Rogóż G. - Ultramaratony. Bieganie i kolarstwo.pdf

(4445 KB) Pobierz
Od autora
Ultramaratończykiem może zostać każdy Niewiarygodne, ale prawdziwe. Wysiłek fizyczny jest
.
bowiem tylko elementem ultramaratonu, w dodatku wcale nie tak ważnym jak chęć, motywacja,
determinacja, wola walki i psychiczna odporność. Choć mentalne przygotowanie do zawodów jest
zawsze niezwykle istotne, zaczyna mieć tym większe znaczenie, im dłuższe są zawody Wraz ze
.
wzrostem pokonywanego kilometrażu i liczby mijających godzin lub dni coraz ważniejsze staje się
to, co jest w głowie. Organizm musi wykonywać jedynie to, co zaplanuje zawodnik.
Rosnąca popularność długodystansowych imprez pokazuje, że dyscypliny te uprawiane są
głównie przez amatorów. Zawodnicy na co dzień mechanicy kucharze, profesorowie wyższych
,
,
uczelni czy barmani, podejmują trudy wyścigów, by udowodnić coś sobie, ale przede wszystkim po
to, by sprawdzić się w walce z innymi. Tysiące amatorów stają na startach zawodów trwających 30
min, ale również na takich, które trwają 90 h i więcej. Zawsze jest to wyścig. Krótkodystansowcy
,
średniodystansowcy i ultramaratończycy ulepieni są z tej samej gliny – to zwykli, nieprofesjonalni
sportowcy którzy skupiają się na swojej pasji w mniejszym lub większym stopniu. Można
,
zaryzykować twierdzenie, że startujący na 5 km są na początku drogi, a pokonujący 200 km
znacznie dalej – choć na pewno nie na końcu.
Kolarstwo mam we krwi, uprawiam je amatorsko od ponad 20 lat. Bieganie polubiłem w 2007 roku.
Zaczynałem niewinnie – od krótkich przejażdżek i przebieżek. Odległości urosły czasy się
,
wydłużyły zmienił się stopień zaangażowania. Skąd wzięła się siła i chęć do ścigania się na
,
coraz dłuższych dystansach? Znikąd. Jeżdżąc bocznymi drogami i biegając w lesie, nigdy o tym
nie myślałem. Branie na cel utramaratonów, gdy po raz pierwszy wkłada się buty może
,
zniechęcać i demotywować.
O wiele lepiej myśleć tylko o kolejnych krokach, o najbliższych odcinkach do pokonania.
Uważam, że solą uprawiania sportu amatorskiego jest rywalizacja. Chęć bycia lepszym od innych
jest jednym z najsilniejszych motywatorów popychających sportowca amatora do trenowania. Miło
się pochwalić, że przebiegło się maraton, a jeszcze lepiej, gdy zrobiło się to w dobrym czasie. To
nobilituje i sprawia, że biegacz zaczyna być podziwiany przez rodzinę, przyjaciół, kolegów
z pracy Taka sytuacja winduje samoocenę i popycha do kolejnych treningów i podejmowania
.
wyzwań. Poza tym – według mnie – najprzyjemniejszym elementem uprawiania sportu są zawody
.
Oczywiście pojedyncze treningi także mogą (i powinny) być przyjemne. Bieganie wiosną po lesie,
tempówki w ładną pogodę po zapomnianej asfaltowej drodze, sprawdzian możliwości na stadionie
czy spokojne wybieganie po świeżym śniegu – to wszystko może dawać ogromną radość. Blednie
jednak w momencie, gdy przypinamy numer, szykujemy ekwipunek, drżymy z emocji przed strzałem
startera i wreszcie ruszamy na trasę. Na te chwile warto czekać całymi miesiącami, warto
celebrować je w myślach, by później zaprząc całe swoje doświadczenie, umiejętności i fizyczne
możliwości do walki. Dla mnie start w zawodach, do których trenuję, jest jak skok na spadochronie
lub nurkowanie na dużej głębokości. To coś pięknego i niepowtarzalnego. Niezależnie od tego,
jak się zmęczę.
Nie mam ambicji, by przedstawić uniwersalny zestaw rad dla ultramaratończyków. Taki zestaw nie
istnieje. Zrozumiałem to na trasie 600-kilometrowego wyścigu kolarskiego, w okolicach 200.
kilometra, jadąc mniej więcej od 100 km w piekielnym kryzysie. Na jednym z punktów kontrolnych
spotkałem trzech bardziej doświadczonych kolegów. Rozpaczliwie zapytałem: „Co mam zjeść?
Bo nie mam na czym jechać, od trzech godzin umieram z wysiłku, nie mam pomysłu na nic, co by
mi pomogło!”. Jeden powiedział, że je cztery lody drugi – że dla niego najlepsza jest bułka
,
z kefirem, a trzeci stwierdził, że je śledzie i pije sok pomidorowy Olśniło mnie. Od tego momentu
.
bardzo krytycznie i badawczo zacząłem podchodzić do wszystkiego, co MI wydarzało się na
trasie. Dzięki temu dzisiaj wiem m.in., kiedy miewam kryzysy kiedy i co powinienem zjeść, jak się
,
przed startem wyspać. Każdy ultramaratończyk i długodystansowiec powinien się w ten sposób
„przebadać”. Sam musi dowiedzieć się, co jest dla niego dobre. Eksperymentowanie z własnymi
możliwościami i potrzebami na trasach zawodów jest zresztą nieziemsko przyjemne.
Napisałem ten poradnik, mając w głowie trzy cele. Pierwszy to udowodnienie, że biegowy maraton
może pokonać każdy zdrowy człowiek, a 100-kilometrowy ultramaraton prawie każdy zdrowy
człowiek. Jestem pewien, iż kilkunastogodzinny wysiłek nie jest zarezerwowany dla wybrańców...
A może jest – dla wybrańców, którzy ośmielą się o nim pomyśleć, bo możliwości fizyczne są dużo
mniej istotne. Nie jest to zatem książka dla doświadczonych ultramaratończyków. Moim
marzeniem jest udowodnienie, że ultramaratoński wysiłek jest także dla ciebie, czytelniku, choćby
szczytem twoich możliwości było 10 km biegu i 30 km na rowerze.
Mój drugi cel to pokazanie, w jaki sposób maratończyk staje się ultramaratończykiem. Można
wyobrażać sobie, że jest to bolesna metamorfoza, podczas której trzeba pokonać 2,5 maratonu lub
przejechać 300 km na rowerze. Nic z tych rzeczy Do wysiłku ultra przechodzi się stopniowo, bez
.
większych wstrząsów, fizycznych wyrzeczeń i psychicznych traum. Modyfikacja myślenia o sobie
zmienia sposób trenowania, odpoczynku, funkcjonowania na co dzień. Nie na tyle jednak, by
stracić kontakt z rzeczywistością. Trening do zawodów trwających 100 h musi wyglądać inaczej
niż do zwykłego maratonu, ale nie musi być dużo bardziej angażujący
.
Trzeci cel, jaki mi przyświecał, to – podobnie jak przy pisaniu poradnika
Bieganie dla
początkujących i zaawansowanych
– zachęcenie do brania udziału w zawodach. Uważam, że to
właśnie wyścigi są dla biegacza, kolarza, narciarza, rolkarza czy pływaka nagrodą za długie
miesiące przygotowań. Poza realizowaniem atawistycznej potrzeby rywalizacji pozwalają spotykać
się z wartościowymi ludźmi, pasjonującymi się tym samym hobby a także na rozwój i oddech,
,
wyrwanie się z, może zbyt absorbującego, domowo-rodzinnego kręgu, wpuszczenie świeżego
powietrza w nasze życie. Ścigajmy się więc i rozmawiajmy wymieniajmy się doświadczeniami
,
i kontaktami.
Zachęcam maratończyków, by spojrzeli na ultramaratony z takim samym apetytem jak
półmaratończycy zamierzający się na maraton. Pierwszą próbę sił macie już za sobą i wiecie, jak
wiele możecie dokonać. Czas na kolejne wyzwanie!
Zgłoś jeśli naruszono regulamin