Słowo o Wojciechu Jaruzelskim.doc

(21 KB) Pobierz

Słowo o Wojciechu Jaruzelskim


 


Zbliżająca się, 35 rocznica wprowadzenia Stanu Wojennego, każe po raz kolejny zająć się postacią jego głównego architekta i faktycznego przywódcy Polski w latach 1981-1989, generała Wojciecha Jaruzelskiego.

Dzisiaj, gdy wśród tzw. prawicy niepodległościowej (czyli głównie w środowisku PiS) modne stało się opluwanie wszystkiego co związane z PRL, a z jego schyłkowym okresem w szczególności, wśród opozycyjnych grup prawicy pojawiają się głosy biorące w obronę tę epokę z dziejów Polski. O ile stanowiska takie są niekiedy zasadne - chociażby krytyka zrównywania PRL-u z okupacją niemiecką - to nie sposób racjonalnie wybronić polityki Wojciecha Jaruzelskiego i jego współpracowników w latach 80-tych.

Jeśli bowiem istnieje jakaś obiektywna miara ocen polityków, to jest nią stan, w jakim zostawiają swój kraj po zakończeniu swoich rządów. Polska po rządach ekipy Jaruzelskiego wyglądała zaś koszmarnie. Była to bowiem - obok reżimu sanacyjnego - jedna z najgorszych ekip rządzących Polską w XX w. Jak negatywny wpływ wywarła na polskie społeczeństwo, chyba najlepiej pokazuje poniższy wykres:

Widać na nim duży spadek polskiego PKB na głowę mieszkańca na przełomie lat 70-tych i 80-tych. Obrazuje to ostry kryzys gospodarczy jakiego w tym okresie doznała Polska. Nie był on oczywiście dziełem Jaruzelskiego. Złożyło się nań z jednej strony powolne wyczerpywanie możliwości rozwoju gospodarki w oparciu o tzw, rezerwy proste, fatalna polityka gospodarcza i finansowa wcześniejszej ekipy Edwarda Gierka, wreszcie zaś zawirowania w gospodarce światowej.

Kardynalnym błędem Gierka była oczywiście próba modernizacji gospodarki PRL-u poprzez zaciągnięcie kredytów i zakup (często już przestarzałych) technologii na Zachodzie. Błędem, bo oczywiście utrzymano jej państwowy, centralnie planowany charakter. To doprowadziło pod koniec lat 70-tych do katastrofy: w tym czasie bowiem gwałtownie spadło zapotrzebowanie na produkty przemysłu ciężkiego co wynikało ze światowego kryzysu naftowego.

Komuniści, nie tylko zresztą polscy, uważali ten przemysł za najważniejszy, m.in ze względów strategicznych (plany inwazji wojsk UW na Zachód oraz związane z nimi intensywne zbrojenia) i na tym się w konsekwencji przejechali – w związku z czym spadki PKB w Bloku Wschodnim były większe niż na Zachodzie. Takie właśnie było podłoże kryzysu gospodarczego - a w ślad za nim i politycznego - który nawiedził kraje "demokracji ludowej" na początku lat 80-tych. Jednak w odróżnieniu od państw kapitalistycznych, PRL i jego sąsiedzi nie byli później w stanie się z niego otrząsnąć.

Żadna gospodarka socjalistyczna nie okazała się na tyle elastyczna; wiadomo, nie da się z huty, stoczni czy cementowni zrobić pizzerii na 3 lata a później znów wytapiać stal i budować statki. W przypadku Polski doszedł jeszcze problem niewypłacalności państwa, w związku z ogromnymi długami zaciągniętymi przez Gierka, oraz amerykańskich sankcji ekonomicznych wprowadzonych przez administrację Reagana po ogłoszeniu Stanu Wojennego.

I tu wracamy do naszego bohatera który krótko przedtem został I sekretarzem KC PZPR. Jak ocenić decyzję o Stanie Wojennym? Z perspektywy konsekwentnych przeciwników reżimu komunistycznego i ludzi pragnących w Polsce demokracji oczywiście negatywnie: komuniści jeszcze raz pokazali że władzy raz zdobytej nie zamierzają łatwo oddać. Z drugiej jednak strony nie warto przesadnie użalać się nad losem ówczesnej, solidarnościowej opozycji. Wbrew temu co komuś znającemu późniejsze wydarzenia mogłoby się wydawać, celem pierwszej "Solidarności" nie była wcale konwersja obumierającej socjalistycznej gospodarki na kapitalistyczną, czy jakiekolwiek wolnorynkowe reformy, ale kolejna wersja "socjalizmu z ludzką twarzą".

Może się to wydać szokujące, ale ówczesny program gospodarczy "Solidarności" był bardziej lewacki, niż program samej PZPR i taki pozostał prawie do końca lat 80-tych. Ludzie tacy jacy Wałęsa, Gwiazda, Kuroń, Michnik czy Mazowiecki nie mieli w istocie zielonego pojęcia, co zrobić żeby zaradzić narastającemu kryzysowi; nie dziwi to, biorąc pod uwagę że byli to albo robotnicy z wykształceniem zawodowym, albo absolwenci wydziałów humanistycznych. Spacyfikowanie tego krzykliwego, ale totalnie demagogicznego środowiska - tak jak równolegle Margaret Tatcher rozprawiła się ze związkami zawodowymi w Wielkiej Brytanii - można by zatem nawet pochwalić, gdyby pod osłoną Stanu Wojennego Jaruzelski wdrożył analogiczny program naprawczych reform.

Tak się jednak nie stało. Przez ponad 7 lat swoich rządów nie zrobił jednak nic poza uparta obroną status quo. "Bolączki" socjalistycznej gospodarki leczyć miały wojskowe Terenowe Grupy Operacyjne, oraz jeszcze bardziej krępujące ją ustawy, jak np. ustawa o przeciwdziałaniu spekulacji ( z 1981 r.) czy tzw. ustawa antypasożytnicza z 1982, wprowadzająca nakaz pracy. Zaś ogromny deficyt budżetowy, wynikający m.in z dofinansowania tysięcy nierentownych i nieefektywnych państwowych przedsiębiorstw i PGR-ów, wobec braku możliwości zaciągnięcia nowych kredytów za granicą, łatano na wielką skalą dodrukiem pieniędzy - co było ni mniej, ni więcej tylko bezczelnym okradaniem wszystkich Polaków z ich skromnych oszczędności i finalnie doprowadziło do hiperinflacji.

Wreszcie, rządy Jaruzelskiego to także początek uwłaszczania się na państwowym majątku partyjnej nomenklatury, co władze PZPR tolerowały, degradacji środowiska naturalnego i ogromnej fali emigracji milionów spauperyzowanych Polaków za granicę. Wraz ze swymi towarzyszami zgodził się dopuścić opozycję do władzy, dopiero wtedy gdy Polsce groziła już totalna zapaść ekonomiczna, a ZSRR wycofał poparcie dla jego reżimu. W imię obrony anachronicznego ustroju sprawił, że dekada lat 80-tych stała się dla Polski dekadą straconą, a miliony Polaków popadły w nędzę. Czy o takim przywódcy da się powiedzieć cokolwiek dobrego?


 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin