Karen Alvtegen - Zdrada.pdf

(1282 KB) Pobierz
Karen Alvtegen
Zdrada
Przełożyła Halina Thylwe
Dla Micke Dzięki Twojej miłości i mądrości wszystko stało się warte zachodu Miłość jest
cierpliwa, miłość jest dobrotliwa, nie zazdrości, miłość nie jest chełpliwa, nie nadyma się. Nie
postępuje nieprzystojnie, nie szuka swego, nie unosi się, nie myśli nic złego. Nie raduje się z
niesprawiedliwości, ale się raduje z prawdy; Wszystko zakrywa, wszystkiemu wierzy, wszystkiego
się spodziewa, wszystko znosi.
I Kor. 13, 4-7" [Wyd.: Brytyjskie i Zagraniczne Towarzystwo Biblijne, Warszawa 1975]
Nie ma kar ani nagród, są jedynie konsekwencje.
– NIE WIEM.
Dwa słowa.
Same w sobie lub w innym kontekście całkowicie niegroźne. Pozbawione ciężaru
gatunkowego. Zwykła konstatacja, że nie jest pewien, i dlatego woli nie odpowiadać.
– Nie wiem.
Dwa słowa.
Jako odpowiedź na pytanie, które przed chwilą zadała, stanowiły zagrożenie dla całej jej
egzystencji. Jakby w świeżo wycyklinowanym parkiecie w salonie otworzyła się przepaść.
To właściwie nie było pytanie, po prostu chciała mu dać do zrozumienia, jak bardzo się
niepokoi. Później mogło być tylko lepiej. Przełom. Przesilenie. Ostatni rok przypominał
nieustanną walkę, w pytaniu pragnęła zawrzeć myśl, że nie ma już siły, że dłużej sama
wszystkiego nie pociągnie. Że potrzebuje jego pomocy.
Udzielił niewłaściwej odpowiedzi.
Użył dwóch słów, których w ogóle nie brała pod uwagę.
– Czy nie jest tak, że po prostu wątpisz w naszą wspólną przyszłość?
– Nie wiem.
Nie było następnego pytania, jego odpowiedź w jednej chwili wykreśliła wszystkie słowa,
których się kiedykolwiek nauczyła. Mózg musiał wykonać obrót, żeby przewartościować to, co
do tej pory uważał za niebudzące najmniejszych wątpliwości.
To się nie mieściło w jej świecie pojęć, by oboje nie mieli dzielić przyszłości.
Axel, dom, w swoim czasie bycie babcią i dziadkiem. Razem.
Jakie słowa mogłaby ewentualnie znaleźć, żeby ich wyprowadzić z tej sytuacji?
Siedział na kanapie, nie odrywając wzroku od amerykańskiego serialu komediowego, i
przebierał palcami po pilocie. Odkąd weszła do pokoju, ani razu na nią nie spojrzał, nawet wtedy,
kiedy odpowiadał na jej pytanie. Odległość między nimi była tak duża, że mogłaby nie usłyszeć,
czy powiedział coś jeszcze.
Ale usłyszała. Jasno i wyraźnie.
– Kupiłaś mleko?
Tym razem też na nią nie spojrzał. Zwyczajnie zapytał, czy kupiła mleko.
Ucisk w piersiach. I ukłucia w lewym ramieniu, które czasem jej dokuczały, kiedy miała
za dużo spraw na głowie.
– Czy mógłbyś wyłączyć telewizor?
Popatrzył na pilota i zmienił kanał. Magazyn motoryzacyjny.
Nagle uświadomiła sobie, że na kanapie siedzi ktoś obcy.
Wyglądał znajomo, ale go nie znała. Do złudzenia przypominał mężczyznę, który był
ojcem jej syna i któremu przeszło czternaście lat temu ślubowała przed Bogiem wspólne życie w
szczęściu i nieszczęściu, dopóki śmierć ich nie rozłączy. Tego mężczyznę, z którym przez ostatni
rok razem spłacała kanapę.
Kwestionując ich przyszłość, nawet się nie zdobył na okazanie jej szacunku, nie wyłączył
magazynu motoryzacyjnego i nie spojrzał na nią.
Poczuła mdłości, mdłości ze strachu przed pytaniem, które musiała teraz zadać, żeby
znowu mogła oddychać.
Przełknęła ślinę. Jak sobie z tym poradzi?
– Spotykasz się z kimś?
Nareszcie na nią spojrzał. Z wyrzutem, oskarżające Ale przynajmniej na nią spojrzał.
– Nie.
Zamknęła oczy. Dobre i to. Kurczowo próbowała się uchwycić jego uspokajającej
odpowiedzi. Wszystko wydawało się kompletnie niezrozumiałe. Salon wyglądał identycznie, ale
wszystko się nagle zmieniło. Popatrzyła na zdjęcie w ramce, które zrobiła w zeszłym roku w
Wigilię. Henrik w czapce mikołaja i pełen oczekiwania Axel wśród sterty kolorowych prezentów
gwiazdkowych. Rodzina zebrana w domu jej dzieciństwa. Trzy miesiące temu.
– Od kiedy masz takie uczucie?
Znów patrzył w telewizor.
– Nie wiem.
– Mniej więcej. Od dwóch tygodni czy od dwóch lat?
Minęła wieczność, zanim odpowiedział.
– Od około roku.
Rok. Przez rok wątpił w ich wspólną przyszłość. I słowem o tym nie wspomniał.
Podczas urlopu, kiedy latem wybrali się samochodem do Włoch. Podczas wszystkich
kolacji w gronie przyjaciół. Kiedy towarzyszył jej w podróży służbowej do Londynu i spali ze
sobą. Cały czas zastanawiał się, czy chce z nią dalej żyć, czy nie.
Jeszcze raz spojrzała na zdjęcie. Uśmiechnięte oczy. Nie wiem, czy nadal cię chcę, czy
chcę dalej z tobą żyć.
Dlaczego nic nie powiedział?
– Ale dlaczego? I jak zamierzałeś to rozwiązać?
Lekko wzruszył ramionami i westchnął.
– Już nie jest fajnie.
Odwróciła się i poszła do sypialni, nie miała siły niczego więcej słuchać.
Zamknęła drzwi i oparła się o nie. Spokojny oddech Axela. Zawsze pośrodku, jak łączące
ich ogniwo, noc za nocą. Polisa i zobowiązanie sprawiające, że na zawsze należeli do siebie.
Mama, tata, dziecko.
„Już nie jest fajnie".
Siedział na kanapie, trzymając w rękach jej życie. Jaki kanał wybierze? Właśnie pozbawił
ją kontroli, jej zdanie nie miało znaczenia, wszystko zależy od niego.
Wsunęła się pod kołdrę w ubraniu, przytuliła do małego ciałka i poczuła narastającą
panikę.
Jak z tego wybrnie?
I jeszcze to paraliżujące zmęczenie. Miała szczerze dosyć bycia tą, na której zawsze
spoczywa odpowiedzialność, tą dzielną, która wszystko pcha naprzód i troszczy się o to, żeby
wszystko co trzeba było załatwione. Już na początku związku weszli w swoje role. Czasem się z
tego śmiali, żartowali z dzielących ich różnic. Z upływem lat koleiny stawały się coraz głębsze,
już nie można było skręcić, z trudem dostrzegali coś więcej prócz własnych śladów. Ona
koncentrowała się na tym, co musiało być zrobione, a jeśli została jej jakaś wolna chwila,
zajmowała się tym, na co naprawdę miała ochotę. On przeciwnie. Kiedy zrobił to, co chciał,
wszystko, co konieczne, było już załatwione. Zazdrościła mu. Ale gdyby nie ona, wszystko by się
zawaliło. Marzyła, żeby od czasu do czasu przejmował ster. Żeby choć na moment pozwolił jej
usiąść. Żeby mogła odpocząć. Żeby się mogła na nim oprzeć.
Siedział na niedawno spłaconej kanapie, oglądał magazyn motoryzacyjny i kwestionował
ich przyszłość, bo już mu nie było fajnie. Jakby ona piała z radości, zachwycona ich wspólnym
pożyciem. Ale przynajmniej próbowała, przecież mają dziecko!
Jak do tego doszło? Kiedy minął ten moment? Dlaczego jej nie powiedział, co czuje?
Kiedyś było im ze sobą dobrze, musi go przekonać, że jeszcze nic straconego, byle tylko
się nie poddali.
Ale skąd weźmie na to siły?
Telewizor umilkł. Z nadzieją wsłuchiwała się w jego kroki. Coraz bliżej drzwi sypialni. I
rozczarowanie, kiedy, nie zwalniając, poszedł dalej, do gabinetu.
Chciała tylko jednego.
Tylko jednego.
Żeby wszedł do sypialni, objął ją i powiedział, że wszystko znowu będzie jak zawsze.
Przejdą przez to wspólnie, warto walczyć o to, co udało im się przez te lata zbudować. Że
nie musi się martwić.
Nie przyszedł.
WIEDZIAŁ TO w tej samej chwili, w której weszła do salonu. W ostatnich miesiącach
ścigała go po domu, żeby porozmawiać, ale zawsze udawało mu się jakoś tego uniknąć.
Najprościej byłoby milczeć dalej, chować się w szarej codzienności, nie przekraczać
przepaści.
Teraz było za późno. Teraz stała tam, zagradzając drogę do jego azylu w gabinecie, tym
razem nie miał szans.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin