3.Kroniki Bane'a. Wampiry, bułeczki i Edmund Herondale.pdf

(212 KB) Pobierz
Kroniki Bane'a
,
,Wampiry, bułeczki
i Edmund Herondale
Cassandra Clare,
Sarah Rees Brennan♦
Tłumaczenie: JimmyK
Korekta: Semper
Drużyna Dobra -
http://chomikuj.pl/Druzyna_Dobra
Kielich, Stela, Miecz Anioła - zabijemy dziś demona -
https://www.facebook.com/ShadowhuntersPoland
LONDYN, 1857
Od nieszczęsnych wydarzeń podczas Rewolucji Francuskiej, Magnus
wypielęgnował w sobie niewielkie uprzedzenie do wampirów. Nieumarli zawsze
zabijali czyjegoś sługę i stanowili zagrożenie dla czyjejś domowej małpy. Wampirzy
klan z Paryża wciąż wysyłał Magnusowi niegrzeczne wiadomości związane z ich
małym nieporozumieniem. Wampiry chowały urazę dłużej niż - z technicznego
punktu widzenia - inne
żyjące
stworzenia, i ilekroć byli w złym humorze, wyrażali to
poprzez mordowanie. Magnus generalnie chciał by jego towarzysze byli nieco mniej
- to nie była gra słów - krwiożerczy.
Faktem też było to,
że
wampiry czasami popełniały gorsze zbrodnie od
morderstwa. Robili to względem mody. Niektórzy nieśmiertelni zapominają o
upływie czasu. Nie było
żadnego
usprawiedliwienia względem noszenia maski, która
była ostatnio modna w erze Napoleona I.
Magnus zaczynał, jednakże mieć wrażenie,
że
jest może zbyt pośpieszny w
ocenianiu z góry wszystkich wampirów.
Lady Camille Belcourt była szalenie uroczą kobietą. Była również
zdecydowanie odziana w ostatni krzyk mody. Jej sukienka miała uroczą krynolinę, a
opadająca, niebieska tafta zwężała się do siedmiu wąskich kaskad, które - kiedy
wstawała - sprawiałyby wrażenie jakby wzrastała z lśniącej, niebieskiej wody. Było
niewiele materiału wokół jej biustu, który był blady i falisty jak perła. To wszystko -
idealna bladość i krągłość jej piersi, zarys szyi - przełamywała czarna, aksamitna
wstążka i grube, lśniące pukle, które okalały jej twarz. Jeden złoty pukiel był na tyle
długi, by spoczywać w delikatnej krzywiźnie jej obojczyka, co prowadziło wzrok
Magnusa ponownie do...
Doprawdy, wszystkie drogi prowadziły z powrotem do biustu Lady Camille.
To był wspaniale zaprojektowany strój - tak jak jej piersi.
Lady Camille, jako obserwowana piękność, zauważyła wzrok Magnusa i
uśmiechnęła się.
- Wspaniałą częścią bycia istotą nocną - zaczęła cicho - jest to,
że
już nigdy nie
będziesz nosić niczego innego niż stroju wieczorowego.
- Nigdy nie wziąłem tego pod uwagę - powiedział Magnus, mocno poruszony.
- Oczywiście, uwielbiam urozmaicenia, więc korzystam z jakiejkolwiek okazji
do zmiany stroju. Okryłam,
że
jest wiele okazji dla damy, by podczas nocnych
przygód pozbawić jej garderoby. - Pochyliła się, a jej blady, delikatny łokieć opierał
się o mahoniowy stół Nocnych Łowców. - Coś mi mówi,
że
jesteś mężczyzną, który
wie coś o nocnych przygodach.
- Moja pani, ze mną każda noc jest przygodą. Modlę się o to,
żebyś
kontynuowała swój wykład o modzie. - Nakłaniał ją Magnus. - To jeden z moich
ulubionych tematów.
Lady Camille uśmiechnęła się.
Magnus dyskretnie zniżył swój głos.
- Lub, jeżeli wolisz, możesz kontynuować mówienie o rozbieraniu się. Myślę,
że
to mój ulubieniec ze wszystkich ulubionych tematów.
Siedzieli obok siebie przy długim stole Nocnych Łowców w Londyńskim
Instytucie. Konsul, ponury Nephilim, prowadził postępowanie w sprawie, ględząc o
wszystkich zaklęciach, jakie chcieliby by czarownicy udostępnili im w mniejszych
stawkach, jak i o właściwym zachowaniu wobec wampirów i wilkołaków. Magnus
nie usłyszał niczego co w tych ,,Porozumieniach'' mogłoby nieść korzyść
Podziemnym, ale z pewnością rozumiał dlaczego Nocni Łowcy rozwijali
żarliwe
chęci ratyfikowania ich.
Zaczął
żałować
tego,
że
zgodził się przyjechać do Londynu, do jego Instytutu,
by tracić swój cenny czas dla Nocnych Łowców. Konsul, który nazywał się - jak się
wydawało Magnusowi - Morgwhatsit, wydawał się
żarliwie
zakochany w swoim
głosie.
Chociaż, aktualnie przestał mówić.
Magnus oderwał wzrok od Camille, by spojrzeć na mniej przyjemny widok
Konsula - przez jego twarz przebiegł wyraz dezaprobaty, surowy, taki jak znaki
runiczne na jego skórze - który wpatrywał się w niego.
- Moglibyście, ty i ta… ta wampirzyca zaprzestać flirtować na chwilę -
powiedział kwaśnym tonem.
- Flirtować? Oddaliśmy się tylko małej, pikantnej konwersacji - powiedział
urażony Magnus. - Kiedy zacznę flirtować, zapewniam cię,
że
cały pokój będzie o
wiedział. Moje flirtowanie robi wrażenie.
Camille zaśmiała się.
- Co za pomysłowy wierszyk.
Żart
Magnusa wydawał się wywołać niespokojne niezadowolenie wszystkich
Podziemnych przy stole.
- Co jeszcze będziemy robić,
żeby
tylko nie rozmawiać między sobą? - spytał
młody wilkołak z intensywnie zielonymi oczami i szczupłej, zdeterminowanej
twarzy, który był
żarliwy
i już w pełni kompetentny w swojej roli. Nazywał się Ralf
Scott. - Jesteśmy tutaj od trzech godzin i nie dano nam szansy w ogóle mówić. Tylko
wy, Nephilim, mówicie.
- Nie mogę uwierzyć - dodała Arabella, niezwykła syrena z uroczo
umieszczonymi muszelkami. - Przepłynęłam przez Tamizę i zgodziłam się na
wciąganie dzięki linom i umieszczeniu w dużym, szklanym akwarium dla
tego.
Mówiła bardzo głośno.
Nawet Morgwhatsit wyglądał na zaskoczonego. Magnus chciał wiedzieć
dlaczego nazwiska Nocnych Łowców były tak długie, podczas gdy czarownicy
dawali sobie eleganckie, jednosylabowe imiona? Długie nazwiska były wyraźnie
wysokim mniemaniem o sobie.
- Nieszczęśnicy, powinniście być zaszczyceni byciem w Londyńskim
Instytucie - warknął siwowłosy Nocny Łowca, Starkweather. - Nie pozwoliłbym
żadnemu
z was być w moim Instytucie, poza tym przypadkiem, gdy niósłbym wasze
brudne głowy na pale. Cisza, niech lepsi mówią za was!
Nastąpiła bardzo niezręczna cisza. Starkweather spiorunował wzrokiem wokół,
a jego oczy spojrzały na Camille, nie tak jakby była piękną kobietą, a tak jakby
mogła być
świetnym
trofeum na jego
ścianie.
Wzrok Camille podążył do jej
przyjaciela i przywódcy, wampira o jasnych włosach, Alexeia de Quincey'a, ale nie
odpowiedział na jej niemy apel. Magnus wyciągnął swoją dłoń i objął jej.
Jej skóra była chłodna, ale jej palce bardzo dobrze się dopasowały do jego.
Zobaczył Ralfa Scotta, który spoglądał na nich i zbladł. Był jeszcze młodszy niż
Magnus myślał. Jego oczy były ogromne, jak zielonkawe lustro, wystarczająco
przejrzyste, by wszystkie jego uczucia były widoczne w jego szczupłej twarzy.
Spoczęły one na Camille.
Interesujące,
pomyślał Magnus, zaczynając dokonywać obserwacji sytuacji z
odległości.
- To mają być porozumienia pokojowe - powiedział Scott, celowo wolno. - Co
oznacza,
że
wszyscy mamy okazję na to, by inni usłyszeli nasze zdanie. Słyszałem
jakie ten pokój przyniesie korzyści Nocnym Łowcom. Chcę teraz porozmawiać o tym
jakie korzyści przyniesie Podziemnym. Dostaniemy miejsca w Radzie?
Starkweather zaczął się dusić. Jedna z Nocnych Łowczyni wstała pospiesznie.
- Miłosierny Boże, myślę,
że
mój mąż był tak podekscytowany szansą
wygłoszenia przemówienia,
że
nie zaoferował przekąsek - powiedziała głośno. -
Jestem Amalia Morgenstern. - Och, to tak się nazywał Morgwhatsit, pomyślał
Magnus.
Morgenstern. Okropne nazwisko.
- Jest coś, co mogę zaoferować? -
kontynuowała. - Wezwę pokojówkę w mgnieniu oka.
- Nie daje się surowego mięsa psom, pamiętaj - powiedział Starkweather i
zaśmiał się.
Magnus zobaczył inną Nocną Łowczynię, która cicho chichotała między
palcami. Blady Ralf Scott siedział sztywno. Był siłą napędową względem
zgromadzenia tutaj dzisiaj Podziemnych, jak i jedynym wilkołakiem, który chciał
tutaj przyjść. Nawet jego młodszy brat, Woolsey, trzymał się z daleka, rozstając się z
Ralfem na schodach Instytutu z niedbałym uniesieniem swojej blond głowy i
mrugnięciem w stronę Magnusa. (Czarownik pomyślał o tym jako o czymś
Interesującym).
Faerie od razu odmówiły udziału - królowa była przeciwna ów pomysłowi.
Magnus był jedynym czarownikiem, który przyjechał, a Ralf był zmuszony do
sprowadzenia go, wiedząc o jego stosunkach z Cichymi Braćmi. Magnus nie miał
wielkich nadziei względem próby wypracowania sobie pokoju z Nocnymi Łowcami,
i było mu
żal
widzieć jak nierealne marzenia chłopaka zmierzają ku temu samemu
zdaniu.
- Jesteśmy w Anglii, prawda? - spytał Magnus, i wykrzywił usta w czarującym
uśmiechu do Amalii Morgenstern, która wyglądała na dość speszoną. - Byłbym
zachwycony, gdybyśmy dostali jakieś bułeczki.
- Och - zaczęła Amalia - z bitą
śmietaną,
oczywiście.
Magnus spojrzał na Camille.
- Jedne z moich najmilszych wspomnień obejmuje masę bitej
śmietany
i
pięknych kobiet.
Czarownik cieszył się z gorszenia Nocnych Łowców. Camille wyglądała tak,
jakby ją też to bawiło. Jej zielone oczy były przez chwilę zmrużone z zadowolenia,
jakby była kotem, który był już nasycony bitą
śmietaną.
Amalia zadzwoniła dzwonkiem.
- Czekając na bułeczki, możemy usłyszeć resztę przemowy drogiego
Rodericka!
Nastała zbulwersowana cisza, w której mamrotanie za drzwiami stało się
słyszalne i zrozumiałe.
- Litościwy Aniele, daj mi siłę by znieść...
Roderick Morgenstern, według którego Magnus zasługiwał na takie nazwisko,
które brzmiałoby jakby koza
żuła żwir,
wstał uszczęśliwiony,
że
może kontynuować
mowę. Amalia próbowała dyskretnie wstać z siedzenia - Magnus powinien jej
powiedzieć,
że
wąskie sukienki z krynoliną były na przegranej pozycji - i ruszyła do
drzwi, które otworzyła.
Kilku młodych Nocnych Łowców wpadło do pomieszczenia jak szczenięta
podążające za sobą. Oczy Amalii zaokrągliły się w komicznym zaskoczeniu.
- Co...
Pomimo szybkości Łowców, dzięki anielskiej krwi, tylko jeden zdołał
wylądować z gracją. To był chłopak, a raczej młody mężczyzna, który zakończył
swój skok na jednym kolanie przez Amalią, jak Romeo oświadczający się Julii.
Miał włosy w kolorze monety z czystego złota, bez domieszki metalu, a rysy
jego twarzy były wyraźne i eleganckie, jak profil wygrawerowany na jednych z
książęcych monet. Jego koszula była w nieładzie, co było spowodowane w którymś
momencie podczas podsłuchiwania. Kołnierz odpiął się, ukazując krawędź runy
narysowanej na jego bladej skórze.
Najbardziej niezwykłą cechą u niego były jego oczy. Były wesołe, wyrażały
zarówno radość jak i wrażliwość: jak jasnoniebieski promień na niebie,
przemierzający ku wieczornemu Niebu, kiedy to Anioły - które były łagodne cały
Zgłoś jeśli naruszono regulamin