W Łącku znajduje się duży pałac, a tuz za nim rozciąga się przepiękne jezioro.Dawno, dawno temu w pałacu mieszkał bogaty szlachcic z córką. Szlachcic był bardzo zły i chciwy. Uważał, że ludzie biedni są niewiele warci i traktował ich jak niewolników. Zdarzyło się tak, że jego córka Marysia pokochała zwykłego chłopca. Wiedziała, że ojciec nigdy nie pobłogosławi takiego związku, dlatego młodzi musieli ukrywać swoje uczucia. Spotykali się potajemnie w tunelu, który był wykopany pod jeziorem. Niestety, nieszczęście czyhało na zakochanych. Szlachcic zaczął coś podejrzewał. Pewnej księżycowej nocy wymknął się z pałacyku, żeby śledzić Marysię. Był świadkiem spotkania i rozmowy młodych. Nie mógł pogodzić z myślą, że dziewczyna obdarzyła uczuciem ubogiego chłopca. Postanowił się zemścić i zasypać tunel, żeby nikt nie mógł dowiedzieć się o tej miłości. Następnej nocy dwoje kochanków, którzy podążali ku sobie, spotkała okropna śmierć. Zostali na wieki w tunelu, którego wejścia zostały zasypane przez mściwego ojca. Do tej pory wśród starszych ludzi krąży opowieść, że gdy księżyc jest w pełni, z głębi jeziora dochodzą jęki i nawoływania. To nieszczęśliwi kochankowie poszukują siebie wśród ruin. Czy tak jest naprawdę? Wybierzcie się w księżycową noc nad jezioro w Łącku. Ciekawe, co usłyszycie i zobaczycie?
LEGENDA O POWSTANIU JEZIORA ŁĄCKIEGODawno, dawno temu, za górami, za lasami, za siedmioma dolinami, w malowniczej krainie, mieszkał hrabia Bemol. Był człowiekiem lubianym w swojej wiosce. Kochał muzykę, a jego zamiłowanie dało początek tej historii... Pewnego dnia hrabia ogłosił konkurs. Obiecał połowę swojego państwa temu, kto ofiaruje mu źródło niebiańskich dźwięków. Było wiele śpiewających cudów : słowik ze złota, czarny fortepian, który sam gra, maszynka do wytwarzania nut, ale hrabiemu żadna z tych rzeczy się nie podobała. Pewnego razu, gdy jechał przez las na swoim rumaku, usłyszał piękny głos i uświadomił sobie że, że to jest to czego szuka. Podszedł bliżej i zobaczył dziewczynę, która piorąc koszule braci, śpiewała piosenkę. Miała złociste włosy i cudowne, niebieskie oczy. Zauroczony jej śpiewem i urodą hrabia zapragnął zabrać dziewczynkę do swojego pałacu, lecz ona się nie zgodziła. Wtedy miłośnik muzyki porwał ją na konia i pognał do pałacu. Zamknął ją w podziemnych lochach i postawił warunek : albo będzie śpiewała, albo zostanie tu na zawsze. Pilnował jej ogromny smok, który, choć wyglądał groźnie, miał dobre serce. Był zachwycony śpiewem, ponieważ też lubił muzykę. Fiolinka Łącka- bo tak zwała się dziewczyna, przekonała smoka, żeby pozwolił jej uciec. Pomogli jej też ukochani bracia. Przyjazny potwór tak przywiązał się do Fiolinki, że trudno mu było się z nią rozstać. Płakał tak długo, że jego łzy utworzyły jezioro, które podzieliły się na dwie części, jak dwie połówki złamanego serca. Jedna z nich była większa – to serduszko przyjaznego smoka, a druga mniejsza – to serduszko dziewczyny. Wzruszona Fiolinka pozwoliła smokowi odwiedzać się i podziwiać swój piękny głos.Jeziora, które powstały ze smoczych łez, obecnie nazywają się : Jezioro Łąckie Duże oraz Jezioro Łąckie Małe. Zaś wioska, w której zdarzyła się ta historia, to nasza miejscowość Łąck.
ŁĄCKIE DĘBYLatem, gdy idę nad jezioro Łąckie Duże, mijam olbrzymi, stary dąb. Często zatrzymuję się pod jego koroną i słucham dostojnego, tajemniczego szumu. Starzy ludzie opowiadają, że dąb ma już ponad trzysta lat i gdyby umiał mówić opowiedziałby nam historie, jakich najstarsze kroniki nie znają. Ponoć w jego cieniu odpoczywał sam król Jan III Sobieski. A było tak…Przełom sierpnia i września roku 1683 był bardzo gorący. Gorące były również stosunki międzynarodowe. Oto wielki wezyr Kara Mustafa stanął u bram Wiednia, niszcząc miasta i uprowadzając tysiące ludzi w Jasyr. Cesarz Leopold poprosił miłościwie nam panującego Jana III Sobieskiego o pomoc. Król znany z waleczności i religijności, wyruszył bronić Europy przed hordami tureckimi. Wraz z wojskiem wyjechał do Warszawy. Drugi dzień podróży był szczególnie upalny. Najbardziej gorączkę odczuwały szeregi husarzy, ubranych w metalowe zbroje. Konie również były spragnione odpoczynku. Wtedy król ujrzał dogodne miejsce do postoju – gęsty las z wieloma ocienionymi polanami, leżący u stóp czystego jeziora. Szerokim duktem wojsko wjechało w las. Król Jan dostrzegł na rozległej łące trzy potężne dęby. Słońce leciutko przeświecało przez ich konary, a łagodny wietrzyk grał delikatnie w liściach. Widok ten tak zachwycił Sobieskiego, że postanowił w tym właśnie miejscu odpocząć. Okoliczni wieśniacy z wielką serdecznością przywitali dostojnego gościa. Po posiłku zmęczony król zasnął. Po przebudzeniu, swym zaufanym o przedziwnym śnie, w którym biały orzeł trzymał w szponach złamany półksiężyc. Tak oto w cieniu łąckich dębów, król wyśnił wiedeńską wiktorię. Ponieważ był bardzo wrażliwy na piękno natury, zachwycił się okolicznymi łąkami. Wioska nie miała jeszcze nazwy, więc król Jan, od rozległych i bujnych łąk nazwał je Łąckiem. Od tamtej pory minęło wiele lat. Zmieniły się czasy i obyczaje. Krajem targały nieszczęścia i wojny. Z trzech dębów, które chroniły pogromcę Turków, przetrwał jeden. Pozostała też nazwa miejscowości.
ZŁOTE POSĄGI NA DNIE JEZIORA
Dawno, dawno temu do wioski Łąck zawitał książę Kazimierz wraz ze swoim synem Oktawianem. Orszak książęcy przebywał bardzo długo w podróży, więc postanowiono dłużej tu zabawić, tym bardziej, że okolica była piękna i bogata w zwierzynę. Mieszkańcy przywitali nowych przybyszy gościnnie i hojnie. Książę i jego syn zamieszkali w chacie, niedaleko jeziora, w pobliżu którego rósł ogromny las, ponieważ polowanie było ich ulubioną rozrywką.W lesie mieszkał również pustelnik – siwy brodaty staruszek. Mieszkańcy opowiadali, że to niezwykły i tajemniczy człowiek. Pewnego dnia, gdy już zapadł zmrok, Oktawian usłyszał jakieś szepty dochodzące od strony jeziora. Gdy wyszedł przez chatę, zobaczył pustelnika, rozmawiającego w dziwnym języku z trzema nimfami, pannami wodnymi, z pobliskiego jeziora. Pierwsza nimfa wyglądała uroczo, lecz miała złowrogie oczy; druga była jeszcze ładniejsza, ale i ona miała złe oczy. Najpiękniejsza była trzecia, która miała długie jasne włosy, lśniące w blasku księżyca jak prawdziwe złoto. Książę obserwował je, schowany za pień drzewa, a urok najmłodszej panny wprawił go w taki zachwyt, że nie potrafił się ruszyć z miejsca. Nimfy, wyczuwając kogoś obcego, zanurzyły się w wodzie i znikły w głębi jeziora. Długo Oktawian nie mógł zapomnieć o pięknej dziewczynie, która skradła mu serce. Prosił pustelnika o pomoc. Staruszek wyznał, że w trzcinach znajduje się wejście do bardzo starego tunelu, który prowadzi w głąb jeziora. Podarował również księciu zioła, których wypicie miało chronić od złych mocy, bowiem było wielu młodzieńców, którzy ulegli urokowi wodnych panien i zostali w głębinach na zawsze. Nocą pod nieobecność ojca, Oktawian wyruszył na wyprawę w głąb tunelu. Wziął małą świeczkę, wypił zioła i podążył w nieprzeniknioną ciemność. Szedł i szedł, a droga stawała się wciąż daleka. W końcu zobaczył światełko, w kierunku którego podążył. Po chwili zobaczył świat wodnej głębiny. Przewodniczką była milcząca, złotowłosa piękność, którą widział nad brzegiem jeziora. Świat pod taflą jeziora był tajemniczy, kolorowy, niezwykły. Zamieszkiwały go rośliny i zwierzęta, których istnienia nawet nie podejrzewał. Były tam też złote posągi przypominające ludzkie postacie. Szczególną uwagę księcia przyciągnęła skrzynia, którą gestem wskazała dziewczyna. Ciekawość zmusiła księcia do jej otworzenia. Biła z niej taka jasność, że oświetlała cały podwodny świat. Na dnie skrzyni znajdowała się złota muszla, o niespotykanym kształcie. Oktawian wyciągnął rękę, by ją dotknąć i … w tym momencie, poczuł że nieruchomieje. Po chwili zmienił się w złoty posąg. Na nic się nie zdały czarodziejskie zioła. Książę pozostał w głębinach. W ten oto sposób nimfy zwabiały młodzieńców i zamieniały w nieruchome posągi. Do dzisiejszego dnia, gdy zachodzi słońce, ze środka jeziora dobywa się blask. Ludzie mówią, że to złote posągi zakochanych młodzieńców, lśnią, dodając okolicy tajemniczego uroku.
innocent5