Kubica Mary - Grzeczna dziewczynka.pdf

(1291 KB) Pobierz
Mary Kubica
Grzeczna dziewczynka
The Good Girl
tłumaczenie: Jacek Żuławnik
EVE
PRZED
Siedzę we wnęce jadalnej i medytuję nad kubkiem kakao.
Wyglądam przez kuchenne okno na trawnik, który przegrał walkę z
wczesną jesienią i pokrył się grubą warstwą liści, choć niektóre
wciąż rozpaczliwie trzymają się drzew. Jest późne popołudnie.
Niebo zasnuwają chmury, temperatura spada na łeb na szyję, jest
raptem kilka stopni powyżej zera. Nie jestem na to gotowa,
zastanawiam się, gdzie, u diabła, podział się czas. Przecież
zaledwie wczoraj witaliśmy wiosnę, potem, zanim się obejrzałam,
przyszło i odeszło lato, i oto mamy jesień.
Podskakuję, gdy rozlega się dzwonek telefonu. Jestem
przekonana, że to ktoś, kto chce mi coś sprzedać, więc z początku
nie reaguję. Delektuję się ostatnimi godzinami ciszy, zanim James
wróci do domu i zburzy spokój mojego świata, dlatego tym
ostatnim, na co mam ochotę, jest marnowanie cennych minut na
słuchanie paplaniny telemarketera, od którego na pewno i tak nic
nie kupię.
Irytujące brzęczenie telefonu milknie, po czym znów się
rozlega. Podnoszę słuchawkę wyłącznie po to, żeby wreszcie
przestał dzwonić.
– Halo? – odzywam się rozdrażniona, stojąc pośrodku kuchni i
opierając się o stół.
– Pani Dennett? – pyta kobieta, której głosu nie rozpoznaję,
więc pewnie nigdy go nie słyszałam.
Przez chwilę zastanawiam się, czy nie odpowiedzieć, że
przykro mi, pomyłka, albo uciąć nagabywanie nieznajomej
krótkim, acz stanowczym: „Dziękuję, nie jestem zainteresowana”.
– Przy telefonie.
– Pani Dennett, mówi Ayanna Jackson. – No to już wiem, o
kogo chodzi. Wprawdzie nigdy jej nie spotkałam, ale Ayanna
Jackson od roku wciąż przewija się w życiu mojej córki. Ileż to
razy słyszałam, jak Mia powtarzała: „Z Ayanną zrobiłyśmy to…”,
„Z Ayanną zrobiłyśmy tamto…”. Jednak Ayanna Jackson dla
pewności wyjaśnia, skąd zna Mię. Po prostu uczą w tej samej
szkole. – Mam nadzieję, że nie przeszkadzam – dodaje.
– Ależ skąd. – Nabieram tchu. – Właśnie wróciłam do domu –
kłamię.
Za miesiąc, trzydziestego pierwszego października, Mia
skończy dwadzieścia pięć lat. Urodziła się w Halloween.
Zakładam, że Ayanna dzwoni w tej sprawie, zapewne chce urządzić
dla mojej córki imprezę, może przyjęcie niespodziankę.
– Pani Dennett, Mia nie przyszła dziś do pracy – mówi.
Nie to chciałam usłyszeć. Słowa docierają do mnie dopiero po
dłuższej chwili.
– Widocznie zachorowała. – W pierwszym odruchu szukam
wymówki dla Mii, bo przecież na pewno będzie potrafiła
przekonująco wytłumaczyć, dlaczego nie tylko nie przyszła do
pracy, ale i nie uprzedziła o absencji.
Owszem, moja córka to wolny duch, ale solidny wolny duch.
– Nie odzywała się do pani?
– Nie – mówię, ale to nic niezwykłego. Bywa, że nie
rozmawiamy przez kilka tygodni z rzędu. Och, znacznie dłużej,
uświadomiłam sobie. Telefon nie odgrywa w naszych kontaktach
znaczącej roli. Nawet mam pewne opory, by dzwonić do Mii, bo
nie oddzwania, gdy się jej nagram, a kiedy odbierze, rozmowy
jakoś się nie kleją. Za to naszą ulubioną formą komunikacji stały
się błahe mejle.
– Próbowałam dodzwonić się na jej domowy numer, ale
niestety nikt nie odbiera.
– Zostawiła pani wiadomość?
– I to kilka.
– I nie oddzwoniła?
– Nie.
Słucham jednym uchem. Przez okno widzę, jak dzieciaki
sąsiadów potrząsają lichym drzewkiem po to, by zrzuciło na nie
ostatnie listki. Te maluchy zastępują mi zegar. Kiedy wychodzą do
ogrodu, wiem, że są po szkole, a więc jest późne popołudnie, a
kiedy wracają do domu, to znak, że pora szykować kolację.
– A komórka?
– Od razu włącza się sekretarka.
– Zostawiła pani… – Tak, zostawiłam wiadomość.
– Mia naprawdę nie powiadomiła szkoły, że dziś jej nie będzie
w pracy? Jest pani tego pewna?
– W sekretariacie twierdzą, że się nie odzywała.
Boję się, że Mia będzie miała kłopoty i zostanie zwolniona.
Jeszcze nie dociera do mnie, że być może już wpadła w tarapaty.
– Mam nadzieję, że to nie sprawiło wielkiego problemu.
Ayanna wyjaśnia, że uczniowie, z którymi Mia miała pierwszą
lekcję, nie poinformowali o absencji nauczycielki, dlatego
nieobecność panny Dennett wyszła na jaw dopiero wtedy, gdy na
zajęcia przyszła druga klasa i doniosła, że nikt nie zgłosił się na
zastępstwo. Dyrektor osobiście pofatygował się, by utrzymać
porządek w klasie, dopóki nie znajdzie się ktoś, kto zaopiekuje się
osieroconymi nastolatkami. Kiedy wszedł do sali, ujrzał graffiti
gangu nabazgrane na ścianie koszmarnie drogimi mazakami Mii,
które nabyła za własne pieniądze, kiedy administracja nie zgodziła
się na ich zakup.
– Pani Dennett, czy nie sądzi pani, że to dziwne? – pyta Ayanna.
– To do Mii niepodobne.
– Och, na pewno miała ważny powód.
– Na przykład jaki?
– Podzwonię po szpitalach. W jej okolicy jest kilka… – Już to
zrobiłam.
– W takim razie do znajomych. – Gdy to mówię, uświadamiam
sobie, że tak naprawdę nie znam przyjaciół Mii. Słyszałam o
Ayannie i Lauren, wiem też, że Mia spotyka się z przebywającą w
Stanach na wizie studenckiej dziewczyną z Zimbabwe, którą
chciano odesłać do rodzinnego kraju, co według mojej córki
byłoby jawną niesprawiedliwością. Tyle że w rzeczywistości wcale
nie znam tych osób, tak jak zna je Mia, a tylko imiona niektórych z
nich.
– Już to zrobiłam.
– Znajdzie się. Na pewno to tylko nieporozumienie.
Mogła mieć tysiące powodów.
– Pani Dennett… Po tych słowach Ayanny wreszcie dociera do
mnie, że coś jest nie tak. Czuję ucisk w żołądku, myślami wracam
do siódmego czy ósmego miesiąca ciąży, kiedy Mia tak mocno
biła i kopała mnie od środka, że na skórze widziałam odciski jej
nóżek i rączek. Przysuwam sobie krzesło i siadam przy stole.
Uzmysławiam sobie, że lada moment Mia skończy dwadzieścia
pięć lat, a ja nie kupiłam jej prezentu i nawet o tym nie
pomyślałam. Nie zaproponowałam, że urządzimy przyjęcie, nie
zasugerowałam, że może razem, James, Grace, Mia i ja, zjemy
kolację w jakiejś eleganckiej restauracji w mieście.
– Co pani zdaniem powinniśmy zrobić? – pytam.
– Mówiąc szczerze, miałam nadzieję, że znajdę Mię u pani – z
westchnieniem odpowiada Ayanna.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin