Stanley Frodsham - Smith Wigglesworth - apostoł wiary.pdf

(660 KB) Pobierz
Smith Wigglesworth – apostoł wiary, Stanley Frodsham
Stanley Frodsham
Smith Wigglesworth – apostoł wiary
SPIS TREŚCI
1. Najpierw
źdźbło
/ 2. Nadeszła pomoc / 3. Potem kłos / 4. Obdarzony mocą z wysokości / 5. Po otrzymaniu chrztu Ducha
6. W słu bie uzdrawiania / 7. Niestrudzony w pracy / 8. Cuda w Australii i Nowej Zelandii / 9. Posługa w Szwajcarii i Szwecji
10. Tajemnica duchowej siły / 11. Prowokator / 12. Wolny od chciwości / 13. Wielki bój wiary /14. ycie w radości
15. Pełne ziarno w kłosie / 16. Czynna wiara
01. NAJPIERW
ŹDŹBŁO
Rok 1859 znany jest jako rok wielkiego, irlandzkiego odrodzenia duchowego. Dwa lata wcześniej
potę na fala odrodzenia przeszła przez Amerykę. W ka dym wielkim mieście odbywały się
zgromadzenia modlitewne, na które uczęszczały tysiące ludzi. Duch działał tak potę nie, e według ocen
ka dego miesiąca było pięćdziesiąt tysięcy nawróconych. Radosna wieść o odrodzeniu duchowym w
Irlandii i Ameryce pobudziła tak e wierzących w Anglii do szukania Pana w modlitwie. Wkrótce w
całym kraju zaczął płonąć ogień odrodzonej wiary. Spurgeon głosił ewangelię wielkim tłumom w
Londynie i na ka dym zgromadzeniu wielu przyjęło Jezusa Chrystusa jako swojego Pana i Zbawiciela.
Na południu Walii Christmas Evans pełnił wspaniałą posługę ewangelizacyjną. Nawróceni ludzie byli tak
bardzo szczęśliwi, e w czasie spotkań tańczyli z radości, a Evans im tego nie zabraniał. Ta niewymowna
radość sprawiała, e rzesze grzeszników szukały Chrystusa, aby osiągnąć ten błogi stan. W tym samym
czasie zostali w niezwykły sposób pobudzeni do wiary ludzie uczęszczający do Kościoła metodystów.
Jeden z ich ewangelistów, William Booth, został szczególnie natchniony przez Pana. W roku 1859
oddzielił się od metodystów, aby całkowicie poświęcić się pracy ewangelizacyjnej. Bóg tak nim
pokierował, e jako pierwsze miejsce swej działalności obrał dzielnice biedoty we wschodniej części
Londynu. Najgorsi grzesznicy przemienieni zostali w tym czasie w
świętych
i idąc potem przez kraj,
głosili ewangelię. William Booth zało ył później Armię Zbawienia.
Było to w roku odrodzenia 1859. W małej miejscowości o nazwie Menston w hrabstwie Yorkshire w
Anglii urodził się Smith Wigglesworth. Pewnego dnia, kiedy w Riverside, w Kalifornii wygłaszał
kazanie, poprosiliśmy, aby opowiedział nam historię swego ycia. Oto co usłyszeliśmy.
Ojciec mój był bardzo ubogi i pracował wiele godzin dziennie za niskie wynagrodzenie, aby wy ywić
onę, trzech synów i córkę. Przypominam sobie pewien zimowy mroźny dzień, w którym mój ojciec za
trzy i pół szylinga miał wykopać rów o długości 6,5 m i głębokości 1 m, a następnie zasypać go. Matka
mówiła, eby choć trochę poczekał, mo e nadejdzie odwil i jego praca będzie l ejsza. Lecz on nie mógł
czekać, bo potrzebował pieniędzy na ywność, której nie było w domu. Zaczął pracować ostrą motyką.
Ziemia była zamarznięta na głębokość prawie jednego metra, a pod tą warstwą – miękka. Gdy usypał
trochę tej ziemi, przyleciała nagle pliszka i wydłubała z niej robaka. Potem usiadła wysoko w górze, na
gałązce pobliskiego drzewa i radośnie zaśpiewała. Ojciec był zrozpaczony, lecz dziękczynny
śpiew
ptaka
zachwycił go i dodał mu otuchy do dalszej pracy. Zaczął pracować z nową energią mówiąc do siebie:
„Jeśli ta pliszka za jednego robaka potrafi tak pięknie
śpiewać,
więc i ja mogę pracować dla mojej ony i
czworga dzieci”.
W wieku sześciu lat pracowałem na polu wyrywając i czyszcząc buraki. Przypominam sobie, jak bardzo
poranione były moje małe dłonie przez tę trwającą od rana do wieczora pracę.
1
Smith Wigglesworth – apostoł wiary, Stanley Frodsham
Gdy miałem siedem lat, chodziłem ze starszym bratem do pracy w przędzalni wełny, w której mój ojciec
pracował jako tkacz. Odtąd sytuacja w naszym domu poprawiła się i było więcej jedzenia. Mój ojciec był
wielkim miłośnikiem ptaków. W pewnym okresie trzymał w domu 16 ptaków
śpiewających.
Podobnie
jak on, ja równie pałałem wielką miłością do ptaków. Na dworze przy ka dej okazji oglądałem ich
gniazda. Zawsze wiedziałem, gdzie było ich 80–90. Pewnego razu znalazłem gniazdo pełne młodych
piskląt. Myśląc, e są opuszczone, zabrałem je do domu i umieściłem w mojej sypialni. Wkrótce zostały
wykryte przez stare ptaki – rodziców – które karmiły je w moim pokoju wlatując i wylatując przez
otwarte okno. Moi bracia i ja chwytaliśmy
śpiewające
ptaki i sprzedawaliśmy je później na targu.
Moja matka była kobietą bardzo pilną i pracowitą. Sama szyła i przerabiała stare ubrania, jakie
otrzymywała dla nas w podarunku. Przewa nie nosiłem płaszcz, którego rękawy były o wiele za długie,
co przy zimnej pogodzie było bardzo przyjemne. Nigdy nie zapomnę tych długich nocy, gdy o piątej rano
musiałem wstawać z łó ka, szybko jeść
śniadanie
i iść trzy kilometry, aby o szóstej być w pracy.
Codziennie pracowaliśmy 12 godzin. Często mówiłem mojemu ojcu: „Zbyt wiele czasu spędzamy w tej
przędzalni – od szóstej rano do szóstej wieczór”. Miał łzy w oczach, kiedy mi odpowiedział, e szósta
godzina zawsze kiedyś nadejdzie. Czasem to oczekiwanie na szóstą dłu yło się jak cały miesiąc.
Nie przypominam sobie takiego okresu, abym nie tęsknił za Bogiem. Ani ojciec, ani matka nie znali
Boga, a jednak ja zawsze Go szukałem. Często klękałem w polu i prosiłem, aby mi pomógł. Dotyczyło to
w szczególności umiejętności znajdowania gniazd ptasich. Po modlitwie instynktownie wiedziałem – jak
mi się zdawało – gdzie ich szukać.
Pewnego razu, idąc do pracy w czasie gwałtownej burzy, miałem wra enie, jakbym przez pół godziny
znajdował się w ogniu, tak trzaskały grzmoty i płonęły błyskawice. Z całego serca modliłem się do Boga
o pomoc i ochronę. Pomimo straszliwej burzy, deszczu i kompletnego przemoknięcia, nie odczuwałem
adnego lęku i trwogi, poniewa wierzyłem, e jestem pod opieką boską.
Moja babcia nale ała do starodawnych metodystów i zabierała mnie na swoje zebrania. Gdy miałem
osiem lat, byłem obecny na zebraniu poświęconym głównie odrodzeniu przez Ducha Bo ego.
Przypominam sobie pewien niedzielny poranek, kiedy około godziny siódmej rano wszyscy ci prości
ludzie pląsali dookoła wielkiego pieca stojącego na
środku
kościoła, klaskali i
śpiewali:
O, Baranek, krwawiący Baranek, Baranek z Golgoty.
Był zabity – jednak yje na zawsze i wstawia się za mną.
Gdy klaskałem i
śpiewałem
z nimi, zrozumiałem jasno, e dusza moja odrodziła się na nowo.
Spoglądałem w górę na Baranka z Golgoty. Wierzyłem, e On mnie kocha i za mnie umarł. Weszło we
mnie ycie – wieczne ycie, wiedziałem, e otrzymałem od Boga nowe ycie. Byłem na nowo narodzony.
Spostrzegłem, e Bóg chce nas mieć takimi, jakimi jesteśmy, e dał tak prosty warunek, jak tylko mógł,
to znaczy „tylko wierz”. To doświadczenie było tak rzeczywiste, e od tego dnia nigdy nie wątpiłem w
moje zbawienie.
Ale nie umiałem się wyra ać słowami. Im dłu ej yłem i im więcej myślałem, tym bardziej rozumiałem,
e posiadam za mały zasób słów, aby móc wyra ać swoje myśli. Byłem podobny pod tym względem do
mojej matki. Kiedy zaczęła opowiadać jakąś historię, było to tak zagmatwane, e ojciec przerywał jej
mówiąc: „Matko, będziesz chyba musiała zacząć od początku”. Nie potrafiła się właściwie wysłowić. Ze
mną było podobnie.
Odczuwałem wielką radość z uczęszczania na zgromadzenia, szczególnie na takie, na których ka dy się
wypowiadał. Ja te nieraz wstawałem, ale brakowało mi słów, aby wypowiedzieć, co w głębi duszy
czułem. Wtedy zalewałem się łzami. Pewnego dnia, gdy płakałem nie mogąc się wypowiedzieć, przyszli
do mnie trzej starsi, bardzo serdeczni mę czyźni i poło yli ręce na mojej głowie. Duch Pana zstąpił na
mnie i zostałem natychmiast uwolniony z moich zahamowań. Teraz nie tylko wierzyłem w sercu, lecz
tak e umiałem się wypowiedzieć.
Od czasu tej przemiany stałem się zdobywcą dusz. Pierwszą osobą, którą zdobyłem dla Chrystusa, była
moja matka.
2
Smith Wigglesworth – apostoł wiary, Stanley Frodsham
W wieku dziewięciu lat zostałem zaliczony do dorosłych i odtąd pracowałem jako pełnozatrudniony w
przędzalni. W tamtych czasach uczęszczanie do szkoły nie było obowiązkowe i w ten sposób zostałem
pozbawiony wykształcenia szkolnego.
Mój ojciec yczył sobie, abyśmy wszyscy uczęszczali do kościoła anglikańskiego. Sam nie odczuwał
pragnienia chodzenia do kościoła, ale lubił księdza, którego spotykał w gospodzie i z którym pili piwo.
Mój brat i ja
śpiewaliśmy
w chórze w tej samej parafii i chocia nie umiałem czytać, nauczyłem się
szybko melodii i tekstu pieśni. Większość chłopców z chóru osiągając dwanaście lat było
konfirmowanych przez biskupa. Ja nie miałem jeszcze dziesięciu lat, kiedy biskup poło ył na mnie ręce.
Przypominam sobie, e kiedy to czynił, doznałem podobnego prze ycia jak to, którego doświadczyłem 40
lat później, kiedy zostałem ochrzczony w Duchu
Świętym.
Całe moje ciało było napełnione
świadomością
obecności Boga, która pozostała we mnie wiele dni. Po nabo eństwie konfirmacyjnym
obserwowałem moich kolegów, klnących i kłócących się więc dziwiłem się, co sprawiło tę ró nicę
między mną, a nimi.
Gdy miałem trzynaście lat, przeprowadziliśmy się do Bradfordu. Tutaj poszedłem do kościoła
metodystów i zacząłem wnikać w głębsze ycie duchowe. Bardzo pragnąłem Boga. Ten zbór organizował
te szczególne zgromadzenie misyjne. Wybrano siedmiu chłopców do wygłoszenia przemówień. Byłem
jednym z nich. Miałem trzy tygodnie na przygotowanie się do 15-minutowego przemówienia. Te trzy
tygodnie yłem w modlitwie. Przypominam sobie głośne „amen” i „alleluja” słuchaczy, kiedy zacząłem
mówić. Nie pamiętam treści mojego przemówienia, lecz wiem, e pałałem ogromnym pragnieniem
zapoznania słuchaczy z moim Zbawicielem. W tym okresie, w czasie spotkań z chłopcami, opowiadałem
im zawsze o wspaniałym zbawieniu. Oni jednak nie zawsze chcieli mnie słuchać. Pomimo tego chciałem
tę wielką radość, jaka była we mnie, dzielić z innymi i dziwiłem się, dlaczego wielu ludzi te sprawy nie
interesowały. Przypuszczam, e nie byłem dostatecznie taktowny. Zawsze nosiłem przy sobie Nowy
Testament, chocia bardzo słabo umiałem czytać.
Miałem szesnaście lat, kiedy Armia Zbawienia w Bradford rozpoczęła działalność. Cieszyłem się, e
mogę być wśród tych powa nych ludzi. W tych dniach ostro nakazano mi, abym modlił się i pościł w
intencji zbawienia dusz. Ka dego tygodnia widzieliśmy wielu grzeszników, którzy oddawali swe serce
Chrystusowi.
W przędzalni, w której pracowałem, był pewien bogobojny człowiek, któremu zostałem przydzielony
jako pomocnik. On nauczył mnie zawodu hydraulika. Ten człowiek opowiedział mi równie o chrzcie
wodnym i zwrócił uwagę na jego znaczenie. Przypominam sobie, jak powiedział do mnie: „Je eli
będziesz posłuszny Panu oczekują cię rzeczy wielkie”. Chętnie posłuchałem Słowa Pańskiego
dotyczącego przyjęcia chrztu wodnego, aby się z Nim połączyć i uzyskać nowe ycie w Bogu. Miałem
wtedy 17 lat.
Ten wierzący człowiek był pierwszym, który opowiedział mi o powtórnym przyjściu Pana. Niepokój
ogarniał moją duszę na myśl, e Pan przyjdzie, a ja nie będę jeszcze gotowy na Jego spotkanie. Czułem
się człowiekiem grzesznym. Czasami było dla mnie wielką ulgą pójście do pracy i zobaczenie tam tego
pobo nego człowieka. Spotkanie z nim upewniało mnie, e Pan nie przyszedł ostatniej nocy i nie
pozostawił mnie samego.
Pozostałem w Armii Zbawienia, poniewa wydawało mi się, e miała ona więcej siły do słu enia Panu,
ani eli jakakolwiek inna społeczność. Przywykliśmy całe noce spędzać na modlitwie. Wielu z nas pod
wpływem Ducha le ało na podłodze modląc się, nawet do 24 godzin. Nazywaliśmy to w owych dniach
chrztem Ducha. Ci pierwsi ołnierze Armii Zbawienia posiadali wielką siłę – moc, która objawiała się
poprzez ich
świadectwa
i ich ycie. Połączyliśmy się wszyscy pragnieniem nawrócenia 50 lub 100 dusz
tygodniowo. Byliśmy pewni, e tak się stanie. Jak e inaczej jest dziś, kiedy wielu ludzi nie usiłuje
zdobywać dusz dla Jezusa, lecz zabiega o rzeczy materialne.
yłem w Panu i niewątpliwie to On pomagał mi we wszystkich sprawach. W wieku osiemnastu lat
starałem się o zatrudnienie u hydraulika. Wyczyściłem swoje buty, nało yłem nowy kołnierz i poszedłem
do jego domu. Powiedział mi, e nie potrzebuje adnej pomocy. Odpowiedziałem: „Dziękuję serdecznie
3
Smith Wigglesworth – apostoł wiary, Stanley Frodsham
mój panie, przykro mi”. Człowiek ten pozwolił mi dojść a do bramy, potem zawołał mnie i powiedział:
„Ró nisz się jakoś od innych, nie mogę cię odesłać”. Potem dał mi zlecenie zało enia wodociągów w
kilku domach. W ciągu tygodnia zakończyłem tę pracę. Mistrz był tak zdziwiony, e powiedział: „To w
aden sposób nie mogło być zrobione tak szybko”. Kiedy sprawdził, e praca została dobrze wykonana i
zakończona, zwolnił mnie z pracy uwa ając, e jestem zbyt szybki.
W wieku 20 lat przeniosłem się do Liverpoolu i moc Bo a była we mnie. Pałałem pragnieniem
pomagania młodzie y. Ka dego tygodnia zbierałem koło siebie gromady bosych, obszarpanych, głodnych
chłopców i dziewcząt. Zarabiałem dobrze, ale wydawałem wszystko na ywność dla tych dzieci.
Spotykały się one ze mną w szopach zakładów okrętowych. Setki z nich zostały zbawione. Wraz z
jednym z moich przyjaciół odwiedzałem szpitale i okręty. Bóg dał mi wielkie serce dla ubogich.
Pracowałem cię ko i oddawałem wszystko, co zarabiałem. Dla siebie nie zostawiałem nic. Ka dą
niedzielę pościłem i modliłem się. Nie przypominam sobie, aby mniej ni 50 osób zostało zbawionych
przez moc Bo
ą
w czasie spotkań z dziećmi, w szpitalach, na statkach i w Armii Zbawienia. Były to dni
wielkiego odrodzenia duchowego. Na zgromadzeniach Armii Zbawienia przewodniczący (kaznodzieja)
stale prosił mnie o wygłaszanie kazań. Nie rozumiem, dlaczego zwracał się z tym właśnie do mnie, moja
mowa nie była przecie gładka; stojąc przed ludźmi płakałem, nie mogłem powstrzymać łez. Oddałbym
cały
świat
za dar wymowy, ale podobnie jak Jeremiasz byłem zawsze skłonny do płaczu. Kiedy płakałem
stojąc przed ludźmi i wzywałem ich, aby poświęcili się Jezusowi, doprowadzało to do tego, e byli
posłuszni i zgłaszali chęć słu by dla Pana. Wspomnienia tych dni w Liverpoolu są dla mnie bardzo cenne.
W 23 roku ycia powróciłem do Bradfordu z zamiarem otwarcia własnego warsztatu hydraulicznego.
Wolny czas chciałem poświęcić pracy w Armii Zbawienia. Tu właśnie spotkałem najlepszą dziewczynę
na
świecie.
02. NADESZŁA POMOC
Mary Jane Feathersone, którą Bóg wybrał jego towarzyszką ycia, pochodziła z dobrej, metodystycznej
rodziny. Ojciec jej był znanym propagatorem abstynencji i wstrzemięźliwości w yciu. Kiedy otrzymał
du y spadek pochodzący z handlu alkoholem, przekonany, e jest to zysk nieczysty, wzbraniał się przed
przyjęciem tych pieniędzy. Uwa ał, e powodowały one deprawowanie ludzi. Córka była mu posłuszna i
yła według jego zasad prawości i
świętości.
Była odwa na, je eli chodziło o wyra anie swoich
poglądów.
W wieku siedemnastu lat Mary Jane lub Polly, jak ją te nazywano, podjęła pracę u modystki, by nauczyć
się zawodu. Praca ta wydawała się jej jednak mało wartościowa i po miesiącu wyjechała ze swego
rodzinnego miasta, aby szukać szczęścia w Bradford. Pan czuwał nad swą słu ebnicą, aby ustrzec ją
przed jakimkolwiek złem.
Polly podjęła pracę w pewnej licznej, dobrej rodzinie w Bradford. Pewnego wieczoru, gdy była w
centrum miasta, zainteresowała się dźwiękiem trąbki i odgłosem bębna pochodzącymi ze zgromadzenia
ulicznego. W tym czasie Armia Zbawienia rozpoczęła dopiero swoją działalność. Polly patrzyła na tych
ludzi z wielkim zainteresowaniem. Gdy spotkanie uliczne skończyło się, ludzie ci maszerowali ulicami
Bradfordu. Pomyślała sobie: „Dokąd idą ci prości ludzie, kto gra, kiedy maszerują?”. Poszła za nimi do
budynku, gdzie mieścił się teatr. Pytała siebie, czy wolno jej tam wejść, poniewa w domu uczono ją, e
teatr to miejsce zła i zepsucia. Patrząc na prawo i lewo, czy ktoś znajomy jej nie widzi, weszła do teatru i
zajęła miejsce wysoko na galerii.
Zaczęło się zebranie. Jej zainteresowanie pogłębiło się, gdy słuchała pięknych
śpiewów
i ywych
świadectw
nowo narodzonych ludzi. Tej nocy ewangelistką była Gipsy Tillie Smith, siostra znanego
Gipsy Rodney’a Smitha, kaznodziei Armii Zbawienia we wcześniejszym okresie. Młoda dziewczyna na
galerii zapragnęła poznać Chrystusa i oczyszczającą moc Jego krwi. Zapragnęła być obmytą z grzechów.
Gdy zaproszono grzeszników, aby szukali Zbawiciela, Polly zeszła z galerii do ławki dla pokutujących.
4
Smith Wigglesworth – apostoł wiary, Stanley Frodsham
Najpierw sama prosiła Pana o odpuszczenie jej grzechów. Potem Tillie Smith, ewangelistka, uklękła obok
niej, aby pomóc jej osiągnąć wiarę w Pana, Jezusa Chrystusa. Gdy miała pewność, e wszystkie jej
grzechy są odpuszczone, skakała z radości i głośno wołała: „Alleluja, stało się!”
Smith Wigglesworth, wtedy jeszcze młody mę czyzna, te był obecny na zebraniu. Obserwował ją, gdy
modliła się i wołała „alleluja”. Później powiedział: „Zdawało mi się, jakby natchnienie Bo e było w niej
od pierwszej chwili”. Była piękną dziewczyną. Jej skromny ubiór i cała postać wydawała mu się bardzo
sympatyczne. Od pierwszej chwili, gdy słyszał ją wypowiadającą
świadectwo,
czuł, e ona nale y do
niego. Wkrótce powstała serdeczna przyjaźń między nimi. Nowo nawrócona dziewczyna była bardzo
gorliwa i robiła szybkie postępy w yciu duchowym. Przebywając stale w towarzystwie Tillie Smith, jej
brata i innych oficerów Armii Zbawienia, Polly poznała generała Bootha. Pozwolił jej udzielanie się w
Armii Zbawienia bez obowiązkowego okresu przygotowawczego.
Armia Zbawienia wywierała na młodym Wigglesworthcie ogromne wra enie ze względu na jej wspaniałą
słu bę dla zbawienia ludzi. Całym sercem oddał się tej sprawie. W niej znajdował zadowolenie i ujście
dla swojej płomiennej miłości do bliźnich. Cieszył się widząc zmianę w yciu wielu ludzi, dokonaną
dzięki mocy ewangelii. Ponadto obecność Polly w zgromadzeniach była dla niego czynnikiem
przyciągającym. Oficerowie Armii Zbawienia szybko rozpoznali, e między nimi „coś” się dzieje. Było
to wbrew zasadom Armii Zbawienia, eby oficer – a takim uczynili Polly – wiązała się ze zwykłym
ołnierzem, za którego uwa ali Wiggleswortha. W rzeczywistości nigdy nie został on członkiem Armii
Zbawienia.
Pewnego dnia do Polly przyszedł oficer Armii Zbawienia i zaproponował jej wyjazd do Leith, portowego
miasta w Szkocji, w celu zainicjowania tam działalności tej organizacji. Dziewczyna zgodziła się i w
ciągu kilku godzin byli na miejscu.
W pierwszych dniach aktywności Armii Zbawienia publiczność bardzo często obrzucała ich zgniłymi
jajkami i starymi jarzynami. Dziewczęta Armii musiały być odwa ne i zręczne, aby unikać pocisków.
Pewnego dnia Polly została uderzona pomarańczą w oko, które jej zsiniało. Ale to wszystko nie
wzruszało jej. Miała przyjemny głos,
śpiewała
i przemawiała na ulicy. Niejedne drzwi i okna otwierały
się, aby słuchać pieśni i przesłania tych nieustraszonych, młodych ludzi. Praca ich nie była daremna. Bóg
błogosławił ich nadzwyczajnie.
W czasie pobytu w Leith, Polly szczególnie zainteresowała się yciem nowo nawróconej kobiety,
mieszkającej na szóstym piętrze w pewnym domu. Mą tej kobiety był brutalny i zabronił jej
uczęszczania na zebrania. Kiedyś, po powrocie z pracy, zastał Polly ze swą oną w modlitwie. Zagroził
jej, e jeśli natychmiast nie skończy, to wyrzuci ją przemocą. Poniewa modliła się dalej, wziął ją na ręce
i znosił po schodach na dół. Na ka dym stopniu modliła się za niego: „Panie, ratuj tego człowieka, Panie,
zbaw jego duszę”. W czasie drogi mę czyzna ten zachowywał się bardzo grubiańsko – okropnie klął i
złościł się. Na ostatnim stopniu schodów, usłyszała go błagającego głośno o zmiłowanie. Wtedy uklękli
razem i uczynili tzw. ławkę pokuty z ostatniego stopnia. Wskazała mu na Baranka Bo ego, którego krew
usuwa wszystkie grzechy.
Pewnego dnia została wezwana do przeło onych oficerów, którzy posądzali ją, e interesuje się jednym z
tamtejszych ołnierzy Armii Zbawienia. Kiedy nie potwierdziła ich podejrzeń, wszyscy uklękli, a Polly
miała modlić się głośno. Pomodliła się słowami: „Panie, Ty wiesz, e ci ludzie myślą, e jestem
zainteresowana Szkotem. Panie, Ty wiesz, e tak nie jest. Ty wiesz, e nie zamierzam wyjść za mą za
kogoś ze Szkocji”. Na tym jej przeło eni zakończyli sprawę. Polly wiedziała jednak, e w Bradford jest
młody człowiek, który ją gorąco kocha i ona kochała go tak e.
Wkrótce powróciła do Bradford i rozwiązała swoje stosunki z Armią Zbawienia. Przyłączyła się
natomiast do bardziej uduchowionej grupy pod nazwą Armia Niebieskiej Wstęgi, na czele której stała
Elizabeth Baxter. Mimo to Polly pozostała wiernym przyjacielem Armii Zbawienia, często spotykając się
z jej oficerami. W tym czasie otrzymywała liczne wezwania na ewangelizacje ze zborów
metodystycznych. Duch Bo y pomagał jej w słu bie i wielu ludzi zostało pozyskanych dla Chrystusa.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin