Kapucyni i Misje - numer03_2010.pdf

(874 KB) Pobierz
SOS dla Afryki
Biuletyn Misyjny Krakowskiej Prowincji Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów
ISSN 1642-8897
rok 2010, nr 3
25 lat
pomagamy
w Afryce
S.O.S. dla Afryki
Zbiórka pieniędzy
na budowę 2 szkół w Czadzie
koszt: 20 000 euro
pomóż dziś i Ty!
SOS dla Afryki
Dlaczego prosimy o pomoc w bu-
dowie dwóch szkół w  parafii Gore
(Czad, Afryka)
Parafia, w której chcemy wybudować 2
szkoły, jest obszarowo bardzo rozległa.
Obejmuje przeszło 50 wiosek, z  których
najdalej położone są około 100 km
od  centrum misji, w  miejscowości Gore.
Jest to region o klimacie bardzo gorącym,
gdzie średnia temperatury wynosi powyżej
30 stopni w ciągu całego roku, a w okre-
sach luty - maj przeszło 50 stopni.
W  każdej wiosce jest często ponad
3000 osób, które borykają się z  proble-
mami głodu, braku wody i braku oświaty.
Praca jest więc bardzo trudna, bo nie
można liczyć na  obecność i  współpracę
ludzi, których nieustanną troską jest wal-
ka o  byt. Pomimo tych beznadziejnych
warunków istnieją już jednak nieliczne
wspólnoty młodego Kościoła, które mając
świadomość obecności Boga w ich życiu
i żywą wiarę, starają się znaleźć dla mo-
dlitwy wspólnotowej odpowiednie miej-
sca w postaci kaplic. Po formacji chrześci-
jańskiej rodziny chcą, aby ich dzieci cho-
dziły do szkoły i uczyły się czytać i pisać.
Każda rodzina ma około 10 dzieci, z któ-
rych tylko część ma możliwość uczęszcza-
nia do  szkół. Szkoły są płatne i  ciągle
brakuje miejsc. Klasy liczą około 40-50
dzieci. W  ławce przeznaczonej dla trójki
– siedzi pięciu uczniów.
W niektórych wioskach nie ma jeszcze
wogóle budynków, w  których można by
prowadzić podstawowe zajęcia. W jednej
z wiosek dopiero dwa lata temu zorgani-
zowano zajęcia, które prowadzi nauczy-
ciel opłacany z ofiar rodziców. Szkoła jest
w opłakanym stanie: dach ze słomy, ławki
z wystruganych gałęzi, ściany ze splecio-
nych traw. Misjonarze pomagają miesz-
kańcom w zbieraniu funduszy na budowę
szkół rozumiejąc, że bez edukacji nie ma
ewangelizacji.
25 lat
misji
kapucyńskich
Misje afrykańskie krakowskiej pro-
wincji Braci Mniejszych Kapucynów
W Afryce pracuje dziesięciu misjonarzy
z  krakowskiej prowincji kapucynów. Są
obecni w  pięciu placówkach na  terenie
Republiki Środkowoafrykańskiej (RCA)
i  dwóch placówkach w  Czadzie. Posługa
misjonarzy w tych dwóch krajach wymaga
przystosowania się do  odmiennych wa-
runków klimatycznych, bytowych i  kultu-
rowych oraz posługiwania się językami
plemiennymi (RCA – sango, Czad – Mbo-
um, Ngambay).
Misjonarze posługują duszpastersko
w  bardzo wielu miejscowościach, które
przynależą do  misji. Pracują w  szkołach
formacyjnych dla katechistów (osoby
świeckie odpowiedzialne za  wspólnoty
tam, gdzie misjonarz nie przebywa na sta-
łe) oraz w  seminariach dla zakonników
i  kandydatów do  kapłaństwa. Zaangażo-
wani są również w działalność oświatową
i wychowanie młodzieży. Na różne sposo-
by pomagają ludziom chorym (transport,
pokrycie kosztów leczenia). Są budowni-
czymi kaplic, studni, szkół, mostów. Mają
wkład w przygotowaniu materiałów dusz-
pasterskich w językach krajów misyjnych.
Na  terenie Czadu i  Republiki Środko-
woafrykańskiej powstała kapucyńska wi-
ceprowincja zakonna, którą tworzy
wspólnota złożona z  osiemdziesięciu
siedmiu braci. Pracujący tam misjonarze
pochodzą nie tylko z  Polski, ale też
z Włoch, Francji, Szwajcarii i Etiopii. Kilku-
dziesięciu braci to rdzenni mieszkańcy
tych krajów. Po formacji zakonnej są przy-
dzielani do  wspólnot międzynarodowych
w  swoich ojczyznach. Ich posługa jest
bardzo ważna ze względu na  znajomość
kultury i języka. Misjonarze pracują z wiel-
kim oddaniem, ale nierzadko bywa, że ich
posługa uzależniona jest od  pomocy du-
chowej i materialnej każdego z nas.
Za  każdy gest Waszego serca bardzo
dziękuję.
br. Benedykt Pączka OFM Cap
sekretarz misyjny
Za zgodą władzy zakonnej. Do użytku wewnętrznego Kościoła.
www.czadowatablica.pl
Biuletyn „Kapucyni
i misje”
koszt prenumeraty to dowolna ofiara na pokrycie
wydatków związanych z drukiem.
nasz adres:
Sekretariat Misyjny, ul. Korzeniaka 16
30-298 Kraków, tel. 12 623 60 50
e-mail: misje@kapucyni.pl
www.misje.kapucyni.pl
Redakcja:
br. Benedykt Pączka (red. naczelny)
Małgorzata Wierzbicka, Anna Wilkoń-
ska, Joanna Piestrak (korekta)
nakład:
10 000 egz.
Projekt i łamanie: Wydawnictwo Serafin
2
SOS dla Afryki
To naprawdę jest
druga strona świata
Z  misjami jest tak: wsiada
się do samolotu z walizką i zo-
stawia dobrze znany świat. Po
wylądowaniu na  afrykańskim
kontynencie trzeba nauczyć się
nowego życia: jak chodzić po
czerwonej ziemi, jak żyć w in-
nym klimacie… Inni są też
miejscowi ludzie… Czasami,
gdy piszę do  znajomych, to
zaczynam list od  słów: „Po-
zdrowienia z  drugiej strony
świata”. To naprawdę jest dru-
ga strona świata.
Afrykańczycy inaczej reagu-
ją i przeżywają to, co się dzieje.
Oni dopiero zaczynają wcho-
dzić w  prawdy wiary. Ponadto
mamy tutaj osiem różnych lu-
dów i każdy z nich mimowolnie
wnosi inne spojrzenie na wiarę.
Co więcej, mamy do  czynienia
z Kościołem misyjnym, co zna-
czy, że to od nas oczekuje się
pierwszego ruchu, dopiero
wtedy będzie odzew. Jednym
słowem, my głosimy, a  oni
w  sposób im właściwy starają
się odpowiedzieć na ewangelię.
Aby zrozumieć ich odpowiedź,
trzeba się dostosować, inaczej
nie spełnimy naszego zadania,
którym jest tzw. inkulturacja
ewangelii.
Niestety, często brakuje
nam cierpliwości i  zrozumienia
strategii Pana Boga. Misjonarz
z pięćdziesięcioletnim doświad-
czeniem chciałby widzieć owo-
ce swojej pracy, a bywa, że one
przychodzą w swoim wymiarze
i w swoim czasie. Wielu misjo-
narzy wyjeżdża wcześniej, roz-
czarowanych, że pracowali
na misjach tyle lat i nie dostrze-
gli większych zmian.
Trzeba wziąć pod  uwagę,
że Kościół w RCA ma zaledwie
sto lat, a w Czadzie osiemdzie-
siąt. To niewiele wobec dwuty-
sięcznej historii całego Kościo-
ła. Afryce potrzeba jeszcze mi-
sjonarzy, ponieważ ten Kościół
nie jest w sanie sam funkcjono-
wać. Nie chodzi tu tylko o stro-
nę duchową, ale też material-
ną, bo to Kościół ubogi, który
oczekuje na pomoc i wsparcie.
Dobrze zatem się dzieje, że
Kościół stale posyła do  Afryki
nowych ludzi, a  ludzie modlą
się o  powołania. I  jest pomoc
materialna, która wspiera kon-
kretne dzieła.
Andrzej Barszcz OFMCap,
od 9 lat na misjach
Tutaj
poznałem
siebie
Pobyt w Afryce daje bardzo
wiele. Człowiek odkrywa się
przed samym sobą. Starałem
się nie unikać wyzwań. Tam,
gdzie mnie posyłano, starałem
się robić wszystko, najlepiej jak
umiałem. Żyjąc w innym świe-
cie, nie zawsze jest to łatwe,
ale powoli, małymi krokami…
Dopiero po jakimś czasie widzi
się sens tego, co się robi. Pra-
cowałem w buszu przez wiele
lat, na parafii i w liceum, gdzie
byłem kapelanem.
Potrzeby w  Afryce są
ogromne i  to pod  każdym
względem. Dodatkowo czas
szybko ucieka i  wiadomo, że
nie rozwiąże się wszystkich
problemów na ziemi, ale jeśli
ktoś chce coś zrobić dla in-
nych, to tutaj ma duże pole
do działania.
Ostatnio zaszło wiele
zmian w Kościele afrykańskim.
Uzewnętrzniły się problemy,
które wskazują, że jednak nie
wszystko działa tak, jak po-
winno. Obecność misjonarzy
jest zatem bardzo ważna. Wi-
dzimy, że diecezje, które ich
nie mają, bardzo ucierpiały.
Trudności zawsze będą,
ale to nic nie znaczy, bo misjo-
narz wie, że ma powołanie,
i wie, że Pan Bóg poprowadzi
go przez trudności. Jeśli takie
przekonanie odkryje się we
własnym sercu, łatwiej iść
do przodu.
Andrzej Kciuk OFMCap,
od 15 lat na misjach
Tętno
Afryki
Z  pobytu na  misjach naj-
bardziej utkwiły mi w pamięci
wspomnienia tamtych ludzi.
Jak nostalgia towarzyszy mi
nieustannie pragnienie przeby-
wania wśród nich – razem
w  Kościele, razem podczas
pracy w „słońcu i kurzu” o lep-
sze jutro.
Wieczorem, po pracy lubi-
łem usiąść sobie przy ognisku
rodzinnym katechisty. Przycho-
dziło wiele ludzi, również szefo-
wie wioski. I długo rozmawiali-
śmy. Często oni przechodzili
z Sango na ich język plemienny.
Ja, choć nic nie rozumiałem,
trwałem z nimi. Wsłuchiwałem
się w  wypowiadane słowa,
próbując je zrozumieć, albo po
prostu się modliłem. Po chwili
oni znów wracali do  Sango.
I tak do późna w nocy.
Rano budziłem się i  zasta-
nawiałem, w  której miejsco-
wości
jestem.
Miałem
pod opieką czterdzieści wiosek
i  aby wszystkim dać okazję
wyspowiadania się i  przyjęcia
Komunii Świętej przynajmniej
raz na dwa miesiące, codzien-
nie zmieniałem miejscowość.
W  porze suchej przebywałem
nawet dziesięć dni w  sawan-
nie, wśród miejscowych ludzi,
daleko od  centrum (misji). By-
łem z nimi, pracowałem z nimi.
Zawsze jadłem, co mi podano,
www.czadowatablica.pl
niczego nie odmówiłem. Na-
wet maniok mi smakuje, co jest
rzadkością wśród misjonarzy.
Będąc innym, udało mi się
odczuć „tętno Afryki”.
Andrzej Perżyło OFMCap
3
SOS dla Afryki
Jest dobrze,
nie jest źle
W  Afryce jestem od  sied-
miu lat, to malutko. Jest do-
brze, nie jest źle. Jest nawet
jeszcze lepiej. Potrafię się od-
naleźć w  różnych miejscach.
Wszędzie jestem szczęśliwy,
zadowolony.
Kiedy człowiek chce praco-
wać, to wszędzie będzie szczę-
śliwy. A  Afrykańczycy ciągle
potrzebują naszej pomocy.
Możemy im dać jeszcze bardzo
wiele, wiele przekazać.
Potrzeby są ogromne.
Szczególnie dotkliwy jest brak
miłość i prawdziwej wspólnoty.
Musimy pokazać im, jak żyje
prawdziwy dom, jak żyje rodzi-
na. Oni tego nie umieją. Mówi
się, że Afryka to jedna wielka
rodzina, nie prawda. Więk-
szość z nich pochodzi z rozbi-
tych rodzin. Niejednokrotnie
okazuje się, że kobieta krząta-
jąca się w domu wcale nie jest
mamą mieszkających w  nim
dzieci, albo że mężczyzna peł-
niący rolę głowy rodziny nie
jest ich tatą.
Jak widać zadanie, które stoi
przed nami, wcale nie jest łatwe
do  zrealizowania, tym bardziej,
że Afrykańczycy z  wszelkich
spotkań chcą tylko czerpać,
a nie wnoszą nic od siebie.
Najtrudniej jest mi pojąć to,
że oni do  dnia dzisiejszego nie
potrafią zostawić czarów. Nie
potrafią się od  nich oderwać.
Powiedziałbym nawet, że boją
się to zrobić.
Jacek Dębski OFMCap
Siedemnaście lat spędzo-
nych na misjach minęło bardzo
szybko, jak jeden dzień. Pamię-
tam dokładnie przylot, lądowa-
nie w Bangui. Rysiek Modelski,
Karol Knap, Czesiek Sułkowski
Roman Żaba i  Zbyszek Koło-
dziejczyk oraz misjonarze z Ge-
nui przyjęli nas bardzo serdecz-
nie. To właśnie do nich dołączy-
liśmy. Praca misyjna wówczas
nastawiona była na  głoszenie
Ewangelii, przede wszystkim
w  brusie, w  kilkunastu sekto-
rach. Pracowałem tak przez trzy
lata. Mam piękne wspomnienia
– poznawałem kulturę, ludzi,
ich sposób myślenia, życia,
uczyłem się języka.
Na  początku trudność
sprawiało mi przekładanie
Ewangelii z polskiego na język
sango oraz na  rzeczywistość
Siedemnaście lat
jak jeden dzień
afrykańską. Trzeba do  tego
zrozumieć świat, życie tych lu-
dzi – wtedy łatwiej jest głosić.
Bo Ewangelia jest ta sama, tyl-
ko kontekst życia się zmienia.
Gdy poznałem ich mentalność,
wiele przykładów z  życia co-
dziennego służyło mi do  tłu-
maczenia Ewangelii
W 1997 roku – kiedy nastą-
piły zmiany organizacyjne
i  prawne w  naszej misji w  Re-
publice Środkowoafrykańskiej
i Czadzie – mocny akcent poło-
żyliśmy na formację na wszyst-
kich poziomach. Pracowałem
wtedy przez dziewięć lat jako
przełożony w  domach forma-
cyjnych – pięć lat w postulacie
i  cztery lata w  nowicjacie.
Oprócz tego prowadziłem
normalne duszpasterstwo pa-
rafialne, posługując ludziom
w buszu. Mimo że grupa Afry-
kańczyków jest dość liczna, to
jednak cały czas trzeba ich
wspierać, formować. Dlatego
też ciągle potrzeba ludzi
do prowadzenia zajęć z filozo-
fii, teologii…
Oczywiście można realizo-
wać projekty, ale ważna jest
formacja świeckich, którzy
wezmą w swoje ręce afrykań-
ski Kościół. Bo jeśli nie będzie
tutaj dobrze uformowanych
ludzi, odpowiedzialnych, żyją-
cych dla innych, oddanych ca-
łym sercem ewangelizacji, to
miejscowa ludność będzie
cierpieć. Dzięki Bogu, spotka-
łem w  Afryce wielu takich lu-
dzi. Widać owoce ich działa-
nia. Na przykład pewien kate-
chista urządził w swoim domu
pokój modlitwy, a jego mama
opiekuje się grupą stu dwu-
dziestu dzieciaków (często są
to sieroty i  półsieroty), dla
których organizuje formację
i  pracę w  polu, tak by miały
własne zarobione pieniądze
lub produkty rolne.
Jerzy Steliga OFMCap
www.czadowatablica.pl
4
SOS dla Afryki
Niejedna
upierdliwość
zniknęła
Niezależnie od  tego,
czy człowiek chce, czy też
nie, Afryka go zmienia.
moim
przypadku
na  pewno poszerzyła moje
horyzonty. Kiedyś denerwo-
wały mnie małe rzeczy, które za-
czynałem oceniać. Afryka spra-
wiła, że ta upierdliwość zniknęła.
Otwarłem się na  rzeczywistości
zupełnie nowe, na nowe wyzwa-
nia. Stałem się człowiekiem
otwartego ducha.
Jezus powiedział: „Poznacie
prawdę, a  prawda Was wyzwo-
li”. Tego się trzymam w  swojej
pracy misyjnej i to mi pomaga.
Pierwsi misjonarze, którzy
przyjechali do  Afryki, źle praco-
wali i  teraz trzeba naprawiać
błędy, które popełnili. Byli bar-
dzo ofiarni i  ta ofiarność znisz-
czyła Afrykę – rozdawnictwem
wypaczyli mentalność Afrykań-
czyków i  teraz oni tylko tego
oczekują od  tych, którzy przy-
chodzą do nich z Dobrą Nowiną.
Chcą, żeby dawać, dawać, da-
wać. A to nie oto chodzi.
A jak oni żyją? Całymi dniami
siedzą i nic nie robią, a co więcej,
nie chcą tego zmienić. Oni nie
mają pojęcia, jak wyjść z tej sytu-
acji. Wtedy właśnie się im poma-
ga, daje się jakąś ideę: np. budu-
jemy kaplicę. Cała wioska zaczyna
współpracować, wymaga się
wówczas od nich podjęcia pracy
i pewnych (symbolicznych) nakła-
dów finansowych. Jeśli tego nie
ma, ja nie zaczynam budowy. Oni
o tym wiedzą i gdy bardzo im za-
leży, są w stanie zdobyć te pienią-
dze. Chodzi o to, żeby pomóc im
wyrwać się apatii, by mogli uczci-
wie i  godnie żyć, i  wierzyć. Bo
w  ich pogańskim świecie ciągle
jest dużo zniekształceń, zniewo-
leń i wynaturzeń.
Jacek Siemieniak
od 5 lat na misjach w Czadzie
Mimo że mija już prawie rok, odkąd wróciłem z  misji,
moje serce, myśli, wspomnienia, tęsknoty ciągle krążą wo-
kół Afryki. Jest takie powiedzenie, że jeżeli ktoś choć jeden
raz zobaczył Afrykę, zawsze będzie pragnął do niej wrócić,
zawsze będzie za nią tęsknił. Jakże mocno sprawdza się to
powiedzenie w moim życiu. Zwłaszcza że dane mi było żyć
i pracować na tym kontynencie przez dwanaście lat. To już
nie jeden raz, nie jedna wizyta i nie jedno wspomnienie. To
konkretny i bardzo ważny etap mojego życia.
Afryko
– nigdy o Tobie
nie zapomnę
Nie mogę i nie chcę o nim zapomnieć, bo bardzo wiele
mnie nauczył, przede wszystkim szacunku dla drugiego
człowieka, „innego” pod  względem koloru skóry, mental-
ności, kultury, języka, sposobu myślenia, postrzegania
świata. Nauczył mnie tego, że nie trzeba dużo posiadać, aby
być szczęśliwym. Najważniejsze jest być darem, bezintere-
sownym darem dla drugiego człowieka. Nauczyłem się też
poszanowania wartości życia ludzkiego, ludzkiej biedy,
cierpienia, samotności, niejednokrotnie bezradności. Misja
w Afryce nauczyła mnie tak naprawdę żyć, kochać i „rozda-
wać się” innym. I  za  to bardzo jestem wdzięczny, z  serca
dziękuję. I obiecuję, że nigdy o Afryce nie zapomnę. Moja
już na zawsze – Afryka!
Mirosław Szarek OFMCap
Pojechałem, aby
odkryć…
Moje doświadczenie misyjne
to nic w porównaniu z misjona-
rzami, którzy są tu od  pięćdzie-
sięciu lat. Wiem, jak wygląda
Afryka, Afrykańczycy, jak kształ-
tuje się sytuacja.
Czy jest głód Boga? Nie wiem,
na pewno jest głód białego czło-
wieka, który ma pieniądze i może
zrobić wiele rzeczy. Myślę, że
trzeba wejść w  relacje osobiste,
żeby poznać człowieka i  zoba-
czyć, na czym mu zależy, czy chce
poznać Boga i Nim żyć.
Afrykańczycy nas do  szczę-
ścia nie potrzebują, oni są szczę-
śliwi w  takich warunkach, w  ja-
kich żyją. Oczywiście brakuje im
wielu rzeczy, ale są szczęśliwi.
Bywa bardzo różnie, kiedy
człowiek odkrywa tę rzeczywi-
stość. Z  Afryki można wrócić
sfrustrowanym, chorym, załama-
nym. Ale można też odkryć sens
życia na misjach, odkryć przyjaźń
i prawdziwą Afrykę, i nie czuć się
obco. Choć według mnie misjo-
narz zawsze pozostanie indywi-
dualistą.
Kaziu Kosek
najmłodszy z misjonarzy,
2 lata w Afryce
www.czadowatablica.pl
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin