Oliver Revilo P., Żydowska strategia.pdf

(381 KB) Pobierz
The Jewish Strategy
Żydowska strategia
[2005]
Prof. Revilo P Oliver
http://www.archive.org/stream/TheJewishStrategy/The-Jewish-Strategy-Revilo-Oliver_djvu.txt
Kevin Alfred Strom - Publishers and Booksellers
Box 762, Earlysville, Virginia 22936, United States of America
http://kevinalfredstromxom
tłumaczenie Ola Gordon
Od autora:
Urodziłem się 7 lipca 1908 roku koło Corpus Christi, Teksas. Moje imię, Revilo, rzucający się w oczy
palindrom nazwiska, był ciężarem dla każdego najstarszego lub jedynego syna w rodzinie od sześciu
pokoleń.
Wysłano mnie do szkoły w stanie Illinois. Po dwóch latach nauki, łącznie z niezwykle ostrą zimą, przez
którą wylądowałem w szpitalu na jedną z pierwszych mastoidektomii przeprowadzonych jako coś więcej
niż śmiały eksperyment, postanowiłem, że jednym nierozwiązanym historycznym problemem było,
dlaczego ktoś zabrał Indianom środkowy wschód, i pojechałem do Kalifornii. Tam dostałem się, jak
wszyscy uważali, do najlepszej szkoły średniej w kraju, ponieważ sprzęt do przedstawień teatralnych
kosztował więcej niż wydawano na takie podstawowe rzeczy gdzie indziej. Tamtejsi "edukatorzy" już
zrobili wielki postęp w sabotażowaniu edukacji, więc żeby mieć coś co zajmie mój umysł, zacząłem
studiować sanskryt, korzystając z podręczników Maksa Millera i gramatyki Monier Williamsa. Czułem
potrzebę zdobywania wiedzy i miałem najbardziej niezwykłe szczęście poznania pewnego Hindusa,
który naprawdę znał sanskryt. Był misjonarzem i choć do tego się nie przyznał, przyjechał do Ameryki by
ulżyć ciężarom finansowym wdów, które miały więcej pieniędzy niż mogły wydać. Mówił im, że dzięki
odpowiedniej opiece nad ich pięknymi duszami, w następnym wcieleniu staną się gibkie, a na pewno
bardziej pociągające niż Greta Garbo, więc jestem pewien, że dobrze się wywiązywał ze swoich
obowiązków. W tym okresie mojej młodości, bawiłem się również w wolnym czasie oglądając świętych
mężczyzn i świętsze samice umizgujące się do naiwnych, i dużo się nauczyłem na licznych spektaklach
w których brałem udział, od pokazów w Aimee Semple McPhersona dla mas w teatrze pod nazwą
Angelus Temple,
do rozrywki zapewnianej przez Katherine Tingley dla łebskich frajerów na jej wtedy
eleganckiej posiadłości w pobliżu San Diego.
Kiedy miałem 16 lat rozpocząłem naukę w Pomona College w Claremont, California. W 1930 roku
ożeniłem się z Grace Needham. Wszystko co osiągnąłem zawdzięczam wyłącznie wszystkim kolejnym
okresom nie dającego się wytłumaczyć poświęcenia.
W wyniku rozpoczętych późną jesienią 1929 roku przygotowań do wyborów w 1932 roku Roosevelta,
spędziłem kilka lat w małej firmie wydawniczej, dowiadując się, że nie zostanę finansowym gigantem.
Rozpocząłem studia na Uniwersytecie Illinois pod kierunkiem prof. Williama Abbotta Oldfathera, przez
wielu uważanego za najwybitniejszego w kraju filologa klasyki. Moją pierwszą książką był
parergon,
krytyczny i komentowany przekład z sanskrytu
The Little Clay Cart
[Mały gliniany koszyk], opublikowany
w roku 1938.
W 1940 roku otrzymałem doktorat z filozofii. Dodam, że jestem jedyną osobą, która otrzymała ten
stopień w klasyce na tym uniwersytecie, i wydział zdecydował się zatrudnić mnie na stałe. Zaraz po
otrzymaniu doktoratu rozpocząłem wykłady. Przez wiele lat prowadziłem także kursy z renesansu, dzięki
czemu pracowałem również na wydziale hiszpańskim i włoskim, którego szefem był mój dobry przyjaciel
prof. John Van Home.
Za namową wojskowego znajomego, w 1941 roku zgodziłem się dołączyć do tajnego wydziału
Departamentu Wojny, i pracę rozpocząłem tak szybko jak pozwoliły mi na to obowiązki uniwersyteckie, w
1942, i pracowałem tam do jesieni 1945 roku. Miałem szczęście, i zacząłem kierować szybko
rozwijającym się działem, i wkrótce awansowałem z analityka na stanowisko dyrektora badań,
odpowiedzialnego za około 175 pracowników. Praca była męcząca z różnych powodów, ale wyjątkowo
instruktywna. Poznałem na przykład największy sekret Pearl Harbour, najwyraźniej nieznany adm.
Theobaldowi, którego nie opublikowano aż do 1981 roku (do mojego "Ameica's
Decline"
[Upadek
Ameryki] na s. 7).
W 1945 roku wróciłem na uniwersytet jako asystent profesora, dwa lata później zostałem profesorem
nadzwyczajnym i profesorem w 1953 roku. Miałem stypendium Guggenheima w latach 1946-47, i
Fulbrighta (Włochy) 1953-54. Na emeryturę odszedłem w roku 1977. (Dwa dni później, ku mojemu
zdumieniu, dowiedziałem się, na podstawie wydarzeń w administracji, która mnie serdecznie
nienawidziła, również wystarczająco się mnie bała by odroczyć atak na kondycję naukową wydziału
dopiero po moim przejściu na emeryturę. Nie mówię tu o tym, że byłem w stanie utrzymać ją na tak
wysokim poziomie jak za czasów Oldfathera – wiedziałem, że nie da się tego zrobić, kiedy z niesmakiem
zrezygnowałem z pracy jako zwykły pracownik biurowy – i uważałem, że niestety się pogorszyła; tylko
nie wiedziałem jak bardzo.)
Dziwne jak może się wydawać, opuściłem region korupcji w roku 1945 z pewnym przeświadczeniem, że
nie do zniesienia fetoru ogromnego szamba nie da się już powstrzymać, i że kiedy fakty o wyprawie
krzyżowej Ratujmy Sowiet i inne operacje wyjdą na jaw, co musi się stać, oburzenie amerykańskiego
narodu wywoła reakcję o takiej sile i gwałtowności, że nigdy nie zostanie zapomniana w historii. Ta
pewność trwała do roku 1954. W roku następnym, 1954, mój przyjaciel prof. Willmoore Kendall, który od
dawna odczuwał brak "konserwatywnego" antidotum dla Nowej Republiki, itp., i miał wśród studentów w
Yale mądrego i bogatego młodego człowieka, Williama F Buckleya juniora, dyskutował ze mną plany
zorganizowania czasopisma, ostatecznie nazwanego
National Review,
którego zamiarem było to co
teraz jest
Ustanowienie
[Instauracja], ale z istotną różnicą, że instauracja nie mogła się rozpocząć
spodziewaną stratą $2.000 tygodniowo przez trzy lata. Kiedy Kendall powiedział mi, że nie mógł znaleźć
nawet jednego profesora uniwersyteckiego, który odważyłby się pisać dla projektowanego tygodnika,
przyjąłem to wyzwanie. W ten sposób zacząłem pisać na tematy polityczne. To z pewnością był
śmiertelny błąd z punktu widzenia mojej kariery i komfortu mojej żony; czy było to z innych powodów,
nigdy nie rozsądziłem. To co wydarzyło się
National Review
po opublikowaniu, zwłaszcza kiedy Kendall
został wypchnięty przez bandę "zawodowców", którzy zapewniali Buckleya, że on był Mesjaszem, to
długa i przykra historia.
W 1958 roku Robert Welch przekonał mnie do swojej uczciwości i zachęcił mnie do założenia
Stowarzyszenia Johna Bircha. Nigdy nie mogłem zdecydować czy wrobił mnie od początku (moja
próżność sprawia, że niechętnie się do tego przyznaję), czy sprzedał mnie później.
Wtedy wierzyłem jeszcze, że istniała istotna różnica intelektualna między amerykańską burżuazją i
bydłem, które się widzi zerkające spomiędzy listewek dużych samochodów ciężarowych, kiedy
zadowolone żuje siano w drodze do rzeźni.
Po zerwaniu kontaktów z oszustwem Bircha, postanowiłem pisać z całą szczerością, o strasznym losie
naszej rasy i stworzonej przez nas cywilizacji. Czytelnik został ostrzeżony.
Revilo R Oliver
Spis treści
I. Los Człowieka Zachodu
II. Realistyczna ocena Żydów: ich niezrównane osiągnięcia
III Żydowska strategia w działaniu: starożytna Aleksandria
IV. Przetrwa najsilniejszy
V. Sama żydowska strategia: ich słowami
VI. Wyjątkowa mentalność
VII. Żydowska religia
VIII. Konspiracja czy instynkt?
IX. Eksterminacja
X. Integracja genetyczna
XI. Religijność
XII. Chrześcijaństwo
XIII. Zagłada narodów
Wydawca dedykuje tę książkę Georgeowi R Dietz, bez którego prace dr Olivera nigdy nie zostałyby
napisane.
I.
Los Człowieka Zachodu
PONURE I STRASZNE JEST TO, że większość członków naszej własnej rasy ma tak zniekształcone
umysły przez trwającą przez stulecia sprytną propagandę żydowską, że zostali wytresowani, tak
skutecznie jak dobrze wytresowane psy, żeby warczeć i gryźć kiedy ich żydowscy panowie wypowiadają
pewne słowa kluczowe, takie jak "faszysta", "rasista" itp., zastępujące "szukaj" na które pies reaguje.
Ponadto, są tak emocjonalnie uzależnieni od narkotycznej fantazji, że wielu z nich jest zarówno
niechętnych, jak i nie mogą znieść cierpienia patrząc na realny świat wokół nich i racjonalnie o nim
myśląc. Zrozumiałe jest, że wolą szczelnie zamknąć oczy ich umysłu i żyć w świecie snów przyjemnych
bajek, takich jakie słyszeli w dzieciństwie, do których podświadomie pragną wracać. Jak zgrabnie
charakteryzuje to Kipling, "Jeśli pragną czegoś, deklarują że to prawda. Jeśli tego nie pragną, choćby to
była sama śmierć, wołają głośno: "Tego nigdy nie było!"
Tragiczne i potencjalnie katastrofalne jest to, że każda szczera i kompleksowa analiza naszej obecnej
trudnej sytuacji nie tylko naraża jego autora na tajne lub otwarte represje, ale też zraża wielu członków
naszej odurzonej i chyba skazanej rasy, zmuszając ją do warczenia i ochoty ugryzienia człowieka, który
zmusiłby ich do zmierzenia się z nieprzyjemną rzeczywistością. Wielu więcej jest tak bojaźliwych, że
nawet cień braku szacunku dla Żydów powoduje, że biegną by się ukryć, jak przestraszone koty, by
Żydzi nie ukarali ich za słuchanie świętokradczych słów.
Wielu członków naszej rasy potajemnie oburza się na tajnych władców i czasami odważą się w gronie
zaufanych przyjaciół, na żarty lub inne uwagi, że w głębi serca nie szanują Żydów. A kiedy patrzymy na
naszych rodaków, to w końcu okazuje się, że liczni z nich i często, nawet tych o znacznym majątku,
chcieliby czytać zakazane publikacje, ale nie ośmielą się ich prenumerować, nawet nie przez skrzynki
pocztowe i pod przybranymi nazwiskami, żeby Żydzi nie odkryli ich niezadowolenia i ukarali ich za to co
myślą. Prawdą jest, że bardzo nieliczni, stosunkowo biedni, którzy czują się chronieni swoją
niezauważalnością, mniej lub więcej czują się urażonymi żydowską dominacją, i nazywają się
"antysemitami", bezmyślnie używając tego absurdalnego określenia, które wrzaskliwa propaganda
wszczepiła im w głowy. Niektórzy skutecznie uciekli spod współczesnej kontroli myśli i odważają się
używać wyrazu Aryjczyk, który jest jedynym wygodnym i niemal dokładnym terminem dla naszej rasy,
mimo że Żydzi tego nam zakazują. Ale nawet te odważne duchy są zwykle niedoinformowane i skłonne
do silnych emocji, czasami kipiąc sfrustrowaną nienawiścią do międzynarodowej rasy.
Chociaż jest ich niewielu, Aryjczycy którzy czują prawdziwą nienawiść przeszkadzają samozadowoleniu
niektórych Żydów, nawet w tym kraju, gdzie ich coraz bardziej otwarta kontrola wydaje się być całkowita.
Na przykład rabin w swoim kąciku na łamach
Chicago Sun-Times,
nie wyrzekając się wielkiego
żydowskiego oszustwa "6 milionów", którzy zostali rzekomo unicestwieni przez Niemców (a potem
wczołgali się do Ameryki), dosyć wyraźnie ostrzegł swoich rodaków, że ich jazgot o "holokauście" może
dać pomysł Gojom i spowodować powstanie prawdziwych komór gazowych i prawdziwej czystki, gdyby
amerykańscy Aryjczycy wymknęli się spod kontroli. Rabin jest prawdopodobnie panikarzem, ale prawdą
jest, że coraz bardziej krzykliwa arogancja i terroryzm Żydów wywołuje nienawiść wśród ich poddanych.
Dla nich może być niedyskretne wzniesienie 10-metrowej "menory" przed amerykańskim Białym Domem
jako symbolu ich posiadania, w czasie kiedy odmawiają płaszczącym się Amerykanom prawa do
ustawiania w miejscach publicznych choinek na Boże Narodzenie. I zamiast spokojnego porzucenia
absurdalnego oszustwa o "6 milionach", wymyślonego po to by ożywić aryjskie bydło, które wpędzili do
Europy w roku 1941, a które dało im wiele miliardów dolarów od oszukanych Niemców, i dużo więcej od
reszty świata, żądają siłowego wszczepienia tego kłamstwa w umysł każdego amerykańskiego dziecka.
To na pewno zwiększy oburzenie, tak jak na przykład niedawna próba zabójstwa człowieka w Chicago,
który kiedy został ciężko ranny, wyjaśnili, że pomylili go z człowiekiem którego zamierzali zabić, i
założyli, że skoro ofiarą był tylko aryjski pies, wyjaśnienie to wystarczy innym psom. Otwarty terroryzm,
ostry czy pseudo-legalny, u niektórych Amerykanów wywołuje oburzoną percepcję ich wcześniej
ukrywanego poddaństwa.
Mam wiarygodne informacje o tym, że pewien młody człowiek w północno-wschodniej (najbardziej
skorumpowanej) części USA niedawno przeczytał ostateczną demaskację oszustwa "6 milionów" [1] i
natychmiast zrezygnował z członkostwa jednej z naszych miniaturowych organizacji
narodowo-socjalistycznych dlatego, że prof. Butz przekonał go, iż Hitler nie tylko nie wymordował 6
milionów Żydów, ale nawet nie usiłował.
[1] The Hoax of the Twentieth Century [Oszustwo XX wieku], Institute for Historical Review, P O
Box 2739, Newport Beach, California, 92659, USA.
II.
Realistyczna ocena Żydów: ich niezrównane osiągnięcia
Zaciekła nienawiść do Żydów niemal na pewno okaże się daremna, bo gwałtowne emocje
uniemożliwiają racjonalne myślenie. Furiaci stanowią doskonałe oddziały szturmowe, jeśli są pod
kompetentnym dowództwem, ale we wszystkich wojnach zwycięstwa odnoszą generałowie, którzy
klarownie i obiektywnie badają możliwości i zasoby wroga, i obiektywnie mierzą własne.
Jeśli nasza rasa ma kiedykolwiek się wyzwolić spod obecnych panów, naszej niezależności nie
zdobędziemy poprzez tyrady przeciwko Żydom, dzikie przemówienia o ich niegodziwości służącej ich
własnym interesom a nie naszym, jałowe i tautologiczne przechwałki o naszej wyższości w kwestii
naszych wartości, lub gorączkowe polemiki o "synagodze szatana" i nadzieja, że jakaś nadprzyrodzona
siła z dobroci zrobi za nas to czego my nie chcemy zrobić dla siebie. Musimy zacząć od racjonalnego
zrozumienia nas samych i sytuacji w jakiej się znaleźliśmy.
Przede wszystkim musimy zrozumieć to, że w realnym świecie jedynym sprawdzianem wyższości
biologicznej jest zdolność gatunku do przetrwania i zwiększenia swojej siły, niekoniecznie kosztem
innych gatunków. W ten sposób staje się natychmiast zauważalne, że międzynarodowa rasa ma bardzo
solidny fundament swojej pewności siebie, która jest wyższa od wszystkich innych ras. Pomimo
niejasności ich pochodzenia rasowego, jest pewne, że w pewnym czasie Żydzi musieli być małym
plemieniem barbarzyńców, praktykujących obrzydliwe okaleczenia i zwyczaje, wyznających dziwne tabu,
i w ogóle przypominających dzikusów. Ale to pozornie podłe plemię, poprzez żmudne, inteligentne i
niezmordowane działania przez ponad 25 stuleci, dzięki własnym wysiłkom zrobiło z siebie liczące się
mocarstwo światowe, i nie jest mu daleko do wielkiego celu - całkowitego posiadania świata. Historia nie
daje równych temu zdumiewających osiągnięć. Należy je traktować z szacunkiem, a nawet zazdrością.
Gdy weźmiemy pod uwagę to cudowne osiągnięcie, to zdumiewające zwycięstwo nad pozornie nie do
pokonania słabością, musimy przyznać, że to było możliwe tylko dzięki rasowej spójności, biologicznej
cnocie, jakie chciałbym by nasza rasa naśladowała, chociaż Żydzi zabraniają nam tego. Żydzi wygrali
dzięki intensywnej świadomości rasowej i skutecznej solidarności. Prawdą jest, że były wśród nich
brutalne zatargi gdy ich przywódcy walczyli o władzę, i że w tych sporach obywatelskich różne frakcje
często stawiały Gojów przeciwko sobie, ale ich najbardziej gwałtownie antagonistyczne frakcje zawsze
były zjednoczone w nienawiści wobec tych Gojów.
Kiedy na przykład Jezus ben Szymon walczył z bratem, Oniaszem, o najwyższe kapłaństwo w
Jerozolimie, stolicy ich wszechobecnej rasy, obaj starali się wykorzystać łatwowiernych Seleucydów, ale
nie może być żadnych wątpliwości, że każdy z nich uznawał głupich Gojów tylko za narzędzia, które
można złamać i odrzucić, gdy spełnili swoje zadanie.
Obecnie istnieje pewne napięcie między jawnymi syjonistami i mniejszością Żydów, którzy wolą
spokojnie wykorzystywać podległe rasy, i którzy obawiają się, że zbyt jaskrawe twierdzenia o żydowskiej
wyższości może wywołać reakcje Gojów, ale jest to spór o środki, nie cele, a warto zauważyć, że
mniejszość szybko się zmniejsza kiedy tchórzliwa uległość Aryjczyków w nawet tak oczywistych
zamachach jak zbombardowanie i ostrzelanie USS Liberty daje pewność, że zwierzęta juczne zawsze
można zaprzęgnąć do pracy dla swoich panów, niezależnie od tego jak bardzo mogą być bite i kopane.
To niemal idealna spójność, nawiasem mówiąc, musi w dużym stopniu odpowiadać za wyższość
intelektualną, którą Żydzi się chwalą i którą, obawiam się, trzeba im przyznać, gdy weźmiemy pod
uwagę rasę jako całość, choć kwestionują to wielu naszych ludzi, którzy osobiście znają tylko tych
Żydów, którzy oprócz swojego niewątpliwego sprytu w robieniu pieniędzy na tubylcach, wydają się głupi,
albo którzy wkradają się do Aryjczyków, pośród których zdecydowali się mieszkać dobrotliwie przyznając
się do udziału w naszej kulturze (nie uważam, że wszystkie takie poglądy są zawsze hipokryzją).
Ale, dla wszystkich celów praktycznych, rasa jest dziś, jak Józef chwalił się w swoim czasie, zespołem, i
jest on jakoś bardzo zręcznie kierowany w swoich drapieżnych działaniach przeciwko innym rasom.
Ile z tej bardzo inteligentnej strategii jest instynktowne, a ile planowane przez najwyższe dowództwo, nie
będę próbował określić; dostępne dowody są sprzeczne i nie rozstrzygające.
Ponadto rasowa solidarność Żydów obejmuje tak kompletne podporządkowanie jednostki rasie, gdy
chodzi o dobro rasy, że to sugeruje hiperboliczne porównanie z organizacją społeczną pewnych
owadów, zwłaszcza niektórych gatunków mrówek i pszczół, w której jednostka jest praktycznie macką
dużego organizmu, a także przypomina jedną z nadziei Rodericka Seidenberga, jaką wyraził w swojej
książce
Post-historyczny człowiek i i anatomia przyszłości
(Post-Historic Man and Anatomy of the
Future, Chapel Hill, 1950 i 1961), że cały gatunek ludzki (z wyjątkiem "administratorów", czyli Żydów)
można zredukować do bezmyślnych automatów, które funkcjonują poprzez odruchy, bez myśli i
świadomości, jak na przykład karaluchy.
Oczywiście, te porównania są ekstrawaganckie, ale mogą nie mieć żadnego znaczenia. Najbardziej
imponującym przykładem tej rasowej solidarności jest fakt, jak to wykazał mieszkający w Niemczech
Żyd, J G Burg (Schuld und Schicksal, Monachium, 1962, zdjęciami potwierdzającymi dokumenty), że
syjoniści, po wyborze niezależnego rządu niemieckiego w czasach Hitlera, próbowali wywołać pogromy i
na dużą skalę rzezie Żydów w Niemczech, żeby ułatwi
masowy pęd aryjskiego bydła z W Brytanii i Ameryki do ukarania Niemców za to, że usiłowali mieć
własny kraj.
Niemcy nie dali się zachęcić i żydowskie starania wywołania pogromów odniosły fiasko, więc było dla
nich konieczne, żeby wszcząć pożądaną wojnę w inny sposób, a po tej wojnie opracować oszustwo
"holokaustu". Niezwykłe jest to, o ile wiem, że żaden Żyd nigdzie (z wyjątkiem Burga) nie wydawał się
być urażony opinią Weizmanna, że według niego "zagłada Żydów w Niemczech" była małą ceną za
żydowskie przejęcie Palestyny. Jest to naprawdę niezwykła rasa, tak świadoma swojej solidarności i
wyższości.
Prawda jest oczywiście taka, że Brytyjczycy i Amerykanie wiedzą, że ich wielcy zbrodniarze wojenni,
Churchill i Roosevelt, świadomie wykombinowali śmierć wielu tysięcy Anglików i Amerykanów, żeby
zadowolić swoich żydowskich panów i zorganizować Krucjatę Przeciwko Zachodniej Cywilizacji, i nie
wykazać żadnej niechęci wobec takiej krwawej zdrady. Ale oni są Aryjczykami, których tak zastraszono,
że wydaje się, iż zaakceptowali swój status jako gatunek gorszy i zbyteczny. Ale kiedy Żydzi przyjmują
ofertę rzezi dużej liczby swoich ludzi dla dobra swojej rasy, to jest istotne.
Jeśli mamy być racjonalni, to solidarność rasowa Żydów wymusza na nas najbardziej upokarzające
przyznanie się do własnej niższości. Nasi roznamiętnieni "antysemici" przedstawiają Żydów nie jako
tylko wulgarnych i barbarzyńskich (tj. za takie uważamy ich zwyczaje), ale także jako podstępnych i
chciwych; ale, prawdę powiedziawszy, nie możemy zidentyfikować jednego Żyda, który zdradził swoją
rasę dla zysku czy z innego względu, choć wiemy, że większość Aryjczyków radośnie zdradzi swoją rasę
za kilkaset dolarów, powiedzmy pięćset, dla wzniosłych ideałów, lub nawet za pogłaskanie po głowie i
perspektywę przyszłych zysków. Wyjątkowo mała jest liczba Aryjczyków, którzy choćby rozpoznali
wspólny interes ich rasy, mimo że wiedzą, iż są małą i znienawidzoną mniejszością wśród płodnych i
nienawistnych ras, które stanowią większość mieszkańców naszej planety. Jednym z wyjątków był
komandor Marynarki USA, Josiah Tatnall, który w 1859 roku poprowadził amerykańską eskadrę w
Chinach z pomocą brytyjskim kanonierkom, które próbowały przedrzeć się przez chińskie forty przy
ujściu Pei-ho, cytując powiedzenie "bliższa ciału koszula niż sukmana". Ważne jest to, jeśli moje
informacje są prawdziwe, że z Akademii Marynarki w Annapolis usunięto jego posąg, bo był na tyle zły,
że uważał iż Aryjczycy mają prawo do życia. Wydaje się, że Amerykanie zostali tak dobrze wytresowani
przez Żydów, że już akceptują status zwierząt płacących podatki, istniejących po to, by wszelkie
robactwo na świecie mogło jeść i na nich s**ć.
Warto zauważyć, że podczas "wojny" w Wietnamie, kiedy grupy rozgorączkowanych i neurotycznych
młodych Amerykanów (podburzonych i dowodzonych, oczywiście, przez żydowskich agitatorów) tworzyły
motłoch wykrzykujący protesty, wyli o cierpieniach słodkich mongoloidzkich Wietnamczyków, ale nigdy
nie wspominali o młodych Amerykanach, których wysłano do tego rasowego szamba, by ich zabijano lub
zainfekowano orientalnymi chorobami w celu dalszej degradacji i niemocy ich narodu i by stanowić
pretekst do wyssania więcej krwi z imbecylnych podatników.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin