X-Wingi - Myśliwce Adumaru - Allston Aaron.pdf

(939 KB) Pobierz
A
ARON
A
LLSTON
MYŚLIWCE ADUMARU
C
YKL
: S
TAR
W
ARS TOM
126
T
OM
IX
CYKLU
X-WINGI
P
RZEKŁAD
ALEKSANDRA JAGIEŁOWICZ
T
YTUŁ ORYGINAŁU
X-WING IX: STARFIGHTERS OF ADUMAR
BOHATEROWIE POWIEŚCI
Czerwoni
Generał Wedge Antilles („Czerwony Jeden”)
Pułkownik Kapitan Tycho Celchu („Czerwony Dwa”)
Major Wes Janson („Czerwony trzy”,)
Major Derek „Hobbie” Klivian („Czerwony Cztery”)
Mężczyzna z Korelii
Mężczyzna z Alderaanu
Mężczyzna z Tanaaba
Mmężczyzna z Ralltiira
Siły Zbrojne Nowej Republiki, Wywiad i Korpus Dyplomatyczny
Iella Wessiri kobieta z Korelii
Tomer Darpen mężczyzna z Commenoru
Generał Airen Cracken mężczyzna z Contruum
Kapitan Geng Salaban mężczyzna z Bestine
Cywile Nowej Republiki
Hallis Saper kobieta z Bondanu
ROZDZIAŁ 1
Była piękna, delikatna, a on nie umiał zliczyć, ile razy już powiedział jej, że ją kocha. Lecz teraz
przybył tu, wiedząc, że musi ją zranić.
Nazywała się Qwi Xux. Nie była człowiekiem: błękitna skóra, tylko o ton jaśniejsza od oczu,
lśniące, delikatne jak puch brązowe włosy należały do rasy humanoidów z planety Omwat. Na jego
przyjęcie włożyła białą wieczorową suknię, której miękkie fałdy podkreślały wiotką, wysmukłą
postać.
Siedzieli przy stoliku na tarasie kawiarenki, trzy kilometry ponad powierzchnią planety
Coruscant, świata, który był niekończącym się miastem. Tuż poniżej poręczy roztaczał się aż po
horyzont krajobraz drapaczy chmur na tle pomarańczowego, nabrzmiałego wilgocią nieba; słońce
zachodziło za jedną z dalszych chmur. Przelotny wietrzyk pachniał nadchodzącym deszczem. O tej
wczesnej porze byli tu jedynymi gośćmi, a on był wdzięczny za tę chwilę samotności.
Qwi spojrzała na niego znad przystawki z dzikiego ptactwa, produkowanej seryjnie na Coruscant,
a lekki uśmiech powoli znikał z jej ust.
- Wedge, muszę ci coś powiedzieć.
Wedge Antilles, generał Nowej Republiki, może aż do dziś najsławniejszy pilot dawnego
Sojuszu, odetchnął z wdzięcznością. To, co Qwi ma mu do powiedzenia, oddali złe wieści, które tak
czy owak musiał jej przekazać.
- Słucham.
Podniosła na niego wzrok, zaczerpnęła tchu i zatrzymała powietrze w płucach tak długo, że jej
skóra stała się jakby bardziej niebieska. Rozpoznał ten wyraz twarzy: nie chciała go zranić.
Spokojnym gestem zachęcił, aby kontynuowała.
- Wedge - odezwała się po chwili, szybko wyrzucając z siebie słowa. - Uważam, że nasz związek
dobiegł końca.
- Co takiego?
- Nie wiem, jak to powiedzieć, aby nie zabrzmiało okrutnie, ale... - Wzruszyła ramionami. -
Powinniśmy się rozstać.
Milczał przez chwilę, usiłując zrozumieć to, co usłyszał.
A przecież jej słowa były całkowicie jasne. Tyle że to on miał je wypowiedzieć, nie ona. Jakim
cudem przewędrowały z jego głowy do jej ust?
Próbował sobie przypomnieć, jakiej reakcji się spodziewał, kiedy sądził, że to on pierwszy
powie jej o rozstaniu.
- Dlaczego? - wykrztusił tylko. Na szczęście powiedział to neutralnym tonem, bez śladu
oskarżenia.
- Myślę, że nasz związek nie ma przyszłości... - Obrzuciła uważnym spojrzeniem jego twarz,
jakby szukając nowych zadrapań i siniaków. - Wedge, dobrze nam razem. Dajesz mi szczęście.
Myślę, że odwzajemniam ci się tym samym. Za każdym razem jednak, kiedy próbuję wybiec myślą
poza miejsce i czas, w którym się znajdujemy, w przyszłość, nie widzę domu, rodziny, wspólnych
świątecznych chwil. Tylko dwie kariery zawodowe, które czasem gdzieś się przetną. Cały czas
wydaje mi się, że to, co do siebie czujemy, należy nazwać nie miłością, lecz sympatią i że jest to
najwłaściwsze słowo.
Wedge siedział jak zahipnotyzowany. Tak, to były jego myśli, co do jednej. Każdą z nich obracał
w głowie po kilka razy.
- Jeśli to nie miłość, Qwi, to czym według ciebie jest dla nas ten związek?
- Dla mnie był potrzebą. Po tym, jak opuściłam instalacje w Otchłani, gdzie projektowałam broń
dla Imperium, kiedy wreszcie uświadomiono mi, co robiłam, nie zostało mi nic. Szukałam punktu
zaczepienia, promienia wiązki ściągającej, który zawiódłby mnie do bezpiecznej przystani. Tym
promieniem okazałeś się ty. - Odwróciła wzrok. - Kiedy Kyp Durron użył Mocy, aby zniszczyć moją
pamięć i zapewnić, że nigdy więcej nie zaprojektuję Gwiazdy Śmierci ani Zgniatacza Słońc, stałam
się niczym. Wtedy jeszcze bardziej niż kiedykolwiek potrzebowałam promienia ściągającego.
Spojrzała mu w oczy.
- A dla ciebie to był lot na symulatorze.
- Słucham?
- Proszę, wysłuchaj mnie. - Z rozpaczą odwróciła wzrok i zapatrzyła się w odległy zachód słońca
na zachmurzonym niebie. - Kiedy się poznaliśmy, serce powiedziało ci, że to dla ciebie czas miłości.
I tak się stało, pokochałeś mnie. - Zniżyła głos do szeptu. - Teraz rozumiem, że ludzie w młodości,
często w bardzo wczesnej młodości, zakochują się, jeszcze zanim pojmą, co oznacza słowo miłość.
Takie uczucie zwykle nie trwa długo. To jakby trening. Ty wprost z dzieciństwa zostałeś
przeniesiony w świat myśliwców, laserów i śmierci, i prawdopodobnie dlatego nie zaznałeś takiej
miłości. Lecz jej potrzeba pozostała w tobie. - Zamilkła na chwilę. - Wedge, nie jestem dla ciebie
właściwą osobą - podjęła z wysiłkiem. - Nie wiem, jakie masz zamiary, czy myślisz poważnie, ale
to, co czułeś do mnie, było jedynie ćwiczeniem na symulatorze, którego efekty przewidziano na jakiś
późniejszy czas i dla innej kobiety. Takiej, z którą będziesz mógł dzielić przyszłość. - Głos jej się
załamał; spojrzała na Wedge’a załzawionymi oczami. - Żałuję, że to nie ja nią jestem.
Wedge oparł się ciężko o poręcz fotela. Nareszcie znów mówiła swoimi słowami.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin