1. Sarah J. Maas - Szklany tron.pdf

(2849 KB) Pobierz
Sarah J. Maas
Szklany tron
Cykl: Szklany Tron Tom 1
Przełożył Marcin Mortka
Mapa: Kelly de Groot
Tytuł oryginału: Throne of Glass
Wydanie oryginalne 2012
Wydanie polskie 2013
Celaena Sardothien odbywała ciężką karę za swoje przewinienia
wystarczająco długo, by przyjąć propozycję, z której nie
skorzystałby nawet szaleniec: jej dożywotnia niewolnicza praca w
kopalni soli nie musi kończyć się dopiero z dniem jej śmierci, jeśli
tylko dziewczyna zdecyduje się wziąć udział w turnieju o miano
królewskiego zabójcy. To będzie walka na śmierć i życie, ale
Celaenie nieobce są tajniki fachu zawodowego mordercy. Jeśli się
jej powiedzie, po kilkuletniej służbie na królewskim dworze
odzyska wolność. Jeśli nie - zginie z rąk któregoś z przeciwników:
złodziei, zabójców i wojowników, najlepszych w całym
królestwie. Szanse na pomyślne przejście wszystkich etapów
turnieju są niewielkie, ale Celaena nie ma nic do stracenia.
Pod okiem wymagającego dowódcy straży rozpoczyna
przygotowania do starcia z najgroźniejszymi osobnikami
królestwa. Wkrótce jednak pojawiają się komplikacje: ginie jeden
z uczestników turnieju, a niedługo potem podobny los spotyka
innego rywala młodej zabójczyni.
-2-
Czy Celaena zdoła dowiedzieć się, kto stoi za tajemniczymi
zabójstwami? Czasu jest coraz mniej, a dziewczyna musi mieć się
na baczności - zabójca może obrać za kolejny cel właśnie ją.
Śledztwo doprowadzi do odkryć, których nigdy by się nie
spodziewała.
Wszystkim moim czytelnikom z Fiction Press - za to, że
byliście ze mną na początku i pozostaliście do końca.
Dziękuję Wam za wszystko.
-3-
1.
Przez rok niewolniczej pracy w kopalniach soli w Endovier
Celaena Sardothien przyzwyczaiła się do tego, że nigdy nie
porusza się bez kajdan i eskorty z obnażonymi mieczami. W ten
sam sposób traktowano tysiące więźniów harujących w Endovier,
choć w przypadku Celaeny do standardowej eskorty w drodze do
kopalni i z powrotem dołączano pół tuzina dodatkowych
strażników. Nie było w tym nic dziwnego - w końcu cieszyła się
ponurą sławą najlepszej zabójczyni w Adarlanie. Nigdy się nie
spodziewała jednak, że do jej obstawy dołączy mężczyzna
w czarnej szacie z kapturem. A tak właśnie się stało.
Nieznajomy złapał ją za ramię i poprowadził ku lśniącym
budynkom zamieszkanym przez znaczną część urzędników
i nadzorców pracujących w Endovier. Szli korytarzami, pięli się
po schodach, skręcali i kluczyli, tak by Celaena nie zdołała
zapamiętać drogi powrotnej.
Jej tajemniczemu przewodnikowi bardzo na tym zależało, ale
mimo to uwadze dziewczyny nie umknęło, że w ciągu kilku minut
weszli dwukrotnie po tych samych schodach. Zauważyła też, że
piętra i schody układają się w rozpoznawalny schemat. Trzeba
było czegoś więcej, aby zaburzyć jej zdolność orientacji w terenie.
Czułaby się nawet nieco urażona nieudolnymi próbami
mężczyzny, gdyby nie fakt, że dokładał on wszelkich starań, aby
dopiąć swego.
Szli teraz wyjątkowo długim korytarzem, w którym panowała
cisza, przerywana jedynie odgłosem ich kroków. O eskortującym
ją człowieku Celaena wiedziała tylko tyle, że jest wysoki i silny.
Rysy jego twarzy były szczelnie skryte pod kapturem. To kolejna
taktyka, która miała zmniejszyć jej pewność siebie. Zapewne
z tego samego względu mężczyzna założył czarne szaty.
-4-
W pewnym momencie nieznajomy spojrzał na dziewczynę,
a ona uśmiechnęła się do niego szeroko. Odwrócił głowę i jeszcze
mocniej zacisnął dłoń na jej ramieniu.
Jego obecność powinna jej chyba pochlebiać, mimo że nie
wiedziała, co szykuje i dlaczego dołączył do sześciu strażników
czekających na nią przed wejściem do szybu. Po całym dniu
odłupywania grud soli w górskich tunelach jego widok nie
poprawił jej jednak nastroju.
Podsłuchała, że nieznajomy przedstawił się jej nadzorcy jako
Chaol Westfall, kapitan Gwardii Królewskiej. Niespodziewanie
świat wokół pociemniał, a pod Celaeną ugięły się kolana. Od
dawna nie zaznała strachu. Ba, nie pozwalała sobie na strach i nie
dopuszczała go do siebie. Każdego ranka po przebudzeniu
powtarzała sobie te same słowa: „Nie będę się bać”. To one przez
cały rok niewoli broniły ją przed załamaniem w mrokach kopalni.
To dzięki nim wiedziała, że się nie poddała, a jedynie ugięła kark.
Strach był przemożny, ale nie mogła pozwolić, aby mężczyzna
go wyczuł.
Przyjrzała się trzymającej ją dłoni w rękawicy. Ciemna skóra,
z jakiej wykonano ten element ubioru, niewiele różniła się barwą
od jej brudnych rąk.
Celaena poprawiła wolną dłonią swoją brudną, podartą tunikę
i powstrzymała westchnienie. Rozpoczynała pracę w kopalni
przed wschodem słońca, a kończyła już po zmierzchu i rzadko
kiedy widywała światło dnia. Jej brudna skóra była rozpaczliwie
blada. Kiedyś była atrakcyjną, a nawet piękną dziewczyną, ale
teraz… Cóż, teraz to nie miało już większego znaczenia, prawda?
Skręcili w kolejny korytarz. Celaena przyjrzała się pięknie
wykończonemu mieczowi nieznajomego. Połyskującą głowicę
wieńczyła rzeźba orła w locie. Mężczyzna zauważył jej spojrzenie
-5-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin