Jacek Międlar.rtf

(39 KB) Pobierz

KAZANIE I INNE...

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze dziewica!

 

Szczęść Boże, serdecznie pozdrawiam  -Jerzy

 

Ks. Jacek Międlar: KAZANIE w Katedrze Białostockiej z okazji 82 rocznicy powstania ONR - 16.04.2016

Tylko przekazując dalej – każdy we własnym zakresie – możemy dać odpór  atakowi sił post-magdalenkowych na ks. Jacka Międlara! … Kazanie ks. Jacka Międlara wygłoszona 16.04.2016 w Katedrze Białostockiej za które tak się wściekli czerwoni i zdecydowana część czarnych.

Przeczytaj całe kazanie ks. Jacka Międlara z białostockiej katedry i przekaż dalej!                           "Wielką Polskęuważam najważniejszy cel mego życia"

 

Odrzućmy na bok, na margines społeczny bierność i już nigdy do niej nie wracajmy, ale miłując drugiego człowieka, nienawidźmy zbrodni i grzechu. I budujmy cywilizację prawdy, sprawiedliwości, cywilizację Chrystusa, tę cywilizację, do której budowania powołuje nas sam Pan Bóg.

 

      – Moi drodzy, niech cały Białystok i cała Polska usłyszy– Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

 

– Na wieki wieków. Amen.– Cieszę się, że z taką determinacją, z taką siłą te słowa wypowiedzieliście, bo jacyś na początku mszy świętej byliście niemrawi. Ale wiem, że ta niemrawość być może jest wynikiem jakiegoś dyskomfortu, jakiejś innej być może sprawy. Ale zostawmy to. Cieszę się, że jest w was duma z tego powodu, że jesteście chrześcijanami, z tego powodu, że jesteście wyznawcami Chrystusa. Moi drodzy, był taki czas, gdy mogło się wydawać, że mnie z wami nie było, że byłem nieobecny, że nie kontaktowałem się z wami, że nie spotykaliśmy się w lokalu czy na wspólnej mszy świętej. Byłem w tym czasie w zakonie klauzulowym, byłem w tym czasie na natężonej modlitwie. Ale moi drodzy – ja z wami byłem, byłem cały czas z wami obecny duchem. Byłem z wami cały czas na rozmowie z Panem Bogiem. I podczas mojego pobytu w zakonie klauzulowym, podczas modlitwy w kaplicy klasztornej postanowiłem przygotować dla was kazanie, postanowiłem napisać dla was słowo, które uważam, że jest bardzo ważne, słowo, które chcę wam dzisiaj wygłosić, słowo, które chciałbym, aby wybrzmiało w waszym sercu.

 

      I tak się składa, moi drodzy, że my wciąż trwamy w okresie wielkanocnym, dlatego na sytuację, w jakiej się znajdujemy, i na zadania, jakie z tej sytuacji wynikają, proszę, patrzmy przez pryzmat Zmartwychwstania, przez pryzmat największej z tajemnic, przez pryzmat misterium, które jest szczytem Ewangelii. Moi drodzy, Wielkanoc to katolickie arcyświęto, to święto zwycięstwa, to święto, które doskonale koresponduje ze starotestamentalną Paschą, czyli z przejściem z niewoli ku wolności. I w Passze, a zarazem w Zmartwychwstaniu, odnajdujemy takie wartości, których nie sposób nie znaleźć w naszej nacjonalistycznej działalności. Nie sposób nie znaleźć męstwa, bezkompromisowości, odrzucenia bierności, tchórzostwa, zerwania z pęt niewoli czy wyzwolenia ze służalstwa kłamstwu, czy wyzwolenia za służalstwa zbrodniarzom, którzy uderzają w godność człowieka, a którzy pałętają się zarówno z Zachodu, jak i ze Wschodu. To jest misterium Zmartwychwstania, misterium Wielkanocy, misterium, które jest źródłem i szczytem naszej chrześcijańskiej działalności.

 

       Moi drodzy, wspomniałem o Passze. Przez 400 lat Żydzi trwali w niewoli. I w tym czasie Egipcjanie robili, co w ich mocy, aby Żydów zmieść z powierzchni ziemi. Stosowali oni również metody eugenicznie, czy korzystali z usług konfidentów, zwykłych szmalcowników, których zadaniem było zniszczenie narodu żydowskiego. Mieli ich zniszczyć na wszystkich płaszczyznach – na płaszczyźnie kulturowej, na płaszczyźnie gospodarczej, politycznej i społecznej. Ale nie wchodząc w szczegóły, chciałbym wam zadać kilka pytań. Czy to egipskie działanie nie przypomina przypadkiem czasów współczesnych na naszym polskim podwórku? Czy te okoliczności nie przypominają czasów, w jakich nam – wiernym Kościoła walczącego – przychodzi stoczyć batalię? Eugenika, karminie kłamstwem, fabrykowanie fałszywych legend, dominacja establishmentu wykorzystującego słabszych, konfidenckie zagrywki wobec zachodniego okupanta czy odrzucenie Chrystusa i prawdy z serc i społeczeństw. Wydaje się to być bardzo jasne.

 

      Tak moi drodzy. Niewola egipska posiada swoją ponadczasową analogię, którą odnajdujemy w Polsce i w Kościele XXI w.

 

I proszę, byście poprzez ten ponadczasowy, biblijny przekaz na wszystkie kolejne słowa, które dzisiaj wypowiem. Popatrzcie przez pryzmat Zmartwychwstania, przez pryzmat Paschy, niewoli egipskiej, przez pryzmat wyzwolenia z uciemiężenia do wolności. I na pierwszy rzut oka, moi drodzy, może się wydawać, że najtrudniejszym przeciwnikiem Żydów byli Egipcjanie, byli ciemiężyciele. Tymczasem, moi drodzy, to jest bzdura, gdyż największym przeciwnikiem porzucenia pęt niewoli byli sami Żydzi, a konkretnie – ich tchórzliwe i bierne nastawienie, przyzwyczajenie i bezrefleksyjna akceptacja status quo, w jakim się znaleźli.

 

      Największą zatem przeszkodą na drodze ruchu wolnościowego, ruchu poszukującego prawdy, ruchu zdążającego do umocnienia narodu nie są oligarchowie, mafia, establishment czy wrogowie, ale jest zwykłe tchórzostwo, zwykła żydowska pasywność, która wkrada się w grupy społeczne na całym świecie. Bo, moi drodzy, tchórze nie chcą móc zrzucić kajdan niewoli, bojąc się przy tym przelania choćby jednej kropli krwi. Zatem żydowską tragedią nie była egipska tyrania, lecz zwykłe – wybaczcie za kolokwializm – frajerstwo. I z takimi „frajerami” miał do czynienia również Jezus, o czym słyszeliście w dzisiejszej Ewangelii – Ewangelii wg św. Jana, rozdział szósty. Ci „frajerzy” zostawili Chrystusa, pozostawili Go, odrzucili Jego naukę, odrzucili Mistrza i Nauczyciela, który gotów był oddać za nich życie i oddał za nich życie. I z takimi, szukającymi taniego poklasku karierowiczami mają nawet do czynienia środowiska nam pokrewne, o czym doskonale wiemy. Z taką postawą ma do czynienia każde społeczeństwo, bez względu na to, czy podziela narodową ideę czy nie.

 

Ale na szczęście, moi drodzy, wasza obecność mówi coś absolutnie, zupełnie innego – wasza obecność mówi, że wy porzuciliście tchórzostwo, że wy porzuciliście bierność, że was nie obchodzi pasywność i defetyzm, ale wy poddaliście się odwadze, której źródłem jest Chrystus. Wy macie w sobie męstwo i chęć porzucenia kajdan niewoli, co dla wielu jest solą w oczach. Dlatego, moi drodzy, ciemiężyciele i pasywny, żydowski” motłoch będzie chciał was rzucić na kolana, przeczołgać, przemielić, przełknąć, przetrawić, a na koniec będzie chciał was wypluć, bo jesteście niewygodni, bo żyjecie Chrystusem, tym, który zwyciężył śmierć, tym, który zwyciężył grzech, tym, który nie daje żadnego przyzwolenia na fałsz. Dlatego świat będzie chciał nas wypluć i przemielić, rzucić na kolana.

 

       Ale przypominam i będę przypominał to zawsze, że my – narodowo-katoliccy radykałowie – nie będziemy klękać przed nikim innym, jak tylko przed Bogiem. Dlatego nie zakłamując rzeczywistości, powiedzmy dzisiaj prawdę – Kościół, naród polski żyje dzisiaj „w Egipcie”, gdzie nie brakuje tchórzy, oddanych, przyzwyczajonych do trwającej okupacji, do niszczenia inteligencji poprzez wprowadzanie infantylnych programów edukacyjnych, programów telewizyjnych i internetowych. Żyjemy w okupacji, gdzie wielu Polaków pokochało „egipskie represje” XXI w. Większość otumaniona strachem czuje się szczęśliwsza, zajadając z garów podczas okupacji, niż cieszyć się manną i przepiórkami na wolności na pustyni. Co więcej – wielu daje się wciągnąć w tę zbrodniczą „egipską zagrywkę”, wykrzykując demokratyczne hasła i plotąc o rzekomo utraconej wolności słowa, mając ją w swoich rękach, będąc na usługach zdrajców, będąc na usługach uciskającej oligarchii i postkomuny, która utraciła dostęp do koryta niczym Egipcjanie.

 

Moi drodzy – biedni to są ludzie, ale katolicy. My – wyznawcy Ewangelii, my – wyznawcy Chrystusa, my się musimy za nich modlić

a nie tylko ich ganić.

Str.-2 Wszak jeżeli będziemy ganić, nie będziemy ganili z nienawiści i ze złości, lecz będziemy ganić z miłości do nich, do naszych bliskich i do młodego pokolenia, które jest wrzucone w aksjologiczną próżnię, próżnię, którą chcą zapełnić lewackim chłamem. My natomiast chcemy ją zapełnić Ewangelią i Chrystusem. My natomiast chcemy ją zapełnić miłością do narodu polskiego, który jest naszym dobrem.

 

        Moi drodzy, żyjemy „w Egipcie”, gdzie niemało konfidentów na usługach obcych, bezbożnych aparatów, mających na celu zniszczenie cywilizacji łacińskiej i narodowej tożsamości. Żyjemy „w Egipcie”, gdzie na porządku dziennym stykamy się z eugeniczną ideologią, próbującą wkraść się w naszą codzienność, chcącą wjechać do naszych katolickich świątyń.

 

        Żyjemy „w Egipcie”, gdzie modernistyczne, masońskie i paramasońskie maski próbują mieć wpływ na Kościół Piotrowy, na Kościół Jezusa Chrystusa, na Kościół, który jest dobrem od samego Boga. Wreszcie żyjemy „w Egipcie”, gdzie ciemiężycielami są poplecznicy Luksemburskiej Róży i kto „kumaty” – wie, o co chodzi.

 

Podobnie jak Egipcjanie na Żydach, współcześni okupanci mają zamiar nas wynarodowić, zniszczyć naszą kulturę, nasze dobro, chrześcijaństwo, Ewangelię, i bezcenne, wyrastające z niej wartości, które są naszym narodowym dobrem, począwszy od 966 r., od chrztu Polski. I moi drodzy, jak widzicie, i o tym chyba mówił kolega Aleksander – historia lubi się powtarzać. Na przestrzeni tysięcy lat jedynie zmienił się azymut.

        Bo czym jest marksistowska Unia Europejska jak nie aparatem agresywnym wobec Boga, wobec Kościoła, wobec godności człowieka. Jeżeli my, księża, przestaniemy o tym mówić, to kto? Jeżeli wy, nacjonaliści, przestaniecie walczyć, to obiecuję wam – „kamienie będą wołać”, gdyż taka jest wola Pana. Bóg nie daje przyzwolenia na zbrodnię, a jest to zbrodnia.

Jak wielu z was z pewnością zauważyło, jest coś takiego w każdym społeczeństwie i to miało miejsce również wśród Żydów podczas egipskiej niewoli – tzw. tchórzowska polityka kompromisów, próbująca Ewangelię dopasować do świata, nie świat do Ewangelii. I ona odgrywa służalczą rolę wobec faraona XXI w., tj. ducha czasu i tzw. ukochanego przez wielu świętego spokoju. I moi drodzy – ta „niewola egipska” Kościoła ma na celu z wiernych uczynić pachołków, a z kapłanów zaś – pastuchów.

       Tymczasem, moi drodzy, Kościół potrzebuje prawdziwych panów i prawdziwych pasterzy, nie zaś pastuchów, którzy będą gotowi rzucić się w ogień za swoimi wiernymi owcami. I chyba zapomnieliśmy naukę Leona XIII, wielkiego papieża, tzw. papieża pokoju, który powiedział: „Nic tak Kościołowi nie zaszkodziło, jak wieczna ustępliwość” i dalej: „Kościołowi potrzeba katolików, którzy nie uznają kompromisów. Nadszedł czas walki i mocnego świadectwa wiary w Chrystusa”.

       Dlatego my, narodowi radykałowie, w imię odpowiedzialności za dobro, jakie otrzymaliśmy od Boga, w imię odpowiedzialności za naród polski i w imię miłości do każdego człowieka, bez względu na to, jaką konotację polityczną czy religijną wyznaje, wobec jakiegokolwiek defetyzmu musimy wykazać bezkompromisowy sprzeciw, gdyż my, katolicy, nie możemy poddać się tzw. tchórzowskiej polityce ustępliwości, polityce kompromisu. Jest ona czymś diabelskim, czymś, na co z pewnością nie możemy sobie pozwolić.

       Ale mądry zapyta, jak wyzwolić się z powszechnie panującego strachu, tchórzostwa i niewoli. Dla wielu może to wydawać się dziwne, ale najpierw musi odbyć się święto osobistego wyzwolenia z niewoli, tj. intronizacji Chrystusa w naszych sercach, zanim Zbawiciela intronizujemy w naszym społeczeństwie i w naszym narodzie. I ten pierwszy krok tej intronizacji w naszym sercu, tego wyzwolenia, tego, co jest wewnątrz nas, możemy dokonać za pomocą tzw. deklaracji wiary, wiary, która zapisana jest w Liście do Rzymian, w rozdziale 10, wiersz 9. Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg wskrzesił Go z martwych, osiągniesz zbawienie, czyli zrobisz pierwszy krok ku intronizacji Jezusa w swoim sercu. I taka wiara, taka deklaracja prowadzi [...] do bezcennego lekarstwa z choroby niewoli – to jest konfesjonał, to jest spowiedź święta. I będąc w zakonie klauzulowym obiecałem sobie, że powiem wam o konfesjonale, że powiem wam o spowiedzi świętej, że powiem wam, jaki jest ten pierwszy krok polskiego nacjonalisty na drodze wyzwalania.  

       Moi drodzy, bo wyzwolicielem jest żywy Chrystus, a nie zaś jakaś pusta idea, nie liberalizm, nie konsumpcjonizm, nie kosmopolityzm, relatywizm czy modernizm, ale rzeczywista intronizacja Chrystusa w naszych sercach, to jest niemalże obowiązek nacjonalisty polskiego. To najistotniejszy krok w celu intronizacji Go w naszym narodzie, a zatem w realizacji naszego nadrzędnego celu, pryncypialnego – zbudowanie wielkiej, katolickiej Polski. I my najpierw musimy zrobić ten pierwszy krok.

        Moi drodzy, 82 lata temu, w polskim społeczeństwie została podpisana deklaracja ideowa, która dała początek Obozowi Narodowo-Radykalnemu. I ta formacja już u samego początku wyróżniała się bezkompromisowością, brakiem letniości, brakiem strachu i tchórzostwa, a wielkim radykalizmem. I ta formacja już 82 lata temu dała wielką nadzieję dla społeczeństwa przed upadkiem cywilizacji łacińskiej i przed upadkiem narodowo-katolickiego ducha, jaki trwał w nas. I nasi ojcowie ideowi nie poddali się kominternowskiej propagandzie, która trwa do dzisiaj, nie dali przyzwolenia na próby niszczenia Chrystusowego dziedzictwa, z którego wyrastamy, widząc w narodzie dobro podstawowe, przy czym na piedestał stawiając naukę o zbawieniu.

       Znaczy to, moi drodzy, że narodowi radykałowie dwudziestolecia międzywojennego, jak i narodowi radykałowie XXI w., stawiając zdecydowany opór ówczesnym ciemiężycielom, tj. umysłowej hołocie, ponad wszystko stawiali potrzebę dbania o doprowadzenie jak największej części narodu do Chrystusa, do tego, o czym mówił kolega Fryderyk – do Zbawiciela, do tego, który jest naszą mocą. I to jest fundament naszej działalności – doprowadzić do najwyższego dobra poprzez aktywizm w dobru podstawowym.

       Moi drodzy, to wszystko w myśl Zmartwychwstania, to wszystko w myśl wyzwolenia narodu z niewoli grzechu, fałszu oraz ówczesnych wrogów. Bo jeśli miłość do narodu ma być decydującym motywem ludzkich działań i ma dążyć do zapewnienia narodowi tego, co najlepsze, to katolicki nacjonalista musi uznać, że troska o jego rodaków wymaga od niego ich ewangelizacji, tj. doprowadzenia do zbawienia.

       I chcę podkreślić bardzo mocno – zapamiętajcie, moi drodzy, to na zawsze – nie ma polskiego nacjonalisty bez radykalnego katolicyzmu. Nie ma, bo w innym razie staniemy się ateistycznym nacjonalizmem rodem zza zachodniej granicy czy z innych narodowości europejskich. Nie ma polskiego nacjonalizmu bez katolickiego radykalizmu. I to od was właśnie zależy, czy ta aksjologiczna próżnia zostanie zapełniona antywartościami czy wartością taką jak Bóg, honor i ojczyzna.

      I musimy działać zdecydowanie, bez opamiętania, radykalnie, wyzwalając naszych braci i siostry z pęt czy fanatycznej wręcz poprawności politycznej, która jest tak samo zła, jak różnego rodzaju fundamentalizmy. I bierzmy przykład z najlepszych, bierzmy przykład z naszych ideowych autorytetów, z naszych ideowych ojców. I pozwolę sobie kilku z nich w sposób litanijny wymienić. Jan Mosdorf – założyciel ONR, w 1943 r. zamordowany przez Niemców w Auschwitz za pomoc więzionym Żydom, Jan Korolec – publicysta pism „Nowy Ład”, „ABC”, „Prosto z Mostu”, w 1941 zamordowany w Auschwitz, Marian Rojt – wierny katolik i zagorzały wróg komunizmu, zamordowany w obozie koncentracyjnym w Gross-Rosen, wreszcie Wojciech Kwasieborski – wierny katolik, redaktor i publicysta „Akademika Polskiego”, „Szczerbca” oraz „Pro Christo”, w 1941 rozstrzelany przez Niemców w Palmirach.

      Świadectwo tych wielkich jest bardzo jasne – zero tolerancji dla „żydowskiego tchórzostwa”. Zero tolerancji dla pasywności. Zero tolerancji dla tego, co prowadzi nas do zniewolenia, a wreszcie – ogarniętej nowotworem złośliwym Polski i Polaków – zero tolerancji dla tego nowotworu. I ten nowotwór wymaga chemioterapii. I tą chemioterapią, o czym zapewnia nas poprzez słowo, o czym zapewniają nas nasi ideowi ojcowie, jest bezkompromisowe powrócenie do dziedzictwa, do naszego Christianitas, będącego w nierozerwalnej korelacji z narodem polskim. I wydaje się, moi drodzy, że nawet największy troglodyta czy największy katocelebryta, zwłaszcza w 1050. rocznicę chrztu Polski, nie będzie w stanie tego faktu podważyć.

   Str.-3    Tym powrotem, tą chemioterapią jest bezkompromisowy, narodowo-katolicki radykalizm. To jest aktywizm pełen miłosierdzia, ale w pierwszej kolejności ukierunkowany na najbliższych, na polski naród, to jest na rodzinę, jak określał z patosem polski naród św. Jan Paweł II. Droga narodowego radykała, katolika, apostoła ojczyzny i apostoła Kościoła jest nie do pogodzenia ze zewsząd promowanym konsumpcjonizmem, materializmem czy naiwnie akceptowanym fundamentalizmem. Droga narodowego radykała jest nie do pogodzenia z karierowiczostwem czy szukaniem taniego poklasku – nie ma na to zgody. To wszystko odrzućmy, moi drodzy, na śmietnik historii. I nie bez powodu krzyczymy: „Młodzi, aktywni, radykalni!”, na pewno tubalnym głosem nieraz wykrzyczycie dzisiaj to na ulicach Białegostoku.

       Dlatego bierzmy sprawy w swoje ręce. Nie stójmy przy ścianie z założonymi rękami. Odrzućmy na bok, na margines społeczny bierność i już nigdy do niej nie wracajmy, ale miłując drugiego człowieka, nienawidźmy zbrodni i grzechu. I budujmy cywilizację prawdy, sprawiedliwości, cywilizację Chrystusa, tę cywilizację, do której budowania powołuje nas sam Pan Bóg.

I pozwólcie, moi drodzy, że na koniec wypowiem kilka cytatów. Pierwszy z nich – ks. Jerzego Popiełuszki, błogosławionego:

      „Jako synowie Boga nie możemy być niewolnikami”. Dlatego bądźmy uparci i mocą Zmartwychwstałego Pana idźmy na pole walki i nigdy nie ustępujmy nawet na krok. I nie ustając na krok, prowadząc walkę z przeciwnościami, żyjmy wypowiadanymi przez żołnierzy NSZ słowami.

I musimy wpoić je do serca, one muszą stać się naszym, niemalże fundamentalnym, faktorem życia – walkę o wielką Polskę uważam za najważniejszy cel mego życia, w pełni świadomości celu pierwej śmierć poniosę, aniżeli zdradzę. Walczę o wielką Polskę, walczę o Polskę wolną od wewnętrznego, zachodniego i wschodniego ciemiężyciela. O wielką, katolicką Polskę, w której jedynym Panem, Zbawicielem i Królem jest nasz Pan Jezus Chrystus. Walczmy, bo cytując klasyka – jesteśmy nie tylko owocem narodowo-radykalnym, ale jesteśmy owocem wielkiej wiary.

      I może są inni na świecie mądrzejsi mądrością książkową, roztropniejsi roztropnością mistrza, przebieglejsi przebiegłością szulera, ale niech to wszyscy usłyszą – nikt w Polsce nie wierzy tak silnie jak my. Idziemy naprzód, w dal jeszcze zamgloną, ale już coraz wyraźniejszą, idziemy równo, bez nerwowego pośpiechu, ale i bez wahającej niepewności. Wyszliśmy małą gromadką, a teraz spojrzyjmy wstecz, iluż narosło po drodze.

      I na drodze budowania wielkiej Polski, Polski, gdzie Panem jest Chrystus, Polski, której obywatele intronizowali Chrystusa w swoim sercu, niech nam On sam błogosławi. AMEN.

Księża nie klękali przed komunistami, dlaczego teraz klękają przed „Wyborczą”? Powyższe pytanie można sobie śmiało zadać, obserwując ciągnącą się od ubiegłego roku sprawę ks. Jacka Międlara. Ów młody, charyzmatyczny kapłan-narodowiec po raz pierwszy podpadł „Wyborczej” we wrześniu 2015 r., kiedy to wygłosił płomienne kazanie podczas wrocławskiego marszu ONR-u przeciw muzułmańskim imigrantom: Potrzebujemy męstwa i odwagi, ale nie od Allaha i lewaków.

 

       I dalej: Nie atakujemy, my bronimy się przed inwazją, przed atakiem ze Wschodu, który jest idealnie zaprogramowany. Coś, co dla wielu stało się rodzajem objawienia – oto pojawia się duchowny potrafiący nawiązać genialny kontakt ze słuchaczami, porywający ich swoją szczerością, autentyzmem i ewangelizacyjnym zapałem – dla „GW” zabrzmiało jak wielki dzwon alarmowy.

 

         Narodowcy mają swojego Popiełuszkę! Przesada? Ton tekstów „Wyborczej” jako żywo przypomina pamiętny paszkwil Urbana o „seansach nienawiści” i „sesjach politycznej wścieklizny”. Natychmiast więc rozpętano nagonkę wedle sprawdzonej metody – angażujemy w miejscowym środowisku (wrocławska parafia św. Anny) aktyw w postaci grupy „oburzonych wiernych” i skłócamy lokalną społeczność, równocześnie zaś orkiestrujemy medialną histerię połączoną z interwencjami u przełożony...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin