Wczoraj nigdy nie umiera - rozdział 7.pdf

(1021 KB) Pobierz
1
2
Liam został wychowany w Rosji przez kochających rodziców: Victorię i Nathana. Jego życie
wydawało się być zwyczajne. Udany związek, paczka przyjaciół. Jak każdy nastolatek miewał
humorki. Lecz całe jego życie zmienia się w momencie, gdy jego ojciec postanawia odwieźć
ukochaną Liama do domu. Nathan nie wraca, a Victoria robi coś, czego chłopak nigdy by się
nie spodziewał - wyciąga broń i ogłasza wyjazd do Stanów Zjednoczonych Ameryki. Czy bajki
z dzieciństwa i opowiadania są prawdą? Co tak naprawdę się wydarzyło? Czy przeszłość
zawitała do przyszłości porzuconej przez świat rodziny? Na kim tak naprawdę będą mogli
polegać?
3
Rozdział 7
POV Liam
Spróbowałem przełknąć ślinę, lecz wyszło mi jedynie niewyraźne skrzywienie. Pić.
Zdecydowanie potrzebowałem się czegoś napić. Chciałem otworzyć oczy, aby poszukać
czegokolwiek, lecz tak szybko jak je otworzyłem, tak je zamknąłem. To do…? Biel była
wszędzie dookoła, rażąc mnie niemiłosiernie. Gdzie ja do cholery byłem?
I wtedy zalała mnie fala wspomnień.
Westwoodsi. Akcja. Mama. Tasza.
Tasza.
Tasza.
Postrzał.
Zacząłem się zastanawiać nad tym, gdzie popełniłem błąd. Ile było takich sytuacji, że
mógłbym domyślić się czegoś, gdybym nie był tak zakochany. Ile było znaków, że coś tutaj
nie pasuje? Jak mogłem się nie zorientować, że przez cały czas udawała kogoś, kim nie była?
Że udawała wszystko, co miało miejsce między nami?
Musiałem przyznać Westwoodsom jedną rzecz – dobrze wyćwiczyli ludzi.
Tata. On tutaj był i musiałem go odnaleźć. Za wszelką, pieprzoną cenę.
Chciałem się ruszyć, lecz każde, nawet najmniejsze drgnięcie wywoływało falę bólu,
przeszywającą moje ciało. No tak, przecież dostałem kulkę. I to chyba nie jedną. Mimo
wszystko mogłem myśleć, a nawet odczuwalny ból zdawał się być do zniesienia. Wiedziałem
o czym to świadczyło. Morfina.
- Nie ruszaj się. – Usłyszałem łagodny, kobiecy głos.
Chciałem powiedzieć, aby się odpieprzyła, lecz czułem się tak, jakbym połknął
kilogram piachu. Znowu spróbowałem otworzyć oczy i ponownie zamknąłem je szybko.
Kolejną próbuję podjąłem o wiele wolniej, powoli przyzwyczajając wzrok do jasnego światła.
Wtedy zobaczyłem burzę czarnych włosów i twarz kobiety, na widok której niegdyś
cieszyłbym się jak małe dziecko. W tamtej chwili te czasy wydawały się tak odległe jak era
4
kamienia łupanego. Jak wszystko mogło potoczyć się w takim kierunku, w tak szybkim
tempie? Te rozważania zdecydowanie nie były odpowiednie na ten moment.
Natasza, zupełnie jakby czytała mi w myślach, przysunęła do moich ust szklankę z
wodą, zaczynając powoli wlewać płyn do nich. Obserwowałem ją ostrożnie, starając się
przewidzieć każdy jej kolejny ruch, lecz przecież to była Tasza – nie sposób było przewidzieć
to, co roiło się w jej głowie.
- Liam…
- Nie – wychrypiałem, odsuwając się od szklanki. – Nie mam ci nic do powiedzenia.
- Ale ja mam tobie – westchnęła spokojnie i usiadła na skraju łóżka. – Przestań
zachowywać się jak dupek, Lee! – syknęła, gdy warknąłem na nią.
- Przestań zachowywać się jak moja dziewczyna, Tasza – syknąłem, próbując ją
naśladować. – Sądzę, że postrzał to wystarczający wyraz zerwania.
- Wolałeś abym cię postrzeliła, czy żeby zastrzelili nas oboje? – warknęła, patrząc mi
prosto w oczy.
- Jasne, jeszcze powiedz, że trzymają cię tu siłą – zaśmiałem się, choć wcale nie było
mi do śmiechu.
- Przestań, Lee…
- Nie mów tak do mnie – odparowałem, patrząc na nią spod przymrużonych powiek.
- Wiem, jak to wygląda, ale zrobiłam to dla nas.
- Och, no tak, zapomniałem, że udawanie iż mnie kochasz, porywanie mojego ojca,
zaciągnięcie mnie w pułapkę i postrzelenie to są najpopularniejsze przykłady ochrony!
- Wiem, gdzie jest twój ojciec.
Skłamałbym, jeśli powiedziałbym, że te słowa nie wywarły na mnie żadnego
wrażenia. Zacisnąłem usta, próbując rozważyć wszystkie możliwe dla tej sytuacji scenariusze.
Przez chwilę milczałem, przesuwając wzrokiem po twarzy dziewczyny, analizując jej
mimikę. Jaka była szansa, że mnie okłamywała? Albo jaka była szansa, że wprowadzała mnie
w kolejną pułapkę?
- Co z matką?
Zdezorientowanie widoczne było na jej twarzy. Widocznie próbowała przeskoczyć
między jedną informacją do drugiej. Dopiero po chwili przez jej twarz przeszedł przebłysk
zrozumienia, jakby coś sobie uświadomiła. No tak, przecież ta dziewczyna znała mnie na
wylot. Nie miałem pojęcia, jak bardzo byłem głupi.
- Udało jej się uciec – powiedziała ze spokojem, a na jej ustach pojawił się cień
uśmiechu.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin