Collee Miriam - W Chinach jedzą księżyc.pdf

(1471 KB) Pobierz
W Chinach jedzą księżyc
Miriam Colée
Tłumaczenie: Elżbieta Zarych
Dla Tobiego i Amélie
MAJ
Na Księżyc i z powrotem
Nie można sprawić, aby życie miało więcej dni,
ale dzień może mieć więcej życia.
Computer says no.
Komputer mówi nie. – Kobieta z wydziału do spraw przesyłek na
lotnisku w Szanghaju gapiła się na nas z martwą twarzą, stojąc przy kontuarze znajdującym się
jak na jej wzrost zbyt wysoko.
A czy w takim razie możemy spodziewać się naszego bagażu jutro rano?
Postukała w komputer, jakby galopowała na diable.
W końcu potrząsnęła głową i powiedziała:
Computer says no.
To kiedy?
Computer not know.
Komputer nie wie.
Tobi pociągnął mnie w stronę wyjścia, rezygnując z dalszego prowadzenia tej absurdalnej
rozmowy. Miał rację, szkoda było czasu. Przed lotniskiem miał czekać kierowca, by zawieźć nas
do hotelu. W ramach programu Look and See przez tydzień mieliśmy poznawać kraj, w którym
niedługo będziemy pracować, no i żyć. Idealna sytuacja, aby znaleźć mieszkanie, przedszkole
i wszystko, czego potrzeba, żeby odnaleźć się w nowych warunkach.
Nasze dotychczasowe życie, kiedy czasem o nim myślałam, wydawało mi się dobre.
Przed dwoma laty kupiliśmy przytulny ceglany domek w Hamburgu, z ogrodem i huśtawką oraz
ślimakami, jabłoniami i całym zestawem do wicia gniazdka. Pod koniec tygodnia przed naszymi
drzwiami zawsze stała skrzynka z ekologicznymi warzywami, w garażu – stary samochód,
z którym mąż czasami gawędził (twierdząc, że jest to prawdziwa rozmowa), a w altance –
lodówka wypełniona piwem. Nasza córka Amélie dostała się do politycznie poprawnego
przedszkola integracyjnego, my mieliśmy dobrą pracę, pozwalającą zatrudnić sprzątacza i niańkę,
i nawet się kochaliśmy.
Czego chcieć więcej?
A jednak, choć trudno to wytłumaczyć, dopadło nas znane odczucie.
Pojawiło się znienacka, po cichu, i spytało: Co teraz? Czy tak ma być przez kolejne
dwadzieścia lat?
Czy nie powinniśmy zrobić czegoś więcej z naszym życiem, niż tylko uprawiać jogging,
pracować i chodzić na plac zabaw, grillować w weekendy, a na wakacje wyjeżdżać na Sylt? Czy
nie należy wycisnąć z życia wszystkiego, co jest do wyciśnięcia? Dać porwać się przygodzie,
pozwolić sobie na coś podniecającego?
Pewnego wieczoru właśnie w takim nastroju wrócił do domu Tobi. Odchrząknął
i oznajmił:
– Wiesz, jest świetna praca w Szanghaju.
A teraz byliśmy w tym wielkim mieście, bez walizek i szczoteczek do zębów. Przy
wyjściu z terminalu kłębili się kierowcy z tabliczkami, na żadnej nie widniał jednak napis „Mr.
i Mrs. Collée”. Nie czekał też na nas żaden pokój w hotelu. Jak się później okazało, agencja
przeprowadzkowa, która miała wszystko zorganizować, zapomniała o nas. W ramach przeprosin
otrzymaliśmy krótki esemes: „Sorry”. A potem wiadomość, że dopiero ostatniego dnia naszego
pobytu możemy zacząć ustalać sprawy związane z domem i przedszkolem, gdyż wszystkie oferty
Zgłoś jeśli naruszono regulamin