Navarro Julia - Bractwo Świętego Całunu.pdf

(1636 KB) Pobierz
JULIA NAWARRO
Bractwo Świętego Całunu
Tytuł oryginału: LA HERMANDAD DE LA SABANA SANTA
(tłum. Agnieszka Mazuś)
2005
Dla Fermina i Aleksa - bo czasem sny stają się rzeczywistością.
Podziękowania
Dla Fernanda Escribano, który odkrył przede mną tajemnice turyńskich tuneli i
zawsze jest „na dyżurze”, gdy potrzebują go przyjaciele.
Ogromny dług wdzięczności zaciągnęłam u Giana Marii Nicastro, który był moim
przewodnikiem po sekretach swojego miasta, pozwalając patrzeć na Turyn swoimi oczami, i
na każde zawołanie błyskawicznie wyszukiwał wszystkie potrzebne mi informacje.
Carmen Fernandez de Blas i David Trias trzymali kciuki za tę książkę - dziękuję.
I jeszcze wielkie podziękowania dla Olgi, życzliwego głosu Random House
Mondadori.
Są inne światy, ale na tym świecie
H.G. Wells
Król Agar [Abgar Ukkama (panował 4 r. p.n.e. - 7 r. n.e. oraz 13-50 n.e.); Euzebiusz z
Cezarei przypisywał mu wymianę listów z Jezusem; w rzeczywistości dopiero Abgar IX
(179-216 r.) przyjął chrześcijaństwo], syn Euchariasza, pozdrawia Jezusa dobrego Zbawcę,
który pojawił się w Jerozolimie. Słyszałem o Tobie, że uzdrawiasz ludzi bez lekarstw i ziół,
że słowem swoim przywracasz wzrok ślepym, chromym każesz chodzić, trędowatych
oczyszczasz, a zmarłych wskrzeszasz.
Usłyszawszy to wszystko o Tobie, uznałem po rozwadze, że jedno z dwojga to być
może: albo jesteś Bogiem, który zstąpił z nieba, aby czynić cuda, albo też jesteś Synem
Bożym, który takie cuda czynić może. Dlatego też w tym liście pragnę Cię błagać, abyś
raczył przybyć do mnie i uleczyć mnie z choroby, na którą cierpię już od dawna.
Dowiedziałem się bowiem także, iż Żydzi szemrzą przeciw Tobie i nastają na Twe
życie. Przybądź więc do mnie, bo moje miasto małe, lecz zacne, wystarczy dla nas obydwu.
[apokryficzna Korespondencja Jezusa i Abgara[
Król pozwolił odpocząć ręce i posłał strapione spojrzenie mężczyźnie młodemu jak on
sam, który czekał bez ruchu, aż monarcha zakończy pracę, z należnym szacunkiem
zachowując dzielącą ich odległość.
- Jesteś pewny, Josarze? - zapytał król.
- Wierz mi, panie...
Mężczyzna zrobił kilka szybkich kroków w stronę stołu, przy którym pisał Abgar, i
zatrzymał się tuż przed nim.
- Wierzę ci, Josarze, wierzę - uspokoił go król. - Od dzieciństwa jesteś moim
najwierniejszym przyjacielem, nigdy mnie nie zawiodłeś. Chociaż cuda, o jakich opowiadasz,
czynione rzekomo przez tego Żyda, wydają się niezliczone, obawiam się, że twe pragnienie,
by mi pomóc, sprawiło, iż je wyolbrzymiłeś...
- Panie, uwierz mi, tylko ci, którzy wierzą w Żyda zostaną zbawieni. Królu mój,
widziałem, jak Jezus, ledwie dotknąwszy wyblakłych oczu ślepca, przywrócił mu wzrok,
widziałem, jak ubogi paralityk musnął krawędź szaty Jezusa, a ten rozkazał mu wstać i iść.
Ku zdziwieniu wszystkich, tamten wstał i nogi poniosły go jak - nie przymierzając - twoje,
panie. Widziałem, królu mój, jak kobieta zarażona trądem przyglądała się Nazarejczykowi,
ukryta w zaułku ulicy, kiedy wszyscy uciekali od niej z przestrachem. Jezus zaś, podchodząc
do niej, rzekł: „Jesteś uzdrowiona”, a ta, nie wierząc własnemu szczęściu, zaczęła krzyczeć:
„Uleczył mnie! Uleczył!”. Jej twarz odzyskała ludzkie rysy, dłonie zaś, dotąd skrywane pod
suknią, stały się idealnie gładkie...
Ja sam byłem świadkiem największego cudu, kiedy podążałem za Jezusem i jego
uczniami i napotkaliśmy rodzinę opłakującą śmierć krewnego. Jezus wszedł do ich domu i
nakazał zmarłemu, by wstał. Sam Bóg musiał przemawiać jego głosem, bo klnę się na
wszystko, mój królu, że człowiek ów otworzył oczy, usiadł i sam nie mógł się nadziwić, że
powraca do życia...
- Masz rację, Josarze, żeby wyzdrowieć, muszę wierzyć, chcę wierzyć w tego Jezusa z
Nazaretu. Musi on być synem Boga, skoro potrafi wskrzeszać zmarłych. Ale czy zechce
uleczyć króla, który dał się ponieść żądzy?
- Abgarze, Jezus leczy nie tylko ciała, uzdrawia też dusze. Widzisz, głosi on, iż żal za
złe uczynki i chęć, by wieść godne życie, wyrzekając się grzechu, wystarczą, by zyskać
przebaczenie u Boga. Grzesznicy znajdują pociechę w Nazarejczyku...
- Obyś miał rację... Ja sam nie potrafię sobie wybaczyć wszeteczeństwa, jakiego
dopuściłem się z Anią. Ta niewiasta skaziła moje ciało i duszę...
- Skąd miałeś wiedzieć, panie, że jest trędowata, że dar od króla Tyru to nikczemny
podstęp? Jak mógłbyś podejrzewać, że ma w sobie nasienie choroby i je na ciebie przeniesie?
Ania była najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek widzieliśmy, każdy mężczyzna straciłby
dla niej głowę...
- Jestem królem, Josarze, i nie powinienem dać się omamić nawet najpiękniejszej
tancerce... Teraz ona pokutuje za swe piękno, bo choroba trawi jej białe lico, mnie zaś,
Josarze, zalewają poty, wzrok zachodzi mgłą, i lękam się, że wkrótce moja skóra zacznie
gnić...
Szmer czyichś ostrożnych kroków wzbudził czujność mężczyzn. Do komnaty,
uśmiechając się łagodnie, weszła drobna kobieta o śniadej cerze i czarnych włosach.
Josar patrzył na nią z uwielbieniem. Zachwycała go doskonałość jej ciała i promienny
uśmiech. Szanował ją za to, że jest tak lojalna wobec króla i że z jej ust nie padło słowo
wyrzutu, kiedy jej miejsce w królewskim łożu zajęła Ania, tancerka z Kaukazu, kobieta, która
zaraziła jej męża trądem.
Abgar nie pozwalał się nikomu dotknąć, by choroba nie przeszła na bliskich. Coraz
rzadziej pokazywał się poddanym.
Nie umiał jednak sprzeciwić się żelaznej woli królowej, która nalegała, że sama
będzie go pielęgnowała. Podnosiła męża na duchu, przekonując do opowieści Josara o
cudach, jakie czynił Jezus.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin