oto jest kasia.pdf

(3470 KB) Pobierz
Oto jest Kasia
Spis treści
Okładka
Karta tytułowa
***
***
Skarżypyta
„Nowa”
Jaka z niej panna
Coś dziwnego
Wielkie rzeczy
– porządki
Piszczący tłumoczek
Dlaczego, Kasiu, dlaczego?
Kasia nie może dostać złego stopnia
Dziadzio Hilary zapomniał
„...Dostałam dwóję!”
Żeby nie Agnieszka była najważniejsza
Złote rybki
Film o niesfornej kaczuszce
Kłamczuch
Błękitna królewna
Brat pomoże
Przecież nie chciała
Przyjemny
dzień
Co to właściwie znaczy?
Agnieszka popamięta
Gdyby dziś – byłoby inaczej
Niech tylko wyzdrowieje
Książki Antolki i książki Kasi
Pierwszy uśmiech
Mama wie zawsze
Nie musi się być kapitanem
Proszę, oto jest KASIA.
Buzia rumiana, okrągła, trochę nadąsana. Oczy ciemne, ani ładne, ani brzydkie – takie
sobie zwyczajne, szarobure; nos odrobinę zadarty, włosy proste, porządnie przyczesane. Do
tego jeszcze spódniczka w kratkę i sweterek granatowy, własnoręcznie przez mamę zrobiony
na drutach.
– Dzień dobry, Kasiu!
Kasia stoi, przygląda się, przygląda – jakoś nie chce uśmiechnąć się na przywitanie.
Więc jeszcze raz:
– Dzień dobry, Kasiu!
Wzruszyła ramionami, wydęła leciutko wargi.
– Ależ, Kasiu, patrz: Przecież to są twoi koledzy i twoje koleżanki z tej samej co i ty klasy
ze wszystkich szkół. Oni chcą poznać ciebie, chcą wiedzieć, jaka jesteś.
– Wielkie rzeczy, nie potrzebuję wcale!
Odwróciła się. Poszła.
Więc nie bardzo dobrze zaczyna się ta nowa znajomość. Ale trudno! Zobaczymy, co będzie
dalej...
Skarżypyta
– Jurek, bo ja się nudzę!
– Co? – Jurek podniósł nieprzytomne oczy znad książki.
– Nudzę się! Jurek, ja chcę, żebyś się ze mną bawił.
– Baw się sama – starszy brat wzruszył ramionami, bardzo niezadowolony, że Kasia
przeszkadza mu czytać. Książka była niezmiernie ciekawa: o lotniku, i to jak odważnym!
– Gdyby tatuś był w domu, toby się ze mną bawił – powiedziała stanowczo Kasia.
– Ale tatuś jest z mamą w kinie – przypomniał Jurek i znów wsadził nos w książkę.
– Gdyby rodzice byli...
– Odczep się! Nie widzisz, że czytam?
– Kiedy ja nie chcę, żebyś czytał. Chcę, żebyś się ze mną bawił.
Kasia nie miała zamiaru ustąpić bratu. Jakże Jurek może czytać, kiedy ona się nudzi?
Jurek jest niedobry, jest zupełnie paskudny...
Kasia bardzo nie lubi zostawać z nim sama w domu. Że też rodzice nad tym się nie
zastanowią, tylko idą sobie, jakby nigdy nic, do kina. A może już wracają?
Podbiegła do otwartego okna, wyjrzała na ulicę.
Działo się tam wiele ciekawych spraw. Jechał wóz i turkotał po bruku. Jechał zielony
samochód, zatrąbił – wóz zjechał na bok, a samochód pomknął dalej. Ile ludzi idzie ulicą...
A to co znowu? Piosenka?
Śpiewała ją maszerująca ulicą niewielka grupa harcerzy. Na samym przodzie – Kasia aż
dech wstrzymała na chwilę – na przodzie szedł mały, chudy chłopiec z żółtym bębenkiem,
na którym wybijał takt pałeczkami: ra-ta-ta-tam, ra-ta-ta-tam...
Wszyscy ludzie na ulicy patrzyli tylko na niego, zatrzymywali się nawet – tak poważnie
i dumnie kroczył.
Oczy Kasi zapaliły się wielkim zachwytem. O, gdyby tak ona mogła maszerować
z bębenkiem, najważniejsza z całego oddziału, najważniejsza na całej ulicy! Westchnęła
głęboko i powoli odeszła od okna do swoich zabawek. Popatrzyła na nie, pokiwała głową;
wszystkie, nawet śliczna Małgosia, która umiała mówić „mama” i zamykała oczy –
przestały się jej podobać. Małgosia leżała porzucona na podłodze i gdy Kasia trąciła ją
końcem bucika, powiedziała smutno:
– Ma–ma!
„Wielkie rzeczy: mama” – skrzywiła się Kasia. Wcale dziś nie chciała być Małgosiną
mamą. To nie jest przecież coś, czym można zadziwić całą ulicę, coś takiego jak żółty
bębenek.
I Kasia z wielkiego zmartwienia, że nie ma żółtego bębenka, znów przypomniała sobie
o Jurku.
– Jurek, słuchaj! Słuchaj, Jurek! Ja ci coś powiem.
– Dobrze, dobrze – brat machnął ręką zupełnie tak, jakby się opędzał od bardzo
dokuczliwej muchy – tylko nie przeszkadzaj!
Bo właśnie lotnikowi, temu z książki, zepsuł się silnik. Jeszcze chwila i samolot runie
w dół...
Ach, Boże drogi! Jurkowi serce tłukło się w piersi, w gardle zaschło z przerażenia.
„Uratuje się czy nie? Żeby się uratował, żeby mu się tylko nic nie stało!”
Cały świat przestał istnieć dla chłopca, a wraz ze światem zniknęły dwa pokoje
z kuchnią i łazienką na pierwszym piętrze w domu przy ulicy Wesołej numer jedenaście.
I Jurek ze swoim lotnikiem leciał teraz nad nieprzebytą afrykańską dżunglą i razem z nim
przygotowywał się do skoku!
A co będzie, jeżeli spadochron się nie otworzy? Nawet pomyśleć straszno...
– Rodzice kazali, żebyś się mną zajmował! – wrzasnęła mu w samo ucho rozzłoszczona
Kasia. – Ja wszystko powiem mamie i tatusiowi, jaki ty jesteś, ja im powiem, żeby cię
zbili!
Tego już było za dużo. Jurek z całej siły trzasnął książką w stół.
– Zabieraj się, smarkata, bo ci takie lanie sprawię, że popamiętasz!
– Uaaaaa! – rozwrzeszczała się Kasia.
Zasłoniła twarz rękami, żeby brat myślał, że płacze, ale zerkała na niego przez
rozstawione palce.
– No, czego beczysz? – spytał Jurek bezradnie. – Przecież ci nic złego nie zrobiłem.
– A właśnie, że zrobiłeś. Wszystko powiem, wszystko powiem.
– Skarżypyta! – Jurek szarpnął się niecierpliwie, a że w odpowiedzi Kasia pokazała mu
język, brat z kolei trzepnął ją lekko w rękę.
Teraz rozpłakała się już na dobre, z chlipaniem, ze łzami – nie dlatego, żeby ją ręka
zabolała, tylko z ogromnej złości.
– Nie cierpię ciebie! – zatupała nogami.
I nagle... zamek w drzwiach zgrzytnął: wrócili rodzice. Jurek nie wyszedł do
przedpokoju, Kasia natomiast wypadła z wielkim hałasem. Na całe mieszkanie rozległ się
Zgłoś jeśli naruszono regulamin