Brudne serca. Jak zafałszowaliśmy historię chłopców z lasu i Ubeków - Anna Karolina Kłys.pdf

(1104 KB) Pobierz
Dla moich dzieci
Pierwsze jaskółki
Pamięć narodowa jest sumą skleroz wszystkich obywateli. Skleroz
prawdziwych, wynikających z wieku. I skleroz mentalnych. Różnych
wyparć, dysonansów poznawczych, czasem wstydu, częściej strachu. Ktoś
coś dopowie, ktoś jest pewien, że tak było... nagle przypomina sobie obrazy,
które przecież prawie na pewno widział.
Z oddalenia wszystkie szczegóły zacierają się, po siedemdziesięciu latach
staje się mało istotne – kto trzyma pistolet, kto coś podpisuje. Widać tylko
ogólny zarys, zhomogenizowaną grupę, którą z pewnym
prawdopodobieństwem można określić: to nasi. Albo: to oni.
Jeśli pamięć narodowa wie lepiej, kto jest kim, to co na to pamięć
pojedynczych ludzi? Czego nie chce zachować, co tworzy od nowa, czego się
wypiera, a co przekręca?
Mamy bohaterów i zdrajców, ofiary i katów, stare pomniki dyskretnie
wywiezione lub zburzone, a w oprawie muzyki, poezji i wzruszeń
odsłaniane nowe. Nie mamy tylko ciągle pojęcia – co powoduje, że zostaje
się bohaterem albo zdrajcą.
Gdzieś są przemilczane przez dziesięciolecia słowa, ludzie, którzy nie
mają grobów, i ci, którzy cieszyli się aktywnością przez ponad czterdzieści
lat, a od 1989 roku starają się zniknąć na antypodach pamięci. Są
w schemacie, dopasowani do roli, obciosani, szczegóły mogą tylko drażnić.
Jedni i drudzy mają siedzieć cicho, nie budzić wątpliwości, nie
prowokować pytań. Jedni nie chcą, by o nich pamiętano, udają, że urodzili
się wczoraj, drudzy z dziwnie powykręcanymi rękoma i nogami wciśnięci
w ramkę bohatera, duszą się szczelnie pokryci wieńcami z biało-
czerwonych kwiatów.
Zmieleni na jedną miazgę, nie mają już nic do powiedzenia.
Krzyk. To krzyczy moja mama. Krzyczy obok mnie. Nie zwraca się do
mnie. Mówi o mnie w trzeciej osobie. Wrzeszczy do ojca: „Zobacz, ile sobie
zeszytów zapisała! Nie rozmawiaj z nią! Idź na górę, nie odpowiadaj jej!!!”.
Kocham ją, ale nie mogę zrozumieć. Nie mogę też szanować tego, co robi.
To już nie ten stan, kiedy kulę się i płaczę, tak byłoby może trzy lata temu.
Teraz chcę wiedzieć, chcę poznać prawdę. Dowiedzieć się, dopytać. Chcę
z nimi rozmawiać, nie przesłuchiwać ich.
Mama krzyczy, śpiewa, włącza telewizor najgłośniej jak się da.
Ale pytanie już padło. I nie da rady zagłuszyć tego, co dzieje się w jej
głowie. Ja wykrzykuję swoje pytania, ojciec odpowiedzi.
Tak to wyglądało.
Wczoraj mnie nie wpuściła.
Dziś siedzę na kanapie, patrzę na nią i czuję się, jakbym miała 120 lat
i przyglądała się swojej malutkiej córeczce. Córeczce się przecież wszystko
wybacza, kocha się ją mimo, jest się cierpliwym ponad przyzwoitość.
Znam to uczucie, towarzyszy mi od lat, poza eksplozjami złości, które są
gwałtowne, ale sporadyczne i krótkie – nigdy nie wściekam się na kolejne
roztrzaskane kubki z kakao, na szklankę z sokiem, która cudownie zawsze
trafia pod łokieć.
Znam to uczucie – kiedy staję obok, pobłażliwie obserwując – co dalej.
Nie jest już istotne, co czuję ja. Po tylu godzinach samoinwigilacji nie ma
we mnie rozchwiania, to o nich się martwię – o moich rodziców. Chcę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin