtarzają, że tradycyjne chrześcijańskie rozumienie życia Jezusa i Jego posłannictwa jest fałszywe. Oznaczałoby to zatem, że Nowy Testament jest całkowicie niegodnym zaufania źródłem informacji.

To stanowi istotę problemu. I nie woln...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin