Przyladek delfinow - Anatol Moszkowski.pdf
(
3462 KB
)
Pobierz
WSTĘP
Dął pomyślny wiatr i z napiętego żagla spoglądał w dal kędzie-
rzawy, groźny Zeus.
Tam igrały delfiny i świeciło słońce, tu rytmicznie wzlatywały
długie wiosła i z ładowni dobiegał słaby stukot — w drewnia-
nych przegrodach stały ustawione w kilka rzędów gliniane
dzbany z winem, którego przenikliwy, oszałamiający zapach
drażnił nozdrza sternika kierującego statkiem.
Pontus Euxinus
1
skrzył się błękitem.
Sternik pogrążył się w zadumie. Przypomniał sobie oślepiają-
co białe głazy Aten, skąd rodzice jako małego chłopca przywieź-
li go tutaj, do Scytii
2
kiedy ojcu za długi zabrano nędzny warsz-
tat garncarski. Tu okrzepł, zmężniał i przed rokiem najął się do
pracy na statek — był sternikiem, przewoził ładunki. Codzien-
nie chwiej ba, bryzgi uderzają w twarz, skrzypią wiosła i bardzo
bolą oczy, bo ciągle trzeba wytężać wzrok, żeby nie wpaść na
rafy, nie osiąść na mieliźnie, i zawsze od upału zasycha w gar-
dle.
Żeby to jak najprędzej dopłynąć do Chersonezu
3
, zejść do piw-
niczki, gdzie tyle chłodnego wina i korzennego jadła, siąść na
drewnianej ławie i o wszystkim zapomnieć...
Sternik patrzył przed siebie, rozmarzony pod wpływem słońca
i wspomnień, patrzył we wzburzony błękit, ale nic nie widział.
I nie słyszał.
Nie słyszał wioślarzy, którzy w podnieceniu głośno coś wołali.
Sternik muskał szorstką bródkę i uśmiechał się marząco.
Aż nagle — uderzenie!
Dokoła jazgotało morze, maszt się pochylił. Olbrzymia twarz
1 Pontus Euxinus — łacińska nazwa Morza Czarnego.
2 Scytia — nazwa stepów na północ od Morza Czarnego, zamieszkałych
przez plemiona pochodzenia irańskiego — Scytów.
3 Chersonez (gr.) — obecnie półwysep Krym
Zeusa z wytrzeszczonymi oczyma wykrzywiła się. Widniał na
niej lęk i gniew. Uderzenie i jeszcze uderzenie! Ogromny, ostro
zakończony półwysep wrzynający się w morze był daleko, ale
dokoła statku nagle z wody wyłoniły się skały. Wzbijała się przy
nich wysoka fala, tworzyły wiry, pieniło morze. Statek przechy-
lił się. Załomotały wypadając z przegród gliniane dzbany. Wio-
ślarze skakali do wody. Maszt przełamał się, pobrużdżoną
twarz Zeusa wykrzywił ból.
— Jaki zdradliwy jest ten skalisty brzeg! — krzyknął sternik
trzymając się co sił kawałka ułamanego masztu.
Statek nie dopłynął z ładunkiem do wyznaczonego portu, ka-
tastrofa nie minęła jednak bez śladu. Nie minęła chociażby dla-
tego, że po upływie dwóch tysięcy lat odmieniła zupełnie życie
pewnego moskiewskiego chłopca, zresztą nie tylko jego.
SKALISTY
Ola wyglądała przez okno i marszczyła cieniutkie, bezbarwne
brwi, a Odka aż korciło się uśmiechnąć, ale dzielnie walczył ze
sobą. Nie wolno było teraz się uśmiechać, bo mama sprzeczała
się z ojcem. Że też im się chce! Nie mają nic lepszego do roboty.
Mama przeciągnęła palcem po lustrze zakrywającym całe drzwi
w przedziale, i lustro niczym błyskawica przeciął zygzak czystej
dróżki. Mama wzruszyła ramionami:
— Nawet wagonu jak należy nie sprzątnięto! A co będzie w
ciągu dnia? Duchota, upał...
Doprawdy, bzika ma na punkcie czystości. W domu także nie
ma przed mamą ratunku: poluje na każdy pyłek i nie zazna
spokoju, póki nie zetrze go wilgotną ściereczką, nie pochwyci
odkurzaczem.
— Jakoś wytrzymamy — burknął spod sufitu ojciec i miał ra-
cję, że burknął: czy to teraz ważne... Ojciec stał na chwiejnej
drabince, zagniewany, ociężały, i rozkładał koce na górnym po-
słaniu.
— Już byśmy tam byli. Wiesz, tam... Dwie godziny lotu, nie
potrzeba rozkładać pościeli, nic nie dymi. Już kąpalibyśmy się
w morzu...
— A droga z lotniska? I zapomniałaś, że na samolot trzeba dla
dzieci kupić bilety jak dla dorosłych. Nie weźmiesz przecież
Odka na kolana. Odek parsknął śmiechem.
— Klucha! — Ola, oburzona, zdjęła ze stolika chude łokietki i
otarła pot chusteczką.
— A ty głodomór! — wypalił Odek. — Wymoczony śledź, pa-
tyk... Tylko patrzeć, jak będziesz dzwonić kościami!
Mama natychmiast spiorunowała go wzrokiem.
Odek przygryzł język. Wcale nie dlatego, że się zląkł — nie bał
się nikogo z rodziny — tylko nie chciał zaczynać z siostrą: słu-
chając jego żartów gotowa jeszcze rozchorować się ze złości i
Plik z chomika:
joe77joe77
Inne pliki z tego folderu:
Podróż za jeden uśmiech - Adam Bahdaj.pdf
(9974 KB)
Zamach na wyspe - Marta Tomaszewska.pdf
(9678 KB)
W myślach, w sercu...- Stanislawa Platowna.pdf
(5794 KB)
Blekitni z latajacego talerza - Aleksander Minkowski.pdf
(3702 KB)
Klub Tomahawka na tropie - Richard Church.pdf
(3442 KB)
Inne foldery tego chomika:
@ Pliki Chomików
@ Pomoc Chomiczka
3D - trójwymiar
60 min na h
Audiobooki
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin