Graham Heather - Gorączka nocy 01 - Uśmiech tygrysa.pdf

(879 KB) Pobierz
Graham Heather
Uśmiech tygrysa
Raf Tyler desperacko poszukuje brata, który zniknął bez śladu. Jaki był w tym
udział pięknej modelki, Tary Hill? Napiętnowana przez media jako kochanka
gangstera, zamieszana w morderstwo, przez dwa lata ukrywała się przed
światem. Teraz nie wierzy nikomu, zwłaszcza mężczyznom. Tymczasem Raf musi
zdobyć jej zaufanie, by uzyskać wieści o bracie. Gotów jest nawet ją uwieść...
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Rzeźba zachwycała.
Eksponowana w dziale starożytnego Rzymu, opatrzona była tabliczką: „Anonim, ok.
100
roku n.e.,
czarny marmur".
Tara nie mogła oderwać od niej oczu.
Przedstawiała czarnego tygrysa naturalnej wielkości. Antyczny rzeźbiarz oddał moment, kiedy
zwierzę, wypatrzywszy ofiarę, pręży się do skoku. Jedna łapa uniesiona w czujnym oczekiwaniu, ciało
napięte, tygrys za moment wypryśnie miękko, nie chybiając celu. Tara miała wrażenie, że widzi jego
oczy, brązowozłote, rozświetlone tajemniczym blaskiem. Czuła jego siłę i pełną drapieżności grację.
Nagle uświadomiła sobie, że jest sama z prężącym się do skoku kotem, i uśmiechnęła się do siebie.
Chciała być z nim sama.
8
Heather Graham
W sali były inne rzeźby przedstawiające zwierzęta: lwy, dziki, psy myśliwskie, koty, ale żadna nie
mogła się równać z czarnym tygrysem. Kustosz działu musiał być tego samego zdania, bo umieścił
tygrysa na podwyższeniu, na samym środku sali.
Tara zerknęła na zegarek. Była umówiona na lunch, ale jeszcze kilka minut mogła poświęcić
marmurowemu drapieżnikowi. Zdawał się delikatny, ale każdy muskuł, każde ścięgno znamionowały
siłę i sprężystość, jakby lada chwila miał ożyć i wydać groźny pomruk. Była w nim pierwotna moc,
która fascynowała, budziła wręcz irracjonalną cześć.
Odwrócona plecami do drzwi, Tara poczuła, że ktoś wszedł do sali i przygląda się, nie wiedziała, jej
czy tygrysowi. Podniosła głowę. W szybie gabloty, w której stały małe posążki z terakoty, zobaczyła
odbicie męskiej sylwetki. Wysoki, znacznie wyższy od niej, stał nieruchomo w drzwiach, blokował
przejście, milczał i zdawał się groźniejszy od wszystkich antycznych drapieżników.
Groźniejszy od czarnego tygrysa.
Tarę przeszedł zimny dreszcz, wyobraźnią zaczęła płatać figle. Zobaczyła w nieznajomym czającego
się łowcę, śmiertelne zagrożenie. Gotuje się do ataku, zaraz usidli ofiarę, czyli ją. Przez chwilę będzie
się nią bawił, potem znudzi się, wtedy zada ostateczny, precyzyjny cios.
Zwariowałaś, napomniała się w myślach. Facet nie jest tygrysem, ty przebywasz w publicznym
muzeum. Pełno tu zwiedzających i strażników.
Wzięła głęboki oddech, wykpiwając w myślach swoje lęki. Pomimo to poruszała się czujnie,
ostrożnie.
Uśmiech tygrysa
9
Nie chciała mieć nieznajomego za plecami. Postanowiła jeszcze raz obejść tygrysa i spojrzeć
mężczyźnie w twarz. Przekona się, że to zwykły facet, i będzie śmiać się z własnych rojeń.
Jak gdyby nigdy nic okrążyła rzeźbę, lecz dziwne napięcie jej nie opuszczało. Nie mogła uwolnić się
od wrażenia, że nieznajomy hipnotyzuje ją wzrokiem. Że nie jest zwykłym facetem.
Udawała, że podziwia tygrysa, ale przyglądała się wysokiemu, przyciągającemu uwagę mężczyźnie.
Oparł ręce na biodrach, sprawiał wrażenie, że też ogląda rzeźbę.
Serce zaczęło bić jej szybciej.
Ciemne, prawie kruczoczarne, krótko ostrzyżone włosy. Czarne sztruksowe dżinsy, skórzana kurtka.
Szczupła sylwetka świadcząca o dobrej kondycji. Tak się prezentował.
Tarze bezwiednie skojarzył się z antycznym tygrysem. Emanował siłą, pięknem i zagrożeniem. Sku-
piony, czujny, pełen energii, jakby gotował się do skoku.
Niczym tygrys wychodzący na łowy.
Spojrzała na jego tw,arz. Ogorzała, wysmagana, surowa, ale jeszcze młoda. Mocno zarysowana broda,
wysokie kości policzkowe, pełne usta, ciemne brwi i...
Złote oczy, właściwie brązowozłote, żywe, rozjarzone słonecznym blaskiem...
Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że natarczywie przygląda się nieznajomemu.
On to widział, obserwował ją.
Kiedy ich spojrzenia spotkały się, uśmiechnął się lekko.
10
Heather Graham
Tara zrobiła się pąsowa i szybko odwróciła wzrok.
Musi już iść, napomniała się, jest umówiona na lunch, spóźni się, jeśli zaraz nie wyjdzie, ale
mężczyzna tarasował przejście.
Tygrys.
Pełen gracji i siły.
Napastnik.
Czyżby jej zagrażał?
Nie bądź śmieszna, ofuknęła się. Do muzeum przychodzą tysiące zwiedzających. Dlaczego ktoś
miałby akurat tutaj czyhać na Tarę Hill? Absurdalny pomysł.
To nie był żaden pomysł, tylko odczucie.
Przejdź obok niego, idiotko, nakazała sobie.
Wstrzymała oddech, bo mężczyzna zrobił kilka kroków w głąb sali.
Nadal trzymał dłonie na biodrach. Uważnie przyglądał się marmurowemu tygrysowi, z którym tak
bardzo kojarzył się Tarze.
Irytowała ją bliskość nieznajomego, a zarazem złościła ta irytacja, ale w mężczyźnie było coś zarazem
nikczemnego i szlachetnego. Nie była w stanie oprzeć się tej niezwykłej, podniecającej kombinacji.
Chciała wyczytać z jego oczu, co myśli, kim jest. Pragnęła go dotknąć, sprawdzić, czy jest istotą z
krwi i kości, czy może marmurowym dziełem sztuki. Czy oddycha, żyje...?
Zniewalał. Jego obecność wdzierała się gdzieś głęboko, pod powierzchnię zwykłej ogłady i
poprawności. Odrzucał i fascynował...
Przerażał.
Absurd, pomyślała Tara, a jednak czuła się sparaliżowana, jakby mężczyzna rzucił na nią urok.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin