001 - Ewa wzywa 07... - Tajemnicza Katrynka - Barbara Nawrocka.rtf

(1585 KB) Pobierz
................

Barbara Nawrocka

Tajemnicza Katarynka

                    POWIEŚĆ
                          1
                   CO MIESIĄC

 

Rozdział I

Korta wysiadł z autobusu i rozejrzał się po ludziach. Dwie kobiety z koszami, kilku młodych robotników, sądząc po zasmarowanych olejem kurtkach, i starszy człowiek wyglądający na emeryta.

Przepraszam, gdzie tu jest urząd pocztowy? zapytał Korta.

Starszy człowiek zdziwił się pytaniem, wszyscy tu wiedzieli, gdzie znajduje się poczta. Machnął w kierunku głównej ulicy. Chwilę patrzył za obcym. Korta oddalał się niespiesznie. Nió w ręku walizeczkę. Miał na sobie ubranie z Cedetu za 1200 złotych i ortalionowy płaszcz. Listopad byłysty, dni już krótkie i mgliste. Zapowiadała się wczesna zima. W szarudze miasteczko wyglądało nieciekawie. Korta pamiętał je ze słbowych przejazdów. Małe miasteczka połone obok wielkich stolic bywają na zewnątrz senne i bez zdawałoby się asnego oblicza. Żyją jednak podskórnym nurtem, ukrytymi dla obcego sprawami, które są okruchami interesów wielkich miast.

W Garwolinie kryją się klucze do niejednej warszawskiej sprawy pomyślał Korta.

Rozejrzał się po sklepach, które mijał, przyglądał się ludziom, chociaż oni o tym nie wiedzieli. Nie budził w nikim zainteresowania. To oznaczało, że mó z pewną nadzieją na powodzenie debiutować jako obywatel Garwolina. Miał leciutką tremę.

Poczta była już zamknięta. Mieszkanie naczelnika mieściło się obok, w drugiej części budynku. Korta wybrał póź porę przyjazdu. Chciał zapoznać się z urzędem po godzinach pracy, porozmawiać swobodnie z naczelnikiem.

Czy pan Maliszek? zapytałgiego, łysawego mężczyznę, który wyszedł z przedpokoju.

Tak. Słucham? odrzekł mężczyzna.

Mam objąć pańskie zastępstwo odrzekł Korta. Od jutra.

Dzień dobry powiedział Maliszek i uśmiechnął się leciutko. Wyobrażem sobie pana zupełnie inaczej!

Korta rzucił okiem w głąb mieszkania.

Nie uspokoił go mężczyzna. Nie ma nikogo. Wysłem żonę do kina. Syn ma zajęcia w klubie sportowym. Taki głupi, na jakiego wyglądam, to ja nie jestem roześmiał się dobrodusznie. Pan uważa, że kierownik poczty w Garwolinie hoduje w ogródku peonie, ma kilkanaście kur, wie, jak trzeba ostemplować listy, co?

Z kolei uśmiechnął się Korta.

Mamy po prostu trudną sprawę powiedział spokojnie. Cień podejrzenia w stosunku do mojej osoby i mogę zaraz brać walizeczkę, wsiadać w następny autobus do Warszawy.

Ja wszystko rozumiem.

Korta znów uśmiechnął się lekko.

gi mężczyzna roześmiał się rubasznie.

Spoważniał.

Napije się pan czegoś? zaproponował. Czystej? Ruskiego winiaku?

Korta usiadł na fotelu. W mieszkaniu pachniało czystością, złoną z zapachu więdnących kwiatów, często wietrzonych chodników, domowych wypieków i na słcu suszonych płócien. Był to zapach domu rodzinnego i Korta poczuł się w nim dobrze. Za dobrze jak na pracę, któ miał podjąć nazajutrz.

Nawet moja żona nie wie, dokąd się udałem powiedział ni stąd, ni zowąd, biorąc kieliszek w palce.

Ano czasem tak bywa mruknąłgi mężczyzna, siadając na wprost gościa. Sprężyny jęknęły pod jego ciężarem. Był sympatyczny i nie gadał niczego, co może zirytować. Nie było w nim nic, co często nuży w innych zbytniej ciekawości.

Czuje się u was dom rzucił Korta.

Ot, małe miasteczko odrzekł mężczyzna. Rzadko jeżdżę do Warszawy. Żona też. Chłopak to lata, młody. Przywykliśmy do miejsca jak żółwie do skorupy. Kto ma jedną skorupę, stara się, żeby była najznośniejsza.

Korta pomyślał, że jego życie składa się z wielu skorup i że ten familijny dom rozbraja. Na ogół był zadowolony ze swoich skorup.

W jednej byś się udusił pomyślał. W ciągu miesiąca byś się udusił.

Gdzie ulokował mnie pan na mieszkanie? zapytał.

A myślałem i myślałem odrzekł flegmatycznie naczelnik pomyślałem, że jeżeli chce się pan czegoś dowiedzieć o nieboszczyku Kamińskim, to najlepiej będzie zamieszkać u jego pomocnicy. Ma taki kurnik, dwie izby, ale własny. Kwaterunek nie wtrąca się do drugiego pokoju.

Hm? mruknął Korta. Ktoś obcy nagle wynajmuje pokój u pomocnicy zmarłego. Akurat tu, a nie gdzie indziej.

Nie jest pan obcy. Kogo ja daję na ustępstwo podczas swojego leczenia w sanatorium nie jest obcy. Urodziłem się w Garwolinie i mieszkam tu całe życie. U nas to przepustka do ludzi. Ta kobieta, Czarnkowa, jest samotna, potrzebuje dorobić sobie coś do pensji. Wszyscy o tym wiedzą. Sama teraz prowadzi magazyn. Męża jeszcze Niemcy jej zabrali. Córka zginęła w Warszawie w powstaniu. Życie jej dosyć żółci nalało, nawet najgorsza zaraza ominie ją ze swoim ozorem. To dobre miejsce na mieszka: dla pana. Od niej dowie się pan wszystkiego, czego się w ogóle można dowiedzieć. Może ona... Chociaż... machnął i zatrzymał się.

Pan uważa, że w śmierci magazyniera w czasie pożaru nie kryje się nic podejrzanego.

Tak uważam.

A sam pożar? zapytał Korta.

Włączył maszynkę elektryczną i zasnął powiedział naczelnik. Ile гazy sam zostawiaіem pal№cy siк gaz, gdy їona wyjeїa do rodziny. Raz wychodz№c rano z domu zostawiіem czajnik na gazie. Nie byіo mnie osiem godzin. Woda wyparowaіa, a czajnik rozgrzaі mi siк tak, їe na pіytce staіa ognista kula. Tylko cud, їe coњ siк w kuchni nie zajкіo.

Korta dopiі kieliszek. Tylnymi drzwiami przeszli z kierownikiem do urzкdu pocztowego. Paliіy siк jeszcze jarzeniуwki, dwуch konwojentуw przerzucaіo paczki na stos, pod њcianк, szykuj№c je do rannej ekspedycji.

Korta obrzuciі spojrzeniem dosyж obszern№ halк. Byіa juї zmodernizowana na ladach staіy nowoczesne wagi.

Porz№dny urz№d pocztowy powiedziaі.

Rok temu zmienialiњmy caіy system oњwietleniowy, przerabiaіo siк wnкtrze. Chce pan przejњж do mego biura? Mam pana wprowadziж w paсskie obowi№zki.

Pobieїnie miechn№і siк Korta. Odbyіem niezі№ prakty, tak s№d:

Mam nadziejк, їe pana nie skompromitujк.

Zauwaї na twarzy naczelnika wyraz prostodusznej, chytrej, dobrze ukrytej ironii.

Ja tu trzydzieњci lat naczelnikujк zauwaї tylko starszy mкїczyzna.

Rozdziaі II

Czasem jest taki rok powiedziała Czarnkowa Że nieszczęścia spadają...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin