Poole Gabriella - Akademia Mroku 03 - Rozdarte dusze.pdf

(980 KB) Pobierz
GABRIELLA POOLE
AKADEMIA MROKU 03
ROZDARTE DUSZE
PROLOG
To była łatwizna.
Yusuf Ahmed uśmiechnął się do dziewczyny, która usiadła obok niego na welwetowej
kanapie. W jego oczach był głód znacznie przekraczający zwykłe pożądanie. Dotknął jej
policzka i delikatnie przeciągnął palcem wzdłuż jej podbródka; hipnotyzując tym dotykiem i
ją, i siebie, czuł narastający głód i pozwalał mu rosnąć.
- Jeszcze raki? - uniósł karafkę.
- Sądzę, że wypiłam już dość - powiedziała kokieteryjnym tonem.
Zaśmiał się miękko. Tak, pomyślał. Tak, myślę, że to prawda.
Odsunął się od niej nieznacznie, pozwalając sobie na masochistyczną przyjemnością
płynącą z przedłużania czekania. Był głodny, ale nie aż tak, by się spieszyć.
Wyjrzał przez otwarte okno, patrząc na kojącą noc, pozwolił sobie rozkoszować się jej
pięknem: księżycem nad Bosforem, światłami wycieczkowego statku, błyszczącymi jak
naszyjnik z diamentami. W ciepłym wieczornym powietrzu kopuła i minarety Błękitnego
Meczetu migotały i błyszczały jak chalcedon.
W ogólnym zarysie przypomniał mu paryską bazylikę Sacre Coeur, którą widział w
czasie ostatniego zimowego semestru, kiedy wszystko się zmieniło. Kiedy sprawy
Wybranych, po raz pierwszy od bardzo długiego czasu, zaczęły iść niezgodnie z planem.
Kiedy stypendystka Cassie Bell, ten niechlujny bezdomny pies, pojawiła się w akademii i -
szokujące - została wybrana przez Estelle Azzedine, a potem podstępem zmuszona do bycia
nowym gospodarzem potężnego ducha.
Teraz żałował, że był w to zamieszany... mimo że wciąż z pewnym upodobaniem
wspominał dreszczyk podniecenia, który czuł podczas ceremonii połączenia, poczucie
posiadania prawa, poczucie arogancji i mocy. Pamiętał jak dziś wściekłość tej Bell, gdy
trzymali ją, oddając na łaskę Estelle, i pamiętał też niespodziewaną litość - i strach - które
wtedy poczuł. Ponieważ tak szybko wszystko zaczęło iść źle. Rytuał został zakłócony, część
ducha Estelle połączyła się z Cassie, część została zamknięta w pustce, a Wybrani przeżyli
szok, jakby w ich obecności wybuchła bomba.
Yusuf pokręcił głową. Zaczął się nowy semestr i wydawało się, że Bell powoli
przyzwyczaja się do bycia jedną z Wybranych. Był z tego naprawdę zadowolony. Wszyscy
byli. No, przynajmniej większość... Więc kto wie, może los znowu zacznie sprzyjać
Wybranym? Czyli także jemu.
Zamknął oczy i wciągnął w płuca ciepłe powietrze, pachnące nocnymi kwiatami,
morską bryzą, oparami paliwa i palonego węgla. Bogowie, będzie mu się podobało, tu, w
Stambule.
To był ostatni semestr, który miał spędzić w akademii, i odczuwał żal połączony z
niecierpliwym oczekiwaniem. Jego przyszłość błyszczała jasno bogactwem, sukcesem,
wpływami - jak mogłoby być inaczej? Ale mimo to będzie mu brakowało tego braterstwa,
tajemnic, władzy wynikającej z bycia Wybranym w akademii. Dobrze się tu bawił.
Musnęła go delikatna dłoń. Yusuf odwrócił się do dziewczyny, nagle czując tęsknotę
za piękną nocą i trawiący go głód.
Dziewczyna zamrugała. Jej spojrzenie było nieco zamglone i odległe, a na ustach igrał
uśmiech, jakby zapomniała, że się uśmiecha.
Dobrze...
Postawił swój kieliszek i objął jej twarz rękami. Była prześliczna, miała złotą skórę,
buzię w kształcie serca i duże ciemne oczy. Otworzyła usta i jęknęła cicho: to mogło być
pożądanie lub oszołomienie, ale jemu było już wszystko jedno. Wypiła, co dał jej do wypicia.
Nie będzie pamiętała.
Jeszcze przez chwilę się wahał. Pożywianie się w ten sposób było zakazane, ponieważ
rodziło zbyt duże niebezpieczeństwo. Ale z tego samego powodu dreszcz podniecenia czynił
je nieodpartą pokusą. A Yusuf miał w tym doświadczenie. Był silny i zdolny. I, do diabła, był
głodny.
Przytrzymując jej głowę, mocno przycisnął jej usta do własnych. Przez moment czuł
zwykłą przyjemność pocałunku. Potem duch w jego piersi się poruszył i w żyłach zaczęła
płynąć energia. Jego oczy się rozszerzyły i zaszły czerwienią.
Kiedy dziewczyna jęknęła cicho, protestując, zmusił się, by przerwać. Nie zrobi jej
krzywdy, nie to go podniecało.
Rozluźnił uścisk i skupił się na pocałunku, życiowa energia wzmacniała jego
doznania. Och, to było pożywianie, satysfakcja, to była rozkosz.
Jego zmysły się wyostrzyły, węch i smak nagle stały się bardzo czułe. Słyszał
dudnienie i pulsowanie miasta, wibracje silników statków. Słyszał ciche kroki. A potem szept
wymawiający jego imię.
„Yusuf Ahmeeed..
Czyżby źle usłyszał? Puścił dziewczynę i zamarł, intensywnie nasłuchując.
Starannie wybrał to miejsce: ustronny pokój z tymi romantycznymi lukami i
zakamarkami, mieszczący się nad restauracją w najstarszej dzielnicy Stambułu. Wyjątkowo
dobrze zapłacił właścicielowi, ponieważ dokładnie mu wyjaśnił, że nie chce, by mu
przeszkadzano. Skąd znali jego imię? Czy to ktoś, kto go zna z akademii...?
Wzdrygnął się na tę myśl. To oznaczało kłopoty, których nie potrzebował, nie tuż
przed końcem jego szkolnej kariery. Pożywianie się w niedozwolony sposób? Nie można było
wykluczyć, że zostałby za to wyrzucony jak Katerina Svensson, po tym gdy chciała załatwić
tę Bell. Sir Alric bardzo, bardzo poważnie traktował swoje zasady...
Cicho, wytężając wszystkie zmysły, odwrócił się i spojrzał w ciemność rozciągającą
się za łukowatym oknem. Podszedł bliżej i stanął w nienaturalnym bezruchu, przeszukując
wzrokiem noc. Za oknem było podwórko i balkon z tego piętra, spowity cieniami, rozciągał
się na trzy strony budynku. Tam. Pod jedną z popękanych ścian jakiś cień przemknął szybko.
Ktoś go śledził. Ktoś, kto wiedział, jak się nazywa. Drażnił się z nim, jednym z
najpotężniejszych Wybranych w akademii! Jego duch ponownie się rozpalił, tym razem z
furią. Ze też mają czelność!
Zaspokoił głód, a teraz jego romantyczna schadzka też została przerwana: jeszcze
jeden powód, by wściekać się na intruza. Dotknął twarzy dziewczyny. Powoli, delikatnie
doszła do siebie, jej wzrok się wyostrzył, usta ułożyły w bardziej zdecydowany uśmiech.
- To co? Nie pocałujesz mnie?
Gdybyś tylko wiedziała, pomyślał sucho.
- Przykro mi, habibi. Właśnie dostałem wiadomość, to coś pilnego. Musisz już iść.
Jej smutna mina była uroczym widokiem. Zaśmiał się.
- Zobaczymy się jutro wieczorem. Wynagrodzę ci to, dobrze?
- O, tak. Zdecydowanie tak - mrugnęła. Na pożegnanie pociągnęła palcem wzdłuż jego
piersi, posłała namiętny pocałunek i wyszła.
Yusuf po raz ostatni westchnął tęsknie, ale już przygotowywał się do pościgu. Lekko i
szybko wyskoczył przez okno na rozwalający się balkon. Ciemna postać miała mnóstwo
czasu, żeby uciec, ale dopiero gdy Yusuf zeskoczył na podwórko, zobaczył, że ten ktoś
zaczyna biec. Głupiec, pomyślał.
Intruz zdołał utrzymać się kilka metrów przed nim, kiedy ścigał go wzdłuż ulic
Sultanhmetu; jego kroki były niemal tak samo zręczne i lekkie jak Yusufa. Coraz bardziej się
ściemniało i wokoło było coraz mnie ludzi, kiedy biegli ulicami. Odgłosy miasta coraz
bardziej się oddalały, jakby Wybrany wbiegł za ciemną postacią do innej strefy czasowej. W
okolicy nie było już nikogo.
Zwolnił, gdy zobaczył, że nieznajomy wbiega na schody budynku obok Hagia Sophia.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin