Sztylet Zaręczynowy 16 z 20.docx

(53 KB) Pobierz

Strona 20 z 20

 

Sztylet Zaręczynowy

 

ROZDZIAŁ 16

 

Zorientować się w tym, jak chytrze męska myśl brodzi zaułkami rozumu, jeszcze trudniej niż znaleźć sobie odpowiedniego męża.

 

Jasność Kruk o porozumieniu płci

 

Ja ta mysz, Jarek. — w ustach trolla sterczało źdźbło trawy i on ganiał je tam i siam, dlatego czasem kłosek czułą kocią łapką dotykał mojej ręki. Siedziałam wygodnie oparta o trolla na dachu furgonu, toczącego się po leśnej drodze, i podstawiałam twarz promieniom słonecznym, przedzierającym się przez gęste korony drzew. — o czo my walczyliśmy w ogóle z hołotą? Jaki szens?

Jarosław siedział ze skrzyżowanymi nogami, na skrzyni i obracał kindżał czasem spoglądając na dół, na Mezenmira, który prowadził furgon. Pomimo jego jawnej nieufności, młody mag radził sobie z pracą doskonale. Obok Noża siedział Persiwal i coś opowiadał mocno gestykulując. Mezenmir słuchał go uważnie, czasem zadawał dodatkowe pytania i gnom nadymał się z dumy. My musieliśmy wyjechać z zamku uldona w pośpiechu: do uldona przybył goniec, zawiadomić, że nasze kraje znowu znajdują się w stanie wojny i Tar Ujedi poradził nam przedostać się przez granicę jak można szybciej — imiona Wilk i Rycha były za dobrze znane wśród hołoty i pokusa żeby pomścić na nich za poprzednie działania wojenne mógł być za silny. Tar Ujedi, który tylko co zaczął naprawę po szturmie zamku, uczciwie przyznał się, że nie ma sił żeby nas obronić. Okazuje się, kojładoni podładowywali się magiczną energią gospodarza i właśnie dlatego po bitwie żołnierze tak dobrze wyglądali. Tar Ujedi wyeksploatował się prawie w całkowicie, w tym samym czasie nawet Daezael nasiąknął magią, której nie mógł wykorzystać dla uzdrowienia, dlatego, że udolni wykorzystują siłę innej przyrody.

Zabraliśmy z sobą Noża, Krukowa i trzech żołnierzy, którzy przeżyli w bitwie w dziedzinie Sowy. Żołnierze jeszcze powracali do zdrowia od odniesionych ran — Daezael uznał, że uzdrawianie ich jest poniżej jego godności, a ręce Mezenmira dotarły do nich w ostatniej kolejności. Żeby w furgonie nie było zbyt ciasno, Wilk przeniósł Dranisza, Tisę i młodego arystokratę na dach. Noce były ciepłe i było im tam wygodniej, niż nam. Wewnątrz furgonu pachniało ranami i męskimi ciałami.

Ja także poprosiłam o pozwolenie spania na dachu, ale mój narzeczony gwałtownie odpowiedział, że nie przystoi Posiadaczce domeny spać, jak służącej. Teraz powinnam była spać w czole furgonu, z jednej strony ulokował się Jarosław, a z drugiej wprowadził wujek. Za Welimorem leżała pościel uzdrowiciela, który po wyjeździe z zamku zachowywał dumne milczenie, ale spojrzenia, które rzucał to na Jarosława, to na mnie, dawały podstawę podejrzewać, że elf coś zaplanował i to coś szybko nam się nie spodoba.

Nasze królestwo jest bardzo duże — powiedział Jarosław odpowiadając na pytanie trolla. — żeby utrzymało się, potrzebny był zewnętrzny wróg. Jak tylko dane księstwa przestały przedstawiać dla nas niebezpieczeństwo, zewnętrznym wrogiem został kraj hołoty. Tym bardziej, że jej mieszkańcy trochę odróżniają się od nas i skierować na nich ludowy gniew było prościej niż na kniaziów. Ale wojna przeciągnęła się, a Wyszesław całkiem zapomniał o rządzeniu królestwem. Posiadacze za silni i ambitni, żeby to mogło długo trwać. Dlaczego pytasz, Dranisz? Przecież wiesz to nie gorzej ode mnie.

 

Ja nie o to pytałem Jarku. — Kłosek znów dotknął mojej ręki i po skórze pobiegły mi mrówki. — pytałem, o co z tobą walczyliśmy? Jeżeli za forsę, to my tę włóczęgę mogliśmy rzucić już dawno. Na życie sobie już zarobiłem i ty także.

Przecież o własnym plemieniu marzyłeśuszczypliwie powiedziała Tisa. — A na plemię Tobie jeszcze pieniędzy brakuje.

Na malutkieowszem nawet całkowicie — zaoponował troll. — Po prostu nasze kraje znowu prowadzą wojnę i ja tak myślę: a po co to wszystko było? To jak gdyby płyniesz, płyniesz do brzegu, podpływasz — a to cieniuteńki kawałeczek ziemi i znowu trzeba płynąć. I końca brzegu nie widać.

Jarosław położył kindżał na kolanach i w zamyśleniu zabębnił po ostrzu palcami.

— A czym innym jeszcze byś się zajmował jeżeli byś nie walczył? — spytał. — Ja nie chciałem siedzieć w ojcowej domenie i oglądać jak z mojego brata starannie lepią Posiadacza.

Ja bym motyle rozprowadzał — nagle powiedział troll.

Na dachu zrobiło się tak cicho, że usłyszałam jak zwinnie elf wchodzi na górę.

Co powiedziałeś? — spytał Daezael, siadając obok Dranisza. — Czym byś się zajmował?

Rozprowadzałbym motyle — nieco ze zmieszaniem powtórzył troll i nagle wpadł w złość: — co tak wszyscy utkwiliście we mnie wzrok? Nie proste, zwykłe motyle, ale jadalne! Duże takie! U uldona widziałem książkę — jeden motyl zastępuje kawałek mięsa a pyłek ze skrzydeł może być wykorzystywać jako przyprawa! To bardzo korzystna rzecz, jeżeli wyposażyć, powiedzmy, strych, dać tam szklany dach i trochę więcej magicznych świeczników i specjalne rośliny wysadzić. Gąsienice tych motyli także można jeść, ale wtedy nie będzie można robić przyprawy z pyłku …

Ale, Dranisz — powiedziałam miękko — przecież dowiedziałeś się o tym niedawno.

Tak energicznie potrząsnął głową, że źdźbło trawy wypadło mu z ust.

A ty wyobraź sobie, po prostu wyobraź, jakby to było jeżeli nie byłoby tej dziesięcioletniej wojny? Może by nasi magowie wymienialiby się między sobą wiedzą? Może, ja o tych motylach, które żyją na południu kraju Uldonów, dowiedziałbym się wcześniej? I wtedy …

Wtedy nigdy nie poznałbyś Miły Kotowienko — zauważył Daezael. — Nie zakochałbyś się w niej i nie cierpiałbyś teraz na dachu furgonu, myśląc o tym co byłoby, jeżeliZachowujesz się jak Brzoskwinia, Dranisz! Zabij Jarka, złap Jasność na ręce i skacz do domeny Kruka. Ty jesteś jak Szlachetny, a nie po prostu jak troll. A jej tatusiowi wszystko jedno, udział nieczystej krwi, w jednym srebrzystookim większy w drugim mniejszy

Dranisz skoczył ściskając pięści, ale Jarosław po prostu położył mu rękę na ramieniu i delikatnie nacisnął zmuszając, żeby usiadł z powrotem.

Co ty chcesz tym uzyskać, Daezael? — spokojnym głosem spytał Wilk.

Elf przewrócił oczami i coś mruknął w swoim języku, potem z wyrazem, jakby tłumaczył to już wiele raz, powiedział:

Próbuję otworzyć wrzód zanim on wyrośnie tak, że dla wszystkich zabraknie miejsca. Wy całym tłumem chodzicie po cienkiej nitce i wydaje się, że tylko ja jedyny słyszę jak ona trzeszczy pod waszym ciężarem. Ale najgorsze, to kiedy polecicie w przepaść, wciągniecie ze sobą kupę narodu do towarzystwa! A nie chcę być tym, kto z wami będzie lecieć w przepaść i myśl: co ja tu rob?

O czym mówisz? — pychy w głosie Jarosła...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin