Robb Maciąg - Rowerem w stronę Indii.pdf

(58220 KB) Pobierz
CHINY
ROWEREM
V(
~TRON~
INDll
WSROD DOBRYCH LUDZI
PELPLIN
201
1
Wydawnictwo
„Bernardinum"
Sp. z o.o.
83-130 Pelplin,
ul.
Biskupa Dominika 11
tel.
(58)
536 17
57,
fax
(58)
536
17
26
bernardinum@bernardinum.com.pl
~J~~~~b't~'O'a
www.bernardinum.com.pl
Autor tekstu
-
Robert
„Robb"
Maciąg
Zdjęcia
-
Anna
i
Robert
„Robb"
Maciąg
·...
·
·.
,
Copyright© 2011 tekst Robert „Robb"
Maciąg
Copyright© 2011
zdjęcia
Anna i Robert
„Robb"
Maciąg
Copyright©
2011 opracowanie plastyczne
W. Cejrowski
Sp. z
o.o.
Copyright ©
2003 plastyczny
kształt
serii
„Biblioteka
Poznaj
Świat"
W. Cejrowski Sp. z o.o.
Copyright
©
2011 Wydawnictwo „Bernardinum" Sp. z o.o.
All rights
reserved
Projekt
okładki
i elementów graficznych:
Łukasz Ciepłowski
Redakcja: Edyta Urbanowicz
Korekta: Edyta Urbanowicz
Mapy:
Agnieszka Rajczak
Projekt
graficzny, dobór i opracowanie
zdjęć:
Wojciech
Franus
Druk
i
oprawa:
Drukarnia
Wydawnictwa
„Bernardinum"
Sp.
z
o.o.
tel.
(58)
536 43
75,
e-mail: drukarnia@bernardinum.com.pl
ISBN 978-83-62994-21-2
All
rights
reserved. Wszelkie prawa
zastrzeżone.
Reprodukowanie, kopiowanie
w
urządzeni~ch
przetwarzania danych,
odtwarzanie
w
jakiejkolwiek formie oraz wykorzystywanie w
wystąpieniach
publicznych
-
również częściowe
-
tylko za
wyłącznym
zezwoleniem
właściciel
a
praw
autorskich.
Markowi.
Śpij
dobrze.
- Przepraszam!
Którędy
na Novi Sad?
-
Wróćcie
do
skrzyżowania,
w prawo
i
caaaaały
czas
prosto.
- Super! Wielkie
dzięki!
-
Może
chcecie herbaty
albo kawy?
-
Bardzo
dziękujemy,
ale
jesteśmy trochę
spóźnieni.
-
Spóźnieni?
Jak
WY
możecie
być
spóźnieni?
Przecież
jesteście
w
podróży.
Belgrad, 15
października
2007
WSTĘP
Po co jedzie
się
w
świat?
Zapytać
o to, to
tak
jakby
zapytać,
dlaczego lubi
się
lody
czekoladowe, a
nie
rumowe. Co
człowiek,
to
odpowiedź.
Pierwszy
raz
wyjechałem
z
ciekawości.
Tak samo
było
z
drugim, trzecim i
piętnastym
wyjazdem.
Śmieszny
był
ten
mój
pierwszy wyjazd. Bez
pieniędzy
i
bez po
-
mysłu.
Autostopem
do Amsterdamu, bo„. tak. Nigdy nie bylem
za
granicą,
nie
licząc
kolonii letnich w Usti nad
Łabą
i wyjazdami do
Matki do Niemiec,
a tu
-
proszę:
Amsterdam.
Autostop
okazał się czymś wspaniałym
.
Nie
do
ść, że
pierwszy
raz w
życiu
rozmawiałem
z
kimś
po angielsku, to jeszcze
wszyscy
byli
przyjaźni
i
pomocni. Nawet gdy
utknąłem
na kilka godzin
na stacji benzynowej
między
Niemcami a
Holandią,
jakoś
nijak
mi to
nie
przeszkadzało.
W
końc
u
była
to holenderska
stacja
ben-
zynowa,
samochody
miały
nieznane
(i
niezrozumiale)
rejestracje,
ludzie
wozili
na przyczepkach
jakieś
kajaki
i
ktoś kupił
mi
colę.
Przed oczami
przesuwał
mi
się
prawdziwy film przygodowy, i
to
w dodatku
na
żywo. Żyć
nie
umierać!
Już
w
Amsterdamie
okazało się,
że
te moje
dwadzieścia
marek,
wymienione na
dwadzieścia
guldenów,
to
ja
mogą
sobie„.
wydać
na
chleb
i
via,
czyli pitny
budyń
sprzedawany w kartonach, ale
na
nocleg
już
nie.
Więc,
przerażo
ny,
łaziłem
po
mieście
do
późna,
zaczepiany
przez prostytutki i
dilerów. W
pewnym
momencie
ja-
cyś
dwaj dilerzy
mnie
wyminęli
i
zaczęli
mi
robić
scenę,
że
niby
ich
potrąciłem
plecakiem
i
koka
wysypała
im
się
na
ulicę,
i mu-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin