Raczyński E. W sojuszniczym Londynie Dziennik ambasadora E. Raczyńskiego 1939-45.pdf

(19125 KB) Pobierz
E I)W A R O
RACZYŃSKI
W Sojuszniczym
Londynie
r
-
W sojuszniczym
Londynie
Dziennik ambasadora
Edwarda Raczyńskiego
1939-1945
Niezależna Oficyna Wydawnicza
Warszawa 1989
Opracowanie graficzne Jan Bokiewicz (Studio Be)
Na okładce wykorzystano portret Edwarda Raczyńskiego
narysowany przez Feliksa Topolskiego i opublikowany
w „Pulsie” nr 38 z 1988 roku
Przedruk za wydaniem II opublikowanym w Londynie w 1974 roku przez
INSTYTUT POLSKI I MUZEUM IM. GEN. SIKORSKIEGO
© Copyright by Edward Raczyński, Londyn 1974
Oddając do druku te zapiski wspominam serdecznie kole­
gów, współpracowników i współpracowniczki Ambasady Pol­
skiej w Londynie w latach wojennych, Konsulatu Generalnego
i jego doświadczonego kierownika dr. Karola Poznańskiego.
Wspominam szczególnie najbliższych mi wówczas: Antoniego
Balińskiego, którego inteligencja i zmysł polityczny tak cenne
były w naradzie, a przymioty towarzyskie ułatwiały kontakty;
Antoniego Jażdżewskiego, w którym ceniłem zawsze rozważny
umiar i odwagę przekonań; Michała Budnego, którego szczęśli­
wy zbieg okoliczności przywiódł do Londynu w gorących chwi­
lach wybuchu wojny i na którego energię i dynamizm zawsze
liczyć mogłem; Józefa Weytkę, którego przydział do ambasady
był najpóźniejszy, ale który w ciężkim okresie poprzedzają­
cym cofnięcie uznania Rządowi Polskiemu był moją najmoc­
niejszą podporą. Wspominam Józefa Zarańskiego, z którym
blisko współpracowałem już przed laty w Ministerstwie Spraw
Zagranicznych w Warszawie, a który wniósł do ambasady doś­
wiadczenie zdobyte w czasie wojny na samodzielnej placówce
na Węgrzech. Wspominam pierwszą w polskiej służbie zagra­
nicznej na placówce kobietę-dyplomatę, pannę Krystynę Marek,
na której pomocy polegałem w unaocznianiu naszym sojuszni­
kom stosunków panujących na ziemiach polskich. Wspominam
także moją sekretarkę w ambasadzie Marię Grynkiewiczównę,
której sumienność, obowiązkowość i dokładność w pracy nie
ucierpiały w niczym na skutek bombardowań Luftw affe.
Gorąco dziękuję koledze dr. Tadeuszowi Jankowskiemu za
przejrzenie materiału, pomoc w jego układzie, przeprowadze­
nie korekty i sporządzenie skorowidza. Wobec osłabienia mego
wzroku nie byłbym w stanie bez jego pomocy przygotować
książki tej do druku. Dziękuję wreszcie Polskiemu Centrum
Naukowemu w Londynie i jego kierownikowi Janowi Jundzill-
Balińskiemu za objęcie odpowiedzialności za książkę i umożli­
wienie tym sposobem jej ogłoszenia.
W S T Ę P
Kilkakrotnie w różnych okresach życia prowadziłem Dziennikr
w którym zapisywałem od czasu do czasu ważniejsze zdarzenia i wra­
żenia. Kiedy w listopadzie roku 1932 mianowany zostałem stałym
delegatem R.P. przy Lidze Narodów w Genewie, zabrałem się znów
do notatek. Czyniłem to bardzo nieregularnie; zapiski nacechowa­
ne były optymizmem, który wówczas nazywałem w duchu a p o rto ­
wym podejściem do z a g a d n ie ń a który w istocie tak u mnie jak
i u wielu moich rówieśników wypływał z radosnej świadomości
wciąż świeżej w nas mimo upływu lat, że żyjemy w kraju wolnymr
i że możemy mu służyć otwarcie jak inni ludzie wolni.
Od listopada 1934 roku objąłem stanowisko ambasadora R.P.
w Londynie. Zabrałem się odtąd gorliwiej do D ńennika zwłaszcza
od chwili kiedy koło Historii toczyć się zaczęło szybciej po pochy­
łości wiodącej do katastrofy. Coraz żywiej odczuwałem potrzebę
utrwalenia na piśmie faktów oglądanych z bliska ze stanowiska wy­
jątkowo uprzywilejowanego dopóki nie zatarły ich fakty dalsze.
Zastanawiając się nad oddaniem do druku tego materiału wy­
brałem tedy okres rozpoczynający się z chwilą przyjazdu naszego
z żoną do Londynu w niespełna pięć lat przed wybuchem drugiej
wojny światowej, a kończący się jedenaście lat później cofnięciem
uznania przez mocarstwa zachodnie rządowi naszemu na wygnaniu.
Zapiski poczynione przez te lata nie były tylko osobistym szyf­
rem szeregującym daty, fakty i nazwiska. Dokonywane zazwyczaj co
kilka a najwyżej co kilkanaście dni stanowiły jąk gdyby próbę opo­
wieści ciągłej kroniki wypadków współczesnych oglądanych oczyma
polskimi. Kronika ta jest pełna luk czy z braku czasu, czy dlategor
że na skutek nieobecności lub choroby znajdowałem się w danej
Zgłoś jeśli naruszono regulamin