Niechciany maz - Sandra Hyatt.pdf

(575 KB) Pobierz
Sandra Hyatt
Niechciany mąż
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Drzwi wiodące do sali posiedzeń Masters' Developments Corporation trzasnęły tak, że szyby w
oknach zadrżały. Gabe Masters siedział na skórzanym fotelu na końcu owal-nego stołu, więc
dopiero kiedy wstał, mógł ją zobaczyć. Poczuł na sobie łagodne spojrzenie jej niebieskich
oczu. Jej nagłe odwiedziny sprawiły, że poczuł zdenerwowanie, ale lata doświadczenia jako
prezesa zarządu nauczyły go powściągać emocje. Jego twarz pozostała nieprzenikniona.
Jak ona śmie? - pomyślał oburzony.
Chastity Stevens miała na sobie świetnie skrojony czarny kostium, który bardzo dobrze
komponował się z jej włosami koloru miodowego. Gabe zawsze był pod wrażeniem jej uroku,
który nawet teraz sprawiał, że nie wyglądała, jakby była w żałobie -
przeciwnie - była, jak zwykle, cholernie seksowna. Jej pełne wargi, szpilki i niewielka
elegancka torebka, były koloru rubinowego. Jak zawsze, idealnie dobrane dodatki, po-myślał
Gabe. Wyglądałaby na bardzo opanowaną i spokojną, gdyby nie jej dłonie nerwowo zaciśnięte
na torebce.
To jednak w żaden sposób nie usprawiedliwiało jej wtargnięcia na salę posiedzeń.
- Przepraszam. - Julia, osobista asystentka, rozłożyła bezradnie ręce. - Nie mogłam
T L R
jej zatrzymać. - Sięgnęła po rękę Chastity, jednak kobieta wysunęła się stanowczo naprzód.
- W porządku, Julio, poradzę sobie. - Skinął na swoją asystentkę, pozwalając jej odejść.
Gabe zauważył, że spojrzenia wszystkich mężczyzn siedzących przy stole skierowały się na
Chastity. Nic dziwnego, ta młoda kobieta była nieprzeciętnej urody. Porce-lanowa cera,
ogromne oczy ocienione gęstymi rzęsami nadające jej wygląd niewinnego dziecka, i
oczywiście ponętna figura. Doskonale wiedział, ile owe kształty kosztowały -
dosłownie i w przenośni. Czyż jego brat, Tom, nie płacił za nie aż do swej śmierci?
Gabe usilnie starał się zachować spokojny ton głosu. Zawsze w końcu udawało mu się nad
sobą zapanować. Wstał.
- Obawiam się, że teraz nie jest odpowiednia pora, pani Stevens. - Jej nazwisko wymówił z
naciskiem. Kobieta nie przyjęła nazwiska Toma i Gabe był z tego zadowolo-ny. - Zechciałaby
pani podążyć za Julią, aby ustalić termin spotkania.
- Nie udawaj, że nie wiesz, że od tygodni próbuję się z tobą spotkać. Prędzej się zestarzeję, niż
się doczekam audiencji - warknęła.
Jej gniew przyniósł Gabe'owi niejaką satysfakcję. Nie zamierzał jednak bardziej jej pognębiać.
Nie teraz. Nie tutaj.
- Ostatnio byłem odrobinkę zajęty. - Uśmiechnął się porozumiewawczo do reszty mężczyzn
zgromadzonych przy stole.
W sali rozległy się stłumione chichoty. Wszyscy od tygodni do późna siedzieli w biurze, gdyż
trwały długie i skomplikowane negocjacje z nowym klientem. Prawda była taka, że wszyscy
siedzący przy tym stole rzadko się zjawiali we własnych domach, tak ważny dla firmy był ten
projekt.
To jednak tylko część prawdy. W istocie Gabe nie miał najmniejszej ochoty spotykać się z
kobietą, która wżeniła się w jego rodzinę z czystej chęci zysku. Teraz kiedy Tom nie żył, nie
można było już naprawić tego, co zepsuła.
- Panowie, przepraszam na chwilę - powiedział do zgromadzonych, po czym podszedł do
Chastity i stanął kilkanaście centymetrów przed nią. - Wyjdź - szepnął. - Julia
T L R
umówi cię na spotkanie. Masz moje słowo. - Otworzył jej drzwi.
Zrobiła już wystarczająco dużo szumu wokół siebie, pomyślał. W tym momencie Gabe miał na
głowie wielomilionową transakcję. I tak miał duże kłopoty ze ściągnięciem do Nowej Zelandii
tylu zaangażowanych w sprawę biznesmenów o tej porze roku. Był
styczeń i panował wyjątkowy nawet jak na lato w Nowej Zelandii upał.
Dokumenty muszą zostać podpisane dzisiaj. Nie zamierzał rozpraszać się z powodu jakiejś
kobiety.
Kiedy jednak stanęła w progu, w jej spojrzeniu dostrzegł wyraz tak autentycznego zmartwienia
i niepokoju, że się poddał. Jej ogromne błękitne oczy patrzyły na niego z dziecięcym
zawstydzeniem. Do diaska, zaklął w myślach. Zdaje się, że ta kobieta miała czelność wstydzić
się za niego i jego grubiańskie zachowanie.
I choć natychmiast zaczął wmawiać sobie, że to z jej strony tylko gra, zachwiała się w nim ta
niewzruszona pewność, że wie o niej wystarczająco wiele. Dopiero teraz zdał sobie sprawę,
że praktycznie jej nie zna.
W końcu odwróciła się i wyszła z sali. Gabe, jakby zahipnotyzowany, poszedł za nią.
Porozumiewawczo skinął głową na Marca, by przejął prowadzenie obrad, po czym wyszedł na
korytarz. Natychmiast odwróciła się do niego i popatrzyła tak, jakby właśnie tego się
spodziewała.
- Nie oczekujesz chyba ode mnie, że uwierzę w jakiekolwiek twoje obietnice - powiedziała, gdy
zamknął za nimi drzwi.
- Nie mam na to czasu. Prosiłem cię, żebyś wyszła. I mam na myśli budynek, a nie tylko salę
konferencyjną. - Otworzyła usta, by coś powiedzieć, jednak nie pozwolił jej na to. - Jeśli dalej
zamierzasz robić sceny, gwarantuję ci, że nie tylko w ogóle nie doczekasz się żadnego
spotkania ze mną, ale osobiście dopilnuję, żebyś nie dostała tego, czego chcesz.
Chastity zesztywniała, po czym ze złości jej nozdrza zaczęły drżeć. Jej oczy zrobi-
ły się zimne.
- Jeśli nie zechcesz porozmawiać ze mną teraz - powiedziała - gwarantuję ci, że nigdy nie
zobaczysz dziecka, które noszę. Krew z twojej krwi.
TLR
Gabe gapił się na nią bez słowa.
- Mój gabinet - dobyło się z jego zaciśniętych szczęk. - Trzecie drzwi na lewo -
dodał, chociaż ona doskonale wiedziała, gdzie się znajdował.
W końcu przecież pracowała tutaj nie dalej niż dwa lata temu, najpierw krótko dla niego, a
następnie dla Toma. Wtedy doszła do wniosku, że jako żona zrobi o wiele bardziej lukratywny
interes, niż gdy pozostanie jego asystentką.
Chastity, bledsza niż zwykle, przystanęła przy ścianie, po czym rozejrzała się w panice
dookoła, a następnie zakrywając usta dłonią, pobiegła w stronę recepcji. Pchnęła
dwuskrzydłowe drzwi i wpadła do toalety.
Gabe nadal stał w tym samym miejscu, kiedy po dziesięciu minutach Chastity, bledsza niż
wcześniej, lecz z dumnie uniesioną głową, wyszła z łazienki. Jedynym wi-docznym znakiem
tego, co się przed chwilą zdarzyło, był mokry kosmyk włosów, który musiał już wcześniej
wysunąć się spod gładko ułożonego koka i zmoczyć, kiedy myła twarz.
Najwyraźniej nie oczekiwała od niego żadnego współczucia. Skierowała się prosto do jego
gabinetu. Gabe bardzo wyraźnie pamiętał chwilę, kiedy ten jeden raz prosił ją, by nie stawała
między Tomem a jego rodziną. Ona tylko chłodno zaprzeczyła, by miała na to jakikolwiek
wpływ.
Gabe zamknął drzwi i oparł się o nie. Czekał.
Chastity usiadła ciężko na skórzane krzesło stojące naprzeciw biurka i milczała. Na kolanach
trzymała zaciśnięte w pięści dłonie. Spojrzała na niego, ale zobaczywszy jego ponurą minę,
odwróciła się w stronę okna. Niebo nad zatoką Auckland stawało się szare.
Gabe westchnął ciężko i podszedł do barku. Postawił przed nią szklankę zimnej wody
mineralnej, po czym z powrotem oparł się swobodnie o framugę drzwi wejściowych. Była żona
jego brata bez słowa sięgnęła po szklankę. Napiła się, odstawiła szklankę i próbowała coś
powiedzieć, ale kolejna fala nudności uwięziła w gardle jej słowa.
Błagam, tylko nie teraz. Nie przy nim, pomyślała.
Był ostatnią osobą na świecie, przed którą chciałaby się upokorzyć. Wiedziała, że rodzina
Mastersów, zwłaszcza Gabe, nie przyjmą dobrze nowiny. Wszyscy sądzili, że
T L R
śmierć Toma raz na zawsze odsunie ją od rodziny. Ona też tak myślała.
Przez cały ostatni miesiąc zastanawiała się, jak mu to powiedzieć. Mijały dni i tygodnie, Gabe
nadal nie oddzwaniał, a jej zakłopotanie zmieniło się we frustrację i gniew.
Wystarczająco gwałtowny, by wtargnąć na salę konferencyjną i dotrzymać obietnicy, ja-ką dała
Tomowi. Niestety, złość, która dała jej taką siłę, zniknęła w łazience. Była wy-czerpana.
Poprzedniego wieczoru przed lustrem starała się przygotować na rozmowę. Sądzi-
ła, że wszystko ma pod kontrolą i że krótko i rzeczowo poinformuje go o wszystkim.
Jednak teraz siedziała tu przerażona, nie mogąc wydobyć z siebie słowa.
- Czego chcesz? Mów szybko. - Ton jego głosu był pełen niechęci. Gardził nią. -
Muszę wracać na spotkanie.
Chastity starała się zachować spokojny ton głosu.
- Gdybyś spotkał się ze mną, tak jak prosiłam, nie zrobiłabym niczego podobnego.
- Czyli niby czego byś nie zrobiła?
Wiedziała, że nie będzie łatwo, ale złość tego potężnego, mierzącego niemal metr
dziewięćdziesiąt mężczyzny, onieśmieliła ją ponad jej przewidywania.
Wzięła głęboki oddech.
- Usiłuję właściwie się zachować.
W końcu uniosła wzrok i napotkała jego zgryźliwy uśmieszek i ostre spojrzenie jego ciemnych
oczu koloru kawy. Te oczy były tak podobne do oczu Toma, a jednocze-
śnie tak inne.
- Choć byłaby to miła odmiana, jakoś trudno mi w to uwierzyć.
Nie mogła całkowicie winić Gabe'a za jego cynizm. Tom posłużył się nią jako wymówką, aby
zdystansować się od swojej rodziny i na początku nawet Chastity nic o tym nie wiedziała.
Kiedy odkryła prawdę, nie protestowała - zależało jej wyłącznie na tym, by Tom miał
przestrzeń, której potrzebował. Jeśli to była jej zasługa, tym lepiej, ponieważ jej również
odpowiadał brak kontaktów z kimś, do kogo nie pasowała.
Spojrzała na Gabe'a - złote dziecko klanu Mastersów, mężczyznę, który odniósł
największy sukces w tej rodzinie.
- Jestem w ciąży. - Oznajmiła ledwie słyszalnym głosem.
TLR
Gabe spojrzał na jej brzuch i dopiero teraz zauważył delikatne zaokrąglenie brzu-cha.
- W to akurat jestem w stanie uwierzyć.
Cały gniew, który przy nim czuła, wrócił. Jego brat nie żył od trzech miesięcy, a Gabe śmiał
sugerować, że ona zdążyła już przespać się z innym. Bez zastanowienia Chastity uniosła się z
fotela i skierowała do wyjścia.
Podła sugestia Gabe'a sprawiła, że wróciły do niej bolesne wspomnienia upoko-rzeń, których
doznawała od tej rodziny przez ostatnie lata.
Gabe stanął wyprostowany w drzwiach. Czekał na złośliwą odpowiedź, ale Chastity nie
zamierzała dać mu satysfakcji i stracić nad sobą kontrolę. Pyszałkowaty wyraz jego twarzy nie
zasługiwał na nic więcej poza pogardliwym spojrzeniem. Zasłonił jej drzwi, więc zatrzymała
się.
W ciągu kilku sekund napięcie między nimi sięgnęło zenitu.
- Jak, u diabła, chcesz kogokolwiek przekonać, że dziecko, które nosisz, ma cokolwiek
wspólnego ze mną lub z moją rodziną? - Urwał gwałtownie. Rysy jego twarzy były w tej chwili
niezwykle ostre, a spojrzenie mimowolnie wyrażało wielki ból. - Tom był bezpłodny.
Chastity stała bez ruchu, nie spuszczając wzroku z Gabe'a. Powiedziała mu, że jest w ciąży,
tak jak obiecała Tomowi. To nie był jej problem, że nie chciał w to uwierzyć.
- Mógłbyś mnie przepuścić? Chcę wyjść. - Podeszła do samych drzwi, lecz Gabe ani drgnął.
Za chwilę już jej tu nie będzie i nie zobaczy tego człowieka nigdy więcej. Dzięki Bogu,
pomyślała z ulgą.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin