Tolstoj.pdf

(257 KB) Pobierz
K
S
. M
ARIAN
M
ORAWSKI
SI
"SPOWIEDŹ"
LWA TOŁSTOJA
KRAKÓW 2013
www.ultramontes.pl
"SPOWIEDŹ"
LWA TOŁSTOJA
K
S
. M
ARIAN
M
ORAWSKI
SI
(1)
"Literatura osobista", jak ją nazwał Brunetière
(2)
, tj. wyznania, pamiętniki
prywatne,
journaux intimes
itp. – tak się rozmnożyły ostatnimi czasy, że znakomity
ten krytyk wołał świeżo w
Revue des deux Mondes,
że już dosyć tego dobrego.
Nawet powieści, pod wpływem tego gustu, zaczynają się pisać w udanej formie
pamiętników
(3)
.
Kierunek ten wynika, jak sądzę, z szczęśliwego zwrotu dzisiejszej szkoły
realistycznej ku obserwacji duszy. Kiedy francuscy realiści spotkali się
niespodzianie z literaturą rosyjską, wykrzyknęli z zdziwieniem: Toć oni mieli klucz
realizmu przed nami, i większymi są realistami od nas! A krytycy, jak Voguë, wnet
przyczynę tej wyższości Rosjan wykryli: mianowicie, że francuscy
powieściopisarze, obok niezaprzeczonej wyższości faktury, zostają na powierzchni,
są tylko realistami ciała i zmysłów, gdy Rosjanie są przede wszystkim badaczami i
realistami duszy. A bądź co bądź najpiękniejszą i najciekawszą rzeczą na świecie
jest dusza człowieka. Powiedzieć nawet można, że wszystko inne w sztuce, o tyle
nas prawdziwie interesować może, o ile w tym widzimy jakieś tchnienie, jakiś ślad
lub refleks duszy ludzkiej. A jeśli dusza budzi tak żywe zajęcie w utworze
imaginacyjnym, cieniu rzeczywistości, o ile ciekawszą być musi w rzeczywistości
samej, w realnym dramacie swego wnętrznego życia, wyjawiającym się w
wyznaniach i pamiętnikach osobistych?
Tymczasem faktycznie, utwory te nie odpowiadają zwykle oczekiwaniu,
budzą mniej zajęcia i jeszcze mniej mają wartości niż powieści fikcyjne.
Rzeczywistość przewyższa sztukę w tym, że jest rzeczywistością, ale niżej od niej
stoi w tym, że jest najczęściej banalną, podczas gdy sztuka prawdziwa, jak naucza
Taine
(4)
, wydobywa tylko to, co banalnym nie jest. Otóż dusze wywnętrzające się
w konfesjach są najczęściej banalne, pospolite, a braku tego nie okupują nawet
szczerą prawdą; – rysując siebie, naturalnie też pozują przed sobą i przed publiką;
toteż w konfesjach ich bywa jeszcze mniej prawdy niż w przedmiotowych
powieściach.
2
Żeby wyznania były warte czytania, trzeba trzech warunków: 1) żeby się
wyjawiała dusza wyższych rozmiarów, prawdziwie niepospolita; 2) żeby miała
rzadki talent i zdolność przeniknięcia się głęboko i wypowiedzenia tych
wnętrznych zjawisk tak trudnych do ujęcia w słowa; 3) żeby miała bezwzględną
szczerość i prostotę – co suponuje wyższego rzędu cele w pisaniu, bo kto pisze
wyznania jako literat, ten musi chcieć zainteresować sobą publiczność. Bez tych
trzech warunków, mówię, konfesje nie warte są czytania – ale gdy mają te trzy
warunki, to muszą być dziełami najwyższej wartości. Dwie tylko znam w
literaturze całego świata konfesje, w których (choć nie stawiam ich na równi)
znajduję te trzy warunki:
Wyznania
św. Augustyna, w których myśląca ludzkość od
15 wieków ucztuje – i
Spowiedź
Lwa Tołstoja, napisaną r. 1882, ale ze względów
cenzuralnych, w rękopisach tylko obiegającą Rosję, r. 1885 przełożoną i wydaną
we Francji, a dopiero ostatnimi czasy wydrukowaną w oryginalnym języku.
Postać autora "Wojny i Pokoju", jako powieściopisarza, jest zanadto znana w
świecie literackim, zanadto dobrze opisywana, ażebym myślał ją na nowo skreślać.
Nie tylko Rosja, ale Anglia, Niemcy i Francja oddają mu cześć jako jednemu z
najwyższych przedstawicieli literatury nowoczesnej. Voguë streszczając sąd
Francji w swym znakomitym dziele
le Roman Russe,
mówi: "nie
waham się
powiedzieć, że ten pisarz, kiedy chce być tylko powieściopisarzem, jest mistrzem
między największymi, jednym z tych co świadectwo dadzą o tym wieku...".
Tenże
Voguë, analizując subtelnie duchowy realizm Tołstoja, odkrywa nawet w jego
powieściach ów tajemniczy pierwiastek, z którego w danej chwili trysnąć miała
"Spowiedź". "Pod
tą zimną pozornie ironią,
mówi,
z jaką Tołstoj traktuje kreatury
swej fantazji, podsłuchać się daje łkanie serca, głodnego przedmiotów wiecznych
le sanglot du coeur affamé d'objets éternels".
– Przytaczam to tylko, by
przypomnieć, że mamy do czynienia z jedną z głębszych i znakomitszych dusz
naszego czasu, z talentem podpatrywania i wypowiadania stanów duszy
niezrównanym. A co do szczerości, gdyby każda karta
Spowiedzi
nie świadczyła o
tym przekonywająco, rozstrzygałby już sam fakt, że Tołstoj pisał "Spowiedź" nie
już jako literat, ale jako zelator idei religijno-społecznej, która w nim zaświtała.
Wyrobiwszy w sobie przekonanie, że literatura beletrystyczna jest złą dla
ludzkości, że podział klas społecznych jest złem, Tołstoj złamał swoje złote pióro
powieściopisarskie, i przyodziawszy siermięgę mużyka
(a)
, pracuje obecnie w polu i
3
dratwę przewleka. Tacy ludzie mogą być illuminatami – ale są absolutnie
szczerymi.
Wobec tych faktów, dziwnie uderza pewne lekceważenie "Spowiedzi"
Tołstojowej przez tych samych literatów, którzy powieści jego pod niebiosa
wynoszą. W encyklopediach, (jak w
Brokhauzie)
czyta się po prostu: że powieści
Tołstoja są pierwszorzędne, a "Spowiedź" i następne dzieła "zbiorem
sofizmów i
obskurantyzmu";
Voguë, który tak po mistrzowsku i
con amore
powieści jego
omawia i ocenia,
Spowiedź
zbywa słowem politowania. – A jednak w tej książce,
jak powiedziałem, staje przed nami dusza wielkich rozmiarów, dusza w której nie
tylko Rosja się wciela, jak mówi de Voguë, ale w której się jawi dusza ludzkości,
cierpiąca i dobijająca się prawdy w XIX wieku. Tym więcej należy się temu dziełu
powetować to chwilowe zapoznanie.
"Ochrzczony
zostałem i wychowany w zasadach Kościoła chrześcijańskiego
prawosławnego. Uczono mię ich od dzieciństwa i przez całą młodość. Ale gdy
miałem lat 18, już w nic nie wierzyłem".
Tymi słowy Tołstoj zaczyna swe
wyznania. Zjawisko smutne, jak widok zgorzeliska; ale niestety nie rzadkie w
naszych czasach. Co tu uderza i zastanowienia wymaga, to sposób, jakim to
przejście do nihilizmu moralnego, odbywa się w duszy Rosjanina.
Jouffroy, w swej sławnej przedmowie do
Mélanges Philosophiques,
opisując
proces wewnętrzny, jakim doszedł do swej teorii filozoficznej, opowiada jak długo
wprzódy tarany racjonalistycznej filozofii kołatały gmach jego wiary; a gdy nam
uprzytomnia tę noc, w której wśród samotnych rozmyślań i strasznej walki
wewnętrznej, pierwszy kamień z tego gmachu wiary się usunął – a za nim, jakimś
fatalnym związkiem, wszystkie inne usuwać się i walić poczęły – aż został w
zupełnej próżni i ciemności – gdy mówi, jak potem odwiedzając ojcowską zagrodę,
nie śmiał uściskać matki, ani spojrzeć na kościółek, gdzie był chrzczony, bo się
czuł obcym, innym od tego, który wierzył – to aż dreszcz zgrozy i politowania
przechodzi. Nawet Renan, w swych
Souvenirs d'enfance et de jeunesse,
acz pozuje
na szczęśliwego w ateizmie, nie tai jednak ciężkich i długich przejść i rozdarcia
duszy, jakiego doznał porzucając tę wiarę, której go uczono w bretońskim
kościółku, a potem w Seminarium Paryskim. W ogólności mówiąc, katolik w
religii wykształcony, nie traci wiary bez uprzednich szturmów, bez walki i bólu, bo
4
coś żywotnego z jego duszy się wyrywa. – Tołstoj o tej walce, o tym bólu nic nie
wie; wiara w nim ginie, sam nie wie kiedy; błaha okazja zwraca mu uwagę, że pod
praktykami religijnymi, które jeszcze zachowywał, "miejsce
religii było od dawna
opróżnione".
"Moje
odstąpienie od wiary,
pisze,
odbyło się tak samo, jak się to zwykle
działo i dzieje u osób naszej sfery. Rzecz, sądzę, tak się dzieje najczęściej. Ludzie
żyją, jak żyje świat, a świat życie swoje opiera na zasadach, które nic wspólnego z
religią nie mają; często nawet są jej wręcz przeciwne. Nauka religii nie oddziaływa
na życie... nie normuje ani naszych stosunków do innych ludzi, ani własnej naszej
egzystencji; nigdy się nań nie oglądamy. Nauczanie to stosuje się t a m g d z i e ś ,
daleko i niezależnie od życia. Zetknięcie się z tą nauką jest zjawiskiem poniekąd
zewnętrznym, z życiem wcale nie związanym".
I dlatego też religia rozwiewa się w
duszy Tołstoja jak mara: "światło
wiedzy i życia,
jak sam mówi,
roztapia tę
sztuczną budowlę...".
Zdarzy się i w naszym społeczeństwie spotkać tę zewnętrzność religii, to
odcięcie jej od życia, bo i u nas niestety są ludzie, dla których religia jest formą, a
nie stała się nigdy przekonaniem. Ale żaden szczery myśliciel, piszący czy u nas,
czy w jakimkolwiek kraju katolickim, nie nadałby temu zjawisku znaczenia
powszechnego; żaden by nie powiedział, co dodaje Tołstoj: "Po
życiu i czynach
człowieka, niepodobna rozeznać, czy wierzy lub nie wierzy. Jeśli jest jaka różnica
między tym co wyznaje ortodoksję, a tym co się jej wypiera, to ona nie jest na
korzyść pierwszego. Wyznawanie i praktyka religii spotykają się najpospoliciej u
osób ograniczonych, okrutnych, niemoralnych, a wysoko o sobie trzymających;
podczas gdy inteligencja, prawość, szczerość, życzliwość, moralność, znajdują się
zwykle u ludzi bez wiary".
To nam wiele tłumaczy: gdzie indziej widzimy, jak dusze głębsze, nie
mogące poprzestać na powierzchowności, ale szukające prawdy absolutnej,
stawiające sobie pytanie o celu życia, trafiają normalnie do prawdziwej wiary. Taki
Stolberg, Newman, Wiseman, Ratisbonne, Schlegel (Frydr.), Möhler, Lacordaire ze
swą plejadą, Claude Bernard... i setki innych, znajdują Chrystusa w Kościele
katolickim. – Tu, jakaś przepona fatalna, którą nam łatwo odgadnąć, a którą
Tołstoj, jak zobaczymy, plastycznie opisał, oddziela takie dusze od Chrystianizmu.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin