Upalne_lato_w_Miami_-_John_Katzenbach.pdf

(1233 KB) Pobierz
JOHN
KATZENBACH
UPALNE LATO
WMIAMI
Przekład
Izabela Bukojemska
Michał Przeczek
AMBER
Tytuł oryginału IN THE
HEAT OF THE SUMMER
Redakcja stylistyczna
MAGDALENA STACHOWICZ
Redakcja techniczna
ANDRZEJ WITKOWSKI
Korekta
MAŁGORZATA BORUTA
HANNA RYBAK
Opracowanie graficzne okładki
WYDAWNICTWO AMBER
Skład
WYDAWNICTWO
Informacje o nowościach i pozostałych ksiąŜkach Wydawnictwa AMBER oraz moŜliwość zamówienia
moŜecie Państwo znaleźć na stronie Internetu http://www.amber.supermedia.pl
Copyright © 1982 by John Katzenbach
Ali rights reserved.
For the Polish edition © Copyright by
Wydawnictwo Amber Sp. z o.o. 1999
ISBN 83-7245-118-4
Dla
Maddy
Rozdział pierwszy
ierwszą ofiarę odnalazł na polu golfowym pewien biegacz. Był męŜczyzną P w średnim wieku. Biegał,
bo martwił się o własne serce i rosnący brzuch.
Pracował jako makler i nawet teraz, kiedy krąŜył po obwodzie pola golfowego, rozmyślał o liczbach,
akcjach i opcjach. Teren naleŜał do prywatnego klubu, połoŜonego w eleganckiej okolicy i wyróŜniał się
znakomicie utrzymanymi trawnikami, wysokimi sosnami i wspaniałymi palmami. Poranny upał szybko
przybierał na sile. MęŜczyzna okrąŜył pole trzykrotnie, myśląc raczej o poziomie wskaźnika giełdowego
Dow Jones, o swojej pracy i o tym, co będzie robił po powrocie z wakacji niŜ o okolicy, którą
przemierzał. Kiedy dotarł do skraju zarośli, podniósł rękę, by otrzeć pot z czoła - i właśnie wtedy
zobaczył coś kolorowego w gęstwinie paproci, palm i rozrośniętych krzewów.
Wśród porannych cieni widniał jakiś kształt.
MęŜczyzna ruszył dalej, wsłuchując się w głuchy odgłos własnych stóp uderzających o ziemię. Przebiegł
następny odcinek i dopiero się zastanowił, co teŜ
przyciągnęło jego uwagę w tym gąszczu.
Kiedy po raz czwarty i ostatni zbliŜał się do miejsca nazywanego „trzyna-stym zielonym", stopniowo
zwolnił tempo, aby móc dłuŜej popatrzeć na tamten punkt. Nagle uświadomił sobie, Ŝe panuje wielki
upał, a słońce wisi nad polem golfowym niczym rozpalona lampa. Tym razem zauwaŜył zarys ciała i
kosmyk jasnych włosów. Zatrzymał się i przez chwilę łapał powietrze, a potem wszedł w zarośla. „O mój
BoŜe" - powiedział na głos, chociaŜ nikt go nie słuchał. W późniejszej rozmowie ze mną przyznał, Ŝe
kiedy zorientował się, na co właściwie patrzy, kompletnie stracił oddech, jak podczas sprintu i przez
chwilę stał oszołomiony w pełnym słońcu, jakby zamienił się w kamień; starał się wcią-
gnąć choć jeden haust powietrza w płuca. Nigdy wcześniej nie widział zamor-dowanego człowieka.
Przez minutę czy dwie przyglądał się zwłokom z miesza-nymi uczuciami przeraŜenia i fascynacji, a
potem jak najszybciej pobiegł do najbliŜszego domu, by zatelefonować na policję. Serce zaczęło mu
walić tak mocno, Ŝe mógł słyszeć jego rytm.
Ofiarą była kilkunastoletnia dziewczyna.
Wtedy, na początku, nie zdawałem sobie sprawy, Ŝe będzie to największy temat mojego Ŝycia. Nie
miałem teŜ Ŝadnych przeczuć; dziennikarski szósty zmysł nie podpowiedział mi, Ŝe zostanę wciągnięty w
tę historię i będę musiał
najpierw zaniedbać dotychczasowe zajęcia, a potem ostatecznie je porzucić.
Sprawa rozegrała się w tej porze roku, kiedy pojawiają się huragany. Rozpoczęła się w lipcu, w okresie,
gdy w odległości tysięcy mil, gdzieś na Atlantyku zaczynają się zbierać wielkie, letnie burze. Wtedy w
Miami jest wyjątkowo nieciekawie; tropikalne słońce wypala ulice miasta, odzierając je z wszelkiego
cienia. Wściekły upał powoduje, Ŝe powietrze staje się cięŜkie i nieruchome.
W pewnym sensie ta opowieść toczy się podobnie do wielkiego sztormu, który zbiera się, nabierając siły.
Przypominam sobie, Ŝe akurat wtedy huragan tworzył się na Karaibach, niedaleko wybrzeŜa Wenezueli.
Pojawił się najpierw na wodach w pobliŜu Afryki, później prądy powietrzne przeniosły go przez ocean.
PotęŜny wicher pędził przed sobą ulewne deszcze. PoniewaŜ był to pierwszy huragan w sezonie,
Narodowa SłuŜba Meteorologiczna nadała mu imię Amy.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin