Supergigant z motylem - Krystyna Boglar.pdf

(2400 KB) Pobierz
Okładkę i kartę tytułową projektował
JAN NIKSIŃSKI
© Copyright by Instytut Wydawniczy ,,Nasza Księgarnia”,
Warszawa 1989
Redaktor
Ewa Grabowska
Redaktor techniczny
Janina Ściechowska
Korektor
Monika Paszkowicz
CIP - Biblioteka Narodowa
Boglar Krystyna
Supergigant z motylem / Krystyna Boglar - Warszawa :
„Nasza Księgarnia", 1989 - (Klub Siedmiu Przygód)
ISBN 83-10-09350-0
PRINTED IN POLAND
Instytut wydawniczy „Nasza Księgarnia", Warszawa 1989.
Wydanie pierwsze. Nakład 40000 + 250 egzemplarzy.
Ark. wyd. 10,7. Ark. druk. A1 - 12,5.
Oddano do składania w kwietniu 1988 r.
Podpisano do druku w czerwcu 1989 r.
Zakłady Graficzne w Gdańsku. Zam. nr 1390/88 A-87
Dłoń pełznie wśród resztek słomy i strzępów starych szmat.
Pełznie miękko, chwilami zastyga w bezruchu, czekając. Palce
stulają się lub rozcapierzają w zależności od tego, czy oddech
tego drugiego jest rytmiczny, spokojny, czy też nastaje moment
złowrogiej ciszy.
Michał spod na wpół przymkniętych powiek przygląda się
dłoni, o której wie jedno: że jest dłonią złodzieja. Nie spieszy
się, nie denerwuje. Czeka spokojnie na odpowiedni moment. A
ten musi nastąpić. Zawsze następuje.
Małe, chwytliwe palce są straszliwie brudne. Już tylko kilka
centymetrów dzieli je od szelek plecaka. Palce - macki. Już
mają zamknąć się na zdobyczy, gdy nagle czyjś żelazny chwyt
niby ognista obręcz zaciska się na nadgarstku. Skowyt bólu:
- O, żesz ty...
Michał już jest na nogach. Zaskoczony złodziej, rozciągnięty
na deskach, z wykręconym ramieniem, patrzy szeroko
otwartymi oczyma. Ma najwyżej osiem, dziewięć lat, twardą,
dawno nie mytą szczecinę nad wysokim czołem, brudną kurtkę
ze zbyt dużego mężczyzny i nieprawdopodobnie długie rzęsy
nad czarnymi oczyma, które teraz rzucają złe błyski.
-Wstawaj - mówi Michał rozluźniając chwyt. - Zawsze
kradniesz?
- Zawsze - mruczy długorzęsy rozcierając bolący nadgarstek. -
Ty co? Prokurator?
Michał rozciąga usta w szerokim uś/niechu.
- Wiesz nawet, kto to jest prokurator?
Mały wzrusza ramionami. Jest taki sam, jak oni wszyscy. Ci
uciekinierzy. Brudny, głodny, rozdrażniony i pełen nieufności.
- Puuu! - wyrywa się z jego warg. To ma, oczywiście, ozna-
C2ać słowo „puść".
- Dobra - zgadza się Michał. - Ale nie zwiewaj jeszcze. Mo-
Zesz mi się przydać.
Mały znów wzrusza ramionami. Nie wygląda na takiego,
który si? boi. Oni się wszyscy jakoś rozpoznają, ci na szlaku.
Niezależnie od wieku, stanu posiadania i stopnia inteligencji.
Nigdy nie Pytają, kto się skąd wziął. W ogóle mało pytają. Taki
styl i niepisany kodeks. - Co to za mieścina? Mały z uporem
wpatruje się w plecak. - Taka tam. Nieduża - mamroce. Widać,
że jest mu zimno. Z niedalekiej stacji dolatuje gwizd
lokomotywy. Przez rząd wa-9onów towarowych przebiega
dreszcz. Ze stuknięciem powiadającym się regularnie ścierają
się żelazne zderzaki.
Wyskakują obaj. Z tą samą małpią zręcznością, z jaką
poprzednio wspięli się, by powierzyć swój los na dobę, godzinę
ciemnym 1 brudnym wnętrzom. Kluczą wśród szyn, pomiędzy
stojącymi na bocznicy składami.
Michał marzy tylko o jednym: o kubku czegoś gorącego.
Tamten mały zapewne też. Ale każdy z nich liczy wyłącznie na
siebie. To też jedno z niepisanych praw szlaku.
Michał kątem oka śledzi dzieciaka, choć ten bardzo stara się
z9ubić. Ma w tym niemałą wprawę. I doświadczenie starego
wygi.
Stacja jak stacja. Wysypany miałkim żwirem peron,
drewniany budynek, podparty słupami spadzisty daszek. Jakieś
wózki, worki 1 kompletna cisza.
Chłopiec widzi, jak mały daje susa pod szlaban zamykający
boczne wejście na peron. Za peronem płot, długi i chropowaty,
Pachnący smarem i jakąś dziwną wonią, znaną chyba z
dzieciństwa. Przypomina zapach morskiego szlamu i
uwikłanych w nim drobniutkich muszelek z niebieskawym
nalotem. To one tak Pachniały. Kiedy? Sto albo tysiąc lat temu.
W każdym razie bar-d2o dawno.
Mały ma zniszczone adidasy, które na wilgotnym podłożu zo-
stawiają charakterystyczny ślad: dwie głębsze bruzdy i coś na
kształt półksiężyca. Michał uśmiecha się pod nosem.
Zapamięta ten ślad. Zawsze pamięta to, co może mu się
przydać.
Maj jest w tym roku wyjątkowo zimny i wilgotny. Dopiero
niedawno, tak naprawdę, zniknęły szarawe łachy śniegu.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin