Goudge Eileen - Siostry.pdf

(2378 KB) Pobierz
EILEEN GOUDGE
SIOSTRY
przełożyła
Maria Wójcikiewicz
Prolog
Hollywood, Kalifornia
wrzesień 1954
Dolly Drake wysiadła z autobusu na rogu Bulwaru Zachodzącego
Słońca i ulicy Vine. Zdawało jej się, że w migocącym od upału
powietrzu chodnik kołysze się na boki, jakby schodziła nań z pokładu
pełnomorskiego statku. Żołądek jej się zapadał, a w głowie pulsowało.
W przedzie wielkie zakrzywione skrzydło budynku NBC odbijało w jej
stronę falę białego światła, które kłuło ją w oczy jak gorące igły.
Coś mnie dopadło, pomyślała. Może lekka grypa... a może
przekleństwo.
Z uczuciem ostrego bólu uświadomiła sobie, że jednak nie, nie jest
chora. To nie wirus grypy... to coś o wiele gorszego. Czuła się obolała
na duszy. Przez całą noc jej zmęczony mózg krążył jak wilkołak, nie
ośmielając się podjąć decyzji.
Dolly myślała o liście. Spojrzawszy na zawieszoną na swoim
ramieniu torbę z błyszczącej lakierowanej skóry na wystrzępionym
pasku, zobaczyła list - długą, białą biurową kopertę złożoną na pół i
jeszcze raz dla pewności - tak wyraźnie, jakby jej wzrok wysyłał
promienie Roentgena.
W kopercie była jedna odbita na kopiarce kartka papieru - protokół
zebrania Common Man Society. Data na górze: 16 czerwca, 1944.
Dziesięć lat temu.
I co z tego? - pomyślała. To był szczeniacki klub towarzyszy, który
rozpadł się wiele lat temu, a o jego członkach nikt nigdy nie słyszał. Z
wyjątkiem jednej osoby. U spodu kartki nagryzmolony był wyblakły,
ale nadal czytelny podpis. Nazwisko niemal równie dobrze znane
milionom dobrych Amerykanów, jak ich własne. Nazwisko, na które
senator Joe McCarthy w Waszyngtonie, dystrykt Columbia, na pewno
rzuciłby się z ochotą. W podpisie było, co następuje:
Z wyrazami szacunku przedkłada: Eveline Dearfield 1233 Bulwar La
Brea Los Angeles, Kalifornia Protokólantka
Ale oczywiście to było na długo przed tym, jak Eveline skróciła swoje
imię do Eve i przeprowadziła się z La Brea do Bel Air. Zanim zdobyła
Oscara i poślubiła wziętego reżysera Deweya Cobba. Zanim przestała
się przejmować swą siostrą, Dolly.
Dolly ze świstem zaczerpnęła powietrza, które miało zapach topiącej
się smoły. Pomyślała o wentylowanym cadillacu, jakim Eve jeździła
ostatnio, białym jak dziewicza panna młoda, z wiśniowymi
siedzeniami i składanym dachem. Wyobraziła sobie, że siedzi teraz w
tym boskim wozie i sunie Bulwarem Zachodzącego Słońca, a jej włosy
rozwiewa ciepły wiatr. Wyobraziła sobie ludzi, wyciągających szyje,
gapiących się z podziwem i zazdrością, i zadających sobie pytanie:
Kim ona jest? Założę się, że kimś sławnym.
W jej uszy wdarł się wrzask klaksonu i obraz zniknął. Potem potrąciła
ją grupa przyszłych aktorek - zbyt były młode, zbyt jasnowłose i
sarniookie, by mogły być kim innym - przechodząc mimo, plotkując
przyciszonymi
głosami. Słoneczne światło prześlizgiwało się po ich obciągniętych
jedwabnymi pończochami nogach. Jedna z nich, niewątpliwie w
wyniku skrzętnego oszczędzania, miała na sobie pończochy nie do
pary. Dolly uśmiechnęła się ponuro i pomyślała o czekającej na nią w
jej bungalowie w Westwood puszce zupy Campbella z kurczakiem i
kluskami. Zmieszana z dwiema puszkami wody zamiast jednej, z
kroplą ketchupu i z garścią słonych ciastek zupa syci świetnie. No...
prawie. A na deser Dolly może nawet uraczy się batonikiem Hersheya.
Czekolada to jedyne, co prawie zawsze podnosi ją na duchu.
Jednak myśl o jedzeniu wywołała u Dolly skurcz żołądka. Czy
wymierzyć Eve policzek, na jaki zasługiwała? Wymierzyć? Ale jak
mogłaby z rozmysłem skrzywdzić - może zniszczyć - własną młodszą
siostrę?
Powracając w myślach przez pokryte kurzem mile i lata do
Clemscott, Dolly słyszała kaznodzieję Daggetta, grzmiącego zza
pulpitu: „Przywdziejcie zbroję Boga, byście mogli przeciwstawić się
szatanowi..."
Taak, pewnie, pomyślała Dolly. A kto ujmował się za mną, kiedy Eve
kradła mi każdą porządną rolę, za którą goniłam? I mojego faceta też
porwała... w tym mieście pełno jest mężczyzn, a ona musiała zatopić
szpony właśnie w moim.
Głęboko w gardle zaczęły jej wzbierać łzy. Ciężkie łzy, palące jak
kwas. Otarła grzbietem dłoni kąciki oczu i mocno pociągnęła nosem.
Niech ją diabli, jeśli da się przyłapać na publicznym chlipaniu, pojawi
u Syda z oczami całymi zaczerwienionymi i opuchniętymi. Jeśli
Mama-Jo nauczyła ją czegoś w życiu, to trzymania własnych brudów
we własnym koszu na bieliznę.
Dolly przeszła przez ulicę i skierowała się na północ, w górę Vine.
Miała wrażenie, że gorące powietrze spowalnia jej ruchy, że nie idzie,
a przebija się przez coś lepkiego. Czy dotrze kiedy na miejsce? Gdy
mijała Castle's Cameras, zerknęła, zasłaniając oczy przed słońcem, na
zegar na szczycie budynku ABC i zobaczyła, że
jest już prawie piętnaście po drugiej. Spotkanie z Sydem miała
wyznaczone na drugą. Znowu jestem spóźniona, pomyślała. Cóż, to
historia jej życia, czyż nie? Zawsze się spóźnia na ten czy tamten
statek.
Dolly przyspieszyła kroku, stukając czółenkami z odkrytymi palcami
o gorący chodnik. Głowa pulsowała jej jak bęben maszerującej
orkiestry. Syd wściekał się, kiedy się spóźniała; nie znosi czekać. Do
diabła z Sydem, za to mu płacę, pomyślała. Tyle że w gruncie rzeczy
należne agentowi dziesięć procent od niczego było... no cóż, niczym.
Jej ostatni film
Damy na wolności
nie wszedł nawet do
rozpowszechniania, a od tamtej pory nakręciła tylko parę ogonów i
jedną reklamę telewizyjną.
No i masz ci los. Dolly Drakę pozostawała z pustymi rękami, podczas
gdy mała Evie ma mosiężną gwiazdę i odciski swoich dłoni w
chodniku przed teatrem Graumana.
A teraz jeszcze ma Vala.
Dolly dotarła do hotelu Century Plaża, którego okna słońce zmieniło
w lustra. Chwilę przyglądała się swemu odbiciu, ładnej kobiecie
dobrze po dwudziestce - w maju skończy trzydzieści lat - o tlenionych
włosach, wymykających się spod grzebieni, które podtrzymywały je z
tyłu głowy. Może odrobinę pulchnej, ubranej w kwiecistą różową
sukienkę z bawełny, jej najlepszą. Słońce mrugnęło w agrafce, wpiętej
od spodu w obrąbek sukienki. Dolly skrzywiła się. Widać, pomyślała.
Mizerię zawsze widać, bez względu na to, jak starasz się ją ukryć.
Dolly znów pomyślała o kopercie w swojej torebce i żołądek jej się
skręcił. Otrzymała kopertę we wczorajszej poczcie, razem z liścikiem
od Syda. „Pomyślałem, że może cię to zainteresować. Przysłał mi to
stary przyjaciel twej siostry. Zadzwoń do mnie". Dolly po raz pierwszy
otrzymała wiadomość od Syda pocztą. On całe życie spędzał przy
telefonie. Ale tym razem chodziło o coś innego. Tym razem Syd chciał
przy tym ogniu upiec własną pieczeń. Sześć lat temu Eve rzuciła go -
także
Zgłoś jeśli naruszono regulamin