00:03:16:www.NapiProjekt.pl - nowa jakoć napisów.|Napisy zostały specjalnie dopasowane do Twojej wersji filmu. 00:03:20:Tatusiu, jeste pewien,|że nigdy wczeniej nie byłem w Afryce? 00:03:23:Wyglšda znajomo. 00:03:26:Widziałe takš samš scenerię zeszłego lata|podczas jazdy do Las Vegas. 00:03:29:Och, pewnie. To tam gdzie Tatu stracił wszystkie|pienišdze przy stole - 00:03:34:-Hank!|-do gry w koci. 00:03:37:-Hej patrzcie! Wielbłšd! 00:03:43:Acha. Oczywicie to nie jest prawdziwa Afryka.|To francuskie Maroko. 00:03:46:Cóż, to Afryka północna. 00:03:48:Wcišż wyglšda jak Las Vegas. 00:03:50:Jestemy ze sto mil na północ od Sahary. 00:03:54:Nie wiem. W szkole|nazywajš to Czarnym Lšdem. 00:03:58:Jest dwa razy janiejszy niż Indianapolis. 00:04:00:Poczekaj aż dojedziemy do Marakeszu. 00:04:03:-Marakesz? Brzmi jak drink.|-Mmm. Pewnie jest. 00:04:40:Poczekaj. Zatrzymaj się.|O co chodzi? 00:05:04:No cóż, jestem pewien, że powinienem panu podziękować. 00:05:06:Bez pana pomocy,|kto wie co się mogło wydarzyć. 00:05:10:Dla mnie to przyjemnoć, monsieur. 00:05:11:Sš takie momenty w życiu,|że każdy potrzebuje trochę pomocy. 00:05:14:Taak. W czym był problem? 00:05:17:Pański chłopak przypadkowo|cišgnšł woalkę jego żony. 00:05:20:-Acha.|-Hank! 00:05:22:Chcę panu przedstawić mojš żonę,|pani McKenna. 00:05:24:-Jak się pan miewa?|-Jak się pani miewa, madame? 00:05:26:Nazywam się Louis Bernard. 00:05:28:Bardzo panu dziękujemy, panie Bernard. 00:05:30:-To nasz syn, Hank.|-Witaj, Hank. 00:05:33:Czeć. Mówi pan po arabsku. 00:05:35:Parę słów. 00:05:37:Dlaczego był taki zły?|To był wypadek. 00:05:40:Ale religia muzułmańska|zezwala na niewiele wypadków. 00:05:44:-Taak, tak przypuszczam.|-Och. 00:05:46:-Mogę?|-Tak, proszę usišć na przeciw Jo. 00:05:49:Och, mylałem, że syn ma na imię Hank. 00:05:52:Och, to imię mojej żony. 00:05:54:-J-O. Nie E.|Jest różnica. 00:05:56:Skrót od Josephine. 00:05:59:Nazywam jš już tak długo,|że nikt nie zna innego imienia. 00:06:02:-Ja znam, mamo.|-No, tak. 00:06:04:Teraz, o wypadku. 00:06:07:Muzułmańska kobieta nigdy nie zdejmuje woalki | publicznie pod żadnym pozorem. 00:06:11:Karmiš jš dożylnie? 00:06:13:-Nie, Hank.|Takie trudne słowo dla małego chłopca. 00:06:16:Jestem lekarzem. 00:06:18:No tak, mówi jak lekarz. 00:06:22:Potrafi przeliterować|hemoglobinę. 00:06:24:Ma natomiast pewne kłopoty|ze słowami takimi jak pies czy kot. 00:06:29:Gdzie pan ma praktykę, doktorze? 00:06:31:W Indianapolis w Indianie.|Szpital Dobrego Samarytanina. 00:06:34:Co sprowadza pana do Marakeszu? 00:06:36:Bralimy udział w konferencji medycznej w Paryżu 00:06:38:i pomylałem,|że skoro jestemy w Europie, 00:06:40:zobaczę jeszcze raz Maroko. 00:06:42:Tatu oswobadzał Afrykę. 00:06:47:Podczas wojny stacjonowałem w Casablance 00:06:49:w szpitalu polowym. 00:06:52:-Mieszka pan w Maroku, panie Bernard?|-Nie. 00:06:55:Domylam się, że przyjechali państwo prosto z Paryża. 00:06:57:Nie, bylimy jeszcze w Lizbonie i Rzymie. 00:07:00:- I w Casablance.|-I w Casablance. 00:07:03:Mam nadzieję, że będziecie mieć czas|aby nacieszyć się Marakeszem. 00:07:06:Zobaczymy.|Mamy najwyżej, trzy dni. 00:07:09:Zatrzymali się państwo naturalnie|w Hotelu Mamounia albo Le Menara? 00:07:14:Dlaczego pan pyta? 00:07:17:Bo to sš hotele|dla turystów z dobrym smakiem. 00:07:20:Och. Mieszka pan we Francji, panie Bernard? 00:07:23:-Czasami.|-Je pan limaki? 00:07:25:Kiedy jestem wystarczajšco szczęliwy. 00:07:28:Jeli kiedy będzie pan głodny,|w naszym ogrodzie z tyłu domu jest pełno limaków. 00:07:30:Dzięki za zaproszenie. 00:07:32:W porzšdku.|Próbowalimy wszystkiego żeby się ich pozbyć. 00:07:36:Nigdy nie pomylelimy o Francuzie. 00:08:36:No to jestemy. 00:08:39:Chciałby pan wspólnie|z nami pojechać taksówkš do hotelu? 00:08:41:To bardzo miło z pana strony doktorze ale|najpierw muszę zajšć się interesem. 00:08:45:Ach, tak.|W jakiej branży pan pracuje, panie Bernard? 00:08:47:Będę tam póniej i być może|moglibymy się spotkać przy drinku. 00:08:51:Proszę dołšczyć do naszego orszaku.|Wypijemy drinka na górze. 00:08:53:-W takim przypadku, zabiorę was na obiad.|Nie, nie. To nie w porzšdku. 00:08:57:Znam Marakesz.|Mogę pokazać arabskš restaurację 00:09:00:gdzie nie tylko jedzeni ale|i sposób jedzenia jest egzotyczny. 00:09:02:Po to tutaj przyjechalimy. 00:09:05:-Co powiesz na jednš z tych arabskich nocy?-Uwielbiam to. 00:09:08:Jak chciałby pan dojechać do hotelu, taksówkš? 00:09:13:-Gee, nie wiem.|-Dorożka! Ja chcę jechać dorożkš! 00:09:16:Zgaduję, że to będzie dorożka.|Do zobaczenia póniej. 00:09:19:Au revoir. Nie mogę się doczekać koktaili. 00:09:22:-Do widzenia.|-Do widzenia. 00:09:25:Hank, ty usišd obok wonicy. 00:09:28:Jak ci się podoba?|Konny Cabriolet. 00:09:46:Cóż, włanie widziałem Louisa Bernarda|jak rozmawiał z Arabem. 00:09:48:-Jakim Arabem?|-Tym który krzyczał na Hanka. 00:09:50:Rozmawiali jakby byli|serdecznymi przyjaciółmi. 00:09:52:Pewnie znał go wczeniej. 00:09:55:Co to znaczy? 00:09:56:To znaczy, że pan Bernard|jest bardzo tajemniczym człowiekiem. 00:09:59:Co? Dla mnie wyglšda zupełnie normalnie. 00:10:04:Dobrze, co tak|naprawdę o nim wiesz ? 00:10:06:Co wiem - wiem jak się nazywa.|Siedzielimy, rozmawialimy. 00:10:09:Nie wiesz nic o nim,|a on wie wszystko o tobie. 00:10:14:Zaraz. 00:10:15:Wie, ze mieszkasz w Indianapolis, w Indianie. 00:10:18:Wie, że jeste lekarzem w|Szpitalu Dobrego Samarytanina. 00:10:20:Wie, że uczestniczyłe|w konwencji medycznej w Paryżu, 00:10:24:i zatrzymałe się w Rzymie,|Lizbonie i Casablance. 00:10:28:No dobrze. 00:10:29:Wie, że służyłe|w Afryce Północnej w szpitalu polowym. 00:10:34:Kochanie, to była przypadkowa rozmowa, to wszystko. 00:10:37:Kochanie, to nie było takie przypadkowe. 00:10:39:Zadał ci wszystkie możliwe pytania,|a ty mu odpowiedziałe. 00:10:42:Równie dobrze mogłe mu|wręczyć paszport. 00:10:44:Tylko rozmawialimy.|Nie mam nic do ukrycia. 00:10:48:Ale ja odniosłam wrażenie, że pan Bernard ma. 00:10:53:Wiem, że to tajemnicze Maroko, 00:10:55:ale nie zamierzamy chyba tracić głowy, prawda? 00:10:58:-Wiem. Wiem o co chodzi.|-Co? 00:11:01:Jeste urażona, bo facet|nie zadał ci żadnego pytania. 00:11:05:- Och, hardy-har-har.|- Hardy-har. 00:11:50:- Dobrze, to łagodzi ból.|- Jaki ból, Mamusiu? 00:11:53:- To jest tylko wyrażenie.|- Hej, możesz zajšć się wonicš? 00:11:56:-Nazywam się Dr McKenna.|-Zajmę się wszystkim. 00:12:05:-Chod.|-Bylimy obserwowani. 00:12:07:Co? Och, chod! 00:12:24:# Que sera, sera 00:12:28:# Co będzie to będzie 00:12:32:# Kiedy byłem małym chłopcem 00:12:36:# zapytałem mamę 00:12:38:kim będę 00:12:40:- Czy dobrym lekarzem.|- # Czy będę przystojny 00:12:45:# Czy będę bogaty 00:12:47:- # Oto co mi powiedziała|- Chod, kochany. 00:12:51:# Que sera, sera 00:12:56:# Co będzie to będzie 00:13:00:# Nie znamy przyszłoci 00:13:04:# Que sera, sera 00:13:08:# Co będzie to będzie 00:13:11:Druga zwrotka. 00:13:13:# Kiedy byłem już w szkole 00:13:18:# spytałem mojego nauczyciela 00:13:21:# Co powinienem spróbować 00:13:23:Chwyt 00:13:24:# Powinienem malować obrazy 00:13:26:# Powinienem piewać piosenki 00:13:29:# To była jej mšdra odpowied 00:13:32:# Que sera, sera. 00:13:36:# Co będzie to będzie 00:13:40:# Nie znamy przyszłoci 00:13:45:# Que sera, sera. 00:13:48:Oops. 00:13:50:# Co będzie to będzie 00:13:52:Mogę prosić o następny taniec? 00:13:54:-Tak.|-Dobrze. 00:14:02:- Och, jeste boski. 00:14:11:-Obiad dla chłopca.|-Tak , proszę wejć. 00:14:17:Nie mogę wyrazić jak pięknie|piewa pana żona. 00:14:20:-Ładnie, prawda?|-Och, ona jest cudowna. 00:14:23:le by było przeszkadzać. 00:14:25:Miałem to samo uczucie|wiele razy. 00:14:27:Wszystko w porzšdku.|Dyrektor ma dla nas opekunkę do dziecka. 00:14:31:Dobrze. 00:14:32:Proszę mi pozwolić na przyjemnoć,|podania pani drinka. 00:14:35:Z przyjemnociš. Dziękuję. 00:14:37:Występowała pani na amerykańskiej scenie,|pani McKenna? 00:14:43:Tak, panie Bernard,|występowałam na scenie amerykańskiej 00:14:45:i londyńskiej|i paryskiej. 00:14:47:Och? 00:14:49:Mylałam, że będšc Francuzem|może widział mnie pan w Paryżu. 00:14:51:Teatr wymaga czasu, 00:14:55:a dla mnie czas jest luksusem. 00:14:59:Był pan kiedy w Paryżu, panie Bernard? 00:15:02:Urodziłem się tam. 00:15:05:Och. 00:15:11:-Jakim interesem się pan zajmuje?|-Kupuję...i sprzedaję. 00:15:17:-Co?|-Cokolwiek co przynosi zysk. 00:15:25:Teraz będšc w Marakeszu,|co pan kupuje i sprzedaje? 00:15:27:Wie pani, wolałbym raczej|rozmawiać o scenie. 00:15:32:Jeli powie mi pani w jakim przedstawieniu występuje- 00:15:34:-Przepraszam?|Otworzę. 00:15:38:-Nie, ja otworzę.|-Nie, ja. 00:15:58:Chciałem się dowiedzieć o pokój|pana Montgomery. 00:16:01:Prosił mnie na drinka i - 00:16:03:Przepraszam. Nie ma tu żadnego pana Montgomery. 00:16:05:Przepraszam, monsieur.|Żałuję, że przeszkodziłem. 00:16:08:OK. 00:16:20:-Mogę skorzystać z pańskiego telefonu?|-Pewnie. 00:16:22:-Mamusiu!|-Tak? 00:16:24:-Nie mogę przecišć mięsa.|-Zrobię to dla ciebie. 00:16:34:Merci. 00:16:36:Allô? 00:16:45:D'accord. 00:16:52:Strasznie mi przykro, ale nie mogę ić|z państwem dzisiaj na kolację. 00:16:55:-Och?|- Zaniedbałem ważnš sprawę 00:16:58:- która wymaga teraz mojej uwagi.|- Och, rozumiem. 00:17:01:- Może innego wieczoru?|-Och, pewnie, pewnie. 00:17:05:- Do widzenia.|-Do widzenia. 00:17:09:-Do zobaczenia.|-Dobranoc. 00:17:12:Dobranoc. 00:17:30:- Bonsoir, madame, monsieur.|- Nazywam się McKenna. 00:17:32:Oczywicie. Dzwoniono z hotelu.|Proszę za mnš. 00:17:38:-Jestem pewien, że będzie państwu wygodnie.|-Dziękuję. 00:18:15:Kochanie, przesuń się tu. 00:18:25:Siedzisz mi na sukni. 00:18:41:Whoop. 00:18:54:-Taak. 00:18:59:Zawsze myjemy|ręce przed jedzeniem. 00:19:09:Dziękujemy. 0...
kiperr