Płużański T. M., 2016-03-16 se.pl, Zelnik i Niezłomni.pdf

(35 KB) Pobierz
Tadeusz Płużański komentuje: Zelnik i Niezłomni
www.se.pl
/wiadomosci/opinie/tadeusz-pluzanski-komentuje-zelnik-i-niezomni_793016.html
16.03.2016, godz. 02:00 / aktualizacja 15.03.2016, godz. 20:15
foto: SE.pl
Z Jerzym Zelnikiem, słynnym "Faraonem", poznałem się
kilka lat temu. Właściwie trochę przez przypadek. Okazało
się, że w tym samym czasie znaleźliśmy się w tym samym
miejscu - w Hamburgu. Wiedząc o tym, miejscowi Polacy
zaproponowali nam wspólne spotkanie z publicznością.
Bardzo mnie to ucieszyło, Jurek mówił, że jego też. Nie
musieliśmy nawet pisać żadnego scenariusza. Ja
wiedziałem, że Jurek śpiewa, a właściwie melorecytuje
piosenki o Żołnierzach Wyklętych. On wiedział, że ja
zajmuję się tym tematem od wielu lat. Zgraliśmy się bez
problemu. Jurek opowiadał o tym, jak w Lublinie w 1944 r.
"w lipca skwarny czas wakacji nastąpiła bez problemu prosta zmiana okupacji", ja mówiłem o
zbrodniach konkretnych oprawców: Bieruta, Radkiewicza czy Różańskiego. On przywoływał
przejmującą historię zamordowanego przez komunistów księdza Władysława Gurgacza,
który do końca mimo tortur nie dał się złamać, ja o podobnej postawie - świętego (choć
jeszcze nie wyniesionego na ołtarze) rtm. Witolda Pileckiego. On nucił (na melodię "Hej
sokoły"): "Hej, hej, hej cokoły, na nich zdrajce, łotry i matoły", ja podawałem konkretne
przykłady istniejących wciąż w Polsce "ubelisków" i pomników wdzięczności. Kiedy Jurek
przejmująco wyśpiewywał o spotkaniu po latach ofiary z katem, ja wspominałem swoje, jako
syn poszkodowanego, rozmowy z czerwonymi bestiami. Od polskich emigrantów w
Niemczech dostaliśmy gromkie brawa.
Potem pogadaliśmy sobie o życiu (Jurek powtarzał coś, o czym mówi publicznie: że w
swoich prawych poglądach utwierdził się po Smoleńsku), filmach, np. "Pokłosiu" czy "Idzie"
(tu mieliśmy całkiem różne zdanie), w końcu o tym, co nas połączyło - Żołnierzach
Wyklętych. Z pełnym programem pt. "Podziemna Armia Powraca" występuje razem z
bardami: Leszkiem Czajkowskim i Pawłem Piekarczykiem.
Dziś, kiedy wyszła sprawa młodzieńczej współpracy Jerzego Zelnika z komunistyczną
bezpieką, cieszę się, że - w przeciwieństwie do wielu innych - staje w prawdzie, że swoje
krótkie uwikłanie potępia, że prosi o wybaczenie tych, których mógł skrzywdzić.
Jurku, powtórzę to, o czym rozmawialiśmy przed chwilą przez telefon: trzymaj się bracie,
jestem z Tobą. Ale jeśli ktoś mnie spyta, czy powinieneś dalej być twarzą programu o
Wyklętych - powiem nie, bo występowanie na tle Hieronima Dekutowskiego "Zapory" czy
Danki Siedzikówny "Inki" wymaga niezłomnej postawy. Oni zachowali się jak trzeba - nigdy
nie kolaborowali ze złem. Nie mam przy tym wątpliwości, że Jurek dalej, jak przez większość
swojego dorosłego życia, będzie szedł drogą prawdy (inaczej niż gazeta z Czerskiej, która
1/2
próbuje nam wmówić, że Zelnik to "Bolek" prawicy). I podziwiam go, że mimo tego, co go
spotkało, jednoznacznie mówi, że lustracja jest potrzebna.
2/2
Zgłoś jeśli naruszono regulamin